Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

O smoku, który jeździł harleyem.


Rekomendowane odpowiedzi

O smoku, który jeździł harleyem


Dawno, dawno temu, za górami, za lasami, za Los Angeles, za San Francisco, za Las Vegas, za Nowym Jorkiem, za Tokio, za Pekinem, za Pragą, za Rzymem, za Londynem, w nieznanym nam miejscu, stał zamek o siedmiu wieżach wyższych od Empire State Building, sięgających aż do nieba, gdzie mieszkał dobry i sprawiedliwy król. Pewnego dnia (dokładnie 8 lipca o godzinie 10.35.22 sek.) przyjechał swoim Harleyem Davidsonem smok, żądający oddania mu królewny za żonę. Dziewczyna jednak nie chciała wyjść za stwora, bo ona by wolała, żeby przyjechał nie chopperem Harleya Davidsona, ale wyścigówką Yamahy. Rozwścieczony smok zaczął ziać ogniem. Od płomieni zajęł się najpierw pałacowa biblioteka, a następnie wszystkie komnaty. Na szczęście najważniejsze pomieszczenia miały czujniki dymu i system antypożarowy zaczął gasić ogień. Po spaleniu się biblioteki król był bardzo zły i dał smokowi klapsa. Smok się rozpłakał. Król powiedział, że smok ma przepisać wszystkie książki z ich strzępów albo dostanie jeszcze dwa klapsy w pupę. Niestety smok był dysgrafem i musiał pojechać po swój komputer i drukarkę. Smok przepisywał książki przez dziesięć lat. Gdy skończył, przyniósł je królowi. Król był bardzo zadowolony z powodu nowych książek i dał smokowi lizaka i gumę do żucia. Szczęśliwy smok wsiadł na swojego choppera i pojechał do domu, podśpiewując sobie "Szła dzieweczka do laseczka..."(przepraszam, że nie ma „i żyli długo i szczęśliwie”, ale królowi rozrusznik się zepsuł i umarł).

KONIEC

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

próba wplecenia elemnentów współczesności do tzw. fascynującej nas przeszłości. Nie wyszło Ci zupełnie. Ani mnie to rozbawiło, ani nie wzbudziło żadnych innych odczuć, przeczytałem i zapomniałem. Tekst jest bardzo kiepsko napisany, nawet gorzej, ale już nie chcę się znęcać, bo widzę, że jakiś nowy nick. Stanowczo za krótko, w dodatku słabo prezentują się te "dygresyjki", coś tam wnoszą, ale nie sądzę, aby w Twoim zamyśle, ich przesłanie miało być tak nikłe. Dużo czytaj i pracuj, na razie jest kiepsko, chyba nie tylko ja tak to odbieram. pozdr.

aha, ten początek koniecznie trzeba zmienić, strasznie kiczowaty.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • to była najczarniejsza godzina nocy kiedy świat zaczął im się kurczyć na grudzie ziemi obiecanej w makiawelicznyn kontraście ryk sytych oprawców głód i brud wiekuisty tu obrzezali ich z życia i ułożyli w kopiec swoisty trójkąt Pascala mrowisko przeszłości utleniając się zamknęli Księgę Wyjścia i na skraju koszernego nieba tańczą w kole Mojżesza    
    • @Jacek_Suchowicz Każda wymówka jest dobra teraz trend jest na Bobra Pozdr.
    • @Jacek_Suchowicz dzięki  Również pozdrawiam 
    • @Jacek_Suchowicz Satysfakcja dla mnie spora Fajny wierszyk, mądry morał. Pozdrawiam Adam
    • Wszystko o kant – czegokolwiek. Łóżka, stołu, spodni. Teorii Immanuela przedstawionej w Krytyce. Wszystko zbłąkaniem rozumu na ścianie w postaci iluzji. Powinienem być instead of – to anielski młyn - jestem, zniekształcony głos Boga u Lema. Wyjątkowe stany – somnambulizm pod oknem ukochanej w postaci zespołu Elpenora – niech szlag trafi fantastykę i pchły (kogokolwiek, kolego). Shut up!, duplikacja dwóch w syndromie Gansera – mój stres, twój wybór –  choćby kur, miss world, studiowanie popisu składania jaj przed kogutem, resztki snów pochowanych paskiem zegarka na przegubie dłoni. Starej dłoni. Wszystko jest kantem i o kant – czegokolwiek. Niech trafi szlag – was, mnie, ich – przede wszystkim ich,   onych. Oto jestem – bez zgody. Według artykułu dwudziestego trzeciego. Opisuję, co widzę – i bez urazy. Że ściąłem drzewo dobra i zła – patologiczne upicie – splotłem wieniec cierniowy, nakładając na głowę przeźroczystej postaci welon. I zawołałem – sanna! Ho, ho - jak ja wołałem – owe sanna! I kląłem przy tym to, na czym świat stoi. Aż padł  na twarz, uruchamiając wszystkie mięśnie, każdy, nawet najmniejszy miocyt, to nie był krzyk – by wydyszeć –  Eli, Eli, lema lema lema… (jak kibic) sabachthani. Shut up! – zakrzyknął (i to był ryk) setnik  w obcym języku. Przebili mu bok, krwawił – wyciągnęli na środek drogi, Longinus pochylony nad Caiusem. Płakał. Ten pierwszy. I usłyszałem, jak jakaś kobieta – pięćdziesiąt lat – przeklina świat, nas, żołdaków po obu stronach granicy, pograniczników, wieczną ruchomość celu. I pomyślałem, że drab leżący obok jest ŚWIĘTY. A drab, skulony obok – przeklęty. I rozdarłem kotarę, by widzieć obu. Boga – ŚWIĘTY, ŚWIĘTY, ŚWIĘTY Serafinów i Tronów, w piżamie, gdzie ukryty papieros, dłoń na szyi strażnika zaciśnięta w nienawiść.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...