Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
Wesprzyj Polski Portal Literacki i wyłącz reklamy

..blisko...coraz bliżej...


BeZDoMnA_ŁzA

Rekomendowane odpowiedzi

zabierz mnie stąd
błagalna prośba wydukana
sercem i niebiańskim zakolem
jednego płata potylicy
pośród ciszy krzyku
gdzie guz osadzony
wielkości cytryny
nieoperacyjny zawias wspawany
zakrzepem deformacji
magicznego bólu
ściany sekretnych zaklęć
krzyczą drwiąc z morfiny

pozwól żyć choć trochę jeszcze !
przecież jak mnie pogrzebią
i ty zginiesz pod piachem
murowanego grobowca

[sub]Tekst był edytowany przez BeZDoMnA_ŁzA dnia 01-12-2003 22:45.[/sub]

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ależ tu smutno Łezko....
fakt, że leciutko sie czyta wierszyk, ale z wersu na wers coraz bardziej smutno się robi... druga połowa pierwszej zwrotki jest świetna. przypomina mi temat ciut jedną piosenkę Łez, ale takie życie.

Serdecznie pozdrawiam
Natalia

P.S. a wiersz mi sie bardzo podoba.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 od końca linijka psuje mi całość. zgrzyty na początku były już omówione.
Powiązanie wyrazów, metafory itd: Bomba! Bardzo coś takiego lubię.
Myślałem o płęcie - dawno temu.
Oby nikomu nie przychodziły takie wiersze do głowy, nikomu oprócz historyków medycyny.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Patrząc przez okno, tym patrzeniem raczej smutnym. Sponad parapetu w typie lastriko, w którym wyłupało się kilka drobnych kawałków w czasach mojego dzieciństwa. Podczas zabaw z młotkiem i śrubokrętem. W wojnę…   Testowane były wybuchy jądrowe na pacyficznych atolach czy na płaskich terenach Kazachstanu… Jeden z okruszków trafił mnie wtedy w oko. Łzawiłem.   Ojciec zezował na mnie gniewnym wzrokiem jak na przegraną walkę Goliata na polu bitwy. Nie było łatwo w czasie próby odzyskania prestiżu.   Ale szedłem w górę z mozołem.   Wspinałem się po obsypujących kamieniach.   Kilka razy obsunąłem się na stoku. Skrwawiłem sobie boleśnie kolano.   Pies wesoło szczekał, merdał ogonem. Ojciec kazał wyjść z nim na spacer.   I szedłem wtedy. I idę nadal w te czasy napełnione szczenięcym śmiechem.   Uciekałem od siebie.   Uciekając w świat pustych otchłani, w których ciszą napełniał się każdy oddech.   I każde ciężkie westchnienie.   I wszystko oddychało w dalekich gongach stojącego zegara.   Kiedy pewnego razu, wyrwany ze snu wołałem, przestępując próg drugiego pokoju… — nikt nie odpowiedział.   Nie było nikogo.   Szukałem długo wśród mżących w powietrzu pikseli znajomej twarzy ojca albo matki…   Lecz tylko wgniecenia na fotelach świadczyły o ich niedawnej obecności.   Podchodziłem ostrożnie do drzwi, próbując się porozumieć ze skulanym za nimi głosem. Pełen nadziei…   Kiedy je otworzyłem, chłód owiał moje skronie tym chłodem idącym ze schodowej klatki, piwnicznej głębi.   Na drewnianej poręczy odłupana drzazga, promień zachodzącego słońca. Falujące na ścianach pajęczyny… W ogromnym przeciągu trzask zamykanych drzwi.   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-05-06)    
    • @agfka bywa i tak:)
    • Nie mam ostatnio motywacji do pisania, więcej czytam. Dziękuję za komentarz  :)
    • @Leszczym Po co Tobie ta polityka, nie słuchaj idiotów
    • @Marcin Sztelak Dobre pisanie, mała uwaga, wszechświat raczej nas przeżyje, przetrwa
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...