Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

opowiadaj przyjacielu
o podróży Odysa
przy wigilijnym stole
przepłucz usta wódką
i ruszajmy do Patagonii
tam poeta chowa za pazuchą
ostatni skrawek nieba
nie starcza często na szlugi
lecz w drodze trwamy
choć listów nikt nie śle
i psy śpią złowrogo
opowiadaj przeto o mędrcu
co nad daleka wodą
łowi z gwiazd nasze senne marzenia

jest jeszcze muzyka skrzypiec
modlących do nieba
i to jest zdrój nasz powszedni
to nasza zbrodnia i kara
matki nasze stary przyjacielu
niewyspane wiecznie matki nasze
to grzechów naszych niezliczone mnóstwo
przepłucz usta wódką
spotkanie z Brunem i Stedem
oraz Rafałem królem trzecim do kompletu
to azymut jedyny
opowiadaj o brzegach Itaki
może gdzieś się opamiętamy

Opublikowano

Hmm... a dla mnie to taki bigos, swiąteczny przy okazji "wigilijnego stołu". Powsadzane wątki gdzie się da i zasmażką przełożone :))) nie moje klimaty jednak. A, no i jak zyję psa śpiacego złowrogo nie uwidziałam, i nie bardzo czuję metaforę, ale widać mała wyobraźnia :)

pozdrawiam serdecznie
m.

Opublikowano

Bez obrazy Zdzisłąwie. A skąd ty po takiej ocenie Magdy, anawet bez - twojego wiersza, możesz wiedzieć ci i ile ona czytała.
Opinię o wierszu podtrzymuję, ale jesteś niegrzeczny

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Panie Zdzisławie. Nie obraziłam się, ponieważ Pański komentarz jest ponizej poziomu mojego zainteresowania. Nadyskutowałam się już z osobami, które tolerują jedynie przychylne komentowanie. Na pieszczoty trzeba sobie zasłuzyć - nie oglądał Pan chyba klasyki filmu polskiego. Zresztą nieważne. Niech się Pan chociaż postara nikogo już dzisiaj nie obrażać, dobrze? Wzmianka o wspaniałym nastroju jest jakze wzruszajaca, lecz ciutkę nie na temat. Dziwne, ze publikuje Pan swoje wiersze, jeśli uwagi krytyków ma pan za "pierdoły".

Eh. Dalsze dyskusje, klasycznie już, namawiam przekierować na pm.

pozdrawiam
m.
Opublikowano

Wiersz jako calosc okreslam dobrze. Tresc do mnie przemawia,ale w formie sa pewne niedociagniecia, ktore niszcza klimat! Sa to powtorzenia:
"matki nasze stary przyjacielu
niewyspane wiecznie matki nasze"
czy
"przepłucz usta wódką"
Mialy one w uznaniu autora zapewne cos wniesc, ale mi popsuly przyjemnosc czytania. Wiersz z lekka tez mozna uznac przez to za, jakby to ujac, przydlugawy (kurde nie wiem jak to najlepiej wyrazic, ale to slowo mniej wiecej pasuje:P). Ale podoba mi sie, choc genialny nie jest.

Opublikowano

Wiersz jako calosc okreslam dobrze. Tresc do mnie przemawia,ale w formie sa pewne niedociagniecia, ktore niszcza klimat! Sa to powtorzenia:
"matki nasze stary przyjacielu
niewyspane wiecznie matki nasze"
czy
"przepłucz usta wódką"
Mialy one w uznaniu autora zapewne cos wniesc, ale mi popsuly przyjemnosc czytania. Wiersz z lekka tez mozna uznac przez to za, jakby to ujac, przydlugawy (kurde nie wiem jak to najlepiej wyrazic, ale to slowo mniej wiecej pasuje:P). Ale podoba mi sie, choc genialny nie jest.

Opublikowano

troszkę za mocno pomieszamy, za dużo różnych motywów,
stół wigilijny, wódka, Odys, Itaka, zbrodnia i kara...
nie tworzy to spójnego klimatu.
a do surrealizmu nie mogę się przekonać, nie czuję tego tu.

Pozdrawiam,
Kai Fist

Opublikowano

Chce jeszcze raz zaznaczyc, ze dla mnie wiersz jest znakomity.I jesli mowie "dla mnie" to wiem co mowie.Bo: nie jestem profesjonalnym krytykiem czy kims takim./i Wy pewnie tez kochani nie wykonujecie tego zawodu/ i oceniam nie obiektywnie i nie dlatego ze mi za to placa,ale przepuszczam wszystko co czytam przez filtr m o j e j duszy i m o j e g o rozumu.I Wy szanowni czytelnicy zapewne postepujecie takze samo.A zatem ocena kazdego z nas jest absolutnie s u b i e k t y w n a.I dlatego dla jednego to jest "bigos" a dla drugiego moze byc wrecz uniesieniem,czy orgazmem /tymze jest dla mnie,pewnie czytalismy z autorem te same ksiazki i mamy te same marzenia i np pojecia o przyjazni/.Dla Magdy natomiast,po przejsciu przez jej filtry jest ten wiersz czym innym i wywoluje zupelnie inne odczucia.I to jest dobrze tak!i O n a ma do t e g o p r a w o.W koncu komuna juz dawno upadla!Natomiast autor wiersza nie ma prawa krytykowac jej zdania
bo po prostu bierze sie za naginanie jej swiata do swojego.
Przepraszam za to maslo maslane i te lopatologie.
Ale juz wkurzaja mnie te ciagle klotnie.Bo sa po prostu bezcelowe i nielogiczne.Wiec piszmy wiersze.Na co innego szkoda po prostu czasu.Pozdrawiam i mam nadzieje, ze spotkamy sie w s z y s c y na piwie!

Opublikowano

Chce jeszcze raz zaznaczyc, ze dla mnie wiersz jest znakomity.I jesli mowie "dla mnie" to wiem co mowie.Bo: nie jestem profesjonalnym krytykiem czy kims takim./i Wy pewnie tez kochani nie wykonujecie tego zawodu/ i oceniam nie obiektywnie i nie dlatego ze mi za to placa,ale przepuszczam wszystko co czytam przez filtr m o j e j duszy i m o j e g o rozumu.I Wy szanowni czytelnicy zapewne postepujecie takze samo.A zatem ocena kazdego z nas jest absolutnie s u b i e k t y w n a.I dlatego dla jednego to jest "bigos" a dla drugiego moze byc wrecz uniesieniem,czy orgazmem /tymze jest dla mnie,pewnie czytalismy z autorem te same ksiazki i mamy te same marzenia i np pojecia o przyjazni/.Dla Magdy natomiast,po przejsciu przez jej filtry jest ten wiersz czym innym i wywoluje zupelnie inne odczucia.I to jest dobrze tak!i O n a ma do t e g o p r a w o.W koncu komuna juz dawno upadla!Natomiast autor wiersza nie ma prawa krytykowac jej zdania
bo po prostu bierze sie za naginanie jej swiata do swojego.
Przepraszam za to maslo maslane i te lopatologie.
Ale juz wkurzaja mnie te ciagle klotnie.Bo sa po prostu bezcelowe i nielogiczne.Wiec piszmy wiersze.Na co innego szkoda po prostu czasu.Pozdrawiam i mam nadzieje, ze spotkamy sie w s z y s c y na piwie!

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Pani Dyrektor ogłosiła, że na Wigilię zostaną zaproszeni najlepsi maturzyści z ostatnich dwudziestu lat. Jak się okazało było to zaledwie kilka osób. Inicjatorem okazał się tajemniczy sponsor, który opłacił catering szkolnej Wigilii i DJ"a pod tym jednym warunkiem...

      Frekwencja dopisała, catering i DJ również stawili się punktualnie.

      Na początku był opłatek, życzenia, kolędy a później, no a później, to trzeba doczytać.

       

      Na scenę wyszła pani Krysia, woźna, która za zgodą pani dyrektor miała zaśpiewać Cichą noc. Pojawiła się umalowana, elegancka w swojej szkolnej podomce i zaczęła śpiewać, ale nie dokończyła, bo ujrzała ślady błotka na parkiecie. Oj, się zdenerwowała babeczka, jakby w nią piorun strzelił. Trwała ondulacja w mig się wyprostowała i dziwnie iskrzyła, jak sztuczne ognie. Przefikołkowała ze sceny, czym wywołała konsternację zgromadzonych, bo miała około siedemdziesiątki i ruszyła w stronę winowajcy. Po drodze chwyciła kij od mopa z zamiarem użycia wobec flejtucha, który nie wytarł porządnie obuwia przed wejściem. Nieświadomy chłopak zajęty gęstym wywodem w stronę blondynki otrzymał pierwszy cios w plecy, drugi w łydki i trzeci w pupę. Odwrócił się zaskoczony i już miał zdemolować oprawcę ciosem, gdy na własne oczy zobaczył panią Krysię, woźną, złowrogo sapiącą i charczącą w jego stronę i zwyczajnie dał nogę.

       

      – Gdzieeee w tych buuutaaach pooo szkooole?! Chuuliganieee! – Ryknęła Pani Krysia i jak wściekła niedźwiedzica rzuciła się w pogoń za chuliganem.

       

      Zgromadzeni wzruszyli ramionami i wrócili do zabawy. DJ, chcąc bardziej ożywić atmosferę, puścił remiks „Last Christmas”, od którego szyby w oknach zaczęły niebezpiecznie drżeć.

       

      Wtedy to się stało.

       

      Wszystkich ogarnęło dzikie szaleństwo. No, może nie wszystkich, bo tylko tych, którzy zjedli pierniczki.

      Zaczęli miotać się po podłodze, jakby byli opętani. Chłopcy rozrywali koszule, dziewczęta łapały się za brzuszki, które błyskawicznie wzdęły się do nienaturalnych rozmiarów. Chłopięce klatki piersiowe rozrywały się z kapiszonowym wystrzałem i wyskakiwały z nich małe Gingy. Brzuszki dziewcząt urosły do jeszcze większych rozmiarów i nagle eksplodowały z hukiem, a z ich wnętrza wysypał się brokat, który przykrył wszystko grubą warstwą.

      Muzyka zacięła się na jednym dźwięku, tworząc demoniczny klimat.

       

      Za to w drzwiach pojawił się niezgrabny kontur, który był jeszcze bardziej demoniczny.

      Sala wstrzymała oddech, a Obcy przeskoczył na środek parkietu szczerząc zęby, na którym widoczny był aparat nazębny.

       

      – Czekałem tyle lat, żeby zemścić się na was wszystkich!

       

      – Al, czy to ty? – zapytał kobiecy głos.

       

      – Tak, to ja, Al, chemik z NASA. Wkrótce na Ziemi pojawią się latające spodki z Obcymi, którzy wszystkich zabiją.

       

      – Chłopie, ale o co ci chodzi?

      – zapytał dziecięcym głosem ktoś z głębi sali.

       

      – Wiele lat temu na szkolną Wigilię upiekłem pyszne pierniczki. Zostały zjedzone do ostatniego okruszka, ale nikt mi nie podziękował, nikt mnie nie przytulił, nikt nie pogłaskał po główce, nikt mnie nie pobujał na nodze. Było mi przykro. Było mi smutno. Miałem depresję!

      Nienawidzę was wszystkich!

       

      Tymczasem na salę wpadła pani Krysia, woźna, kiedy zobaczyła bałagan, dostała oczopląsu, trzęsionki, wyprostowana trwała ondulacja stała dęba i zaryczała na całą szkołę:

       

      – Co tu się odbrokatawia!

       

      – Ty, stary patrz, pani Krysi chyba styki się przepaliły. – Grupka chłopców żartowała w kącie.

       

      Pani Krysia odwróciła się w ich stronę i poczęstowała ich promieniem lasera. To samo zrobiła z chłopcami-matkami małych Gingy i dzięwczętami, które wybuchły brokatowym szaleństwem.

      – Moja szkoła, moje zasady! – krzyknęła pani Krysia, woźna.

       

      Na szczęście nie wszyscy lubią pierniczki.

       

      Maturzyści, zamiast uciekać, wyciągnęli telefony. To nie była zwykła Wigilia – to była `Tykociński masakra`. DJ, zmienił ścieżkę dźwiękową na „Gwiezdne Wojny”.

       

      Grono pedagogiczne siedziało na końcu sali, z daleka od głośników DJ'a, sceny, całego zamieszania i z tej odległości czuwali nad porządkiem. Nad porządkiem swojego stolika.

       

      Później Pani dyrektor tłumaczyła dziennikarzom, że Wigilia przebiegła bez zakłóceń, a oni robią niepotrzebny szum medialny.

       

      Nie wiadomo, co stało się z chemikiem z NASA, ale prawdą było, że pojawiły się spodki, ale nie z UFO, tylko na kiermaszu świątecznym, które każdy mógł dowolnie pomalować i ozdobić.

       

      Pani Krysia, woźna, okazała się radzieckim prototypem humanoidów - konserwatorów powierzchni płaskich.

       

      To była prawdziwa Tykocińska masakra, która zaczęła się niewinnie, bo od...

       

      Wesołych Świąt!

       

       

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • BITWA MRÓWEK   Pewnego słonecznego dnia wracałem do domu z grzybobrania. Obszedłem jak zwykle swoje ulubione leśne miejsca, w których zawsze można było znaleźć grzyby, lecz tym razem grzybów miałem jak na lekarstwo. Zmęczony wielogodzinnym chodzeniem po pobliskich lasach w poszukiwaniu grzybów i wracając z mizernym rezultatem nie było powodem do radości i wpływało negatywnie na ogólne samopoczucie. Pogoda raczej nie dopisywała i tutaj mam na myśli deszczową pogodę, lecz nie można było tego nazwać suszą. Wiadomo jednak, że bez deszczu grzyby słabo rosną albo wcale.  Grzybiarzy również było niewielu co raczej nikogo nie może zdziwić podczas takiej pogody. Wracałem więc zmęczony i z prawie pustym koszykiem, a że do domu było jeszcze kawałek drogi, postanowiłem odpocząć sobie przysiadając na trawie, która dzieliła las z drogą prowadzącą do domu. Polanka pachniała sianem, a świerszcze cały czas grały swoją muzykę, tak więc po chwili zapadłem w drzemkę.  Słońce przygrzewało mocno, a w marzeniach sennych widziałem lasy i bory obfitujące w przeróżne grzyby, a wśród nich prym wiodły borowiki i prawdziwki, były tam również koźlaki, osaki, podgrzybki, maślaki i kurki.  Leżałem delektując się aromatem siana czekającego na całkowite wysuszenie, a przy słonecznej pogodzie proces ten był o wiele szybszy. Patrząc w bezchmurne niebo nie przypuszczałem, że za chwilę będę świadkiem interesującego, a nawet fachowo mówiąc fantastycznego widowiska.  Wspomniałem już, że w pobliżu polanki gdzie odpoczywałem przebiega piaszczysta leśna droga i właśnie na niej miało odbyć się to niesamowite widowisko. Ocknąłem się z drzemki i zamierzałem ruszać w powrotną drogę do domu, gdy nagle zobaczyłem mrówki, mnóstwo czarnych mrówek krzątających się nieopodal w dziwnym pośpiechu. Postanowiłem więc pozostać ukrywając się za pobliskim drzewam obserwując z zainteresowaniem poczynania tychże mrówek. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi. Mrówki gromadziły się na tej piaszczystej drodze i było ich coraz więcej, lecz bardziej zdziwiło mnie co innego w ich zachowaniu. Zaczęły ustawiać się rzędami, jedne za drugimi, zupełnie jak ludzie, jak armia szykująca się do bitwy. Zastanawiałem się po co to robią, ale długo nie musiałem czekać na wyjaśnienie zaistniałej sytuacji, ponieważ właśnie z drugiej strony drogi zobaczyłem nadchodzące w szyku bojowym masy czerwonych mrówek. Cdn.       *********************************
    • Plotkara Janina, jara kto - lp.   Ma tara w garażu tu żar, a gwara tam.   To hakera nasyła - cały San - areka hot.   Ma serwis, a gra gar gasi, wre sam.   Ima blok, a dom - o - da kolbami.   Kina Zbożowej: Ewo, żab zanik.   Zboże jeż obzikał (kłaki).   (Amor/gęba - babę groma)   A Grażyna Play Alp, anyż arga.   Ile sieci Mice i Seli?   Ot, tupiąca baba bacą iputto.                      
    • Ma mocy mało - wołamy - co mam.    
    • Kota mamy - mam, a tok?  
    • A ja makreli kotu, koguta lisi Sila. -  tu go kuto  kilerka Maja.          
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...