Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Nie powinien ani pisać, ani czytać. Boski Ronaldo stwierdził niegdyś, że nie lubi książek, a spróbowawszy raz czytać, nabawił się mętliku w głowie i potem nie mógł się odnaleźć na boisku. Próba napisania czegokolwiek więcej niż Luis Nazario Lima, czy jak on tam się nazywa, mogłaby się skończyć niezwykle skomplikowaną kontuzją, która przyczyniłaby się do utraty przynajmniej dwóch sezonów, i z pewnością zwiększyła i tak już niepokojącą nadwagę tego piłkarza.
Myślę, że można analogicznie spojrzeć na wszystkich piłkarzy. Były legionista Jacek Bednarz ewidentnie pod wpływem studiów prawniczych stracił błysk bocznego obrońcy wchodzącego z ofensywnymi rajdami nieraz pod samą bramkę przeciwnika, a bywało, że i poza.

Opublikowano

A tak w ogóle to ten temat jest bez sensu. Być może będę niesprawiedliwy, ale w tym momencie potrafię przywołać na myśl tylko jednego piłkarza, który wygląda na takiego, co przeczytał w życiu książkę i nawet zrozumiał. Jest to Frank Lampard z Chelsea Londyn.

Opublikowano

To prosta analogia. Chodziło o przykład na to, jak działa słowo drukowane na osobę, która wykonuje zawód piłkarza. Źle. Działa źle. Jest kilka przyczyn takiego stanu rzeczy. Po pierwsze, bywa, że piłkarza na tyle oszałamia gąszcz literek, że wywołuje to niepożądane skutki w postaci zawrotów głowy, torsji, migreny itp. Po drugie, piłkarz może być trochę bardziej rozgarnięty — wtedy wchodząc w kontakt ze słowem drukowanym, zaczyna się gubić w świecie; widzi swój brak zrozumienia dla zjawisk na świecie i swoją niemożność, więc wpada w depresję. Trzeci przypadek — piłkarz jest całkiem inteligentny, wtedy dochodzi do wniosku, że nie ma sensu dawać się kopać po nogach, skoro można robić coś dużo mniej męczącego, a również lukratywnego. Więc zostaje biznesmenem, albo działaczem — co niekoniecznie musi być alternatywą rozłączną.

Opublikowano

Zwycięski Remis



Proszę państwa! Gorgoń!
Podaje
kapustę w supermarkecie
kiszoną, bo Polak
więc wiadomo

Kasperczak!
100 tysięcy na miesiąc
My tylko pracowaliśmy razem
nie ma obowiązku

Panie Jerzy
ja tam pana nie znam
ojciec trochę mówił
odkąd skończyłem 4
Sąsiad wspomina
że krzyczał pana imię
przez 100 tysięcy gardeł

i nie zapomni
-klnie Clark gdy pije-
jak zatrzymał go pan wślizgiem

Spiker szepce
że nawet Deyna
nie umarł młodo

Opublikowano

a dla mnie to jest dziwne pytanie, bo np. czym się różni sportowiec od matematyka, historyk niepełnosprawnego, znam przynajmniej po 1 przykładzie z każdej grupy więc to czy ktoś wykonuje dany zawód, czy ma jakąś pasję, nie świadczy o tym, że nie może napisać wiersza.
Ja np. jestem gimnastykiem i studiowałem na Awf, i też by mogły padać pytania czy student takiej uczelni może napisać wiersz, czy np. gimnastk może napisać?fakt faktem kółko poetyckie na mojej uczelni składało się tylko z dwóch osób ale fakt faktem na takiej uczelni też można znaleść takie osoby

osobiście nie znam ani jednego piłkarza z taką pasją (przeważnie hobby zamyka się w (estesach, i oglądaniu skrótów, a zapomniałbym czytaniu gazet sportowych i śledzeniu 4 ligowe statystyki) :-( niestety takich piłkarzy miałem okazje poznać i w liceum i na studiach

ale to nie zmienia faktu że piłkarz też może napisać dobry wiersz

nisko się kłaniam i pozdrawiam

Opublikowano

nie chcę deprecjonować żadnego zawodu, ale wydaje mi się, że specyfika uprawiania sportu nie wymaga np tyle inteligencji, co wykonywanie zawodu matematyka
co niezawodnie widać po wypowiedziach niektórych naszych gwiazd
poza tym siłą rzeczy ktoś, kto się poświęcił uprawianiu sportu na tyle, że może powiedzieć, że to jego zawód, musiał w swoim życiu dać sobie spokój z książkami
akurat pisanie poezji to coś, co jest powiązane z czytaniem — trudno żeby ktoś z wieloletnimi zaległościami czytelniczymi napisał dobrą poezję, gdyż brakuje mu do tego podstawowych narzędzi

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


myślę że bramek na pewno wiecej - jak powszechnie widomo, wszelka twórczość wymaga kreatywności i niestatndardowego podejścia - a to również i w sporcie wymagane - w skrajnych przypadkach kreatywność piłkarza może wpłynąć na ilość strzelanych bramek tak jak np. niejaki tomasz hajto - już po minucie obecności na boisku zdobył dla swojej drózyny... samobója, lub antii niemi - bramkarz który wrzucił piłkę do własnej bramki... na takie czyny mogą zdobyć się tylko prawdziwi poeci - oczywiście poeci tzw. przeklęci bo ani kibice ani trenerzy nie doceniają ich geniuszu :(
inną kewstią jest umiejętność tzw. improwizacji, bardzo przydatna w przypadku braku podstawowych umiejętności, co w połączeniu z wykształconą wśród młodych grafomanów umiejętnością odpwoiedzi na krytykę ("nie znasz się durniu - to było celowo właśnie tak...") poprawia samopoczucie i wiarę w siebie wielu polskich piłkarzy-poetów (gdy po kolejnym strzale "na bramke" piłka wychodzi na aut...)...
ale jest i ciemna strona medalu: ideał poety to oczywiście kawa i fajki - co odbija sie ujemnie na kondycji (to i owo się obkurcza), co również jest domeną polskich zawodników
wyglada wiec na to że przedmówcy nie mają racji - poezja wśród piłkarzy jest bardzo popularna, a decydującym dowodem jest nasz niesmiertelny komentator, który jest poetą pełną gębą - poetą lingwistą w dodatku, czerpiącym pełnymi garściami z "licentia poetica" - jego zasady gramatyki, poprawnej polszczyzny ani żadne inne po porstu nie obowiązują (patrz zał. :) )

czy teraz dyskusja przestałaby być jałowa?? :D
Opublikowano

załącznik:
Szpaku ambiwalentny:
- "ciesza sie Portugalczycy, cieszy sie cala Portugalia i my sie cieszymy dzielac sie w bolu z Anglikami"
- "To jest deprymujace i budujace."
- "wprawdzie dzisiaj przegrali, ale czy na pewno?"

Szpaku seksowny, momentami perwersyjny
- "znalazl to miejsce miedzy nogami obroncy"
- "Deco podrywa kolegow"
- "dobre krycie... potworzyly sie pary..."
- "wnikliwe krycie"
- "Kurani dochodzi"
- "Raul obsluzyl Morientesa"
- "Vieira, brutal, ale kocha dzieci" ( slodkie, prawda ?)

Szpaku antyglobalista
- "Hiszpanie czuja sie jak u siebie w domu, bo na stadionie jest ok. 15 (pietnastu) kibicow z Hiszpanii"

Szpaku i liczby:
- "3 minuty potrwa ta druga polowa"
- "zawodnicy podczas treningu wypijaja 200 litrow wody"
- "zawodnicy przyjechali na stadion 1,5 godziny przed jego rozpoczeciem"

Szpaku wynalazca:
- "zespolom dostarczono kasety DVD"

Szpaku alternatywny:
- "znajduje sie na polu karnym lub w jego obrebie"

Szpaku filozoficzny:
- "Gdzie jest pilka? W srodku..."
- "Ten wynik to dla Porugalczykow sporo jak i niewiele"
- "Rodzi sie pytanie: czy taka ikone zdjac w takim meczu?"
- "przewazajaca wiekszosc"

Szpaku psycholog:
- "wazna jest dla bramkarza ta pierwsza udana interwencja, to daje takie psychiczne samopoczucie"

Szpaku inteligent:
- "Hiszpanie antycypuja posuniecia przeciwnika"
- "Hiszpanie znaja potencjal swoich mozliwosci"
- "porazka zmniejsza szanse na wyjscie z grupy"

Szpaku refleksyjny:
- "w zamysle nie doszedl do tej pilki Ballack"
- "Holandia cierpiaca na nadmiar bogactwa"
- "Zidane mial problemy z glowa"

Szpaku zagadkowy:
- "co sie odwlecze, to... zobaczymy"

Szpaku niedoinformowany:
- "Barthez opuscil bramke, tylko nie wiem po co"

Szpaku meteorolog:
- "nad stadionem nawalnica jesli chodzi o deszcz..."

po prostu Szpaku:
-"i nie byloby w tym nic dziwnego, gdybdy nie fakt.. ze jego zona byla w 7 miesiacu ciazy"
- "troche jakby zglupial teraz Jan Koller..."
- "to byla majestria"
- "Vieira skladal sie, ale sie nie zlozyl"
- "Santini przywiazal sie do nazwisk"

***********************************
inni komentatorzy-poeci:

Wiatr wieje w plecy tzn. wieje im w twarz, bo przecież płyną tyłem do przodu!

A teraz nasza flaga. Jak zawsze, czerwień na dole, biel na górze

Ćwiczy w zwisie, bardzo ładnie obciągnięty (z zawodów gimnastycznych)

Turek Mutlu to taki kieszonkowy Herkules

Dany będzie wykonywał rzut wolny, ale jeszcze poprawia sobie sprzęt

Zawodniczki startują w kategorii wiekowej do 58 kg

Wygrała tę walkę w taki sam sposób, w jaki przegrała poprzednią

Wybiegnijmy myślą wstecz

...widzimy na trybunach najwięcej kibiców chińskich. Chińczyków w ogóle na świecie jest najwięcej, więc nic dziwnego proszę państwa...

Ona tego ciężaru nie podniesie, to byłoby nielogiczne

Ale Australijka ucieka jak drapieżna barakuda gdzieś tam wokół rafy koralowej.

Świderski dzisiaj jest wszędzie. Chyba klonuje się na boisku!

I znowu niecelne trafienie

Popatrzmy na jego przytomność umysłu

ten stadion jest największy na swiecie a może nawet w europie

bo to trudna piłka była

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Przygniata mnie ten ciężar nocy. Siedzę przy stole w pustym pokoju. Wokół morze płonących świec. Poustawianych gdziekolwiek, wszędzie. Wiesz jak to wszystko płonie? Jak drży w dalekich echach chłodu, tworząc jakieś wymyślne konstelacje gwiazd?   Nie wiesz. Ponieważ nie wiesz. Nie ma cię tu. A może…   Nie. To plączą się jakieś majaki jak w gorączce, w potwornie zimnym dotyku muskają moje czoło, skronie, policzki, dłonie...   Osaczają mnie skrzydlate cienie szybujących ciem. Albo moli. Wzniecają skrzydłami kurz. Nie wiem. Szare to i ciche. I takie pluszowe mogło by być, gdyby było.   I w tym milczeniu śnię na jawie. I na jawie oswajam twoją nieobecność. Twój niebyt. Ten rozpad straszliwy…   Za oknami wiatr. Drzewa się chwieją. Gałęzie…. Liście szeleszczą tak lekko i lekko. Suche, szeleszczące liście topoli, dębu, kasztanu. I trawy.   Te trawy na polach łąk kwiecistych. I na tych obszarach nietkniętych ludzką stopą. Bo to jest lato, wiesz? Ale takie, co zwiastuje jedynie śmierć.   Idą jakieś dymy. Nad lasem. Chmury pełzną donikąd. I kiedy patrzę na to wszystko. I kiedy widzę…   Wiesz, jestem znowu kamieniem. Wygaszoną w sobie bryłą rozżarzonego niegdyś życia. Rozpadam się. Lecz teraz już nic. Takie wielkie nic chłodne jak zapomnienie. Już nic. Już nic mi nie trzeba, nawet twoich rąk i pocałunku na twarzy. Już nic.   Zaciskam mocno powieki.   Tu było coś kiedyś… Tak, pamiętam. Otwieram powoli. I widzę. Widzę znów.   Kryształowy wazon z nadkruszoną krawędzią. Lśni. Mieni się od wewnątrz tajemnym blaskiem. Pusty.   Na ścianach wisiały kiedyś uśmiechnięte twarze. Filmowe fotosy. Portrety. Pożółkłe.   Został ślad.   Leżą na podłodze. Zwinięte w rulony. Ze starości. Pogniecione. Podarte resztki. Nic…   Wpada przez te okna otwarte na oścież wiatr. I łka. I łasi się do mych stóp jak rozczulony pies. I ten wiatr roznieca gwiezdny pył, co się ziścił. Zawirował i pospadał zewsząd z drewnianych ram, karniszy, abażurów lamp...   I tak oto przelatują przez palce ziarenka czasu. Przelatują wirujące cząsteczki powietrza. Lecz nie można ich poczuć ani dotknąć, albowiem są niedotykalne i nie wchodzą w żadną interakcję.   Jesteś tu we mnie. I wszędzie. Jesteś… Mimo że cię nie ma….   Wiesz, tu kiedyś ktoś chodził po tych schodach korytarza. Ale to nie byłaś ty. Trzaskały drzwi. Było słychać kroki na dębowym parkiecie pokoi ułożonym w jodłę.   I unosił się nikły zapach woskowej pasty. Wtedy. I unosi się wciąż ta cała otchłań opuszczenia, która bezlitośnie trwa i otula ramionami sinej pustki.   I mówię:   „Chodź tutaj. Przysiądź się tobok. Przytul się, bo za dużo tej tkliwości we mnie. I niech to przytulenie będzie jakiekolwiek, nawet takie, którego nie sposób poczuć”.   Wiesz, mówię do ciebie jakoś tak, poruszając milczącymi ustami, które przerasta w swojej potędze szeleszczący wiatr.   Tren wiatr za oknami, którymi kiedyś wyjdę.   Ten wiatr…   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-12-10)    
    • Singli za dużo, to 1/3 ludności. Można się cieszy, że tyle jest wolnych. W każdym wieku ludziom kogoś brakuje.
    • @Wędrowiec.1984 Jakoś je starałem posegregować, ale istnieje wiele innych. W Polsce mamy ok. 10 milionów singli i ta liczba rośnie, więc uznałem, że poezja powinna też się tym zająć. Pozdrawiam
    • Ból zaciska na skroni palce  cienkie, twarde, szklane, jakby ktoś ulepił je z odłamków reflektora, który pękł od zbyt głośnego światła. Wpycha mi w czaszkę powietrze ostre jak tłuczona szyba, jakby każdy oddech był drzazgą rozjarzonego żaru, w którym ktoś spalił swój ostatni obraz.   Czuję, jak myśl tłucze się o moją kość czołową, jakby chciała wybić sobie ucieczkę, zanim skurczy się do rozżarzonej kuli.   Oddycham sykiem. Oddychawłamóknieniem. Oddycham światłem, które nie oświetla – tylko wypala świat kawałek po kawałku, systematycznie, metodycznie, jak kwas, który zna mój wzór chemiczny, mój rytm, moje wszystkie uniki. Ona prześwietla mnie jak rentgen zrobiony z błysku widzi we mnie nerwy, zanim ja je poczuję.   Dźwięki stoją jak martwe ryby w słojach formaliny: oblepione szumem, przykryte bębenkowym całunem, wypatrują mojej uwagi – rozproszonej, popękanej, jakby każda synapsa pisała zaklęcia przeciwko ciszy, jakby mózg uczył się alfabetu tego pierdolonego bólu poprzez puls.   Nacisk wcina się we mnie głębiej niż sen, głębiej niż jawa, głębiej niż wszystkie myśli: jest czysty, nieubłagany, bezczelnie precyzyjny. Nic nie udaje. Ona nie kłamie – uderza prosto, uderza w punkt, jak neurolog-sadysta, który nie używa eufemizmów, bo ma twoją mapę nerwów zaśmieconą swoimi flagami. Nudności oplatają mnie jak zwierzę zrobione z wilgoci i ołowiu, jak drapieżnik, który zna mój żołądek lepiej niż ja.   Próbują mnie wypchnąć z mojego ciała, a potem wciągają z powrotem – jakby chciały mnie mieć w sobie na stałe, jako tę cholerną świadomość, którą trzeba strawić.   Rozkłada mnie na części jak fizyk, który bada materię od środka na zewnątrz, fala po fali, wibracja po wibracji. Światło patrzy na mnie jak ślepe bóstwo zrobione z igieł; niczego nie żąda, ale wszystko przeszywa.   Tętni za powieką, tętni tak, jakby za gałką poruszał się oddzielny, wściekły organizm – szary impuls, skurcz za skurczem, jak sejsmograf zawieszony wewnątrz czaszki, który odbiera tylko trzęsienia ziemi.   Skroń parzy, szczęka drewnieje, oczy szczypią, jakby słońce przykładało mi do źrenic swoje gorące monety, żądając zapłaty za każdy gram ciemności, który we mnie gasi.   Przedmioty stoją nieruchome i przejrzyste, płoną odwrotnym blaskiem,  blaskiem, który nie daje ciepła, tylko wiedzę. Do dupy wiedzę. Cienie dymią bólem.   Słyszę głowę dzwoniącą ciszą  jakby wielki mosiężny dzwon właśnie bił wewnątrz moich zatok. Wchodzę w ten atak jak w obrzęd przejścia, w równanie, które można rozwiązać tylko własnym, przeklętym pulsem. Ona jest nauczycielką, puls jest kapłanem, mrok jest księgą, a ja jestem zdaniem, które zamiera w połowie, niezdolne do postawienia kropki. Tabletka, pogryziona przez nadzieję, leży jak relikwia niezawierzonego planu – świadectwo ulgi, która nigdy nie miała okazji nadejść.   Uśmiecham się pod nosem: nie trzeba leku, żeby się poddać tej szmacie. Wystarczy zgodzić się, pozwolić jej wyssać z człowieka wszystkie dzienne pewniki, aż zostanie tylko cienki szlak – migoczący ślad na rozpalonym ekranie świadomości. Jestem przejrzysty. Nie winem, nie uniesieniem, nie letnim rozproszeniem – tylko szarym uderzeniem, które wybiela człowieka do zawiasów czaszki, wyskrobuje z niego zamiary, a na koniec zostawia w środku iskrę: zimną, krystaliczną, prawdziwą. Jedyną prawdziwą rzecz w tym całym burdelu. Mrok migocze, jakby ktoś zmielił tysiąc płatków ołowiu i rozsypał ich pył, żeby zobaczyć, czy potrafię w nim utonąć. Ona potrafi kochać okrutnie. Ale kocha, do cholery, uczciwie  pali od środka, wypala skupieniem, aż leżę w jej uścisku niby bezwładny, a jednak w środku czuwam czystym, ostrym płomieniem, którego żaden zdrowy dzień, choćby promieniał pewnością, nie potrafi zrozumieć. I niech się jebie.            
    • @jeremy uważaj, żeby ci ktoś nie ogołocił :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...