Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

spójrz na mnie
nawet gdy szkła wyprężone
zaczną nas topić księżycem
a twoje ostatnie słowo
jak tęcza
przestrzeli ściany w pokoju
mijając zbyt pewnie
rozbity wazon
by mnie powalić
raz jeszcze

niech nas przytuli
choćby cisza szpecąca
choćby przygasłe powietrze
które klejąc się martwe
ułoży nas we śnie nieznanym
niezgrabnym

bo oczu złamać się nie da
łamią się tylko serca

Opublikowano

Wiktorze! ale ten wiersz ma momenty! Masz świetny słuch czasami.
chyba "szepcząca cisza"

nie wiem od czego zacząć. (zaczyna się zawsze od początku
ale każdy kij ma dwa końce
czyli w zasadzie początku nie ma:))

zaczne od tego, że całość jest bardzo wartościowa
pierwsze 6 wersów to warsztat pierwsza klasa
świetna brzmieniowość i ma sens
może tylko zmieniłbym to przejdzie po krańcach, bo tęcza nie przechodzi po krańcach
użyłbym jakiegoś "przemierzy pokój", aby pozostała ta cudowna brzmieniowość
nie wiem, czy w ten sposób, ale jakoś musisz to zastąpić
przemierza się drogę między punktami a nie punkty krańcowe

"mijajac rozbity wazon zbyt pewnie" - w wierszu białym nie wiem, czy zbyt pewnie mija, czy zbyt pewnie rozbity jest wazon - albo zmień szyk, albo jakoś inaczej sformułuj (może rozciągając i na ten fragment tonację początku?)

dalej jest anafora, która wcale nie smakuje.

dalej pisał nie będę, ale mam jeszcze kilka uwag, gdybyś był ciekaw
mogę się podzielić

Wiersz moim zdaniem przypomina Ferrari Enzo po stłuczce
kilkadziesiąt minut w warsztacie i drzyjcie...

Opublikowano

przypominam o "szepczącej" ciszy. jeśli "szpecząca" jest neologizmem (w co wątpię), to został on ułożony wbrew zasadom fonotaktyki.

"mijając zbyt pewnie rozbity wazon" - jeszcze bardziej amfiboliczne. moze stałoby się całkiem czytelne, gdyby rozdzielić graficznie:

mijając zbyt pewnie
rozbity wazon
?

wyobraziłem sobie - tak bedzie dobrze. wersyfikacja bedzie wirtualną interunkcją:)

przestrzeliwanie moim zdaniem zwykle jest poziome i troche się kłóci z kształtem tęczy, z drugiej strony nadajesz "ostatniemu słowu" "huczny" (jak strzał, to i huk) charakter - to chyba dobrze. jak chcesz.

wywal anaforę "choćby". po co ona?

i coś bym zrobił z "niech" - nadaje uwznieślony nastrój całkiem niepotrzebnie. znowóż nie wiem jak to "niech" zastąpić
"ciesza szapecząca" jest również prawie aliteracją, tylko jakas mało oryginalna. widziałem ją już w kilku wierszach

to zupełnie wszystkie zastrzeżenia

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



a tyle, że obecnie mogę się wypowiedzieć na temat formy, która jest całkiem dobra :) choć doczepię się do tego wazona, który moim zdaniem rzeczywiście lepiej by wyglądał w następnym wersie :). reszta na tak

pozdrawiam serdecznie Espena Sway :)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • kolejna noc i znowu nic się nie wydarzyło, poza tym, że jestem jeszcze bardziej zmęczony niż wczoraj. miasto oddycha jak stary pijak, kaszle neonami, a ja siedzę przy kuchennym stole, licząc okruszki po życiu, którego nie chciałem, ale które się przypętało. wszyscy mówią: „trzeba mieć cel”. ja mam tylko rachunki, puste krzesło i lustro, w którym ktoś zostawił moje oczy bez instrukcji obsługi. czasem myśl przychodzi cicho, jak stróż nocny, pyta, czy nie czas już zamykać, zgasić światło, oddać klucz. ale potem włącza się lodówka, pies sąsiadów zaczyna szczekać, a ja przypominam sobie, że nawet jeśli to wszystko nie ma sensu, to rano znów trzeba wstać, nawet bez powodu. i tak trwam — jak popielniczka pełna niedopalonych dni, które ktoś zapala z przyzwyczajenia.
    • Cel podróży nieznany Bóg jedyny wie On to wszystko I nic jednocześnie Czemu mi to robi Kiedyś myślałam, że wszyscy jesteśmy rodziną. Kiedyś myślałam że szczęśliwy jest kto chce Że spotkamy się wszyscy na kawie i ciastku Chcę zachować tę myśl Chce być Twą siostrą Zmielę ziarna kawy Rozpalę palenisko (choć zawsze robili to starsi) Zaparzę kawę Innym razem Zaproszę na szarlotkę
    • @violetta Jesteś bardzo zdolna, powinnam się zainspirować... 
    • @KOBIETA w upalny dzień to fajnie czuć go:)
    • Idzie dzień, za dniem – po nic. Spadł deszcz i zdechł – po nic. Wierny pies imieniem Bezsens mijam go przed wejściem lub wyjściem...   W drzwiach stojąc, o tym myślę: „On mnie nie porzuci”. A mnie nikt tam nie wpuści. Stoję, bo co mam z sobą zrobić? Nikt mi nie powiedział, jak się do siebie wchodzi.   Mijam dzień, Bezsens mija mnie. Chwytam za naderwaną smycz wmawiając sobie, że jeszcze wiem, gdzie idę - Czy tym właśnie jest niwecz?   Bezsens umie przynieść, nie trzeba nawet go prosić: kamień lub patyk, rzecz jest bez znaczenia. Przyniesie ci wszystko i z czasem ucieka.   Wczoraj mnie Bezsens zapytał: „Kim jestem?” Jestem senny i zmęczony, znów mnie ranek zastał. Jak Syzyf w ciemnościach, choć szukam dalej, nie wiem, jak przestać gonić za cieniem. Nieważne. W tym całym poplątaniu miażdżę stopy kamieniem.   „Bezsens, Bezsens, gdzie jesteś, wróć?” Cisza. Chwila... Tak - tu leży   Klękam nad nim i tracę część duszy, jakby bardziej, bez celu, gdy Bezsens nie żyje.   Kiedy łańcuch znika, wszystko jest jednakie: szare, a może wyblakłe. Nie wiesz, nie wiem. Nic nie jest jasne.   I tak wszystko idzie na marne, pośród zimnych kamieni. Martwe psy już nie zmienią nic.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...