Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

a on śmiał się tak, że było widać
braki i górną szóstkę,
której okres świetności
przypadał na odrodzenie.
odurzająca praca bakterii,
z mojej perspektywy - jeszcze dużo
poniżej pasa. śmiech jest zaraźliwy,
szczególnie drogą kropelkową.


stary krawężnik, co rzucił na kolana
wyszczerzył mnie do łez. padłam do nóg,
a rechot jak deszcz, prosto
w czerwoną kałużę. otrzepałam się,

poszłam dalej.

Opublikowano
a on śmiał się tak, ---> zaczynać wszystko od "a"? a czy to konieczne ;]?
że było widać
brak i górną szóstkę,
---> u nawet fajnie, tylko nie bardzo wiem "brak" czego ;]
której okres świetności
przypadał na odrodzenie.
--> o tutaj to lekka ;] przesada
odurzająca praca bakterii, ---> nie wiem, czy nie jest to zbędne dopowiedzenie?
z mojej perspektywy - jeszcze dużo
poniżej pasa. śmiech jest zaraźliwy,
szczególnie drogą kropelkową.
---> dobre, może być

stary krawężnik, co rzucił na kolana
wyszczerzył mnie do łez. padłam do nóg,
a rechot jak deszcz, prosto
---> dotąd też dobre
w czerwoną kałużę. wstałam,

poszłam dalej.
---> a tu nie wiem, co się stało :/ że tak zblakło...może powielarność motywu "padnij/powstań" jest jednak zbyt nachalna w tym miejscu?

pozdrawiam
Opublikowano

Zwrócę uwagę na rym 'śmiał się tak / widać brak'. Wkradł się, sądzę, przypadkowo.

wyszczerzył mnie do łez oraz początek (jak już zaplombujesz rym) wydają mi się najlepsze z tekstu. Fajne frazy, dość oryginalne. Za to w ostatnim zdaniu zabrakło elementu zaskoczenia albo uderzenia. O.

Pozdrawiam serdecznie. // 51fu

Opublikowano

Kotku,
Początek od "a" nie jest konieczny, choć miał skierować wzrok na mojego "oprawcę" i poniekąd umniejszyć jego wartości. - To właśnie on, ten, etc.
"brak i górną szóstkę" - skoro widać górną szóstkę i nie zastanawiam się, czy to na pewno szóstka, to wniosek taki, że brak reszty uzębienia (chyba...;) Wydawało mi się subiektywnie ewidentne (dobrze, że są tacy jak Ty - uświadamiacze :))
Ponieważ opisywałam obrazek z życia wzięty i jeszcze świeży (goi się strup na kolanie) - sądziłam, że najtrafniejsza będzie prosta końcówka. I tu zgadzam się z Tobą w 100% -
muszę pomyśleć.

Najgorsze jest to, że "im dalej w las", tym trudniej widać. Muszę się odżegnać od "wczoraj" :)

Pozdrawiam Cię ciepło i dziękuję za pomoc.

A teraz biorę się do roboty!

Opublikowano
51fu, fakt - rym przypadkowy, dziękuję. :)
Co do finiszu, to chyba się zmęczyłam.
Trudno mi teraz będzie, ale odpocznę i spróbuję od nowa.
Stasiu za warsztat i za teraz, dziękuję :)
Jakże sprzeczne są odczucia - Twoje i Jasia. Fajnie, że otwiera się taki wachlarz. :)))

Pozdrawiam

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Alicja_Wysocka–Dzięki–Ano różnie to bywa.  "Każdy nowy dzień staje się tylko okruszkiem brzasku" – ładnie napisane:)–Pozdrawiam:)
    • @MigrenaNo to pocieszyłeś! Obyś był złym prorokiem. Bo wtedy niektórzy z nas będą  ofiarami. 
    • @GosławaWszystko rozumiem! Historia trochę schematyczna, ale pierszą wersję napisałam ponad 6 lat temu (bez wierszy i kosmosu) , gdy kazano mi prowadzić zajęcia z etyki i niczego  nie dano.   Więc sama pisałam opowiadanka, aby mieć materiał i podstawę do rozmowy. :)
    • Dzień dobry. Nazywam się człowiek, który opowiada bajki. Postaram się nie mówić za długo, żeby mieć nadzieję, że do końca wysłuchacie.    A było to tak. Za siedmioma górami... ble, ble, ble... leżała odłogiem w zielonej dolinie, mała wioska. Mieszkańców liczyła nie dużo, zwierząt też. Pewnego razu, urodziło się dzieciątko, które szybko wyrosło jak na młodziach, z przerwą między przednimi zębami.   Rodzice nie martwili się tym ustawicznie, gdyż po ciężkim dniu, strudzeni jeszcze bardziej wyczerpującą pracą, nie za bardzo orientowali się w sytuacji. Jednak synka kochali jak własnego, bo rzeczywiście ich był. Rodzice też mieli przerwy.    Aż pewnego razu, mały chłopczyk pocieszka wszystkich tubylców, wyrósł na młodzieńca ze wszystkich możliwych stron.   W tym pamiętnym dniu, spojrzał w lustro i po raz pierwszy zauważył przerwę między przednimi, która mu się świńskim pędem skojarzyła z tunelem, którego ujeżdżają pociągi. W ich wiosce o takim dziwie nie słyszano, ale jemu zaczęła ta wizja zostawać na przyszłe lata i dni.   Zauważył też w sobie czarodziejskie moce. Tym bardziej, że po ciągłych serdecznościach kierowanych w jego stronę, zaczęto się z niego wyśmiewać, gdyż przerwa się rozrastała na boki lub nawet niebezpiecznie.   On się tym nie przejmował, lecz urazę rozpoczął pielęgnować, gdzie tylko spojrzał, a patrzył wiele. Rodzice zapracowani jak już wspomniałam, nie bardzo wiedzieli co się dzieję, ale go kochali, nawet jak stał i nic nie mówił.   Pewnego razu zawładnął starą szopą razem z myszami i przeciągiem między przerwami w deskach. Zaczął budować na wielkiej rozłożystej dykcie, tory. W ten sposób stał się Dykta-torem. Pichcił też z czego złapał: lokomotywy, wagony, szlabany i okoliczne krzaki, by dym nie leciał na ściany, bo schludną duszę miał powiązaną z ekologicznym porządkiem, ale myszy nie lubił, więc zatrudnił kota, co lubił.   Ów szopowy projekt, był jego wielką tajemnicą, bo wszystko inne, miał zazwyczaj małe i dlatego nie miał żony, tylko makietę prawie zbudowaną.   Brakowało tylko podróżnych. Rozpoczął ich strugać z osikowych kołków na podobieństwo mieszkańców, którzy o niczym nie wiedzieli, aż nagle ich liczebność zaczęła się raptownie zmniejszać, to tu to tam. On nawet o tym nie wiedział.   Nie dlatego, że strugał wariata, tylko dlatego, że nie mógł przestać myśleć o przerwie, co mu wychodziła poza twarz nawet, lecz jednocześnie dodawała otuchy, kojarząc się z tunelem, od którego ogarnęła go okropnie zaciekawiona pasja.   Dopiero po jakimś czasie się zorientował, gdy wyszedł na zewnatrz, by się wysikać z małego nadal, że mieszkańców w wiosce zabrakło. Zerkał wiele razy i stwierdził, że zostały tylko: kozy, świnie, konie, psy i on.   Na makiecie wszyscy stali. Podobni do siebie jak jeden mąż. Całkiem ładne osikane figurki, które wchłonęły mieszkańców, w swoje niewielkie, drewniane ciała. Najpierw się nawet ucieszył całą przerwą, bo pomyślał, że dobrze im tak, za te całe pośmiewisko na jego cześć, ale za chwilę zrobiło mu się smutno, że sam został w wiosce, jako ten kołek osikowy w wampirze, będąc czarodziejem o którym zapomniał, że ma go w sobie na całą długość.   Zastanowił się krótko, bo na długo nie miał za bardzo czym i po chwili poupychał wszystkich do wagoników i rozpoczął struganie ostatniego pamperka, a później przyjeżdżały wycieczki ludowe oraz inne i oglądały rozdziawione.   Tylko myszy zjadły semafora i była katastrofa, gdyż wszystko jeździło po wszystkim, aż do końca, gdzie nie trzeba. Zwiedzającym to nie przeszkadzało, bo lubiano grozę medialną. I tak oto wioska stała się słynna przez tubylczego Dyktatora. Koniec bajki.   Możecie wracać na makietę.  
    • po prawej stronie drętwieje wers na lewej strofce jakiś obrzęk  bezsenne sensy gonią się e szelestach liści giną słowa   ...  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...