Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Zapytaj mnie proszę..., cz. II


Rekomendowane odpowiedzi

Dochodziła dwunasta, gdy zadzwonił telefon. Podeszłam do aparatu i podniosłam słuchawkę.
- Tak, słucham
- Dzień dobry. Rafał Kleczkowski z tej strony. Chciałbym rozmawiać z panią Magdaleną Wrzesień.
- Przy aparacie. O co chodzi? - zapytałam, usiłując jednocześnie przypomnieć sobie, czy znam kogoś o tym nazwisku.
- Proszę pani... - rozmówca zawiesił głos - w zasadzie to nie jest rozmowa na telefon.
Zdębiałam.
- Chyba nie sądzi pan, że zaproszę zupełnie obcą osobę do domu?
- Nie, oczywiście, że nie - chrząknął głośno, chcąc zatuszować zmieszanie.
- Więc jak pan to sobie wyobraża? - drążyłam temat.
- Jestem prywatnym detektywem. Mam biuro w Kaliszu. Wiem, że to kawałek drogi, ale jeśli zechciałaby pani przyjechać do nas, oczywiście pokryję koszty przejazdu.
- Naturalnie - bąknęłam z sarkazmem.
- Naturalnie?
- Przepraszam, głośno myślałam. Dobrze, spotkam się z panem. Pod jednym warunkiem: powie mi pan o co dokładnie chodzi.
- Jasne - wydawało mi się, że się uśmiechnął - wiem, że minęło sporo czasu, ale pojawiły się nowe dowody w sprawie pani ojca.
Nagle poczułam duszności, mając jednocześnie wrażenie, że ze wszystkich stron oblepia mnie jakaś gorąca maź. Kropla potu spłynęła prosto do ust. Oblizałam wargi.
- Więc jak?
- Mogę przyjechać dopiero jutro. Dzisiaj jest już zbyt późno. Mam jeszcze kilka spraw do załatwienia.
- Świetnie. Podaję adres: ul. Drewniana 32, Biuro Kleczkowski & Wittoch, drugie piętro po prawej stronie.
- Zapisałam.
- Takie żółte drzwi z mosiężną tabliczką. O której można się pani spodziewać?
- Mniej więcej o 14.
- Doskonale. Gdybym się spóźnił - uderzył w przepraszający ton - sama pani rozumie... praca w terenie - sekretarka zajmie się panią.
Miałam już dość tej rozmowy. Jedyne, czego teraz potrzebowałam to porządnego prysznica.
- W takim razie do zobaczenia jutro.
- Do widzenia pani Magdaleno. Dziękuję
- Nie ma problemu - odpowiedziałam beznamiętnie i odłożyłam słuchawkę.
Prychnęłam oburzona. "Nie ma problemu" - dobre sobie. Problem był, wgryzał się we mnie, niczym krwiożercza pirania. Na samą myśl o wlokących się w ślimaczym tempie sprawach, poczułam obrzydzenie. Biuro śledcze miało w tym jakiś większy interes, więc zatrudnili detektywa. A ja? Byłam trybikiem w tej całej machinie. Moje zadanie - w ich przekonaniu oczywiście - polegało na dostarczeniu wiarygodnych informacji. Z pierwszej ręki. Nieważne, że boli, że będziemy powtórnie rozdrapywać już dawno zabliźnione rany. Najważniejsi są oni. Nie dadzą mi zapomnieć. Oczyma wyobraźni widziałam już tę żonglerkę słowną, wrzynającą się w moją świadomość, mającą na celu wepchnięcie mnie w pewien specyficzny sposób myślenia. Specjaliści wiedzą, jak to się robi. Podrzucą mi dymiące argumenty na złotej tacy. I co? Pozostanie tylko żreć, czekając na odruch wymiotny. A potem obrzucić ich artystycznym haftem nie strawionych w całości racji.
Weszłam do łazienki. Wyjęłam z szafki świeży ręcznik i powiesiłam na wieszaku. Poczułam się bardzo zmęczona. Zatkałam wannę i odkręciłam kurek. Z kranu popłynęła woda i już po chwili gorąca para otuliła wnętrze łazienki. Otwarłam drzwi na oścież. W domu nie było nikogo, poza mną i psem. Mogłam czuć się swobodnie. Dziewczyny wracały dopiero o szesnastej.
Rozebrałam się i wchodząc do wanny zerknęłam w lustro. Cóż... z prawami fizyki nie należy walczyć. Zmarszczki na brzuchu, pomimo względnie zgrabnej sylwetki niestety nie dodawały mi uroku. Upływający czas, prawo grawitacji, brak odpowiedniej gimnastyki zrobiły swoje. Delikatnie namydliłam całe ciało. Uhh... co za ulga. Zanurzyłam się po samą szyję i oparłam głowę o brzeg wanny. Zamknęłam oczy.

*

Na cmentarzu było cicho i pusto. Nad grobem mojego ojca stało kilka osób. Jedna z nich usiłowała podnieść płytę nagrobka. Na próżno. Przyglądałam się temu wszystkiemu z dość dużej odległości. Chciałam podejść bliżej i powstrzymać ten dziwny proceder. Niestety powietrze było tak gęste, że nie mogłam wykonać żadnego ruchu. Ogarnął mnie paniczny strach i pomimo przenikliwego zimna, oblałam się potem.
"Chce pani mieć kłopoty? Nie warto" - usłyszałam chrapliwy głos tuż za uchem. Wzdrygnęłam się, gdy lodowata dłoń dotknęła mojej szyi. "To była śmierć przez zadzierzgnięcie, rozumie pani? Zadzierzgnięcie!" Twarda łapa pchnęła mnie w kierunku postaci otaczających grób ojca. Upadłam twarzą w błoto. Ktoś z całej siły przygniatał mnie do ziemi. Nie mogłam złapać tchu. Coraz bardziej zanurzałam się w lodowatą maź. W oddali słychać było dzwony kościelne. Din don, din don, din don...

*

Wyskoczyłam z wanny, dławiąc się mydlinami. Cholerny domofon. Owinęłam się ręcznikiem i pobiegłam do aparatu, zostawiając mokre ślady na podłodze.
- Halo! - wrzasnęłam.
Nikt nie odpowiedział. Ktoś energicznie zapukał do drzwi. Odblokowałam zamek i szarpnęłam ogarnięta furią, mając na końcu języka wiązankę adekwatną do sytuacji. Na korytarzu stało fatum, miało głupkowatą minę i przypuszczalnie nie było sposobu, aby się go pozbyć. "To tylko złudzenie" - myślałam, mrugając intensywnie powiekami.
- Czego - wycedziłam powoli, opanowując się resztkami sił.
- Eee... tego, przepraszam cię Magda - upiór przeszłości najwyraźniej zapomniał języka w gębie - martwiłem się o ciebie. Pukałem już od dwudziestu minut.
Odwróciłam się i spojrzałam na zegar wiszący w przedpokoju. Wybiła czternasta trzydzieści.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

hmm, po przeczytaniu pierwszej części byłem święcie przekonany że cd utrzymany będzie w tym samym klimacie... tutaj jest smutek, a dopiero na końcu w miarę zabawny moment, troszkę namieszałaś ;) ale znając życie wybrniesz w trzeciej odsłonie :))
pozdr.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A mi się bardzo podoba. Nie zauważyłam tu smutku a raczej napięcie. Cięzko mi jeszcze powiedzieć coś o fabule bo wątki dopiero się rozwijają ale klimat jest ok. Ciągle dobrze się czyta :)
Bardzo mi się podobało porównanie przesłuchania do jedzenia. Udane.
Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy :)
K.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam po przerwie :-). Obadałam tekst, ostukałam, osłuchałam i błądka-wielbłądka znalazłam. No to ciach go!

Jay Jay-u - ciągle coś mieszam, taki już gagatek ze mnie. Trzecia część mości sobie gniazdko obok klawiatury, aby zręcznym ślizgiem spłynąć na łamy tego forum :-))). Kurcze, jakaś blokada puściła (Panie, spraw, aby trwało to jak najdłużej!! Please! :-))). Dzięki za odwiedzinki/B.

Kasieńko - witam pięknie :-). Fakt, jest tu napięcie; fajnie, że tak to odebrałaś. Bardzo mnie cieszy, że Ci się podobało. Zobaczymy, co z tego wyniknie. Pozdrawiam Cię serdecznie złotą jesienią :-)))/B.

Aksjo - kłaniam się i spieszę z pozdrowieniami :-). Mówisz, że tutaj zdecydowanie widać mój styl. Chyba masz rację, bo ja się najlepiej czuję w tym wydaniu. Żeby mnie tylko Vena twórcza nie opuściła. Pozdrówka/B.

Veggo - worek uśmiechów przesyłam na powitanie :-)). Historia dalej się toczy: trzecia część gotowa, czwarta co prawda raczkuje, ale założę konkretnego pampersa i żadne bombardowanko, mam nadzieję jej nie zniszczy ;-). Kłaniam się zamaszyście i... zapytowanko mam malutkie: czy znasz może jakieś magiczne zaklęcie na zatrzymanie Veny? Pa pa /B. :-))))

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Cóż Kochana, niestety ja owej Veny także nie potrafię zatrzymać w mych skromnych progach na dłużej i mi umyka, gdy jest najbardziej potrzebna;) Chyba taka już jej uroda;)

A póki co czekam na część III i na to, aż kolejnym pozwolisz wstać na nogi (w pampersach;) )
Pozdrawiam i dzięki za ten worek uśmiechów - jest nieodzowny;)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 miesiące temu...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...