Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Trzymając się za ręce zaczęliśmy biec w stronę drewnianej chaty, która skryje nas przed ciekawskim wzrokiem.

I
Weszłam do dużego kwadratowego pokoju z niskim sufitem. Zaciekawiona rozglądałam się po salonie; wzdłuż kremowych ścian stały trzy srebrno-metalowe witryny z matową, mleczną szybą w ramie. Stąpałam boso, a ciepła terakota pochłaniała ślady mokrych stóp. Najbardziej zainteresował mnie leżący na etażerce album z dziełami impresjonistów.
- Widzę, że przygotowałeś dla mnie ucztę nie tyle dla podniebienia, co dla oczu.
- I dla zmysłów – dodał, uśmiechając się przy tym.
Niecierpliwie zaczął zdejmować z siebie mokre spodnie i koszulę, nagle zachwiał się zaplątany w nogawki. Zaczęłam śmiać się coraz głośniej i Darck razem ze mną. Śmiesznie to wyglądało, gdy podskakiwał na jedne nodze aż przewrócił się na miękki, kolorowy paczwork. Pociągnął mnie ze sobą.
Delikatnie usiadłam na jego biodrach, cudownie miękkim brzuchu. Oczami dałam znak, że chcę zostać w mokrej sukience, która przyklejając się wprawiała w drżenie moje ciało.
Obejmując mnie w tych wklęsłych zaułkach, mieszczących się między biodrami a ramionami wprawiał w lekkie falowanie moje ciało. Wiedziałam, że nie będę mogła oprzeć się jego pieszczotom, łagodnym pocałunkom. Na myśl o tym, jeszcze dziś przechodzą mnie dreszcze.
Nasze ciała splotły się w miłosnym uścisku, unosiły się, to opadały. Niczym kaskada kropel deszczu, nutki szczęścia rozbijając się na ćwierć nuty, półnuty tworzyły muzyczną frazę z utworu „Lato” Vivaldiego.
Patrząc w jego płonące pożądaniem oczy na plecach pozostawiałam mocne zadrapania. Wzmagał się przyspieszał rytm naszych serc. Zanurzałam się w jego szerokie ramiona i płynęliśmy w rozkosz. Spełnienie. Moje ciało nie należało do mnie. W stanie nieważkości unosiłam się w zamarzenie.
Za oknem gołębie gwałtownie wzleciały, uniosły się. Na bladoniebieskim niebie migotały jak wyrzucone w górę srebrne konfetti.
- Solaris, dałem Tobie to, co mężczyzna może dać najcenniejszego. Przytulając mnie do siebie dodał szeptem - Cząstkę siebie.
Spełnieni, zanurzeni w półśnie leżeliśmy przytuleni do siebie. Bezwładne, opadłe ze zmęczenia ciało zdradzało, że Darck nie jest już tak młody.
Leżąc obok niego delektowałam się jego twardym, muskularnym, chropowatym ciałem. Jego usta były ciemnoczerwone, nabrzmiałe od moich pocałunków, oczy lekko błyszczały. Choć twarz wyrażała odprężenie, jednak lekki uśmiech zatrzymał się w kącikach ust.
Czy bardziej było to pragnienie czegoś ekscytującego? Czy tylko iluzja szczęścia. Poszłam do domu trochę przerażona, tym co zrobiłam.

II

Nie pokazywałam, nie opowiadałam o swoich ukradkowych spotkaniach. Lecz miałam wrażenie że Paweł nie może tego nie odczuwać, że wchodzi w moje stany duszy, że widzi tą inną Lucy, którą kryłam troskliwie w cieniu.
Któregoś dnia, patrząc na mnie zmartwionym wzrokiem z trudem wyszeptał: - Dlaczego rozmawiasz ze mną, jakbym był kimś obcym? – W miarę jak mówił, jego głos stawał się coraz słabszy, jak z przekłutego balonu życie uchodziło z niego. Chciał wstać i objąć mnie, lecz moja sztywna, wroga postawa powstrzymała go. W dłoniach zamknął swoją twarz, swoje poczucie winy.
Nie odezwałam się ani słowem, lecz po raz pierwszy uświadomiłam sobie bezsensowność lokowania uczuć w kimś, z kim nie mogę wiązać żadnych planów na przyszłość. Przekraczając cienką granicę między tym co najważniejsze, a tym co jest tylko chwilowym kaprysem pozwoliłam, aby uczucia kierowały moim życiem. Dopiero wtedy pojęłam całą prawdę, zrozumiałam, że jestem rozdarta między dwa światy.

W tym dniu podjęłam decyzję, a było ona dla mnie ciężka i bolesna.

Planowałam tak wyjście z domu, aby nie iść ulicą, która prowadziła do miejsca naszych spotkań. Wiedziałam, że za tą bramą kryje się maleńki skrawek świata, który polubiłam ale który bezpowrotnie opuściłam. Z czasem zaczęłam się bać i unikać witryn sklepowych, luster w których pojawiał się cień tak dobrze znanej twarzy. Widziałam w nich oczy w wyrazie niemego błagania, żalu za czymś bezpowrotnie minionym
W przypadkowo spotykanych twarzach, nieświadoma tego, zaczęłam odnajdywać charakterystyczne rysy, które wręcz zaczęły mnie prześladować. Niczym echo wydobyte z czeluści cembrowanej studni, głos niezmiennie powtarzał:- „Solaris. Przeżyłem z tobą tyle cudownych, niezapomnianych, niesamowitych chwil!”
Tylko ja słyszałam te słowa i doznawałam ulgi, gdy głosy w mojej głowie cichły.
Któregoś dnia, po drugiej stronie ulicy na ogromnym białym bilbordzie zobaczyłam hologram z jego twarzą. Patrzył na mnie w wyrazie niemego błagania.
- Kobieto, gdzie leziesz! Życie ci nie miłe? - usłyszałam pisk opon i ostry głos kierowcy.
To jakiś obłęd! Widzę, słyszę- słyszę, widzę. Dźwięki i obrazy niczym koło przetaczały się przeze mnie. Za każdym pytałam zrozpaczona: - Dlaczego? I łzy nabiegały mi do oczu.

Dziś strumienie zdarzeń splatając się tworzą spiralę i już niemożliwe jest oddzielenie faktów od ich interpretacji.

III

Słysząc strzępki przyciszonych rozmów dwóch nastolatków powoli zaczynam się wybudzać. Jeden z tych głosów jest mi znany. Gdybym mogła chociaż kątem oka zobaczyć go. Chcę zdjąć opaskę, lecz ręce odmawiają mi posłuszeństwa.

- On to zrobił, jestem tego pewny!- złość przemieszana ze smutkiem przebija z
tonu szczupłego, wysokiego młodzieńca. Stojąc w uchylonych drzwiach prowadzących do sali niecierpliwie porusza się w jednym miejscu.
- Nie masz na to żadnych dowodów. – Młody mężczyzna siedząc zgarbiony na krześle podniósł wzrok a niepewność w jego głosie zdradzała, że zastanawia się nad inną wersją wypadków.
- Wiem, policja tam już była. Wczoraj bezskutecznie prosiłem o bardziej szczegółowe
zbadanie tej sprawy. Lecz mama milczała, gdy pytali się o szczegóły wypadku.
- Nie znam na tyle sprawy aby coś konstruktywnego powiedzieć, lecz zastanawiałaś się nad innym scenariuszem zdarzeń? - Możliwe że...- urwał zamyślony.
- Że co?
- Nic, już nic, tak sobie pomyślałem.

Ktoś nachyla się nade mną.
- Jak się czujesz ? Powiedz, co się stało tego feralnego dnia. – Wypowiadane z zatroskaniem słowa powstrzymują mnie przed odpowiedzią. To mój syn.

Pamiętam doskonale ten dzień. Po długim, męczącym dniu wszyscy w laboratorium szykowali się do wyjścia. Postanowiłam jeszcze zostać. Na stole służącym do przeprowadzania badań poustawiałam menzurki do pomiaru cieczy, zlewki i kolby w których codziennie podgrzewam ciekłe, łatwopalne substancje.
Skupiona nad kolbą z acetonem usłyszałam w mojej głowie tak dobrze znany głos: - Solaris! Przeraziłam się, ręce zaczęły się trząść. Wystarczył ułamek sekundy, próbówka z cieczą przewróciła się i w mgnieniu oka wybuchł płomień.

Włączam ENTER

Opublikowano

po pierwsze to co mi się rzuciło w oczy to powtórzenie na samym początku: "zatrzymałam SIĘ w drzwiach" ,"zaczęłam rozglądać SIĘ" jedno po drugim- ugryzło mnie to:)
z po za tym bardzo:) ale poprzednia część bardziej dała mi po głowie:)
ciekawam czy to już koniec...

Opublikowano

I znów o miłości!!!! Czy nie ma na świecie innych tematów? Jest tak wiele uczuć, a wszyscy piszą o miłości. Tekst nudny. Nie dzieje się w nim kompletnie nic. Jest to chyba proza dla spragnionych literackich uniesień kobiet, ale i tu nie wiem czy znajdą to co chcą.

Opublikowano

"Czy bardziej była to moja imaginacja, wytwór mojej wyobraźni, pragnienie czegoś ekscytującego? Czy tylko iluzja szczęścia."

OBSESJA
to zamknięcie, blokada, a jednocześnie uporczywa walka o wolność; wyraźne poszukiwanie balansu, maniakalne wręcz pragnienie pogodzenia jasnej solarnej części z jej nieodłączną mroczną stroną...naturalnie
obsesja
to magiczna wyprawa
to widzenie w ciemnościach, łagodność w szale, upojenie w pragnieniu
to parada rozdwojonej jaźni przechodzącej metamorfozę paradoksalnie scalającej mozaikę uczuć i emocji w drogę do jedynego JA

BRAWA I UKŁONY

Opublikowano

Zbyszek ot anka dzieki za koment!
j.renata / sister hihihi!/ twój komentarz to esencja tego co chciałam przekazać! /jestes w tym najlepsza!! / jest on dla mnie wręcz intrygujący, niepokojący i zarazem spaja rozbite kawałki mej nadwarażliwości w jedna całość...
pozdrawiam

Opublikowano

a jakie ma mieć?
jedwabne, gładkie jak pupa niemowlaka? /hihihihi/
sadzę że meskie ciało powinno mieć coś ze skały a ona nigdy nie jest gładka.
dzięki że wpadłeś! pozdrawiam

Opublikowano

Też swietnie, choć pozostał jakiś niedosyt...
Moim zdaniem pisze się patchwork- to słowo chyba jeszcze nie uległo spolszczeniu.
Przy okazji- Darck ma chyba nadmiernie wysokie mniemanie o sobie, skoro parę plemników uważa za najcenniejszą cząstkę siebie. A co z mózgiem?... No i "dałem ci"- nie tobie.

Opublikowano

Leszek!
rozśmieszyłeś mnie swion komentarzem / hihihi - a co!/
to jak z powieści "niebespieczne związki" facet zbytnio nie myśli jak jest z kobietami...
niedosyt- hm- zakończenia jako takiego nie ma - tyle że katharsis nie ma, bo nie będzie...
jak myślimy tylko emocjonalnie...
ale pomyślę...
serdeczne dzięki! i życzę dużo radości!

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • leżeć na bujnej trawie z opaską mleczy robić pozy w falbankowej sukience  mieć poziomkowe usta i lśniącą cerę  uśmiechać się do śpiewów kwiatów      
    • Patryk cofał się coraz bardziej i cofał, aż w końcu zatrzymało go drzewo. - I co teraz szczypiorku...? Narysujesz magiczną drabinkę, po której wejdziesz na drzewo? Hahaha...- Nad głową patyczka, zaśmiał się dużo większy i grubszy od niego, patyk Radek. - Stawaj do walki... Dużo mówisz, a teraz się boisz..- - Nie boję się ciebie. Po co miałbym z tobą walczyć? Niczego ci nie zrobiłem, więc zostaw mnie w spokoju i idź swoją drogą. - Śmiało odpowiedział Patryk. - A tak...Niby jaką drogą i dokąd mam iść? Jestem u siebie. Odkąd spadłeś z drzewa, tylko się wymądrzasz swoimi rysunkami i opowiastkami o leśnej harmonii. Ja jestem tutaj szefem, i nikt na moje miejsce nie będzie nami rządził. - - Nikim się nie rządzę. To są tylko rysunki, innym się podobają, więc rysuję. - Bronił się mały patyczek. - Mi się nie podobają. Nie ma tutaj miejsca dla nas obojga, więc odejdź albo walcz. - - Jesteś nieracjonalny, zostaw go w spokoju!- -Tak, zostaw Patryka...- Do dyskusji wtrąciły się żołędzie i kasztany, które od początku obserwowały całe zajście. - Nie wtrącajcie się! Narysował was parę razy i wzbudził w was niepotrzebną próżność...- - Patryk jest przemiłym chłopcem. Każdemu pomaga w potrzebie, wzrusza i rozbawia tym co rysuje. Dzięki niemu, wielu z nas, pierwszy raz zobaczyło swoją twarz...- Do rozmowy wtrącił się jeden z listków dębu. - Dosyć tych głupot! - Zdenerwował się jeszcze bardziej Radek. Gwałtownym gestem złapał patyczka i odrzucił go kilka kroków dalej. Patryk, uderzony o niewielki kamień, złamał się na pół. Las przeszyła przejmująca cisza. - Okrutnik! - Najbliżej stojące żołędzie, podbiegły do Patryka próbując go poskładać, liście wachlowały nad jego głową, aby go ocucić. Pozostali rzucili się w stronę Radka. -Odejdź stąd, nie chcemy abyś z nami został! - Krzyczały liście, kasztany i żołędzie. - Precz! - To jest moja ziemia i nikt nie będzie mnie pouczał jak mam postępować. Patryk sam jest sobie winien. Powinien odejść...- Krzyknął gruby patyk, odpychając wszystkich od siebie. - Co się tutaj dzieje? - Zamieszanie przerwał łagodny, choć stanowczy głos. Małe leśne towarzystwo, pokrył wielki cień. Przy Radku usiadł lisek. - Mieszkam obok tego drzewa. Dużo piszę i lubię mieć spokój. Las jest wspólnym domem dla jego wszystkich mieszkańców. Nie podoba mi się twoje zachowanie. Mnie również teraz złamiesz na pół? - Rzekł lis, spokojnie patrząc Radkowi w oczy. Oniemiały z wrażenia patyk, niemal wrył się w ziemię. - Tak myślałem. Dużo łatwiej atakować słabszych od siebie, prawda? - Odpowiedział na jego milczenie lisek. - Niedaleko za tą ścieżką, jest niewielka piaszczysta polanka. Lepiej będzie dla ciebie jeśli się tam przeprowadzisz. Nikt nie będzie Ci przeszkadzał, a ty będziesz mógł robić co ci się podoba. - Dodał, stawiając niewielki krok stronę Radka. Patyk, bez słowa odwrócił się na pięcie i pobiegł we wskazanym kierunku. Lis podniósł Patryka z ziemi i zabrał go ze sobą. - - Nie martwcie się. Pomogę mu. - Uśmiechnął się lekko do jego zmartwionych przyjaciół. W domu, skleił go leczniczą mieszanką żywicy, oraz zrobił mu delikatny manicure... Po paru dniach, Patryk ożył. Kiedy lisek wszystko mu opowiedział, natychmiast pobiegł do przyjaciół, aby pokazać im szczęśliwą nowinę. W podziękowaniu zaś za pomoc, podjął z lisem współpracę. Teraz już nie tylko rysuje. Wieczorami, przy małej lampce, z nowym przyjacielem bajki o leśnych stworzeniach pisze.
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Cały wiersz to jedno, wielkie,  ciepłe wyznanie... wiele metafor, ale Ty już mnie do tego przyzwyczaiłeś. i zakończenie, znaczące...  Wyróżniłam - zacytowałam sporą część, całego nie chciałam powielać... treść bardzo mi się podoba... pozostaje pytanie.. "czy to jest przyjaźń, czy to jest kochanie".. jak śpiewał Marek Grechuta. 
    • @Somalija czy to listopad, czy grudzień, czy styczeń czy luty.. na miłość nie ma rady. miłości,to miłość bez względu na miesiąc, Aga...
    • @Rafael Marius Może być i tak, bardzo możliwe. @MIROSŁAW C. Aż nie wiem co napisać, pewnie trochę tak. Pozdrawiam. @Starzec I tu zgadzamy się :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...