Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Mężczyzna i Bestia /fragmenty drugiej części/


Rekomendowane odpowiedzi

Schodami w górę, schodami w dół.
Winston Churchill mówiąc o krwi, pocie i łzach miał na myśli ojców mieszkających na czwartych piętrach bloków bez windy, których dzieci kochają spacery. Osiemdziesiąt osiem stopni w górę, a jakby schodziło się do czeluści piekielnych. Nogi z waty, ramiona uginają się pod ciężarem młodych ziemniaków sprzedawanych w paczce po 3 kilogramy, dla większego udręczenia. Krok za krokiem staje się coraz trudniejszy. Bestia kwili radośnie, próbując zadzwonić do wszystkich domostw i poinformować o swoim powrocie. Po czterdziestym i czwartym stopniu przerwa. W cieniu paprotki stary ojciec uzupełnia mikroelementy, dodaje sobie otuchy, jeszcze tylko czterdzieści i cztery. Ruszamy, powoli, żeby zbyt szybko nie stracić uzupełnionych mikroelementów. Na metę stopień osiemdziesiąty ósmy wchodzimy pełni werwy, jak alpiniści na kolejny ośmiotysięcznik. Zamiast flagi biało-czerwonej wbijamy klucz i wchodzimy do środka. O chłodzie posadzki, o radości płaskich powierzchni, chwilo bez wspinania trwaj!
Bestia zjada w biegu, co wpadnie jej pod rękę, odstawia żółtego misia w kąt, bierze białego i głosem nieznoszącym sprzeciwu informuje o kolejnej himalaistycznej wyprawie, tym razem w dół.
-Błagam nie mam siły. Znów na spacer?
-Misia trzeba wyprowadzić.
-Sam niech idzie!
-To jest miś o bardzo małym rozumku, nie potrafi, tata szybciej, bo nasika.
-Już dobrze, dobrze, przy okazji pójdziemy do spółdzielni. Zapytamy się czy nie mają jakiejś niepotrzebnej windy.

Zoo.
Mimo pogody lichej, słowo się rzekło, zawieźliśmy Bestię do zoo. Na wejściu okazało się, że dzieci do lat trzech wchodzą za darmo, bez biletu. Bestia w bek, że bilet chce, bo jak to tak bez biletu, że nie można, że głupio. Siedzący na bramie pan securitas łypnął groźnie okiem i powiedział, że jak Bestia zaraz nie wejdzie, to już w ogóle nie wejdzie. No to weszliśmy. Zwierząt co nie miara. Po betonowych alejkach, w spacerówkach ścigały się małe samce i samiczki ludzkie. Przyglądały się im całkiem ucywilizowane małpy zajadające orzeszki i oglądające z nudów telewizor, który im sponsor kupił. Przez tego sponsora, to nawet słoń musiał się wyrzec rodowego, afrykańskiego imienia i przedstawił się per „Lotek”, puszczając oko jakby reklamował bezalkoholowe piwo. Bestia uwzięła się na papugę koloru zielonego, wydającą z siebie odgłosy przypominające przelatujące odrzutowce. Próby oderwania Bestii od klatki z „wrzaskunem” spaliły na panewce. Nie pomogły nagabywania o cudowności żyraf, pawianów, tudzież mrówkojadów. Przekupiwszy Bestię obietnicą wspólnej kąpieli z hipopotamem ruszyliśmy w stronę małp. Wyjaśnienia, że czerwone tyłki małpom robią się od siadania na zimnym miały w sobie smrodek pedagogiczny, ale skuteczność była piorunująca. Po każdym klapnięciu na cztery litery, Bestia natychmiast się podrywała. (A propos smrodków, w praskim zoo można by na ten temat napisać rozprawę habilitacyjną). Po małpach złożyliśmy przyjacielską wizytę lwom, które na nasz widok nawet ogona nie raczyły podnieść. Bestia się wściekła, po swojemu nawrzucała lwom, że leniwe, że ona sto kilometrów jechała a tu taki brak wychowania. Potem dostało się wielbłądom, że się garbią. Pawiom, że puszczają pawie, młode, całkiem bez opieki. I tak dalej i tak dalej. Po dwóch godzinach ekskursji wszyscy oprócz Bestii mieli języki przy ziemi. Gdyby nie obietnica, że następnego dnia też pójdziemy do zoo, pewnie jeszcze byśmy nie wyszli.


NSZZ Solidarność Ludzi Chcących Się Wyspać W Sobotę
Najgorsza jest sobota, właściwie sobotni poranek. Bestia nie wie, że to weekend i wstaje normalnie, gdy reszta rodziny smacznie śpi. Matka odwraca się do ściany i mówi, że ma wolne. Ojciec próbuje negocjować. Opowiada Bestii o pewnym panu z wąsami, co się nazywał Wałęsa. Ten Wałęsa strasznie nie lubił zrywać się w sobotę do pracy, a musiał, bo pracował w stoczni. No i postanowił, że będzie walczył o wolne soboty. Przeskoczył przez płot i zawisł na bramie. Wszystkim ludziom się to spodobało, bo nikt nie lubił w soboty wstawać rano. Tak powstała solidarność. Solidarność ludzi chcących się wyspać w sobotę. Bestia miała w nosie etos solidarności – pod drzwi wyjściowe wyniosła buty, zestaw pluszaków i czapkę.
-Ojciec, siódma godzina, a my jeszcze nie w piaskownicy?
-Pamiętasz małpki?
-Jakie małpki?
-Te pieski z czerwonymi pupkami, co tak śmiesznie skakały...
-No.
-Te małpki nie słuchały się swoich rodziców, siadały na zimnym piasku i teraz maja czerwone pupki. W sobotę o siódmej rano piasek jest jeszcze zimny. Chcesz mieć czerwony tyłek?
-Taaaaak.
-To idziemy. Założę ci podwójne majtki.

Wracamy po dwóch godzinach, utytłani jak donbascy górnicy wskakujemy na śpiącą ciągle żonę – matkę, domagając się śniadania. Daremne trudy. Lodówka pusta, jeszcze bardziej niż nasze żołądki. Zarządzamy odwrót – trzeba zrobić zakupy, tylko cicho sza, mama musi się wyspać.

P.S.
Fragmenty tu zamieszczone znajdą się w drugiej części książki. Pierwsza właśnie się ukazała i jest do nabycia w Empikach oraz w internecie -http://www.lideria.pl/sklep/opis?nr=65304&id=126RkIYNuhu7Y

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Los rozdzielił nam drogi Tobie wybrał dobrobyt jesteś teraz bogata biegniesz sprintem przez lata drogie ciuchy podróże mówisz, że się nie nudzisz tylko śpiew nocnej ciszy który czasem usłyszysz wciąż powtarza Ci to nie to   los rozdzielił nam drogi mi dał szlak dla samotnych idę wolno przed siebie może gdzieś spotkam Ciebie nie zapomnę co było co się nam wydarzyło te upojne wieczory w hotelowym pokoju pisaliśmy scenariusz że warto   ciągle żyję nadzieją że coś w końcu się zmieni ja nią żyję - a Ty tego nie wiem
    • Za lasem za rzeką  Gdzie diabeł ziewa do snu  W krainie czaru i bzu  Gdy światło nigdy nie gaśnie i całkiem inne są baśnie  Raz weszła Alicja z wielkimi oczami  W różowej sukience i Misiem Krzysiem. I zobaczyła krainę ze snu . Misia przytulasia, Piękną lalkę Barbie  Co zawsze jest piękna  I czasem ma dąsy . I kota w butach, co ma czarne wąsy, kręci nim dla uciechy , by się pośmiać do dechy. I był teżI Clown, zakochany Clown co ma takie duże serce. Była też zimna Królowa  Co rozkazy wydawała . I król był też co, jeżył się jak jeż.  I pajacyk co rozśmieszał . Był i kapturek czerwony  I wilk co za babcie się przebierał. Efy na dużych kwiatkach się bujały, były ciche i posłuszne.  I kopciuszek również był, ale balu nie było a książę zamienił się w ropuchę, która dusił  wąż.  Mała Alicja jak to zobaczyła to oniemiała.  Wpadła w zachwyt i chciała tam być. Bawić się z nimi wszystkim, ot tak dla czasu zabicia . Grać w berka i skakać po rurze i gadać do znużeń. I nagle zrozumiała, że to nie zabawa  o jakiej myślała, że oni są inni niż w bajkach , co mamą czytała.  Zabrała misia Krzysia i krainę pożegnała. Kiedyś w drogę wyruszyła  Nowa kraina się otworzyła. Popatrzyła  wzięła Misia Krzysia  I wróciła . Morał dzisiejszej bajki Dziś są już tylko dziwne bajki.
    • @FaLcorN wzajemnie:) @Jacek_Suchowicz Bardzo dziękuję:))
    • @_M_arianna_ Re: - Jaba daba du...! (Ruda bada bajer).  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • @egzegeta huragan to by cię porwał, ale nie drzewo. :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...