Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Od dawna rozrastało się we mnie przeczucie nadejścia nieuniknionego

Jeszcze nie wiem co to jest, lecz coś przesłania mi oczy. Zawsze były dla mnie barometrem uczuć, nastrojów. Teraz nic nie widzę, tylko dochodzą do mnie obce głosy, dolatują bezbarwne pojękiwania, czasem niezrozumiałe szepty. W trwającej ciemności nie istnieje dla mnie dzień i noc. Zasypiam i budzę się, budzę się i zasypiam. Leżąc wyciągnięta na łóżku słyszę zamykanie, to znów otwieranie drzwi. Ten rytmiczny stukot jest dla mnie punktem zaczepienia w istniejącej poza mną rzeczywistości. Od tego miejsca zaczynam zapełnić nieznaną przestrzeń kształtami ze swojej wyobraźni.
Pamiętam, najważniejszym miejscem w domu, codziennie uświęcanym obecnością domowników był pokój rodziców. Stojące tam lustro kształtem przypominające tryptyk odbijało domowników. W pewnym sensie nadawało naszemu życiu rytm.
W środkowej części najczęściej pojawiała się moja mama, Madonna z małym dzieckiem na ręku. Czasem obok nich zatrzymywał się Józef – nasz ojciec. Patrząc z zatroskaniem i jednocześnie z dumą na swojego syna, uśmiechał się pod nosem. Zawsze był milczący.
Na jednym ze skrzydeł lustra jeszcze dziś wyraźnie widzę siostrę. Marta krząta się, skrupulatnie wypełnia obowiązki nadając im charakterystyczny dla siebie porządek.
Na drugim widzę siebie. Ja, podobnie jak Maria z ewangelii Łukasza czytam słowa – zaklęcia, odkrywam ich sens. Wówczas wydawało mi się, że wybieram tę lepszą cząstkę.
Tylko sypialna była bolesnym punktem moich myśli. Czując narastający lęk przed ciemnością, przed zdarzeniami które tu miały kiedyś miejsce. Leżałam skulona na łóżku wpatrując się w okno, które stwarzało iluzję wolności. W każdej chwili mogłam je otworzyć i uciec, wyskoczyć z pokoju.

Teraz, w rozpływającej się przestrzeni tracę poczucie oparcia, stałego punktu. Czasem mam krótkie chwile ocknienia na tyle, aby usłyszeć zbliżające się i oddalające kroki. Pogrążona w ciemności słyszę czyjeś głosy:
- Panie doktorze, pacjentkę przyjęto wczoraj. Badania okulistyczne nie wskazują na zmiany w obrębie gałki ocznej. Ma poparzone powieki, na szczęście rogówka nienaruszona. Twarz miejscami odarta z naskórka, popalone brwi i rzęsy. - Sądzę że to nic groźnego – dodała z nutką nadziei w głosie.
- Widzę że maść ze sterydami ładnie goi rany – mówi tak, jakby rutyna wypłukała z jego głosu jakakolwiek troskę. A może się mylę, może to przejaw dobroci równej dla wszystkich?
- Jak pani się czuje? – Pytanie jest skierowane do mnie, lecz nie chcę odpowiadać.
- Jest w szoku, od dwóch dni nic nie mówi.
- Proszę podać środek znieczulający – słyszę ten sam beznamiętny głos.
Czyjaś delikatna dłoń podnosi mój nadgarstek i bada puls. Biernie poddaję się następnym zabiegom. Najpierw czuję lekkie pieczenie, które niczym nić życia rozrasta się we mnie i dzieje się ze mną coś dziwnego. Próbuję przypomnieć sobie kształt rąk, ramion, nóg i powstrzymać uczucie wirowania. Zapadam w sen.

Niby melodia, unosił się szept i utulał przyciszoną barwą: - So-la-ris, wróć!
O świcie, gdy jeszcze wszyscy spali, wiedziona tym głosem wychodziłam z domu. Z mgły, jak statki na morzu wyłaniały się przede mną fragmenty domów, drzew. Poranne powietrze wszystko otulało swym chłodem. Gdzie niegdzie ludzie, zatopieni w swoich myślach, pośpiesznie zdążali przed siebie. Senny o tej porze wiatr, leniwie unosił pozostawione na chodniku wydrukowane strzępki zdarzeń. Jak zahipnotyzowana szłam do starego zapuszczonego ogrodu. Brama kształtem przypominająca okno, za każdym razem otwierała się bezszelestnie. Z każdym stawianym krokiem mgła powoli rozchodziła się, jakby ktoś dłońmi ją rozgarnął. Stąpałam powoli po kamieniach wyznaczających drogę między trawnikami. Po obu stronach subtelnie pochylające się maki wyglądały jak motyw z obrazów Clod’a Monet. Nie potrafiłam od nich oderwać wzroku. W ktorymś momencie poczułam na sobie czyjeś intensywne spojrzenie, w oddali zobaczyłam mężczyznę. Podchodząc coraz bliżej zaczęłam go rozpoznawać po niebieskich oczach, uśmiechu ukrytym w kącikach ust.
- Darck, to ty ! – wzruszenie nie pozwalało mi mówić.Ten błysk zmiany, że stoi przede mną ktoś, kogo kochałam, później odciśnie się bolesnym piętnem na moim życiu.
- Tęskniłem za Tobą – wyszeptał przytłumionym głosem.
Drżąc podbiegłam do niego, dotykałam szorstkiej od zarostu twarzy.

Opublikowano

no proszę...

Jak już wcześniej pisałem, nie jestem specem od poprawiania błędów, bo sam robie ich masę, musisz poczekać na leszka.

To jest przykład, że konstruktywna krytyka czasem wychodzi na dobre. W tym przypadku, jest o niebo lepiej...jest pięknie. Bardzo podobało mi się zakończenie, o głaskaniu męskiej twarzy i pole maków...i niepewność refleksyjna, płynność czytania i przejrzystość tekstu
Naprawdę jestem zachwycony.

Naprawdę( bez cienia dupolizostwa, czy chęci naprawy poprzedniej zgryżliwości) , to literatura jaką lubię, literatura kobiecej duszy, głęboka...Pięknie!
Wielkie dzięki.

Za wrażenia artystyczne masz u mnie piątkę. Bardzo mi się podobało.

Opublikowano

Leszek no cóż poniosła mnię / hihihi/ fantazja literacka i wychodzi całkiem coś innego!
a dialog nastolatkow też będzie bo tytuł ma swoją wymowę.będzie jeszcze cz. 2 i 3
naprawiłam błędy szybciutko!
pozdrawiam cieplutko !

Piotr R
dzięki wielkie dzięki!!i piekny dyg w twoją stronę!
sądzę że następna część tak samo poruszy struny twej wrażliwości....
pozdrawiam

Opublikowano

a więc nic innego mi nie pozostało tylko meczyć dalej klawiaturę
i biorąc do ręki paletę barw utkana ze słów, zachwytow, uniesień poprostu pisać !
dziekuję ci Zbyszek i ot anka!
pozdrawiam

Opublikowano

słyszę zamykanie, to otwieranie - drobiazg, ale w pierwszej części zdania brakuje "to" do pełnej poprawności. To zamykanie, to otwieranie, albo jeszcze lepiej: to znów otwieranie.

swoisty dla siebie porządek - masło maślane; właściwy sobie, charakterystyczny dla siebie - coś w ten deseń.

Ja podobnie jak Maria - podobnie jak Maria to wtrącenie, więc przydałby się przecinek po "ja".

tą lepszą cząstkę - wbrew olbrzymiemu rozprzestrzenieniu formy "tą", właściwą postacią biernika jest "tę". Drobiazg przez wielu językoznawców już niewychwytywany, pewnie z obawy przed posądzeniem o gderliwość ;)

Czując narastający lęk przed ciemnością, przed zdarzeniami które miały tu kiedyś miejsce okno stwarzało iluzję wolności - z tego zdania wynika, że to okno czuło lęk przed ciemnością. Przed "które" brakuje przecinka, podobnie jak po "miejsce".

Biernie poddaje się - literówka, brak ę.

gdy jeszcze wszyscy spali wiedziona - przecinek po "spali".

była wstawiona mleczna szyba. Z każdym stawianym - odrobinę niezręczne powtórzenie.

C. Monet’a - nie daję głowy, ani nawet paznokcia, niemniej dopełniacz od nazwiska Monet napisałbym bez apostrofu.


Lucy, w moim poprzednim głosie o rzewności chodziło o fabułę raczej niż o stronę artystyczną. Niestety w dzieciństwie zostałem puknięty w głowę tęgim konarem podłego formalizmu i na treści / fabule / zawartości ideowej (niepotrzebne skreślić) znam się jak, nie przymierzając, prosię na astronomii. Lubujesz się w przymglonych konturach, rozmytych zarysach i odrobinę rozwodnionej postaci tekstu. Z zadowoleniem patrzę na zmniejszającą się z opowiadania na opowiadanie ilość błędów; ciągle masz kłopoty z czasem, żonglujesz przeszłym i teraźniejszym w sposób, który często wskazuje na brak kontroli (chyba że źle wskazuje?). Przyjrzyj się na przykład fragmentowi o lustrze - nagle znikąd pojawia się wtrącenie o sypialni w czasie przeszłym. Popracuj nad tym. Co do interpunkcji i edytorstwa: dosłownie kosmetyka, niemniej stawianie spacji przed znakami przestankowymi powoduje różne zagadkowe efekty na ekranie. Można by to jeszcze uporządkować.

Jest poprawa, miło mi wściekle :)
F.

Opublikowano

Kuba skąd u ciebie wściekło-pozdrowienia? handra/ czy chęć snu?
śliczne dzięki za komentarz! przyjrzę się jeszcze raz nie sobie lecz słowom!
a ja pozdrawiam serdecznie!
O!
L.

Opublikowano

Posiadasz niezwykły dar
Potrafisz rozkładać uczucia, odbijać w lustrzanej tafli, wyrzucać przez okno, rozpylać we mgle

mistrzowsko Aranżujesz wnętrza
...uczuciowo
ze zmyslową wirtuozerią

pozdrawiam gorąco

Opublikowano

j.renata
ty to potrafisz wiecęj napisać niż ja sama pomyślałam, zawarłam w tekście !!!
tak...gdzies nasze myśli spotykaja się w eterycznej czasoprzestrzeni....
pozdrawiam i dzięki !!!!!

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Tylko co ma do tego AI? AI będzie tak funkcjonować, jak ją zaprogramują ludzie, a ci oczywiście zrobią to zgodnie z jakimiś wzorcami. Pytanie - jacy to będą ludzie i w jaki sposób wychowani. A to, że koncepcje wychowawcze się zmieniają, nie ulega wątpliwości, odkąd potrzeby jednostki zostały postawione ponad potrzeby wspólnotowe. Sztuczna inteligencja nie stoi jednak w kontrze do czegokolwiek, odzwierciedla tylko bieżący stan rzeczy. Oparta (głównie) o modele językowe, operuje jedynie na systemie kodów i znaczeń. To my ją 'wychowujemy', jeśli można to tak nazwać,  ucząc pewnej struktury, odzwierciedlającej mniej więcej naszą logiczną percepcję, nasz aparat pojęciowy. AI nie rozumie rzeczywistości jako czegoś ciągłego, zmieniającego się pozostającego w ruchu, ewoluującego zrelatywizowanego, tylko jako zbiór stałych elementów, które zostały wprowadzone do bazy danych i w ich obrębie się porusza. A elementy te już wprowadza człowiek, który może być dobry lub zły, głupi lub mądry, mieć rozwiniętą wyobraźnię lub nie, rozległą lub wąską wiedzę.... No i trzeba jeszcze dodać, że AI jest - na razie - tworzona do realizowania określonych zadań, co pokazuje, że człowiek jednak chce pozostać wolny i zrzucić na nią to, czego wykonywanie go ogranicza. Odszedłem trochę od tematu, a zmierzałem do tego, że AI będzie w stanie 'widzieć' różnice', o których piszesz, jeśli tego zostanie nauczona.  Chyba, że chcesz powiedzieć, że sam czujesz się trochę taką sztuczną inteligencją, bezdusznie programowaną do pełnienia określonych funkcji  narzuconych przez zewnętrzny, techniczny plan, a nie dzieckiem wychowywanym do samodzielnej realizacji siebie, w zgodzie z tym, czego AI jeszcze nie posiada (wolna wola, samoświadomość).
    • Na pierwszy rzut oka ma to być coś sonetopodobnego. Ale popłynęłaś po tym jeziorze... w szuwary, Środki artystyczne zostały dobrze dobrane. obrazy są plastyczne, żyjące, z łatwością poddają się wizualizacji. Tymczasem forma sprawia wrażenie bardzo nieudolnie skleconego pancerza, w którym wiersz się dusi i dogorywa, a to przez nienaturalne inwersje, a to przez brak rytmu, a to przez pokracznie poprzekręcaną gramatykę. W ten sposób od razu pokazujesz czytelnikowi wszystkie słabe miejsca, gdzie nie umiałaś sobie do końca poradzić z językowym budulcem. Niech będzie to zwykły, wolny wiersz, który uwolnisz z tego stylistycznego żelastwa, a jeśli koniecznie upierasz się przy sonetach, to trzeba więcej treningu, bo tu już 'intuicyjnie' się nie da.
    • Kluczowe pytanie - co to znaczy 'lirycznieć'?  Życie staje się poezją, to oczywiście wynika samo z siebie, ale interpretacja utworu musi wyjść poza zwykłe ubarwianie, upiększanie. Wpisanie wspólnie przeżywanego czasu w wiersz zdefiniowany jako określona struktura, ma charakter o wiele bardziej brzemienny w skutki. Liryka jest przede wszystkim poszukiwaniem formy dla emocji, a jakie to ma konsekwencje dla bohaterów lirycznych? Jeśli ich doświadczenia zostaną przeniesione w rzeczywistość metafor, wówczas okaże się, że współdzielenie codzienności jest zarazem tworzeniem jej tak, jak poeta tworzy swoje dzieło - budowaniem sensu (życia) poprzez indywidualizację tego, co ogólne i nieokreślone. Np. we fragmencie ze sklepem - wszyscy tam robią zakupy, ale dla bohaterów nie jest to zwykłe wyjście do sklepu, bo liryka tak manipuluje percepcją, aby mieli poczucie, że chodzi o coś zupełnie innego. Realność staje się umowna,  jej poszczególne elementy mają być tylko nośnikami czegoś, co istnieje jedynie w świadomości i  osób mówiących w wierszu. Upraszczając - lirycznieć to budować rzeczywistość i kod, który ją na nowo zdefiniuje (niekoniecznie werbalny), zgodnie z tym, jak w niej chcą funkcjonować bohaterowie wiersza, czy jak to sobie - wspólnie - wyobrażają.
    • Zastanawiająca przypowieść, w której prosta obserwacja przechodzi w trafną ekstrapolację. Gwarowa 'śleboda' dodaje wierszowi ciekawego smaku.
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        Porażająco głęboka refleksja na tle nieistotnej reszty.   Ale dam lajka, bo moc tej cząstki rekompensuje wszystko inne.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...