Katarzyna Brzezińska Opublikowano 14 Lipca 2005 Autor Zgłoś Opublikowano 14 Lipca 2005 Krzycząca niesłyszalnym niemalże płaczem wsłuchuję się w kapiące krople deszczu. Zimny, głośny, nieczuły, odpychający, potem słaby, milknie coraz bardziej. Już nie puka o szyby, nie dudni o parapet. Ty już też nie masz na to siły... Pamiętam każdą awanturę, każdą chwilę napiętego oczekiwania na to, co się zdarzy. Po głowie krążą mi kolejne sceny zachowań, składające się na dramatyczną akcję. Wchodzi, zrzuca na środku przedpokoju ociekające błotem kozaki. - Monika! - słyszę schrypnięty głos i po sekundzie jestem już w przedpokoju, cała roztrzęsiona. - Tak, tato? - mówię cicho, potulnie. - Co tak długo lazłaś? Wołałem cię chyba, co? - zaczyna. - Tak, tato... - Zrób mi herbatę! - warczy wściekle. - Dobrze, tato... Idę do kuchni, nastawiam wodę, spoglądam do szafki. Herbaty nie ma. Mam ochotę się roztopić, zamienić we łzę, jedną z tych, które płyną mi po policzkach. - Rusz się, do cholery! Musisz być taka beznadziejna i powolna jak twoja matka?! Ona też niczego nie potrafi zrobić dobrze! - wrzeszczy. Nie odzywam się. Nie widzę sensu. Czekam jeszcze kilka sekund, aż wpada zdyszany, wściekły, cuchnący alkoholem do kuchni. Odzyskuję przytomność leżąca na podłodze, z głowy sączy się krew... Słyszę trzask zamykanych drzwi. Znowu spokój, cisza, porządek... Wchodzi, rzuca płaszcz na środek pokoju. - Monika! - dolatuje mnie wrzask. - Rób mi jajecznicę! Natychmiast! Wiem, że nie ma jajek, nie ma margaryny. Lodówka jest pusta, nie mam skąd wziąć pieniędzy, by coś kupić. Produkty kupione za wyżebrane pieniądze skończyły się już dawno. - Słyszysz, do cholery! - Tak, tato. Muszę tylko iść do sklepu, żeby kupić jajka... - To idź, na co czekasz - słyszę krzyk i odgłos dłoni, uderzającej silnie o moją twarz. Wychodzę, idę przed siebie, bez celu, bez domu, bez oparcia w nikim. Nie wracam dzień, dwa, trzy, cztery... W końcu przestaję już liczyć. Któregoś dnia postanawiam zobaczyć, czy cokolwiek się zmieniło. Zaglądam do mieszkania, ojciec staje w drzwiach, pijany jak zawsze: - Kupiłaś, kurwa, te jajka? Ile mam czekać?! - ryczy. - Nie kupiłam! - wrzeszczę, pierwszy raz głośno i zajadle, z wrogością, bez cienia poddawania się. - I nie będę ci więcej nic kupować! Idź do pracy i zarób pieniądze! Jest zszokowany. Mijam go, wchodzę do pokoju. On za mną. Wymachuje łapami, krzyczy, w końcu uderza o ścianę. Ale nie mnie! Jasia... Małe, trzyletnie dziecko, wiecznie głodne, zapłakane, cichutkie, nie mające nawet jednej zabawki... Dobiegam do ojca, dostaję furii. Zaczynam kopać i gryźć, chcę mu wydrapać oczy. Teraz jak zwykle to ja jestem ofiarą, której nikt nie udzieli pomocy. - Zabiję cię, dziwko! - czuję odór alkoholu i silny uścisk łapsk na swojej szyi. Gryzę go w rękę, kopę w krocze, w końcu udaje mi się wyrwać. Biorę na ręce małego braciszka, sprawdzam mu puls, jest bardzo słabiutki... Próbuję zrobić masaż serca, wzywam pogotowie... - Tu jesteś... - chrypi zadowolony, znajdując mnie w kuchni. - Teraz cię zapierdolę, szmato! Nie uciekniesz mi! - grzmi jak burza, podchodzi coraz bliżej. Odsuwam Jasia jak najdalej, żeby nie mógł go dosięgnąć. Gdy ponownie zaczyna mnie dusić, wyciągam dłoń, schowaną za plecami i mocnym, zdecydowanym ruchem wbijam mu nóż w klatkę piersiową. Potem następny raz, i następny, i następny... Przyjeżdża pogotowie, potem policja. Dzień, godzina, kwadrans. W jednym mieszkaniu, po jednym, niekończącym się dramacie umierają w cierpieniach dwie osoby... Krzycząca niesłyszalnym niemalże płaczem wsłuchuję się w kapiące krople deszczu. Już nie ma Ciebie, Jasiu... Nie ma Twej cichutkiej, niemal niedostrzegalnej obecności, małych, chudziutkich rączek... Deszcz pada dalej. Najpierw zimny, głośny, nieczuły, odpychający, potem słaby, milknie coraz bardziej. Już nie puka o szyby, nie dudni o parapet. Ty też już nie masz na to siły, draniu!
aksja Opublikowano 14 Lipca 2005 Zgłoś Opublikowano 14 Lipca 2005 dramatycznie to zabrzmiało...realistycznie ciekawie napisane i to niedomówienie... krople łez spadając uderzają o siebie, niczym szklane kule różańca. Tylko ja słyszę ten dźwięk. Jedna po drugiej, znikają prawie bez śladu. tak kiedys opisałam płacz...to taka moja refleksja pozdrawiam
Piotr Rutkowski Opublikowano 14 Lipca 2005 Zgłoś Opublikowano 14 Lipca 2005 Może to zabrzmi banalnie, ale temat jest mi bardzo znany (zajrzyj do moich tekstów iprzeczytaj dzień Ojca, mój bohater nie ma tyle sił by się przeciwstawić i jest też biernamatka u Ciebie jej nie ma.), można się czepiać, że to oklepane, nawet już po "Gnoju" komercyjne...Ojciec alkoholik, kat córka mści się trochę z bezsilności ale nie można zaprzeczyć, że to jest straszny dramat. Bardzo realistycznie przedstawione... To nie jest pierwsze Twoje opowiadanie, które przeczytałem...wiem, że coś czytałem masz w sobie wrażliwość...wiem o tym, bo czytając czuję to. Oby tak dalej. Życzę wszystkiego dobrego. Plusik ode mnie, jakkolwiek to znaczy.
Tali Maciej Opublikowano 14 Lipca 2005 Zgłoś Opublikowano 14 Lipca 2005 Trup pada gęsto jak w sztukach Szekspirach- po cóż tak dramatycznie. Fajnie się czyta, choć tytuł już zdradza zakończenie. W tak krótkim fragmencie ciekawie zbudowałaś napięcię. Dwa razy mi ciarki przeszły po plecach. I na koncu jeszcz jak opisujesz Jasia aż się cisną łzy do oczu. Ale chyba tak miało być.... Pozdrawiam w ten lipcowy wieczór(-:
asher Opublikowano 14 Lipca 2005 Zgłoś Opublikowano 14 Lipca 2005 Mam tylko nadzieje, ze to literfikcja.
Katarzyna Brzezińska Opublikowano 15 Lipca 2005 Autor Zgłoś Opublikowano 15 Lipca 2005 Dziękuję za koment aksjo :) widać deszcz (nawet ten wyobrażony) obu nam daje natchnienie do pisania :) Piotrze, na pewno zajrzę do Twojego opowiadanka. Tak jak napisałeś - temat bardzo "oklepany", ale ważny, trudno o nim nie mówić... Dzięki za plusika i miłe słowa! :) Tali, cieszę się, że udało mi się wywołać w Tobie wiele emocji. A po cóż tak dramatycznie? .. hmm... widocznie taki nastrój odezwał się we mnie, nie zawsze wszystko musi być piękne i zabawne... Oczywiście, Asher, że to literfikcja. Wszyscy jednak wiemy o tym, że takie sceny istnieją, że zarówno przemoc jak i samosądy zdarzają się... Bardzo Was wszystkich pozdrawiam i serdecznie dziękuję, że znaleźliście czas na przeczytanie tekstu i poświęciliście chwilkę, by podzielić się swoimi emocjami Kasia
Jay Jay Kapuściński Opublikowano 16 Lipca 2005 Zgłoś Opublikowano 16 Lipca 2005 bardzo dobrze napisane, realistycznie przede wszystkim, długo Cię nie było, wracaj częściej, mam nadzieję że Cię żaden kryzys nie dopadł...
Katarzyna Brzezińska Opublikowano 16 Lipca 2005 Autor Zgłoś Opublikowano 16 Lipca 2005 Jay, to były bardzo miłe słowa... aż się wzruszyłam... Postaram się nie zawieźć Twoich oczekiwań :)
wojt s Opublikowano 26 Sierpnia 2005 Zgłoś Opublikowano 26 Sierpnia 2005 Ciarki przeszły mi po plecach jak czytałem. Umiesz emocje wzbudzić pozdrawiam Wojtek
Rekomendowane odpowiedzi
Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto
Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.
Zarejestruj nowe konto
Załóż nowe konto. To bardzo proste!
Zarejestruj sięZaloguj się
Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.
Zaloguj się