Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

- Ile to w końcu wypiłem? - wymamrotał rozgniewany - było zaledwie sześć butelek... - zamilkł.
- Proszę o rachunek - zakłopotany Franz już przelicza monety - Trzy, pięć, siedem, dziewięć... mam tylko dziesięć - pod nosem wyszeptał.
I Teraz czekał z niecierpliwością jak wygranej na loterii.
- Może się uda, najwyżej wrócę na stopa - pocieszał się w myśli.

Opublikowano

Gdy Franz był już u kresu wytrzymałości psychicznej, recepcjonista oznajmił oschle, że przed chwilą cały rachunek został zapłacony przez nieznaną osobę. Franz odetchnął z ulgą, ale nie dawała mu spokoju myśl kto mógł za niego zapłacić. Postanowił nie wnikać. Ważne, że nic nie wydał. Zamówił taksówkę, a kiedy przyjechała wsiadł prosząc kierowcę o kurs na lotnisko. Spojrzał w wsteczne lusterko i oniemiał ze zdumienia...
(proszę kontynuujcie)

Opublikowano

Całe tylne siedzenie wyłożone było kartonami wypełnionymi budyniami ryżowymi „BelgRyży” o smaku czekoladowym. Na wierzchołku stosu Franz ujrzał kartkę. Rozłożył ją i odczytał tekst, który, sądząc po charakterze pisma, mógł być napisany przez osobę co najwyżej siedmioletnią. Tekst brzmiał tak:
„MIAŁ. Muj kohany. Dla Ciebie. Lowe.”
Tekst ilustrowany był niezliczonymi sercami przebitymi strzałą. Franz zgłupiał. Spojrzał na kierowcę i już chciał zadawać pytania, gdy zgłupiał jeszcze bardziej. Patrzyła na niego dziewczynka z blond warkoczykami. Mogła mieć najwyżej siedem lat i miała na głowie ogromną czapkę szofera z oznaczeniami hotelu „Ritz”. Uśmiechnęła się do niego zalotnie i powiedziała:
— To co, powiesz teraz, że ze mnie stara dupa?
Franz zgłupiał ostatecznie.
Nie wiedział, co powiedzieć. Sprzeczne instynkty szarpały jego egzystencją. Po krótkiej walce wewnętrznej, tak jak to zwykle bywa w podobnych sytuacjach, zwyciężył instynkt pośredni. Sięgnął na tylne siedzenie. Obie dłonie zanużył w jednym z kartonów i wydobył sześć plastikowych kubków z budyniem. Dziewczynka bez słowa otworzyła schowek i wyjęła z niego łyżkę do nakładania lodów. Franz bez słowa wziął łyżkę i zaczął jeść.
Skończywszy posiłek, Franz przeciągnął się rozkosznie na przednim siedzeniu i wyszczebiotał w przestrzeń:
— No, najadłem się. Teraz mnie możesz przelecieć.
Pomyślał: „A co tam. Może mieć i siedem lat, byleby młodo wyglądała.”
Po czym spoglądając z nadzieją przez boczną szybę, za którą migały sylwety wieżowców, stwierdził, że świat jest piękny.
I życie też.
I że nade wszystko piękny jest on — Franz.

Opublikowano

Z samozachwytu Franza wybudziły szorstkie słowa dziewczyny:
- Co myślisz, że ja taka łatwa jestem!?
Nagle samochód się zatrzymał, otoczony przez czarne limuzyny rządowe. Franz uchylił szybę.
- Co do diabła... - szepnął do siebie.
- Masz prawo zachować milczenie, wszystko co powiesz może być wykorzystane przeciwko tobie. Jesteś oskarżony o próbę molestowania nieletniej - krzyknął ogolony na łyso koleś w czarnym garniturze, dobywając broń z kabury.
Franz zrozumiał, że siedmiolatka była tylko przynętą na panoszących się po mieście pedofili. To właśnie znaczy znaleźć się w nieodpowiednim miejscu, w nieodpowiednim czasie...
Naszego bohatera czekała teraz ekstradycja do Mongolii...

(kontynuujcie :) )

Opublikowano

Franz Ogórowsky obudził się z wielgachnym bólem głowy. Przypomniał sobie, że dostał kijem basseballowym i stracił przytomność. Wszystko wokół wydawało mu się obce, aczkolwiek dziwnie znajome. Chciał podnieść wyżej głowę, ale ból mu na to nie pozwolił. Zorientował się, że nie ma pilota od telewizora. Całe szczęście telewizor był na tyle blisko , że Franz bez kłopotu wcisnął przycisk z napisem "On/Off". Lecz co to? Obraz był czarno - biały a z głośników wydobywał się dźwięk wiadomości: "Rada Nadzorcza Królestwa Leśnego decyzję w sprawie króliczych nor podejmie najpóźniej do jutra czyli 27 czerwca 1947 roku...

(kontunuujcie)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Lidia Maria Concertina wg. Miodka czy innego gracza cofając się w stecz jest nieuprawnioną frazą moim zdaniem nie jedziemy po torach czasu czasem chodzimy czas porusza się wektorowo my możliwością swoją możemy się obrócić przeciwnie do wektora wtedy cofamy ( idziemy) zgodnie z wektorem . cofając w stecz dla mnie to nie masło maślane tylko tak jak w ruchu szachów cofnięcia myślą w stecz czyli przeciwnie do wektora - zatem cofanie w przód nie jest sprzeczne, to wyjście przed wektor z całym jego bagażem doświadczeń. Wiersz mówi o postępowaniu o rozkładaniu się w około i wtedy może zrozumiemy sens korony cierniowej bo ona to wciąż popełniane błędy i jak ktoś powiedział wszyscy jesteśmy Chrystusami.Twoja z wiersza droga to obu być przed wektorem musimy podobnie cierpieć, mając innych za swój bagaż. To jedyny sposób by już bez korony wyprostować drogę i przestać krążyć - no przynajmniejisietak  Pozdrawiam 
    • Kiedy umrę, mnie nie chowajcie, tylko prochy me wiatrom oddajcie.  Miast ginąć w nieznanym rzędzie, niech burze poniosą je wszędzie, aż ślad mój waszym się stanie.   Bo kiedy umrę, ja być nie przestanę, tylko wspomnieniem waszym się stanę. Jednym miłym, kochanym, innym znów mniej zrozumianym, a jeszcze gdzie i mocno zgorzkniałym.   Więc zamiast chować, odpust mi dajcie: od nieczułości i bezzrozumienia, od win minionych, czasów straconych, co ich nie dałem, a tak pożądałem. Od bezsilnosci i niezaistnienia niech mnie umyją wiosenne deszcze. I światłograniem w strudze słońca niech się stanę, we wszystkich kolorach, losem rozdanych wzorach, gdzie bywać chciałem, odwagi nie miałem, osiądę teraz skroplonym kurzem. Smugą cienia wam zagram na murze. Ku zadziweniu i dla przebudzenia, dla nowej myśli wskrzeszenia śladem palca na szybie was wzruszę i odpocznę na chwilę waszym przebaczeniem zanim dalej w drogę wyruszę. I żył będę, bo muszę. Tylko odpust mi dajcie.
    • Najwolniej jak się da: pędem.  Przez życie idziemy razem: całkowicie sami.  Cofając się wstecz widzimy przyszłość:  pałęta się gdzieś ze wspomnieniami.  Tuż przy nas kroczy Bóg: widoczny w swej niewidzialnej odsłonie.  A człowiek? Dziś jakoś bardziej w siebie wierzy: w przyciasnej cierniowej koronie ...     
    • Każdy dzień dla mnie to jak łza nad pudełkiem wybrakowanych puzli. Zastanawiam się nad ludzkością, nad tym, z czego wynikła i czego jest rezultatem. Możliwe, że jednak pomyłki. No bo skąd się bierze ten samopowielający wzorzec, gdzie co -nty człowiek na ziemi jest "niedopasowany," " niekompatybilny," nie trafia "na swojego," odstaje od przyjętych norm i "nie ma dla niego miejsca"? Człowiek szuka i nie ma, nie może odnaleźć siebie w kilku miliardach innych poszukujących.  ... Czego? Chciałabym po prostu usiąść kiedyś w barze i zamówić lustro. I niech przysiądzie się do mnie ten, kto zamówił to samo ... (Z tego właśnie powodu z reguły omijam bary.) Wolę śnić o granatowych łabędziach - tylko dlatego, że nie wiem, w jakim kolorze jest antracyt Wolę cofać się do przodu - wiem, dokąd wracają błędy.  Wolę być otwarcie zamknięta - w końcu każdy może podejść i sam sobie otworzyć. Kiedy mijam ludzkość, nigdy się nie rozpoznajemy, nie witamy, nie pytamy o samopoczucie.  Kupiłam dziś belę jedwabiu i właśnie upycham ją do butonierki Boga, który jasno mówi, że "nie szata zdobi człowieka."  Odwracam się, by jeszcze raz na Niego spojrzeć.  Bardzo przystojny.  Podejrzanie ludzki! Kaszmir. Z metra.
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      @Wochen Jesiennie i ten szelest litości niesłyszany odbija się echem.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...