Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Historia edycji

Należy zauważyć, że wersje starsze niż 60 dni są czyszczone i nie będą tu wyświetlane
tie-break

tie-break

Wysiadam z pociągu na Zachodnim. Dochodzi siedemnasta.

Grudniowe podmuchy bawią się moją głową

jak piłką. Dworcowe zegary,

uwieszone peronom na szyi,

ostrą bielą odmierzają natarczywe przebłyski niedzieli.

 

Wiem, zbyt wiele chciałem;

trzeba umieć się poddać w odpowiednim momencie

szarpaniny z szarą godziną.

 

Teraz pragnę tylko być punktem,

który nie ma swojego właściwego miejsca,

którego nikt nie widzi,

który nic nie znaczy,

który postawiono przez pomyłkę,

który już na nic się nie przyda,

punktem, którego nie ma i nigdy nie było.

 

Pociąg odjechał ku dziesiątkom

innych punktów rojących się w ciemności miasta.

 

Schodzę do nieskończonych przejść podziemnych

przyjaźnie opustoszałych. W słuchawkach

sanah i Turnau śpiewają Sen we śnie Poego.

Do walizki schowałem jedynie samego siebie,

bo przyszedłem z niczym

i z niczym odejdę, jeśli tylko powiesz.

 

Ostatni zegar woła do mnie

bywaj!

 

 

tie-break

tie-break

Wysiadam z pociągu na Zachodnim. Dochodzi siedemnasta.

Grudniowe podmuchy bawią się moją głową

jak piłką. Dworcowe zegary,

uwieszone peronom na szyi,

ostrą bielą odmierzają natarczywe przebłyski niedzieli.

 

Wiem, zbyt wiele chciałem;

trzeba umieć się poddać w odpowiednim momencie

szarpaniny z szarą godziną.

 

Teraz pragnę tylko być punktem,

który nie ma swojego właściwego miejsca,

którego nikt nie widzi,

który nic nie znaczy,

który postawiono przez pomyłkę,

który już na nic się nie przyda,

punktem, którego nie ma i nigdy nie było.

 

Pociąg odjechał ku dziesiątkom

innych punktów rojących się w ciemności miasta.

 

Schodzę do nieskończonych przejść podziemnych

przyjaźnie opustoszałych. W słuchawkach

sanah i Turnau śpiewają Sen we śnie Poego.

Do walizki schowałem jedynie samego siebie

bo przyszedłem z niczym

i z niczym odejdę, jeśli tylko powiesz.

 

Ostatni zegar woła do mnie

bywaj!

 

 

tie-break

tie-break

Wysiadam z pociągu na Zachodnim. Dochodzi siedemnasta.

Grudniowe podmuchy bawią się moją głową

jak piłką. Dworcowe zegary,

uwieszone peronom na szyi,

ostrą bielą odmierzają natarczywe przebłyski niedzieli.

 

Wiem, zbyt wiele chciałem;

trzeba umieć się poddać w odpowiednim momencie

szarpaniny z szarą godziną.

 

Teraz pragnę tylko być punktem,

który nie ma swojego właściwego miejsca,

którego nikt nie widzi,

który nic nie znaczy,

który postawiono przez pomyłkę,

który już na nic się nie przyda,

punktem, którego nie ma i nigdy nie było.

 

Pociąg odjechał ku dziesiątkom

innych punktów rojących się w ciemności miasta.

 

Schodzę z rękami w kieszeniach

do nieskończonych przejść podziemnych

przyjaźnie opustoszałych.

W walizce zabieram jedynie sam siebie

bo przyszedłem z niczym

i z niczym odejdę, jeśli tylko powiesz.

 

Ostatni zegar woła do mnie

bywaj!

 

 

tie-break

tie-break

Wysiadam z pociągu na Zachodnim. Dochodzi siedemnasta.

Grudniowe podmuchy bawią się moją głową

jak piłką. Dworcowe zegary,

uwieszone peronom na szyi,

ostrą bielą odmierzają natarczywe przebłyski niedzieli.

 

Wiem, zbyt wiele chciałem;

trzeba umieć się poddać w odpowiednim momencie

szarpaniny z szarą godziną,

 

Teraz pragnę tylko być punktem,

który nie ma swojego właściwego miejsca,

którego nikt nie widzi,

który nic nie znaczy,

który postawiono przez pomyłkę,

który już na nic się nie przyda,

punktem, którego nie ma i nigdy nie było.

 

Pociąg odjechał ku dziesiątkom

innych punktów rojących się w ciemności miasta.

 

Schodzę z rękami w kieszeniach

do nieskończonych przejść podziemnych

przyjaźnie opustoszałych.

W walizce zabieram jedynie sam siebie

bo przyszedłem z niczym

i z niczym odejdę, jeśli tylko powiesz.

 

Ostatni zegar woła do mnie

bywaj!

tie-break

tie-break

Wysiadam z pociągu na Zachodnim. Dochodzi siedemnasta.

Grudniowe podmuchy bawią się moją głową

jak piłką. Dworcowe zegary,

uwieszone peronom na szyi,

ostrą bielą odmierzają ostatnie przebłyski niedzieli.

 

Wiem, zbyt wiele chciałem;

trzeba umieć się poddać w odpowiednim momencie

szarpaniny z szarą godziną,

 

Teraz pragnę tylko być punktem,

który nie ma swojego właściwego miejsca,

którego nikt nie widzi,

który nic nie znaczy,

który postawiono przez pomyłkę,

który już na nic się nie przyda,

punktem, którego nie ma i nigdy nie było.

 

Pociąg odjechał ku dziesiątkom

innych punktów rojących się w ciemności miasta.

 

Schodzę z rękami w kieszeniach

do nieskończonych przejść podziemnych

przyjaźnie opustoszałych.

W walizce zabieram jedynie sam siebie

bo przyszedłem z niczym

i z niczym odejdę, jeśli tylko powiesz.

 

Ostatni zegar woła do mnie

bywaj!



×
×
  • Dodaj nową pozycję...