Oto dyrygent w białych rękawiczkach.
Przeciąga basy wraz z grzbietem, co na nim
frak. Biała muszka. Do miękkich eskarpin
pauzy stosuje lub używa smyczka.
Tak ulizany, a oko zmrużone.
Blisko dla dłoni lśnią w cętki lampasy —
czyżby odświeżył poszetką z brustaszy
futro dachowca, acz trójkolorowe.
Skacze na podium: Czy lepiej w obcasach?
Albo do kłusa, bom żwawy jak rumak!
W cholewkach buty zdo-biły-by w parach.
Zatem go słucham, bo wszystko zrozumiał.
Tu się podpiszę: Jan nie kot Młynarczyk.
Najmłodszy, ale nie myślę iść walczyć.