W kruchości malutkie myśli
Podziwiają rozrost sił odwagi
Rozświetla umysł ich liczba
Nieskończona, rozwibrowana
Wielka moc nagich liści
W której Bóg żył drzewa pradawne
Wpuszczone w korzeń
Znaczenie chwil wraz z wzrastaniem
Zmienne jakby edytowane
Odkrywamy koronę na tej suchej drodze
Czasami w zabawie
Czasami poważnie
Proste rymy tworzą bajkę
Przepastne głębie wydarzeń
Przez nas nie zrozumiane
Boskie wobec nas pragnienia
Trudne zadanie
Wydobyć potencjał nasienia
W refleksji ubieramy się uważnie
Wkraczając wprost do wnętrza ukrytego celu
Zabierając te wglądy w podróż doświadczenia
Czuć już
Bezruch dni w centrum istnienia
Zamykając przeróżne drzwi
Zawsze od relacji w kontemplację samotną
Zwykłe działanie
Cierpienie znoszone z codzienną godnością
I tu słychać nasze piosenki
Echa wzruszeń i wydarzeń
Słychać podziw
Ból ujety
Zajęte przestrzenie ego przeklętym
Naprawianie złego
Od głębokiego lasu
Do poczucia zwykłego
Że umrze gdyż się narodziło
Było jest i będzie
Łóżko ogień drewno
Troska posiłek sedno
Blisko niewiedzy
Tkwi sen i spotykam miłość
Puszczam dłoń młodości zżytą z wiecznością