Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Moimi planami. Piekło się wybrukowało.
Moje chęci zginęły w wielkim potopie,
wysokoprocentowej fali.
Moje słowa,

ugrzęzły w pisanych natrętnie
listach i błahych wierszach.
Miłość, ją zamurowałem
w zatęchłej zgnilizną piwnicy bez okien.
Wygodne jest życie samotnika.
Telefon milczy.
Przyjaciele omijają Twój adres,

idąc ku tym,
którzy zastąpili Twe miejsce

przy ich boku.

Ludzka mowa
staje się denerwującym dodatkiem,
letnich, skwarnych minut zmierzchu.
Jak muchy podniecone

do granic szaleństwa,
bzyczące na świeżym zezwłoku psa.
Spęczniałym i sinym

od gazów rozkładu.
Z wywalonym,

spomiędzy rozwartych szczęk, szorstkim jęzorem.
Porzuconym w rowie przydrożnym, mulistym lekko i ukwieconym, rozplenionym po ugorach

jak zaraza mleczu.

Oni mają swoje życie

we własnych,
pewnych dłoniach.
Chwytają nimi dzień i noc.

I deszcz i śnieg.
Jednako bawią ich swymi odosobnionymi barwami szczęścia, wszystkie dni tygodnia.
Potrafią czerpać wszystko co najlepsze
z życiowej esencji
i dawać choć cząstkę siebie innym.

A Ty?
Możesz jedynie uciec

w koszmarny sen.
Łóżko jak trumna.
Wysadzana książkami

i brudnymi, znoszonymi ubraniami.
Świerszcze grają

ostatni tej nocy nokturn.
Znów w półśnie umęczonym.
Wyobrażałem sobie piękne życie.

I tylko pytania.
O przeszłe i przyszłe cierpienia.
Wychodzisz z domu pewnym krokiem.
Starasz się być jak inni.
Lecz, wrócisz za kilka minut

pod sam próg.
Nie umiesz żyć. W świecie ludzi.
Więc trumna czeka.
Nie krzyczy i nie pyta.
Nie ocenia i nie próbuje zmieniać.
Nie boi się

Twoich napadów agresji i paniki.
Najlepiej będzie jak się położę.
Prześpię egzystencję ludzkości.
Gdybym jakimś cudownym trafem
tym razem umarł.
Zanieście mnie po prostu na cmentarz.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

@Simon Tracy Takie życie ma swoje dobre strony, ale nie na długą metę. Żyjemy w świecie, gdzie człowiek człowiekowi wilkiem lecz jeden bez drugiego żyć nie może. Odnośnie wiersza, świetny, natomiast tytuł drąży myślenie. Pozdrawiam.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Natuskaa

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • Buch!    Rach!   Ciach!   Maszyna  Czy strach?   I życie ukryte  Za zasłoną świadomości    Bo czas nie ma  Dla nikogo litości    Gdy pędzi za nieznanym 
    • MRÓWKI część trzecia Zacząłem się zastanawiać nad marnością ludzkiego ciała, ale szybko tego zaniechałem, myśli przekierowałem na inny tor tak adekwatny w mojej obecnej sytuacji. Podświadomie żałowałem, że rozbiłem namiot w tak niebezpiecznym miejscu, lecz teraz było już za późno na skorygowanie tej pozycji.  Mrówki coraz natarczywiej atakowały. W pewnej chwili zobaczyłem, że przez dolną część namiotu w lewym rogu wchodzą masy mrówek jak czująca krew krwiożercza banda małych wampirów.  Zdarzyły przegryźć mocne namiotowe płótno w 10 minut, to co dopiero ze mną będzie, wystarczy im 5 minut aby dokończyć krwiożerczego dzieła. Wtuliłem się w ten jeszcze cały róg namiotu i zdrętwiały ze strachu czekałem na tą straszną powolną śmierć.  Pierwsze mrówki już zaczęły mnie gryźć, opędzałem się jak mogłem najlepiej i wyłem z bólu. Było ich coraz więcej, wnętrze  namiotu zrobiło się czerwone jak zachodzące słońce od ich małych szkarłatnych ciałek. Nagle usłyszałem tuż nad namiotem, ale może się tylko przesłyszałem, warkot silnika, chyba śmigłowca. Wybiegłem z namiotu resztkami sił, cały pogryziony i zobaczyłem drabinkę, która piloci helikoptera zrzucili mi na ratunek. Był to patrol powietrzny strzegący lasów przed pożarami, etc. Chwyciłem się kurczowo drabinki jak tonący brzytwy, to była ostatnia szansa na wybawienie od tych małych potworków. NIe miałem już siły, aby wspiąć się wyżej. Tracąc z bólu przytomność czułem jeszcze, że jestem wciągany do śmigłowca przez pilotów. Tracąc resztki przytomności, usłyszałem jeszcze jak pilot meldował do bazy, że zauważyli na leśnej polanie masę czerwonych mrówek oblegających mały, jednoosobowy zielony namiot i właśnie uratowali turystę pół przytomnego i pogryzionego przez mrówki i zmierzają szybko jak tylko możliwe do najbliższego szpitala. Koniec   P.S. Odpowiadanko napisałem w Grudniu 1976 roku. Kontynuując mrówkowe przygody, następnym razem będzie to trochę inną historyjka zatytułowana: Bitwa Mrówek.
    • Ma Dag: odmawiam, a i wam Doga dam.        
    • Samo zło łzo mas.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...