Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

 

 

 

Niebo pęka jak blizna po Bogu.
Świat otwiera usta – i połyka sam siebie.

Rakiety śpiewają hymny o ocaleniu,
a gdy milkną – ziemia płonie
własnym, nuklearnym sercem.

Miasta kurczą się do oddechu,
asfalt spływa jak czarna krew.
Ludzie topnieją w swoich cieniach,
ciała pękają jak owady w słońcu –
z wnętrzności wypełza światło,
zbyt czyste, by należeć do ludzi.

Serca biją jak zardzewiałe tłoki,
próbując jeszcze pompować świat,
który dawno się zatrzymał.

Ktoś idzie przez ruiny –
z ciałem tak przezroczystym,
że widać w nim drżące echo dawnych modlitw.
Niesie w dłoniach włosy,
które kiedyś należały do kogoś bliskiego.

W głowach ludzi płoną miniaturowe Hiroszimy.
Wspomnienia wybuchają w ciszy
jak guzy światła, których nie da się już zagasić.

Głosy ludzi zamieniają się w iskry
i wystrzeliwują w przestrzeń,
rozszarpując czas i pamięć,
pozostawiając po sobie woal ciszy
rozpruty ogniem.

Wojna nuklearna się kończy.
Wszystko, co ma wybuchnąć – wybucha.
Zostaje tylko ślad – biały jak podpis
pod niebem, które dawno odwróciło wzrok.

A teraz wisi jak trup
w otwartym sarkofagu światła.

Bóg milczy,
jakby sam się wypalał
w atomowym błysku.

Wiatr tnie powietrze jak chirurg w popłochu,
rozcina dym, w którym krwawią głosy,
a w popiele drgają powieki umarłych –
jakby chciały zobaczyć, kto przeżył.

Z popiołów rodzą się dzieci –
martwe od pierwszego oddechu,
jakby świat pomylił kierunek stworzenia.

Pamięć płonie dłużej niż ciało.
Ludzie zamieniają się we wspomnienia,
które jeszcze oddychają.

Nie ma wody.
Nie ma głodu.
Nie ma nic.

Tylko ciała pamiętające, że kiedyś bolały.

Człowiek – ten ostatni –
stoi pośrodku zgliszczy
i mówi do ciszy:
„To ja – wasz ocalały nikt.”

Czas gryzie przestrzeń jak pies łańcuch,
rozdzierając wszystko, co jeszcze drży
między światłem a popiołem.

W popiele, gdzie kości splatają się z korzeniami,
drga coś zielonego –
liść, co nie pamięta deszczu,
unosi się na wietrze
jak cień dawnych ogrodów.

Słońce dotyka go jak rana światła –
i w sekundę więdnie,
zostawiając smugę zieleni,
jak ślad po nieudanym stworzeniu.

A niebo, znużone widokiem ciał,
zamyka oczy,
żeby wreszcie nie widzieć człowieka.

 


Opublikowano (edytowane)

@Migrena Prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump poinformował, że wyraził zgodę na budowę przez Koreę Południową okrętu podwodnego o napędzie atomowym. We wtorek zaapelował o to prezydent tego kraju, Li Dze Mjung.

Deklaracja Donalda Trumpa zaskoczyła świat. Prezydent USA w nocy ze środy na czwartek ogłosił wznowienie testów nuklearnych, kończąc tym samym dekady amerykańskiej powściągliwości. Wiadomość ta zostanie odczytana nie tylko w Moskwie. Może ona również zachęcić inne mocarstwa atomowe do przyjęcia bardziej ofensywnego podejścia i stać się początkiem nowego wyścigu zbrojeń.

W świetle najnowszych doniesień Twój wiersz jest jak wołanie o wodę na pustyni.

I mocna przenośnia "Czas gryzie przestrzeń jak pies łańcuch''

Mocny przekaz.

 

 

Edytowane przez Robert Witold Gorzkowski (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@Robert Witold Gorzkowski

 

a tak naprawdę to sam się zastanawiam po co to piszę.

 

ludzie wolą żyć w błogostanie.

 

nie wiedzieć, że śmierć w nuklearnej zagładzie jest tak blisko jak nigdy wcześniej.

a gdyby nawet chcieli to wiedzieć  czy coś to w ich życiu zmieni ?

pediatra co robi za ministra obrony każe pakować plecaki, zapinać sprzączki, dwa mydełka Fa i latarka....

 

a tam dalej, w europie Makaron z kanclerzykiem potrząsają  szabelką i grożą, że jak złapią Putina to mu urwą.....wiadomo co.

 

a tłuści amerykanie widzą, że ich istnienie wisi na włosku ( Putina zresztą) wycofują się ze świata i idą w kierunku "twierdza Ameryka", czyli w pełny izolacjonizm.

 

a tymczasem Rosja jest najwiekszą potęgą nuklearną świata.

większą niż wszyscy inni razem.

 

może warto by było pomyśleć zanim byle polityczek obraża Putina ?

 

może warto się dogadać ?

 

i mieć perspektywę że  następne pokolenie przeżyje w pokoju !!!

 

dzieci , wnuczki.

 

dziękuję Robert :)

 

 

@Alicja_Wysocka

 

Aluś.

przepraszam za emocje niepotrzebne.

 

pójdę do Obi.

kupię śrubokręt.

spróbuję się podregulować.

 

a tymczasem pięknie pozdrawiam :)

 

i dziękuję :)

 

 

Opublikowano

Witaj - 

może warto by było pomyśleć zanim byle polityczek obraża Putina ?

 

może warto się dogadać ? - a co ma mu klaskać za to co robi - 

Putin to trudny człowiek  tak jak Hitler i Stalin - mieli swoją 

wizje świata - nie odpuszczali - więc jak tu się dogadać - 

to jest niemożliwe -  

                                     Pzdr.

Opublikowano (edytowane)

@Alicja_Wysocka

dobrze Aluś :)

 

wkręcę tę śrubkę żeby jogurt nie wypływał :)

 

dzięki.

 

 

 

@Waldemar_Talar_Talar

 

 

obawiam się drogi Waldemarze, że to jest niestety konieczne.

 

zaraz zrobią to amerykanie.

 

po nich polecą ci co teraz najgłośniej krzyczą "nigdy".

 

alternatywą jest wojna.

 

i ci co ocaleją będą wrzeszczeć - po cholerę nam to było !

 

Putin to nie jest Stalin ani Hitler.

 

nie słyszałem aby Rosja miała jakieś pretensję terytorialne wobec europy.

 

wiadomo, że kacap to kacap.

 

nie pieśćmy się ale  żyjmy w zgodzie obok.

 

Edytowane przez Migrena (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@Annna2

 

tak jest Aniu.

i dla każdego palestyńskiego dziecka to koniec jego świata.

 

a giną ich tysiące.

giną więc tysiące małych światów.

 

i co ?

 

a nic !

 

świat cieszy się bo w Hollywood jakiś debil fiknął koziołka.

 

to nie lepiej się dogadać ?

 

 

Opublikowano (edytowane)

@Migrena  niestety.

Wojna to biznes, a kto będzie się dziećmi przejmował? Przecież wielkich tego świata to nie dotyczy.

Liczy się kasa, kasa, kasa. 

A dzieci powinny żyć, mieć przyszłość, chodzić do szkoły, mieć klasówki, szkolne problemy,

dzieci powinny się bawić.

 

A podobno amerykański prezydent aspiruje do pokojowego Nobla.

 

Dobry wiersz Jacek. Bardzo.

 

 

Edytowane przez Annna2 (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@Migrena

To wyjątkowo sugestywny, potężny wiersz. Działa jak apokaliptyczny fresk, który łączy wizję końca świata z językiem teologicznym i organicznym.

Jest dojrzały formalnie, pełen konsekwentnej wyobraźni i emocjonalnej dyscypliny. Jednak nie epatuje, choć operuje obrazami ekstremalnymi, wyniesionymi na bardzo wysokie pułapy symboliki.

Opublikowano (edytowane)

Dogadać się, jak Ukraina z ruskimi w 1996 r.? Oddała im głowice nuklearne w zamian za gwarancje bezpieczeństwa. A miała bodajże 3 na świecie potencjał, jeśli chodzi o broń jądrową. Nie byłoby dzisiejszej wojny, gdyby wtedy się nie zgodziła "dogadać". Tacy ludzie, jak Putin, nigdy nie dotrzymują warunków jakiegokolwiek "dogadania się".

Problem polega na tym, że kraje, które posiadają broń nuklearną,zawsze będą zagrożeniem dla światowego pokoju, bo nigdy nie wiadomo, czy nie dojdzie tam do władzy jakiś świr. Może to dotyczyć każdego państwa, Trumpowi w USA też nie wiadomo, co może strzelić do łba.

W 2003 r. Amerykanie napadli na Irak pod fałszywym pretekstem (legendarnej broni masowego rażenia nigdy tam nie znaleziono) i świat nic nie zrobił, bo kto by się jakimś Irakiem przejmował. Oczekiwano jedynie, że może dzięki tej inwazji ropa stanieje.

Najlepszą opcją byłoby prawo posiadania takiej broni dla wszystkich. Nie byłoby to rozwiązanie idealne, ale chyba lepsze, niż obecna nierównowaga sił.

Oczywiście powyższy wiersz jest monumentalnym, mocnym, obliczonym na wywołanie emocji protest songiem przeciwko okrucieństwu wojny i masowym cierpieniu ludzi, których los nie obchodzi szaleńców u władzy.

Brutalna prawda jest jednak taka, że z szaleńcem nie ma negocjacji. Nawet, jeżeli teraz chwilowo doszłoby do jakiegoś quasi-układu, to i tak wcześniej czy później zostanie on pogwałcony.

Układy z wodzami pokroju Putina to tylko przybliżenie wydarzeń, o których mówi wiersz.

A zamiast wymachiwania szabelką (Zachód) trzeba było wcześniej nie kręcić z Putinem biznesów i nie dać mu obrosnąć w piórka. Po aneksji Krymu i wybuchu wojny z Gruzją chyba politycy wiedzieli, z kim mają do czynienia.

Myśleli, że są bezpieczni, jak będą przymykać oczy na działania Putina i kupować od niego gaz, to zostanie ukontentowany, obłaskawiony, i nie będą mu chodziły po głowie dziwne pomysły. Może liczyli też, że zacieśnianie więzi gospodarczych również w jakiś sposób gwarantuje Europie bezpieczeństwo. Nomen omen, ja bym powiedziała, że to też pewna forma "dogadywania się", która, jak widać, poszła się czochrać.

 

Si vis pacem, para bellum.

 

 

 

Edytowane przez tie-break (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@huzarc

tak sobie myślę.

 

kiedy piszesz swoje przejmujące utwory w typie "extra mocny" musisz przeżywać gdzieś głęboko w sobie dreszczyk emocji.

 

ja też tak mam.

wojna nuklearna to dramatyczny absurd.

 

ja nie boję się śmierci.

 

ale  kiedy tak idę przez las, przez sięgające mi do pasa paprocie, po miękkich i pachnących mchach, kiedy patrzę na nadrzeczne, wysokie, sumiaste trawy które wiatr z uporem pochyla a one dumnie się prostują, to myślę sobie, że ten świat jest taki piękny, że fajnie byłoby pożyć tutaj jeszcze.....ze 100 lat.

 

i krew mnie zalewa jak durnie udajacy polityków pierdolą głupoty o plecakach, o nieuniknionej konfrontacji, o zaporach przeciwczołgowych.

 

to piszę o czymś czego się boję.

 

teksty czasem przesadne ale.......

 

 

dziękuję.

 

 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Czasem słowa błądzą i wchodzą przez nos by rozgrzać ciało   chłód powoli obejmuje ziemię patrzy na serce kamienne kruszy dzisiaj, wczoraj, jutro zostawia bez sensu   dziś jest przelotne zahacza wargami o sytuację z mroku wyłonioną i krzyczy zostań.
    • Jest takie powiedzenie jakoby w jakiejś zapadłej dziurze. Zatęchłej i brudnej jak myśli moich kochanych klientów na widok dziewiczych, zaokrąglonych w biodrach i piersiach podlotków dziewczęcych z mojej najlepszej sutereny, robactwo miałoby żreć Cię człowiecze żywcem.   Niby nie dziwić to może w mieście tak zepsutym jak to. Gdzie wszelka zaraza i mór lecą z prądem wiatru, wody i krwi po ulicznym rynsztoku. Gdzie tyfus, dżuma i trąd stają w szranki, kto w danym roku wywoła większą hekatombę zarazy i poślę więcej dusz i duszyczek do wszelkich świętych lub diabłów. Nie dziwi to nikogo i w lochach Neufchatel. Tu wszy, pchły i szczury ucztują na spoconych i odartych ciałach skazańców. Nie inaczej było i ze mną.     Obudził mnie dreszcz łaskotek w okolicach twarzy i podkulonych pod głowę rąk. Zerwałem się w cichym okrzykiem i zacząłem machać rękoma. Najwidoczniej ta reakcja i dość żywa jakby nie było postawa nie spodobała się moim futrzanym sąsiadom z celi, którzy oddalili się szybko w mrok narożników ścian z głośnym, piszczącym sprzeciwem. Zakląłem pod nosem i dopiero teraz uczułem jak bardzo mocno boli mnie głowa a myśl o pragnieniu i strawie jest jedyną, którą przyjmuje do siebie umęczony organizm.     Oczy jeszcze nie przywykły do mroku celi, ledwie wybudzone ze snu, próbowały odróżniać pojedyncze detale. Po krótkim czasie namierzyłem zarys drzwi z kratą za plecami. Spróbowałem do nich wstać lecz od razu prawie zachybotałem się jak na pokładzie łajby i znalazłem się na czworakach. Więc pełzłem a brudna, sklejona odchodami słoma czepiała mi się palców u dłoni. Znów zaczepiłem o szczurzy ogon a jego właściciel, próbował w odwecie odgryźć mi kciuk. Wtem, będąc już na kilka kroków od drzwi, usłyszałem za nimi czyjeś gorączkowe acz ściszone do granic szeptu głosy. Głosy były męskie i raczej dość młode i wyraźnie zbliżały się do celi. Po klucz, przekręcił leciwy zamek i cela stanęła otworem.   W progu znalazły się dwie postaci. Strażnik miejski baszty i ojciec zakonu benedyktynów. Obaj jak jeden mąż zaraz po wejściu spuścili oczy pod nogi na moją postać, zamarłą w dzikiej pozie, zamilkli a zakonnik dodatkowo przeżegnał się i ucałował złoty, masywny krzyż pański, dyndający na jego piersi.   - Wstań synu - głos jego był zupełnie niepodobny do postury i długiej brody zgolonej w zwarty szpic. Był prawie kobiecym falsetem pozbawionym jakiejkolwiek gardłowości i mocnego akcentu. Chyba plotki o tym, że co niektórym braciom, przeorzy czy generałowie każą po ślubach ucinać jajca, nie są do końca wyssane z palca - Nic Ci już nie grozi. Bóg ojciec jest z Tobą.     Dał dyskretny acz całkiem zrozumiały sygnał ręką dla strażnika, że ten może się oddalić do innych zajęć a sam wkroczył pewnie do celi nie spuszczając mnie jednak z oczu. Wiedziałem co go sprowadza w te zaiste skromne progi mojej celi ale jak przystało na porządnego łotrzyka, zamierzałem odstawiać marny teatrzyk do końca.     - Wybaczcie mi ojcze taką sposobność otoczenia - owionąłem dłonią powietrze wokół siebie - I moją steraną trudem żywotu więźnia aparycję. Wstać również do Was nie mogę. Solidnie oberwałem przed przybyciem tutaj i stanie na nogach sprawia mi kłopot. Przestrzeń faluje mi we łbie moim kaprawym jak po zakrapianej solidnie libacji.   Zakonnik nie odrzekł z początku nic. Zachowywał się dziwnie. Krocząc wokół mnie powolnym stąpaniem. Rozglądał się ciekawie, jakby oglądał freski kapliczne a nie umorusane posoką i gównem ściany lochu.   - Więc jeśli Ci to nie sprawi bólu czy innej przykrości Synu, po prostu usiądź a ja spocznę jak brat i bliźni obok Ciebie.   I faktycznie osunął się na kolana obok mnie. Ściągnął kaptur z podgolonej głowy o resztkach jasnobrązowych włosów I obdarzył mnie lekkim uśmiechem pełnym pogody ducha i nadziei. Przyznaję, zdziwienie odjęło mi mowę a zaiste nie często zdarzenia mojego krótkiego acz burzliwego, ulicznego żywota na to pozwalały. Zakonnik widział te zawachanie w moich oczach i rzekł jeszcze spokojniej   - Jestem tu by uratować Twą duszę przed potępieniem - zamilkł, przełknął ślinę i kontynuował - A może i ciało nie ulegnie karze. Wszystko zależy od ciężarów grzechów, skruchy i żarliwości pokuty. I spowiedzi świętej przed obliczem Boga. A więc jaki to grzech sprowadził Cię tu Synu, do podziemi slynnego Neufchatel? Mów. Bóg słucha.   I faktycznie zamilkł z wyrazem oczekiwania na twarzy.  
    • Ja miałam zdolności muzyczne i plastyczne w sumie, śpiewałam, rysowałam:)
    • @Migrena

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      To akurat po mamusi
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...