Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

 

Autorzy: Michał Leszczyński plus AI.

 

Piosenka pt. Mężczyzna przy kobiecie

 

Był sobie mężczyzna wśród wielu okoliczności

były spacery i było wielkie piękno tuż tusz obok

bywały imprezy, tańce i niemarne hufce farta

ależ muzyka, parkiet ruszał się, turlał i skrzypiał

 

Przywdział nasz men czasem kurtkę skórę

i założył kiedyś sowite ciężkie buty kowbojskie

nos wiecznie ku górze, broda raczyła co to nie on

miły, ale się stawiał oraz i on bywał brudny, butny

 

I była kobieta, której on wpadł zdaje się w oko

i chciała go na wyłączność tak po rodzinnemu

i chciała ogrzać się w pani zimie jego swawoli

żeby tak chociaż mógł jej portret namalować

 

Ref.

Mój ty mężczyzno wybornie wybrany na dłużej

zdobędziesz dla mnie kilka wysokich szczytów

zamienisz szelmowski uśmiech w wielce porządek

odetchniesz a muzą, sercem i duszą będę Ci ja

ta twoja, ta taka wiecznie niezdobyta

ta niepojęta oraz ta nie w pełni osiągalna

 

Postanowiła, że będzie niekiedy mu ciut sprzyjać

i wysłucha rzewnych żali i odbierze uroki harców

ale jako że ona przecież musi nad nim zapanować

więc, że, albowiem, bo najcenniejszego mu nie da

 

Nasz mężczyzna istotnie przeniósł kilkanaście gór

położył nawet rurociąg ropy do ich małej posesji

niewzruszona ona stała jak jakaś wyniosła skała

mój ty mężczyzno, mój ty mój w stajni Augiasza

 

Mężczyzna był chłopcem ona to wiedziała

zbierała od niego piękne w te i verte weksle

żyli tak sobie i trwali bez żadnego pokwitowania

udowadniali choć marnieli tak jak zewnętrzne realia

 

Ref.

Mój ty mężczyzno wybornie wybrany na dłużej

zdobędziesz dla mnie kilka wysokich szczytów

zamienisz szelmowski uśmiech w wielce porządek

odetchniesz a muzą, sercem i duszą będę Ci ja

ta twoja, ta taka wiecznie niezdobyta

ta niepojęta oraz ta nie w pełni osiągalna

 

Ów mężczyzna pragnął twierdzę wybudować

i twierdził wcale nie zanadto i nie nadto i oraz

po czym stwierdzał do diabła co za fatalny real

ona śmiała się bo ktoś spełniał jej mocnawe sny

 

Całą resztę historii stanowią różne didaskalia

do diaska że ciągle są te cholerne didaskalia

kto mały, kto duży, kto średni taka tutaj skala

i wcale nie tylko oni nigdy nie rozwiązali równania

 

Pokutują ambicje emocji. I zdarzają się frustracje.

I bywają różne kombinacje. Występują różne nietolerancje.

 

Ref.

Mój ty mężczyzno wybornie wybrany na dłużej

zdobędziesz dla mnie kilka wysokich szczytów

zamienisz szelmowski uśmiech w wielce porządek

odetchniesz a muzą, sercem i duszą będę Ci ja

ta twoja ta taka wiecznie niezdobyta

ta niepojęta oraz ta nie w pełni osiągalna

Edytowane przez Leszczym (wyświetl historię edycji)
  • Leszczym zmienił(a) tytuł na Piosenka pt. Mężczyzna przy kobiecie

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Mam takie małe pragnienie. Małe dla ludzi, którzy tego nie czują; którzy nie doświadczyli uczucia płynącego w głowie nurtu, eksplozji pomysłów i myśli zdających się być tak błyskotliwymi, jak u najwybitniejszego artysty. Dla mnie pragnienie to jest olbrzymie, przytłaczające i przygniata mnie tak w środku, jak i na zewnątrz. Dusza pragnie nowego tworu, mózg zaś krzyczy... nie, on wrzeszczy, wrzeszczy tak, że gdyby był słyszalny po tej fizycznej stronie, pękałyby szyby, szklanki i bębenki uszu. Drze się jak opętany, jak popapraniec w delirium. Wmawia mi, że nie dam rady, że nie napiszę ani słowa, a nawet jeśli cudem przekopię się przez jamę bez światła, do której mnie wrzucił, to ten tekst nie będzie nic warty. Żałosny, odpychający i partacki niczym dziecięce bazgroły. Cztery miesiące. Cztery ciągnące się jak drętwe nauczanie wypalonego wykładowcy, któremu uciekło sedno miesiące. Mnóstwo nędznych prób poprowadzenia jakiejś pisaniny, która już na początku odbierała poczucie sensu. Czasem wpadł jakiś pomysł, lepszy czy gorszy, nieważne, bo i tak nie miał prawa zaistnieć, skoro brakowało sił nawet na podniesienie się z łóżka. Zgasł płomień w sercu wzbierający z każdym napisanym słowem. Pewność w swoje zdolności odeszła wspierać kogoś innego; kogoś, kto być może ma szansę zbudować coś pięknego.

      Najpierw był smutek. Dziecięcy płacz i nieświadomość, skąd ta wstrętna podłość od ludzi, którzy mieli być oparciem i otaczać opieką.

      Potem się trochę dorosło, pojęło pewne sprawy. Były próby łagodzenia napięcia, wpasowania się w tłum, a z wolna znajdowało się środki, w założeniu mające pomóc osiągnąć te cele. Dawały takie uczucie... nie, nie szczęście. Coś, czego nie dało się pojąć, ale rozumiałam, że tego stanu poszukiwałam całe życie.

      Piętnaście lat. Pierwsze wizyty u psychologa, próba ratowania się przed zatonięciem w substancjach. Z początku szło dobrze, a potem przychodziły koleżanki i mówiły "Chodź, zarzucimy coś". I jak tu odmówić?

      Szesnaście lat. Szósty grudnia. Pierwszy gwałt.

      Następna była czystość. Z przerwami, co prawda, bo dalej obracałam się wśród ludzi wychowanych na dewiacjach, ale z rzadka się to zdarzało. Pierwsza miłość, motywacja do zmiany dla kogoś, o kim myślało się jakoby o rodzinie, bliższej nawet niż matka. Nawet za tym nie tęskniłam.

      Wtedy jeszcze to było tylko zabawą. Byłoby to zbyt bajkowe, by mogło trwać dłużej. Odeszłam od Niego dla kogoś Innego. Oddałam serce, ciało, wszystkie pieniądze. W zamian dostałam przemoc, której nie sposób tu opisać. Odebrał mi plany, nadzieję na dobrą przyszłość i ucieczkę z gówna, w którym topiłam się od urodzenia. Zabrał pasję, zdrowie, jak również najsłabsze poczucie bezpieczeństwa i stabilności. Próba zabójstwa. Gwałty. Bicie. Poniżanie. Odbieranie wartości. Stałam się szmatą, plugawym odpadem i niewolnikiem czegoś, co nazywałam dozgonną miłością. I z zupełną szczerością przyznam teraz - nigdy nie kochałam nikogo mocniej, dlatego bez znaczenia było, że bez wzajemności. W końcu uciekłam.

      Dziewiętnaście lat. Wpierw za granicę, na zarobek, później do większego miasta po lepsze życie. I znów wciągnęło mnie to, co do tej pory nazywałam zabawą.

      Substancja opanowała mnie do szpiku. Czułam się jak heros z powieści, człowiek o niebywałym talencie i mądrości, jakiej wielu ludziom brakuje. I to nie tak, że sobie pochlebiam. To słowa ludzi, których poznałam, a którzy na koniec mnie zniszczyli. Wciągałam, połykałam, piłam i pisałam bez przerwy z niebywałą radością. Z czasem to przestało wystarczać, lecz substancja dalej mną władała i wyszeptywała mi, że bez niej jestem nikim.

      Kolejna ucieczka. Mamo, błagam, pomóż. Wróciłam do domu i do tej pory tu jestem, w malutkim pokoiku, gdzie przeżywałam najgorsze katusze, choć nie mogę zaprzeczyć, że to mój mały światek i jedyne miejsce, gdzie mogę się podziać.

      To ścierwo dalej mną rządzi. Rzuciłam to. Prawie. Szukam czegoś na zastępstwo, bo już nie umiem być trzeźwa. Będąc na haju przynajmniej łagodzę syf wypełniający mój popieprzony łeb. Poza tym, znów mam przed czym uciekać. Zdrada. Niejedna. Od osoby, która dała mi tak wiele miłości, że trudno było w nią uwierzyć. Przebaczenie to jedna z najgłupszych decyzji, jakie podjęłam, ale taka jest miłość. To nie pochlebstwo, a czysta prawda - mało kto potrafi kochać tak, jak ja. I świadomość, że nigdy nie spotkam osoby, która miłowałaby mnie podobnie, rozrywa mnie od środka.

      Po drodze psychiatryki, szpitale, próby odwyku, bitwy toczone z matką, samotność. Nie wiem, czy z Tamtym nie byłam w lepszym stanie, niż teraz. Zakończę ten tragiczny wylew popularnym i nierozumianym klasykiem: obraz nędzy i rozpaczy.

      Gorące pozdrowienia z Piekła, 

      Allen

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



×
×
  • Dodaj nową pozycję...