Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Ty przecież jutro spłoniesz — w ciszy, skrycie,
w biurze, w bitwie, lub w łazience, z herbatą.
Ktoś wpisze w notatniku twoje życie,
bez bólu, jak się wpis do ksiąg wprowadza datą.

 

A teraz mów o wierze i heroizmie,
o tarczy, która drży jak serce w dłoniach,
o matkach, które krzyczą w mgłach — aż przyśnią
się w krzyku liści — w ciszy na zagonach.

 

Nie będzie pieśni, ni spiżu w ołtarzach,
tylko kurz w aktach, i echo po wiecach,
i twoja twarz, co w szumie reklam zgasła,
zastygła w świetle — jak fotografia w piecu.

 

A ktoś, kto pali papierosa w bramie,
spojrzy — jakbyś był kimś, kogo pamięta,
i może powie: „znam go...”, po czym zgaśnie
żar w jego dłoni — jak wspomnienie święta.

 

Bo każda wojna rodzi bohaterów,
co giną, zanim przeminą wiadomości,
a każde zdjęcie w ramce – wśród pionierów 
jest lustrem świata i grobem młodości.

Opublikowano

@Adler

Udało Ci się uchwycić przepaść między retoryką heroizmu a rzeczywistością zapomnienia.

Ważne są dla mnie obrazy codzienności śmierci: „w biurze, w bitwie, lub w łazience, z herbatą". To zestawienie jest brutalne, ale prawdziwe. Jest świadomość, że śmierć nie wybiera sceny, nie czeka na odpowiedni moment do heroicznej narracji.

Obraz palącego papierosa w bramie, który może powie „znam go..." — to najlepszy moment. Bo to jest prawda o pamięci: migocąca, niepewna, gasnąca jak żar papierosa.

To wiersz, który nie pociesza, nie buduje pomników. Rzeczywiście czuć inspirację Baczyńskim - jego stylem, tematyką. Inspiracja nie jest zła (sama się zainspirowałam Dylanem Thomasem) , ale trzeba uważać, aby uniknąć naśladownictwa. Tego dowiedziałam się na tym portalu. :)) Pozdrawiam.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • " i byłam lekko niewidzialna,  jak w głębi lasu światło miast. "   Mega mi się ten obraz podoba, piękny wiersz :)
    • Wiersz - manifest Pochwała sztuki i modernizmu. Spowiedź poety- wyklętego. To w końcu moje życie i moja niezależna decyzja, nie stojąca w sprzeczności ani z etyką ani z żadną filozofią, tak tych roześmianych, bezkompromisowych hedonistów. Jak i stoicką martwotą, stalowych źrenic, zastygłych w niedoli losu defetystów. W końcu przestali mnie przekonywać. Choć widziałem dobrze, że moja upartość nadal stała w otwartej sprzeczności dla ich bądź co bądź, niedorzecznych racji. Przewieźli mnie do południowego skrzydła. Gdybym przemierzał oddział, usytuowany na jego pierwszym piętrze, sto lat temu. Byłbym jedynie wyprutą z człowieczych włókien jestestwa lalką. Leczoną metodami katów nie wybawicieli. Zgasłym żywotem bez blasku duszy. Skupionym, mętnym wzrokiem, zupełnie pustych oczu. W jeden nieodgadniony punkt, osadzony w planszy rzeczywistości. Moja skóra byłaby, spalonym wrakiem. Szczerniałym i owrzodziałym ropnymi pęcherzami, powstałymi od metalowych pasów, podłączonych czerwonymi kablami do elektrycznej klatki. Moja czaszka niczym księżyc, nosiłaby ślady lobotomicznych wyrw. Głęboko szukano wówczas przyczyn obłędu. Zupełnie niepotrzebnie i błędnie. Co mnie doprowadziło do obłędu i miejsca w którym teraz się znajduję? Do jasnego, dużego, lekko kwadratowego pokoju o jasnozielonych, krzywo szpachlowanych ścianach. Mojej izolatki. Samotni jakiej pragnąłem. Na moje ostatnie dwadzieścia cztery godziny. Ostatni ziemski dzień. A potem ostatnie zamknięcie powiek. Wolę zamknąć je sam. A potem już tylko korytarze świateł i wspomnień. I tak przez wieczność. Mam taką nadzieję. Bo nie boję się śmierci. Przeciwnie. Boję się nie odczuwania bodźców. Wyłączenia istoty poznawczej. Niespełnienia się mitu życia po życiu. Jak to być może, że mózg umiera? To niesłychanie niedorzeczne. Ja chcę istnieć. I myśleć. I tworzyć. Po wieczność.   Ale wróćmy do przyczyn obłędu… Główną i niezaprzeczalnie pierworodną przyczyną ludzkiego obłędu jest moment fizycznego poczęcia. Zaiste czarny to humor. Człowiek rodzi się jedynie po to by umrzeć. Wzgardzony. Zniszczony. Porzucony. Rozbity. Naiwnie ostały w oparach bezideowej wiary. W lepszy dzień. Dostatniejsze jutro. Zaiste człowiek jest istotą prymitywnie prostą. Śmiesznie łatwowierną i skorą do ulegania manipulacjom.   Powiesz mi zapewne mój prosty Przyjacielu, życie jest piękne i trzeba bezsprzecznie wykorzystywać jego dobrodziejstwa do ostatniej, słodkiej kropli esencjonalnego nektaru. A co jeśli powiem Ci w zupełnie antagonistycznym lecz nie oschłym tonie, że to właśnie życie jako droga przez mękę I jego wszystkie makabrycznie, sadystyczne wydarzenia wzmagają obłęd w umysłach często wielkich a ostałych na zawsze w nieludzkim cierpieniu.   Tak rodzimy się my. Poetyckie szczenięta brudnych, hulaszczych ulic i zaułków. Modernistyczni mędrcy, uwięzieni w sidłach małostkowej, płytkiej doczesności. Opartej o nie istniejące standardy Boga i miłości. Nędzarze o brodach po pas. Brudni i zawszeni. Nie robactwem rozplenionym w ścianach zagrożonych zawaleniem, pijackich, okadzonych dymem opiumowym suteren. A słowem robactwa dostatku. Ludzi, którzy myślą że złapali tego swojego Boga za nogi i dlatego wszystko chcą i wszystko mogą. Na już. Na teraz.   Jakże ja nienawidzę robactwa! Ono mnie kąsa. Więzi mnie. Torturuję od zawsze. W imię postępu. Mordują inność. Dlatego gardzę i zawsze gardziłem tym światem. Dlatego żądałem odłączenia mnie od aparatury. Na ostatnie dwadzieścia cztery godziny. Być do ostatniego oddechu, przeciw. A zarazem być wierny. Gloryfikować umysł, sztukę i samego siebie.   Nie mogę powiedzieć, że nie wierzę w nic. Bo jeśli tam nie ma nic. To coś. Cokolwiek. Trzeba wymyśleć. Bo jak można istnieć w niebycie? Zimnej próżni. Przecież jakoś trzeba pojmować i niebyt. Trwać choćby jako mgielne mgnienie w ogonie międzygalaktycznych komet. Na chwałę ludzkości. Sztuki i własnych czynów. Teraz jestem już bardzo zmęczony. Samym istnieniem. Chcę zamknąć już oczy. Osiągnąć to czego zawsze mi brakowało. Czego tak naprawdę nie dane mi było zaznać. Powieki osunęły się ostatni raz. Cisza.
    • @Nata_Kruk   Nata.   wiersz zachwyca malarskim bogactwem jesiennej kolorystyki, w której rudobrązy i fiolety tworzą nastrojowy, urzekający obraz.    nawiązanie do Szopena nadaje całości wyjątkowej głębi i delikatności.  
    • @huzarc jak smutno i gorzko... Takie wiersze dzialają jak  kubel zimnej wody czasem. I dobrze. Niektórym to potrzebne.
    • @stefaniakow może się mylę ale odczytałam jako bardzo osobisty i szczery wiersz. Taki z wnętrza.  Płynie ładnie.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...