Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Słuchajcie, jestem nowy na tym forum, ale poezją zajmuję się od mniej więcej pół roku. Myślę, że nie można ludziom bronić pisać na różne tematy, bo takimi "restrykcjami" po prostu zabija się poezję. [Ciekawe, co by było, gdyby ktoś Mickiewiczowi zabronił pisać sonety.] Ja ogólnie lubię język staropolski, w związku z czym słowa typu me, twe są często używane. I najważniejsze: a który to taki "poeta", co to broni pisać o śmierci i przemijaniu? Mówiąc po staropolsku - "toż by go...". Przecież to mój ulubiony motyw! Oprócz tego, to sprawa autora, czy rymuje, czy nie. Ja ogólnie wolę wiersze białe, ale jeżeli ktoś chce rymować - jego wolna wola. Potem na forum się oceni.

OGÓLNIE: Niech sobie każdy pisze jak chce i jak umie, a to, czy się spodoba, czy nie, to już zależy od czytelnika. Zgodnie z twierdzeniem: "Nie było jeszcze takiego, co to by wszystkim dogodził" - zawsze znajdzie się jakiś malkontent, co mu się nic nie podoba.

Dziękuję za uwagę.

Opublikowano

zasada następna i bardzo ważna: krytyka powinna być konstruktywna.

zasada następna,wg mnie też ważna: nie powinno się krytykować doboru środków stylistycznych i artystycznych przez autora - można dawać rady,ale nie obrażać za brak umiejętności.

Opublikowano

http://www.republika.pl/pleasuress/analiza_wiersza.htm

Zasada któraś tam.

Nie bądź monotematyczny.

Zasada druga z serii któraś tam

Nie bądź pospolity, znajdź swój styl.

Zasada po drugiej z serii któraś tam

(persfazja) Wiersz jest jak dom, jeśli ma dobry fundament to się długo utrzyma.
Takim uwzniośleniem może być np monosylabizm, bez którego ja się nie ruszam.
Pozdrawiam

(za ewebtualne błędy ord wybaczcie, która jest godzina?=/)

Opublikowano

A najlepiej, to weżcie słownik naukowy np. z dziedziny chemii ( bo chemia spokrewniona z miłością ) i używajcie słów tylko tam zawartych...
A najlepiej, to piszcie bez słów!!!

  • 2 tygodnie później...
Opublikowano

Ehhh... Żenada.
Patrząc przez pryzmat zamieszczonych tutaj "rad" (są to raczej wymuszenia), większość znanych poetów to miernoty i poetyckie kaleki. Dlaczego więc? Ich wiersze znalazły się w dziale Wiersze Znanych? Przecież nie kwalifikują się nawet do zamieszczenia na forum dla początkujących. Dziwne..
Co tutaj widzę? To coś jak kółko różańcowe wzajemnej adoracji.
Pozdrawiam serdecznie..

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



aniołów, krwi, upadłych aniołów, sączęcej się krwi......itd:)
oddechów, świec, mroku, paznokci, serc, oczu, rzęs, włosów, wiatrów (gazów również ;]), wzgórz, zwierciadeł.... itd. :D

ogólnie rzecz biorąc - żadnych rzeczowników. One tylko psują poezję ;)

Co do lwiej części rad w tym wątku można mieć zastrzeżenia. W jednym punkcie ktoś radzi czytać jak najwięcej wierszy a w drugim zabrania używania takich to a takich wyrazów. No i taki młody początkujący wieszcz staje przed dylematem - "Czemu oni wszyscy (tzn. Ci wielcy) piszą o tym, a ja nie mogę?". Po czym zaczyna się upijać, rzuca szkołę/studia/pracę, rozwodzi się/rzuca dziewczynę, umiera zostawiając wszystkie wiersze w szufladzie starego biurka w jakimś squacie, wtedy jego dzieła odkrywa przypadkowo jakiś wydawca, publikuje w tomiku i okazuje się że nasz poeta był w dechę. Teraz jego teksty trzeba czytać (o tych wszystkich mgłach, miłościach, mrokach itd), ale nie można używać tego słownictwa; i tak w kółko ;)
A tak na serio, to wg. mnie wszystko zależy od pomysłu - wpychanie poezji w sztywne ramy określonego słownictwa niszczy jej sens. Poza tym - trudno ufać opinii krytyka, który mówi o wierszu że to gniot, tylko dlatego, że jest tam jedno czy dwa słowa które są "zakazane".
To tak na dzień dobry, witam wszystkich. :)
Opublikowano

I tak doszliśmy do tego, że nie ma słów, które nie mogą być używane. Niektórzy chcieliby, aby wyrzucić słowa, które w poezj królowały od początku, a wprowadzają nowe np. Priony, fullereny, kwarki itp "egzystencjalizmy"... nie mówiąc o wulgaryzmach!!! A przecież język polski jest tak bogaty, że każde słowo wypowiedziane i napisane może każdy utwór i kazdą myśl w sposób wciąż nowy i odkrywczy ubogacać. Ważne tylko, w jakim zestawieniu i towarzystwie się znajdzie.

Piszcie więc swoje przemyślenia, a takie niektóre porady stąd wyrzućcie do lamusa!!!

Pozdrawiam Piast

Opublikowano

I tak doszliśmy do tego, że nie ma słów, które nie mogą być używane. Niektórzy chcieliby, aby wyrzucić słowa, które w poezj królowały od początku, a wprowadzają nowe np. Priony, fullereny, kwarki itp "egzystencjalizmy"... nie mówiąc o wulgaryzmach!!! A przecież język polski jest tak bogaty, że każde słowo wypowiedziane i napisane może każdy utwór i kazdą myśl w sposób wciąż nowy i odkrywczy ubogacać. Ważne tylko, w jakim zestawieniu i towarzystwie się znajdzie.

Dla początkujcych i "współczesnych", czy może "nowoczesnych" poetów taka rada:

Proza poszatkowana na wersy
to nie wiersz,
tylko proza poszatkowana
na wersy. >>>


Piszcie więc swoje przemyślenia, a takie niektóre "porady" z tej dyskusji wyrzućcie do lamusa!!!

Pozdrawiam Piast

Opublikowano

Piast, dobrze gadasz - wszystko zależy od "sąsiedztwa" tychże słów. Może być tak:

"Delikatna mgła spowiła jej lica,
wtedy wyszeptałem: to musi być dziewica"

a może być tak:

"Szara mgła cieknąca z papierosa
Układa się w kółeczka wokół mego nosa"

wszystko zalezy od kontekstu, nie ma w poezji "zakazanych" słów. Można też użyć ich z ironią albo żeby uzyskać efekt humorystyczny - nie koniecznie "klymat". W poezji wszystkich słów trzeba używać umiejętnie, nieprawdaż?

Opublikowano
Dobrze gada, dać mu bobu!:)
"Starzy" forumowicze się nieco zagalopowali. Choć przyznaję, że forum mnie trochę nakierowało (choć bardziej lektura obecnych tu wierszy) pod względem twórczości, jednak, jak mi się wydaje, zachowałem coś niecoś z własnego, mam nadzieję, że specyficznego, stylu. co było niełatwe, biorąc pod uwagę niektóre rady, a także to, że moim "mentorem" był koszmarnie, moim zdaniem, zmanierowany Bartek Wcisło.

Którego pozdrawiam:)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



to tylko szkieletów ludy, ale nasza jest orlich lotów potęga, więc lepiej uważajcie z tymi swoimi radami ;)
pisanie wiersza jest jak malowanie obrazu: mamy swoją wizję zmieścić w ramach (czyli niewielkiej długości tekstu), używać kolorów (słownictwa) które mogą ze sobą kontrastować albo idealnie współgrać (np. tworzyć oksymorony lub aliteracje), wreszcie mieć własny styl, dzięki któremu patrząc na ukończony obraz (wiersz), mówimy śmiało: "Rembrandt!" ("Tetmajer!") albo "Dali!" ("Whitman!"). Dlaczego? Bo odrazu widać ten styl. Ale chwileczkę, przecież obaj używali tych samych kolorów do malowania... i o to właśnie chodzi, nieprawdaż? ;)
  • 4 tygodnie później...
Opublikowano

jak zwykle wywiązała się dyskusja co robić i czego robić nie ;)
ja dorzucę swoje trzy grosze.
- z autopsji wiem, że krytyków należy słuchać i ich rady wprowadzać w życie. lepiej nie tracić czasu na zbędne złośliwości i dyskusje, bo i tak mają gdzieś to co im piszecie.
- słuchajcie uwag z pokorą, a nie z przekonaniem, że ten kto je napisał to jakiś idiota.
- argumenty 'nie krytykuj, albo napisz lepiej' to argumenty kretyńskie, bo równie dobrze krytyk filmowy, musiałby nakręcić dobry film, żeby móc krytykować etc.
- zastanówcie się, czy jesteście gotowi na czytanie/słuchanie krytycznych uwag. jeśli nie - poczekajcie chwilę, zanim zaczniecie zamieszczać wiersze tu, czy w ogóle gdziekolwiek, gdzie na krytykę są wystawione.

  • 2 tygodnie później...
Opublikowano

Kowal kopie? Chyba grabarz...!!! hahahah - I ten grabarz niniejszym zakopuje ( czyt. grzebie ) mądre porady powyższe - hehehe Chyba, że ten kowal dołki pod kimś kopie - fuj, sio!!!
hihihi Piast

Opublikowano

Ciężko w zasadzie napisać zestaw sztywnych reguł podług których pisac sie powinno bo każdy wiersz jest (powinien być) indywidualny i nie można tej samej ramy do obrazów różnych stosować. Szczególnie głupie (niestety) wydaje mi się wyrzucanie słów.. Zgadzam się z tym, co zostało wcześniej napisane, że to czy słowo jest dobre czy nie zależy od jego zestawienia z innymi, z tytułem itd. Zgadzam się też z tym że nadmierny turpizm- te wszelkie żygania, srania itp. stają się poprostu nudne i nie smaczne. Owszem, mogą być środkiem wyrazu, ale nie zapominajmy że mimo wszystko poeta ma być człowiekiem wrażliwym na świat go otaczający i na PIĘKNO.
Nie podobają mi się porady typu- nie zamieszczaj wierszy jesli kiepsko piszesz. Przecież to forum dla początkujących poetów i jest chyba po to żeby uczyć się pisać a nikt się nie rodzi wielkim, tylko wielkim być się uczy.
Tyle ode mnie. Pozdrawiam.

Opublikowano

Ja dodam tyle - jeżeli ktoś ma ochotę to niech próbuje swoich sił (w końcu to forum dla początkujących) i piszę tak jak uważa za słuszne, bo chwalić można za indywidualność i pomysł a nie stosowanie się do ramek (mnie szczerze mówiąc od nich głowa boli). Pozdrawiam! początkująca;-)

  • 2 tygodnie później...
  • 3 tygodnie później...
Opublikowano

Cały ten wątek jest przepiękną groteską utworzoną przez tych, który faktycznie chcieli coś poradzić, tych którzy chcieli napisać co ich nudzi i przez tych, którzy chcieli wymienionych wcześniej skrytykować.

Myślę, że ma on nawet pewną wartość literacką z odcieniem absurdu rodem z Gombrowicza. Rozumiem dobre intencje tych, którzy chcieli coś poradzić - doceniam.

Suma sumarum czytając cały wątek uśmiałem się setnie, "zasada kowala" była puentą wyśmienitą!



Wątek trochę stawia pod znakiem zapytania "fachowość" całego portalu. Z jednej strony dobrze byłoby przetrzebić go i zostawić tylko RADY. Z drugiej strony chętnie przeczytałbym całość jeszcze raz - ot, tak na poprawę nastroju.

Opublikowano

Hmmm.... czytam i jak czytam to szczęka mi opada... Ludzie! Poezja to dusza! Nie powinno się zabraniać pisania tego czy owego. Pozwolono wam komentować wiersze - to je komentujcie i w swych komentarzach zawierajcie wasze uwagi. Jeśli ktoś decyduje się na publikację swego utworu na forum, to powinien liczyć się z tym, że nie wszystkim jego utwór się spodoba.

Zasady, które tu przeczytałam w żaden sposób nie pomogły mi w nauce pisania wierszy, bo poezji nie da się nauczyć. Poezję albo ma się w sobie, albo jej się nie ma. Nie każdy ma talent pisania wierszy. I jeśli po opublikowaniu ktoregoś tam z kolei wiersza, opinie na temat mej poezji bedą niezbyt przychylne może to oznaczać, że tego talentu nie mam - no trudno - świat się nie kończy.

Uważam, że poezja to przede wszytkim dowolność. Powiedzcie Szymborskiej, by nie używała w swych wierszach słowa "miłość" albo potępcie wiersze Twardowskiego, bo używał słowa "miłość".

Nie ma poradnika dla wierszy, nie ma poradnika dla poezji.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Przygniata mnie ten ciężar nocy. Siedzę przy stole w pustym pokoju. Wokół morze płonących świec. Poustawianych gdziekolwiek, wszędzie. Wiesz jak to wszystko płonie? Jak drży w dalekich echach chłodu, tworząc jakieś wymyślne konstelacje gwiazd?   Nie wiesz. Ponieważ nie wiesz. Nie ma cię tu. A może…   Nie. To plączą się jakieś majaki jak w gorączce, w potwornie zimnym dotyku muskają moje czoło, skronie, policzki, dłonie...   Osaczają mnie skrzydlate cienie szybujących ciem. Albo moli. Wzniecają skrzydłami kurz. Nie wiem. Szare to i ciche. I takie pluszowe mogło by być, gdyby było.   I w tym milczeniu śnię na jawie. I na jawie oswajam twoją nieobecność. Twój niebyt. Ten rozpad straszliwy…   Za oknami wiatr. Drzewa się chwieją. Gałęzie…. Liście szeleszczą tak lekko i lekko. Suche, szeleszczące liście topoli, dębu, kasztanu. I trawy.   Te trawy na polach łąk kwiecistych. I na tych obszarach nietkniętych ludzką stopą. Bo to jest lato, wiesz? Ale takie, co zwiastuje jedynie śmierć.   Idą jakieś dymy. Nad lasem. Chmury pełzną donikąd. I kiedy patrzę na to wszystko. I kiedy widzę…   Wiesz, jestem znowu kamieniem. Wygaszoną w sobie bryłą rozżarzonego niegdyś życia. Rozpadam się. Lecz teraz już nic. Takie wielkie nic chłodne jak zapomnienie. Już nic. Już nic mi nie trzeba, nawet twoich rąk i pocałunku na twarzy. Już nic.   Zaciskam mocno powieki.   Tu było coś kiedyś… Tak, pamiętam. Otwieram powoli. I widzę. Widzę znów.   Kryształowy wazon z nadkruszoną krawędzią. Lśni. Mieni się od wewnątrz tajemnym blaskiem. Pusty.   Na ścianach wisiały kiedyś uśmiechnięte twarze. Filmowe fotosy. Portrety. Pożółkłe.   Został ślad.   Leżą na podłodze. Zwinięte w rulony. Ze starości. Pogniecione. Podarte resztki. Nic…   Wpada przez te okna otwarte na oścież wiatr. I łka. I łasi się do mych stóp jak rozczulony pies. I ten wiatr roznieca gwiezdny pył, co się ziścił. Zawirował i pospadał zewsząd z drewnianych ram, karniszy, abażurów lamp...   I tak oto przelatują przez palce ziarenka czasu. Przelatują wirujące cząsteczki powietrza. Lecz nie można ich poczuć ani dotknąć, albowiem są niedotykalne i nie wchodzą w żadną interakcję.   Jesteś tu we mnie. I wszędzie. Jesteś… Mimo że cię nie ma….   Wiesz, tu kiedyś ktoś chodził po tych schodach korytarza. Ale to nie byłaś ty. Trzaskały drzwi. Było słychać kroki na dębowym parkiecie pokoi ułożonym w jodłę.   I unosił się nikły zapach woskowej pasty. Wtedy. I unosi się wciąż ta cała otchłań opuszczenia, która bezlitośnie trwa i otula ramionami sinej pustki.   I mówię:   „Chodź tutaj. Przysiądź się tobok. Przytul się, bo za dużo tej tkliwości we mnie. I niech to przytulenie będzie jakiekolwiek, nawet takie, którego nie sposób poczuć”.   Wiesz, mówię do ciebie jakoś tak, poruszając milczącymi ustami, które przerasta w swojej potędze szeleszczący wiatr.   Tren wiatr za oknami, którymi kiedyś wyjdę.   Ten wiatr…   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-12-10)    
    • Singli za dużo, to 1/3 ludności. Można się cieszy, że tyle jest wolnych. W każdym wieku ludziom kogoś brakuje.
    • @Wędrowiec.1984 Jakoś je starałem posegregować, ale istnieje wiele innych. W Polsce mamy ok. 10 milionów singli i ta liczba rośnie, więc uznałem, że poezja powinna też się tym zająć. Pozdrawiam
    • Ból zaciska na skroni palce  cienkie, twarde, szklane, jakby ktoś ulepił je z odłamków reflektora, który pękł od zbyt głośnego światła. Wpycha mi w czaszkę powietrze ostre jak tłuczona szyba, jakby każdy oddech był drzazgą rozjarzonego żaru, w którym ktoś spalił swój ostatni obraz.   Czuję, jak myśl tłucze się o moją kość czołową, jakby chciała wybić sobie ucieczkę, zanim skurczy się do rozżarzonej kuli.   Oddycham sykiem. Oddychawłamóknieniem. Oddycham światłem, które nie oświetla – tylko wypala świat kawałek po kawałku, systematycznie, metodycznie, jak kwas, który zna mój wzór chemiczny, mój rytm, moje wszystkie uniki. Ona prześwietla mnie jak rentgen zrobiony z błysku widzi we mnie nerwy, zanim ja je poczuję.   Dźwięki stoją jak martwe ryby w słojach formaliny: oblepione szumem, przykryte bębenkowym całunem, wypatrują mojej uwagi – rozproszonej, popękanej, jakby każda synapsa pisała zaklęcia przeciwko ciszy, jakby mózg uczył się alfabetu tego pierdolonego bólu poprzez puls.   Nacisk wcina się we mnie głębiej niż sen, głębiej niż jawa, głębiej niż wszystkie myśli: jest czysty, nieubłagany, bezczelnie precyzyjny. Nic nie udaje. Ona nie kłamie – uderza prosto, uderza w punkt, jak neurolog-sadysta, który nie używa eufemizmów, bo ma twoją mapę nerwów zaśmieconą swoimi flagami. Nudności oplatają mnie jak zwierzę zrobione z wilgoci i ołowiu, jak drapieżnik, który zna mój żołądek lepiej niż ja.   Próbują mnie wypchnąć z mojego ciała, a potem wciągają z powrotem – jakby chciały mnie mieć w sobie na stałe, jako tę cholerną świadomość, którą trzeba strawić.   Rozkłada mnie na części jak fizyk, który bada materię od środka na zewnątrz, fala po fali, wibracja po wibracji. Światło patrzy na mnie jak ślepe bóstwo zrobione z igieł; niczego nie żąda, ale wszystko przeszywa.   Tętni za powieką, tętni tak, jakby za gałką poruszał się oddzielny, wściekły organizm – szary impuls, skurcz za skurczem, jak sejsmograf zawieszony wewnątrz czaszki, który odbiera tylko trzęsienia ziemi.   Skroń parzy, szczęka drewnieje, oczy szczypią, jakby słońce przykładało mi do źrenic swoje gorące monety, żądając zapłaty za każdy gram ciemności, który we mnie gasi.   Przedmioty stoją nieruchome i przejrzyste, płoną odwrotnym blaskiem,  blaskiem, który nie daje ciepła, tylko wiedzę. Do dupy wiedzę. Cienie dymią bólem.   Słyszę głowę dzwoniącą ciszą  jakby wielki mosiężny dzwon właśnie bił wewnątrz moich zatok. Wchodzę w ten atak jak w obrzęd przejścia, w równanie, które można rozwiązać tylko własnym, przeklętym pulsem. Ona jest nauczycielką, puls jest kapłanem, mrok jest księgą, a ja jestem zdaniem, które zamiera w połowie, niezdolne do postawienia kropki. Tabletka, pogryziona przez nadzieję, leży jak relikwia niezawierzonego planu – świadectwo ulgi, która nigdy nie miała okazji nadejść.   Uśmiecham się pod nosem: nie trzeba leku, żeby się poddać tej szmacie. Wystarczy zgodzić się, pozwolić jej wyssać z człowieka wszystkie dzienne pewniki, aż zostanie tylko cienki szlak – migoczący ślad na rozpalonym ekranie świadomości. Jestem przejrzysty. Nie winem, nie uniesieniem, nie letnim rozproszeniem – tylko szarym uderzeniem, które wybiela człowieka do zawiasów czaszki, wyskrobuje z niego zamiary, a na koniec zostawia w środku iskrę: zimną, krystaliczną, prawdziwą. Jedyną prawdziwą rzecz w tym całym burdelu. Mrok migocze, jakby ktoś zmielił tysiąc płatków ołowiu i rozsypał ich pył, żeby zobaczyć, czy potrafię w nim utonąć. Ona potrafi kochać okrutnie. Ale kocha, do cholery, uczciwie  pali od środka, wypala skupieniem, aż leżę w jej uścisku niby bezwładny, a jednak w środku czuwam czystym, ostrym płomieniem, którego żaden zdrowy dzień, choćby promieniał pewnością, nie potrafi zrozumieć. I niech się jebie.            
    • @jeremy uważaj, żeby ci ktoś nie ogołocił :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...