Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

między bluzką a bluzką schowany śrubokręt
między włosem
a włosem z cebulką jeszcze
mówi do mnie co noc

mówi i od słowa do słowa
zaraża mnie bełkotliwym strachem
siadam i go gwałcę
zrób stop

kochany, uznaj mnie za szaloną
paranoiczną i mroczną prowokatorkę
jesteś taki cienki, że bez żalu
możesz mnie znienawidzić

Opublikowano

a) mówiłam, nie wstawiaj kropek do tytułów bo to nie zdania
b) bez interpunkcji albo z jesli sie decydujesz, ale wybierz bo są dwa przecinki a nie ma kropek ani wielkich liter ani niczego innego.
c) cos mi zgrzyta pierwszy i drugi wers ostatniej strofy. mroczną, szaloną, kochany. nie podoba mi sie dobór słów.
d) co oznacza pierwsza strofa? między bluzką a bluzką śróbokręt, między włosem a cebulką mówi do mnie co noc? tego nie rozumiem.

huhuhuh, pacz jak sie zlecą, jak będą szczęśliwi że cie zjechałam. huhuhuh. reszta mi sie podoba, może nie tak jak ostatnie twoje wiersze ale jest twój, a lubie ten twój styl. jak na ciebie to poprostu moim zdaniem za mało. pozdrawiam (wiesz jak, nie będę ich niesmaczyć, sama wiesz jacy sa wrażliwi, cóż, poeci ;])

ps nie życze sobie komentarzy mojego komentarza bo to nie jest niczyja sprawa. tu komentuje sie wiersze, chciałam przypomnieć i nie zaprzestane komentowania koleżanki bo gościom na forum nieodpowiadaja nasze relacje.

Opublikowano

bluzką, a bluzką, włosem - po prostu w bałaganie. schowany, siedzi tam, obok, niby niewidoczny, ale jest i... mówi do mnie co noc.
mroczną, szaloną, paranoiczną - to celowe przesycenie, żeby dobitnie ukazać za jakiego zjeba może mnie uznać ;>

mało poetycko się wyrażam.

pozdrawiam MOKRO.

Opublikowano

:> hiuhuh, jestes baaaardzo zła. co powiedza tutejsi goście?! chyba przestaną nas lubić jak będziemy tak mówić, zrobią nam oddzielne miejsca w autobusach jak afroamerykanom ;]. tacy są ludzie, nie tolerują inności. rozumiem że osatnia strofa jest taka specjalnie więc wycofuje zarzut. nadal nie rozumiem o co chodzi ze śróbokrętem? a co powiesz na takie zboczenie?: pozdrawiam mokro i z użyciem rąk. jestem złaaaaaa ;].

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Jo, hałda - jęzor, jak łopata: połkaj. Rozę jadł, ahoj!            
    • Musi lec z celi sum.               Kasia i sak.    
    • nie boje się miłości uwielbiam ją bo pomaga zrozumieć uśmiech i płacz   nie boje się miłości będę ją kraść tym którzy jej nie rozumieją   nie boje się miłości bo jest jak baśń która zawsze ze złem wygrywa   nie boje się jej bo  jest światłem które noce upiększa   nie boje się gdyż nauczyła mnie zrozumieć to co w sercu się tli.  
    • Wszystko co im powiedziano, przyjęli że to nie prawda, nie wiedzieli i bez krytycznie to powtarzali    Robili wszystko co im kazano, nie przypuszczali że robią źle Chodzili tymi samymi drogami Co wielki autorytet    A kiedy on dał znak Bez zastanowienia podążali za nim  Wierzyli że idą w imę chwały  więc swoje życie w ofierze za niego dawali I nigdy się nie przekonali że nie podszepnie umarli    Teraz leżą w grobach  puste, zimne twarze  Nie jako bochaterowie, nie jako zbrodnie ale jak marionetki nie świadome niczego  nie są wspominani i nigdy nie będą
    • Idą - choć nikt ich nie woła. W kieszeniach mają wersy, które uciekły im z rąk jak szczury z tonącej metafory. Robią miny poważne, choć słowa mają z waty, a każde zdanie składa się jak łóżko polowe po nietrzeźwej wojnie z samym sobą. Przystają na rogach własnej niepewności: „może napiszemy o świetle?” - pytają, po czym kręcą głowami, bo światło za jasne, a cień za ciemny. Więc stoją w półmroku - idealnym dla niezdecydowanych, tych, co wciąż stroją instrumenty, ale nigdy nie grają melodii. Każdy z nich niesie w plecaku niedokończony wiersz o „poszukiwaniu siebie” - taki, którego nie przeczyta nawet pies, bo pies ma godność i węch do rzeczy skończonych. A między kartkami plecaka czai się ich własny strach - taki, co syczy jak kot wyrzucony z metafory za brak talentu, i drapie, gdy ktoś próbuje napisać prawdę. A jednak idą - zamaszyści jak prorocy własnych pomyłek. Śmieszni, bo chcą pisać o ogniach, lecz boją się zapałki. Groteskowi, bo robią krok w przód i natychmiast krok w bok, jakby tańczyli z losem, który wcale nie przyszedł na bal. I gdy już, już mają ten WIELKI wers (ten, który miał ich ocalić), nagle - bach - wpada im do głowy wątpliwość o smaku marginesu, i cały świat rozsypuje się jak źle sklejona metafora o świcie. Bezradni wsłuchują się w ciszę - tę samą, która niczego nie obiecuje, bo jest lustrem tak krzywym, że odbija tylko to, czego w sobie nie chcą widzieć. Próbują jeszcze raz, z nową odwagą - i znów odkrywają, że wena, ich półetatowa bogini, rzuca natchnienie jak handlarka ryb: byle jak, byle gdzie, byle sprzedać złudzenie. A oni łapią to w locie, jakby to było złoto, choć najczęściej jest to mokra gazetka z wczorajszą pogodą. Tak sobie tuptają, armię poetów udając - każdy chciałby być meteorem, a kończy jako iskra o krótkim oddechu. A może i dobrze - bo w tej ich śmiesznej, roztrzepanej tułaczce jest coś niezwykle ludzkiego: pragnienie, by wreszcie złapać słowo, które nie ucieknie. Bo słowo, które dogonisz, pierwsze cię ugryzie - żebyś wiedział, że było żywe.            
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...