Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
Wesprzyj Polski Portal Literacki i wyłącz reklamy

Co myślicie o alkoholu i jaki lubicie ?


Rekomendowane odpowiedzi

  • Odpowiedzi 53
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Jeden ma siedemnastke i nie zna smaku wina, a drugi nioe pił do osiemnastki.

Macie silną wolę, albo jesteście sknerusy.

Ale jak sie utrzymaliście z wasza abstynencją w liceum, czy na wyjazdach, przeciez tam nie można nie pić, nie pić alkoholu na wyjeździe to grzech.

JA wytrzymałem tylko do konca podstawówki, a od poczatku liceum zacząłemme ostro nadrabiać zaległości na wszystkich zagranicznych wymianach, obozach, zielonych szkołach czy innch wycieczkach.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jaka ciekawa dyskusja ( i zwierzenia) się wywiązała ;)

Ja zacząłem pić tuż przed liceum (żeby nabrać wprawy i nie zbłaźnić się przed kolegami ;).
Pijam głównie piwa: Żywca, Tyskie, Lecha, ostatnio Okolim palone, czasem jakiś Porter też się trafi. Ale najgenialniejszym piwem jakie zasmakowałem było piwo pszeniczne, gorąco (choć na zimno ;) polecam!

Wina raczej czerwone, Tokaje całkiem mi pasują.

Wódki różne się piło ;) najlepsze 3 to: Finlandia żurawinowa, Dębowa i Żołądkowa gorzka (dobrze wchodzi :)

Pozdrawiam serdecznie
Coolt

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mnie zawsze najbardziej cieszyły wypowiedzi matuzalemów: nie stronili od pracy i od wódki. Nie mam żadnej podbudowy teoretycznej, uważam że alkohol jest dla ludzi, a przy tym w kontrolowanych ilościach jest bardzo zdrowy (pouczający przykład śródziemnomorski :), tak sie po prostu złożyło że wpojono mi od dzieciństwa strach przed przeginaniem z niebezpiecznymi rzeczami ;)
Ulubionego alkoholu chyba nie mam, ale najczęściej sączę piwko (chyba?).

Może by tak temat co sądzicie o sztuce powstałej pod szeroko rozumianym wpływem? :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mi by czuć sie przepitym wystraczyły zeszłoroczne wakacje we włoszech, do dziś gdy poczuje zapach wódki robi mi się niedobrze, a wypić moge tylko pare kiliszków do towarzystwa. Wyleczyła mnie troche Ukraina, tamtejszy kilmat dobrze n amnie wpływał. Piłem do późna, a rano wstawałem i zero kaca, tylko układ pokarmowy bardziej niz zwykle odmawiał posłuszeństwa, ale to chyba z odzwyczajenia. Znaczy się durchfal ;).

Co do twórczości pod wpływem to chyba mało kto przebije Gombrowicza.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ci, którzy mnie znają, wiedzą, że jestem smakoszem, smakoszem życia, a alkohole uważam za najwspanialszą używkę zaraz po__hmm__wiecie po czym, po tym co tygryski lubią najbardziej
ci, co mnie znają, wiedzą, że jestem małą czarną brown sugar, czasem zmieszaną cappuccino
pijącą stronga i czerwone wino;))
winka wytrawne produkcji własnej /dawniej pijałam chianti/
chociaż mamunia zrobiła pyszności: białe musujące półsłodkie i było__ymmm__wyborne
//uwielbiam wina musujące działają...pobudzająco /...//
natomiast po piwku doskonale wstukuję galopadę myśli, chwytam najbardziej subtelną nić i nawijam z niebywałą lekkością ///polecam
likiery -dobre do popijania damskich plotek, mój ulubiony to wiśniowy
wermuty -dobrze zmrożone z cytrynką albo/i oliwką
wódki -ooj, przepiłam kiedyś i na razie dziękuję, prócz żubrówki i w tym miejscu dochodzę do koktajli, a to już fantazja, poemat, pokusa tworzenia i smakowania boskich mieszanek, a potem damsko-męskie mieszanki w głowie

WSZYSTKIM
NA ZDROOOOWIE!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A może triochę tradycji. Polecam artykuł o alkocholach:



Łowiec Polski 1.2004 r.

Nalewki staropolskie - chluba przeszłości, nadzieja przyszłości biesiady myśliwskiej


W początkach naszej państwowości Polacy pijali głównie piwo. Jeden z Piastów nie poszedł na wyprawę krzyżową i to za zgodą Rzymu, gdzie uznano jego racje, gdyż nikt nie mógł mu zapewnić codziennych dostaw piwa; a jak tu wojować, jak nie ma polewki piwnej na śniadanie. Piwo stanowiło w postaci zupy piwnej najważniejszy posiłek nie tylko podczas wypraw wojennych, ale głównie podczas polowań. Piwo miało bardzo dużą zawartość ekstraktu i wysoką procentowość, co gwarantowało pożywny posiłek i to, że można je było bardzo długo przetrzymymać. Popularne dziś piwa nazywano by pogardliwie cienkuszem, jedynie dzisiejsze strongi uznano by za krok w dobrym kierunku.

W czasach pierwszej Rzeczypospolitej oprócz piwa pijano: miody sycone, wina, najczęściej węgierskie, zwane węgrzynami, ciężkie włoskie i hiszpańskie, araki (liczne kontakty ze światem orientalnym), ale przede wszystkim polską specjalność - nalewki, w tym miody litewskie, dziś tak często mylone z syconymi.

Ludzie ubodzy pijali czystą wódkę zwaną okowitą. Wszyscy inni najczęściej z okowity robili nalewki. Każdy dom, szczególnie na Kresach, mieszczański, szlachecki czy magnacki posiadał swoje pilnie strzeżone przepisy na najlepszą wiśniówkę, tarninówkę, dereniówkę, jarzębiak, śliwówkę, morelówkę, orzechówkę, piołunówkę, na liczne nalewki ziołowe na miodzie lub plastrach miodu, z dodatkiem ziół i różnych owoców świeżych i suszonych, zwanych miodami litewskimi. Nalewki te miały od 25 do 75% czystego alkoholu, częściej słabsze niż mocniejsze. Czas od nalania okowity na owoce i zaszpuntowania dębowej beczki do pierwszego zlewu wahał się od trzech miesięcy do trzech lat. Beczki przechowywano w piwnicach, wystawiano na słońce lub zakopywano w ziemi. W późniejszych czasach nalewki nastawiano w gąsiorach szklanych. Z nalewkami postępowano podobnie jak Francuzi ze swoimi koniakami czy Szkoci z whisky. Były one mieszane i doprawiane według przepisów znanych tylko wtajemniczonym, stanowiły pilnie strzeżoną tajemnicę domu. Po rozlaniu nalewek do butelek czekano z pierwszą degustacją pół roku. W ten sposób powstawały trunki, których przyjemność picia była nie mniejsza niż delektowanie się wspaniałym winem. Cóż warte byłoby staropolskie biesiadowanie bez nalewek! Nalewki były słodkie, wytrawne, półwytrawne, słabe i bardzo mocne (do 75% alkoholu), a gama smaków bardzo bogata. Bardzo ważne dla tego miłego sercu tematu jest fakt, że cukier w powszechnym spożyciu jest dopiero od niecałych 200 lat. Wcześniej był on bardzo drogi. Głowa cukru była prezentem iście królewskim, co często odnotowywali kronikarze. Nalewki staropolskie były więc albo dosładzane miodem, albo najczęściej całkowicie wytrawne. Dopiero kiedy cukier stał się tani i ogólnie dostępny, każdy chciał się poczuć bogaczem i zaczęto dosładzać nalewki bez umiaru, a oszałamiającą karierę zaczęły robić likiery. Układając więc menu przyjęcia, proponowano na przykład kieliszek piołunówki na apetyt, wytrawnej morelówki do bażanta, wiśniówki do pieczeni z dzika czy jelenia (szczególnie jak sos wiśniowy), tarninówki do pasztetu z zająca, kieliszek nalewki z czarnej porzeczki do kaczki. I tak dobierano trunki do smaków sosów, potraw, kończąc przyjęcie deserami, czyli fetami, do których podawano nalewki półsłodkie i słodkie (te na miodzie). Orzechówka nieomal ratowała życie po przejedzeniu, a opowieści o polowaniu nie miałyby swojej siły wyrazu bez pucharu miodu litewskiego, który podawano uprzednio zapalając, szczególnie w chłodne pory roku i na dowód właściwej mocy. Nalewki to trunki ze względu na swoje walory smakowe bardzo chętnie pijane przez panie i kieliszek nalewki podany do kawy uprzyjemniał niejedno spotkanie towarzyskie oczekujących na powroty z kniei.

Nalewki są typowo polską specjalnością. Nie ma w słownikach tłumaczenia słowa "nalewka" na język angielski, chociaż za nalewkę należy uznać dżin. Po łacinie nalewka to "tinktura", tak dobrze znana każdemu aptekarzowi, gdyż tak przyrządza on lecznicze wyciągi alkoholowe z ziół. A więc apteczka domowa to początek kariery tych trunków.

Staropolska nalewka to połączenie działania alkoholu z leczniczym czy profilaktycznym działaniem wyciągów alkoholowych z owoców i ziół. Termin "nalewka" jako dobro narodowe powinien być prawnie chroniony, jak nazwa "szampan" we Francji, aby nie można było w naszym kraju sprzedawać napojów alkoholowych, które z prawdziwymi staropolskimi nalewkami oprócz nazwy nie mają nic wspólnego. Te, które powstają w ciągu kilku godzin z soku i alkoholu oraz wiedzy technologów o barwnikach i sztucznych dodatkach smakowych, nie powinny nosić tej szlachetnej nazwy. Jarzębiak był chętnie pijany, gdy produkowano go z jarzębiny, ale po zmianie sposobu produkcji i zastosowaniu tak zwanej "nowoczesnej technologii" zniknął z rynku.

Nalewki to klucz do sukcesu. Powinny stać się one dla nas tym, czym jest whisky dla Szkocji, koniak czy szampan dla Francji czy metaksa dla Grecji.

Słynna dereniówka łowczego, tarninówka prezesa, orzechówka, cytrynówka czy śmietanówka powinny coraz częściej wypierać zwykłą czystą wódkę z naszego myśliwskiego życia.

Wielkim grzechem w stosunku do przyszłych pokoleń byłoby zaprzepaszczenie szansy, jaką daje odtwarzanie nalewek, które powinny wrócić w całym swoim bogactwie po długich latach nieobecności na polskie stoły, wypierając z nich czystą, czego państwu i sobie serdecznie życzę

Miód litewski, często krupnikiem zwany, robimy z miodu, który rozpuszcza się na gorąco spirytusem i wódką tak, aby moc ostateczna wahała się od 55 do 60%. Ilość miodu to sprawa uznaniowa. Trunek ten aromatyzujemy cynamonem, goździkami, imbirem i wanilą. Najlepiej te korzenie zawinąć w gazę i stosować jak saszetki z ekspresową herbatą.

Tajemnicą smakowitości tego eliksiru jest zbalansowanie słodkiego smaku miodu kwaśnym sokiem z cytryny. Należy tylko pamiętać o tym, że przy długim przechowywaniu spowoduje on niesympatyczne zgorzknienie trunku. Dobrze smakują na zimno, ale najlepiej podawać taki miód mocno zagrzany, szczególnie w duże mrozy na rozgrzewkę, w kamionkach, zapalając go przed wyserwowaniem najwygodniej wacikiem na długim patyczku, jak kiedyś do stawiania baniek. Gasimy płomień nie dmuchając (dla brodaczy to naprawdę może być niebezpieczne), ale odcinając dopływ powietrza. Z termosu na ambonie w nocy mieści się w kategorii leków ratujących życie.

Grzegorz Russak

źródło: http://www.lowiecpolski.pl

Aż sie człowiek błogo uśmiecha czytając o tych smakowitościach :))))

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Nie dla mnie takie magnackie luksusy, chyba ze zrobiłbym skok na bank ;)

"Jarzębinówka

Przemarzłe nieco jagody podpiec trochę na blasze w letnim piecu, nalać dobrą wódką tyle, aby je objęła i postawić na słońsu na pare tygodni. GDy naciągnie zlac z jagód i uzywać niezaprawioną cukrem"



"Miód do picia

Garniec miodu rozpuścić w 5 garncach wody, następnie przecedzić przez worek flanelowy połowę tego płynu do wybielanego garnka, nazanczyć iność płynu, potem wlać reszte i gotować. Gdy sie wygotuje do naznaczonej ilości, dodać drugie tyle zimnej wody i wygotować do połowy włożywszy do worka funt szyszek chmielowych zawiązanych w worku. Gdy sie wygotuje przelać płyn do innego naczynia i gdy przestygnie włożyć łut drożdży nasmarowanych na skórke chleba i zostawić tak, nim zacznie fermentoeać, co odbędzie się w ciągu kilku tygodni. Po upływie tego czasu przecedzićpłyn przez worek flanelowy, wlać do beczułki dębowej i mocno zaszpuntować."

źródło: Kucharz Warszawski rocznik nieznany str. 506

Miód najlepszy jest po trzech latach tzw. trójniak.

funt to około 0,5 kilograma a łut to ok 1/32 funta
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Likier waniliowy

Robi się z olejku mięty pieprzowej, biorąc na 3 kwarty spirytusu kwintę olejku i syropu gestego kwart dwie. Tym sposobem robią się likiery z innemi zapachmi"

Likier Kawowy

Trzy funty upalonej ;) kawy zemleć i nalć 6 kwartami spirytusu i dwoma kwartami wody. Po upływie tygodnia gdy naciągnie, przecedzić przez flanelowy worek i zaprawić zyropem z 4 funtów cukru"

źródło : Kucharz warszawski

funt to ok 1/2 kg
kwarta to 1/4 garnca (garniec to ok 4 litrów)
kwinta ( na chłopski rozum 1/5 garnca)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Wiesz co, to się tak czyta trochę jakby prześmiewczo, z patosem, aż do ostatniego wersu, gdzie ja czytam sobie z przesunięciem (pauza przed nieśmiertelną), to spowalnia nas przed tym ostatecznym wyrwaniem sobie z piersi ostatniego słowa i  sprawia, że możemy uwierzyć, oczywiście na potrzeby pewnego przedstawienia, iż aktor chciał wyrazić jednak coś osobistego, przywdziewając pewną maskę (czasami maską może być własna twarz). Podoba mi się.
    • @Somalija ...A tak sobie chciałem coś starszego u Ciebie przeczytać. :)
    • @Somalija Zwykle nie lubię spoilowania, ale tutaj bardzo pomaga tag, którym podpisałaś wiersz.
    • jest dość nieprzyjemnie, wręcz ordynarnie pokacowo, klimat w pokoju schnie na wiór. siedzę na bezwódczu i czuję, jak przenikają mnie szybkopędne obrazy.   na przykład taka wiewiórka, niemal do reszty wjeżdżona w asfalt. tylko ogon jako tako się ostał. i falowała ta martwa kita, poruszana pędem powietrza, gdy przetaczały się obok i nad nią, auta.   znowu wizualizuje mi się dzieciństwo. zarazem chcę pełni dorosłości. takiej bez trzymanki i na chama.   o, ludzie się schodzą. cali z powietrza. deszyfranci  moich kolorowych wizyjek, niewidzialni przyjaciele, panie o małpich twarzach jak u Bukowskiego,  prawilne ziomeczki w szmizjerkach.   parytety – do parteru! niech tylko ksobne się liczy, dreszcz leci z absurdalnie wielką prędkością przez trawione gorącem ciała.   musi być agresywniej i z głębi, jakby markiz de Sade,  siedząc na plecach Walaszka, pisał scenariusz nowego  odcinka Matysiaków!  abyśmy wydobyli z wnętrz całe pokłady pozornie niespajalnego, cisnęli sobie w twarze bryłkami tego urobku!   parę złych wiadomości: dziecko zaczęło rosnąć  w oku naszej wspólnej koleżanki. trzeba je wybrać,  ranę przemyć tequilą lub octem. jeden z kumpli  wspominał coś o zdolności kredytowej,  WIBOR-ze. no i się doigrał.   musimy mu przyszyć do głowy kolorową  czapeczkę ze śmigiełkiem (widziałem takie  u dzieciaków na amerykańskich filmach) i zamknąć gnojka w jednoosobowej kapsule  (nie wiem, skąd wziąć! może zrobimy z toi-toia!),  aby posiedział sam ze sobą,  nauczył się szczeniackiego egocentryzmu.   a tak poważnie: nic nie trzeba. kruszą się ściany,  pęka strop tej dyskoteki. nawet mżawka podeschła. ostatnie strugi, ciurkotliwie ściekające z fal  eternitu, niosą powtarzający się obraz:  ja mozolący się nad listem, który zamierzam  wrzucić do butelki. i cisnąć nią  w rozkołysaną przestrzeń.   ja pochylony nad kartką, o głowie rozpłaszczanej przez zwały piachu nasuwające się na skronie.  
    • @Kasia Koziorowska Super    Pozdrawiam serdecznie  Miłego dnia 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...