Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zaszczytne to miejsce stanąć pomiędzy tak dostojnie wyglądającymi starcami. Jestem już w tym, jakże dostojnym, przypuszczam, gronie i cóż mam do nich powiedzieć? Moi Drodzy? Nie, zbyt poufale, stanowczo za swobodnie. Szanowni? Być może (ale czy są?). Towarzysze? Broń Boże (nie te czasy, no i Pan Bóg może by się obraził). A więc, wypaliłam:
- Dostojne Kozły!
Wszystkie oczy zwróciły się w moją stronę. Poczułam, że nogi jak dwa kruche liście łamią się pode mną. Jednak odzyskały swe siły i w jednym momencie poczułam twardy grunt pod nimi, który dał mi nowe siły i pewność siebie. Otworzyłam oczy powoli, by uchwycić, jak następny kadr, obrazek tego, co działo się po moim niefortunnym wejściu. Cała wielebna rada „kozłów” wybuchnęła nagłym i niepohamowanym śmiechem. Miałam ochotę wybiec z sali, lecz nogi znów „skruszyły się”. Ładna heca- pomyślałam. Teraz rzucą się na mnie jak na owcę stado wygłodzonych wilków. Śmiech ich jest pewnie tylko zagrzaniem do ataku i objawem nerwicowej reakcji.
- Huraa!!!!! –Zawołało nagle wielebne stado, jakby przy ruszeniu do gremialnego ataku, jednakże pozostawali na swych miejscach. Nogi moje pobiegły do wyjścia bez mojej zgody, ale wróciły na miejsce (cuda się przecież nie zdarzają).Tak więc stałam uosabijąc słup soli, nie wiedząc co dalej czynić. Zupełnie jak Bridget Jones, pomyślałam. Bzdura, ona była w znacznie lepszej sytuacji. Wsród lordów, których sama tylko galanteria pozbawia przecież możliwości szybkiego działania. Jej ukochany mógł z fasonem przeobrazić się na chwilę w udzielnego księcia i zażegnać nieudaczne jej zachowanie. A ja?-Ani Bridget Jones, ani księżniczka, ani oni lordowie. Nie mówiąc już o braku ukochanego. Jedno, co o nich wiedziałam, to tylko to, że „śpią już snem sprawiedliwych”, co może nie jest najlepszym określeniem, bo wcale nie śpią, tylko się śmieją i to ze mnie.Właściwie nie wiedziałam, ale wyczuwałam jakimś instynktem.
Najstarszy z wyglądu wskazał na mnie palcem i szepnął coś do sąsiada przy długim stole.
-O choroba! Przygryzłam sobie aż język z wrażenia.
- Przecież to święci! Jak mogłam nie zauważyć tych kółek nad ich głowami? A może dopiero teraz się zaświeciły? Jedno jest pewne. Nigdy już nie wpuszczą mnie do nieba za taki występ. Trochę mnie to zmartwiło (no, może nawet nie trochę, jako, że perspektywa bycia szczapą drewna na rozpałkę w piekle zupełnie mi nie odpowiadała).
Jestem na środku sali, „z widokiem na świętych”, których nazwałam kozłami i nie mam pojęcia co dalej robić (i co oni zrobią ze mną). Jednakże czasem w niemocy rodzi się ratunek.
Stanęłam naprzeciwko samego króla tych starców, który wyciągnął do mnie promieniejącą jak neon dłoń i szepnął: „Chodź ze mną”. Zaprowadził mnie do swojej komnaty, gdzie przy łóżku na wieszaku, jak sznur pereł, pouwieszane były dusze zmarłych, świecące z daleka dobrocią. Chcesz być jedną z nich? To moje najlepsze dusze, szepnął. Wietrząc jakiś podstęp odpowiedziałam stanowczo, przełykając ślinę
– Nie, dziękuję”
-W takim razie- powiedział- zapraszam cię do stołu.
O, to już lepiej brzmiało, lecz nagle poczułam, że wcale mi się nie śpieszy do tych „niebiańskich łąk”. Chyba stanowczo za wcześnie. Lecz, cóż, nie było innej rady, jak tylko iść za nim. Znów znalazłam się na tej ogromnej sali , gdzie „Kozły” badawczym wzokiem wpatrywały się we mnie. Nie było na ich obliczach ani śladu uśmiechu. Zdrętwiałam z przerażenia, nie mówiąc już o moich nogach, które przestępując jedna na drugą wołały o ratunek. Niestety nie mogłam nic dla nich zrobić. Cała, nie wyłączając ich, byłam w opałach. Stado „Kozłów” zjadało mnie wzrokiem, jak świeżą soczystą trawę.
- To nie do wiary. Jak można tak się patrzeć? I to święci? –Pomyślałam resztkami mdlejącego mózgu, z którego myśli ze strachu pouciekały, chyba gdzieś w zaświaty. Jednakże cisza jaka zapanowała, nagle została przerwana i ktoś wykrzyknął gromkim głosem:
-Jaka bezczelna baba!! No właśnie!! Takiej nam tutaj potrzeba. Te młode zwierzątka myślą już, że tu będą rządzić starcami ?!! W głowie im się poprzewracało całkiem do góry nogami!
- Jesteśmy radzi, że nie boisz się świętych, a oni, nie tacy święci znowu, i za takie zachowanie innym razem dostało by ci się lanie, ale mamy teraz kryzys i potrzebujemy mądrej i dzielnej Ewy, a na taką nam wyglądasz”- dodał pogodnym głosem drugi.
Nogi stanęły jak wryte i zgłupiały, jak ja, do reszty. Co, proszę pana? Nie wspomniałam już nawet w myślach o kozłach, gdyż chciałam jak najdalej odsunąć od siebie swoją głupotę i zapomnieć o wejściu w stylu Bridget Jones. Myśli znów zaczęły garnąć się do opustoszałego przed chwilą mózgu i wykopywały spod zwałów samokrytki całkiem inny obraz mnie, jako nowej Ewy. Nagle poczułam się Joanną d`Arc. Taką śmiałą, kipiącą odwagą orędowniczką słusznej sprawy, mającą za sobą mocne poparcie, jak kiedyś De Arc. Słyszałam przesuwajacy się po szergach wojowników szmer podziwu nad moją żelazną wolą i cnotami godnymi najwyższych laurów. Święty jakiś (po imieniu przecież nie znam) odezwał się cichym głosem.:
- Masz tu czarodziejski uśmiech dobroci, który tylko należy się mnie, lecz w czasach kryzysu i wziąwszy pod uwagę, że jego magiczne działanie na skutek mojego starczego wyglądu znacznie się zmniejszyło, podarowuję go tobie, byś uwiodła te wszystkie „Barany”, które stały się już nie do zniesienia, nawet tu, w niebie. Przez tyle stuleci namawiamy ich do zjedzenia chociażby jednego jabłka z tego zakazanego drzewa, żeby się wreszcie od nich uwolnić, ale oni nie słuchają. Leżą tylko jak zwykło stado baranów, pod drzewem. Wąż ich nie interesuje, jedynie psuje im humor, bo przypomina im te strony z biblii, gdzie pisali o jego złych manierach, a raczej dobrych manierach, bo przecież z ich pomocą ogłupił Ewę, a w konsekwencji Ewa ich. I do tego stopnia, że nawet w niebie nie mogą żyć bez niej. Unikają gada i nie chcą z nim nawet gadać. Myślą, że gdyby nie on, Ewa byłaby uosobieniem dobroci i cnót. Ha, ha, ha! I ty masz ich właśnie w tym jeszcze utwierdzić. Do tego potrzebny ci będzie mój uśmiech dobroci, ale pamiętaj, nie zmarnuj go, gdyż wówczas udowodnisz im tylko, że żadna kobieta nie jest warta mężczyzny.
- Trochę to trudne zadanie-pomyślałam. Bo przecież, co jak mi się nie uda?
Zanim otworzyłam usta z tym zapytaniem, on zaczął się śmiać i zawiązał mi oczy czarną przepaską. Odwiązał je potem i zobaczyłam przed sobą stado młodych baranów, które leżały pod drzewem jabłoni.
- Oto oni-rzekł starzec. Nigdy nie wezmą żadnego jabłka z twoich rąk, bo jak widzisz żadni z nich już mężczyźni. Tylko stado baranów. Jeden z nich to prawdziwy baran. Przybył tu z Pacanowa. Ten zszedł cały świat uganiając się za spódnicami. Teraz leży najdalej od drzewa szczęśliwości. Do piekła się nie kwalifikuje, ale tu też życia nie ma. Tak kończą ci wszyscy pięknisie. Wydaje im się, że tylko w piekle jest źle. Tutaj umierają z nudów, bo na żadną Ewę spojrzeć im nie można. A to dla nich gorsze niż piekło.
Barany ryczały jak zarzynane. Stanęłam przerażona, a święty tylko poklepał mnie po plecach i rzekł:
- Mój uśmiech pomoże ci stąd wyjść bezpiecznie, gdyż wygłodzone barany nie będą cię gonić, a jedynie iść za tobą cichym szeregiem. Jak zobaczysz bramę poproś świętego Piotra o klucze i wyprowadź ich stąd na Ziemię, bo mamy ich od dawna dosyć. Zamęczali nas bez przerwy, że chcą Ewę, to zamieniliśmy ich w barany, ale ryczą tak przeraźliwie, że żaden z nas nie może tego znieść, więc oto dostają drugi raz dożywocie. A my przynajmniej święty spokój. Znów urodzi się trochę więcej chłopców na Ziemi. Adieu.

Opublikowano

Dzięki za przeczytanie. Renato, myślę trochę inaczej. Wciąż pod górę...ech... Asher, ja też się dziwię. Może jakieś promieniowania z kosmosu? Jacku, myślę, że najlepszym określeniem mojego stylu jest-rozbiegany. Pozdrawiam

Opublikowano

Zabawne, zwłaszcza dywagacje o twoich nogach. Moze też tam kiedyś zajrzę, kiedy skończę z piekłem. Ale nie jestemprzekonany, czy spodoba mi się bycie baranem.
jak na owcę stado wygłodzonych wilków - jak stado wygłodzonych wilków na owcę
godnymi najwyższych laur - laurów

Opublikowano

Dzięki Wam. Marri huano-"Dostojeństwa" już tak zostawię, bo nie wiem jak to zmienić. Leszku, poprawiłam "laury". No...baranem, to już z pewnością nie zostaniesz, bo oni tam mieli już ich tak dosyć, że teraz muszą wpaść na inny sposób. I skąd masz pewność, że Cię z piekła wypuszczą?... I tam tak fajnie

Opublikowano

Anielic, chciałeś napisać? Ja tymczasem schodzę na ziemię. Potem znów w górę. Aksjo!Dzięki, tu chyba brakuje oddzielnej strony na nieco mniej poważne publikacje. Pozdrawiam.
Ps. Chciałabym czytać wszystko, ale nie da rady. Już gonią od komputera.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Sobota; zaczynam odliczać dni bez Ciebie Bo ja kolejny raz nie mogę odnaleźć siebie. Coś we mnie siedzi, zaczyna mnie dręczyć Poczytam Twoje listy, żeby się nie męczyć. Tak wiele w nich ciepła, bo piszesz o miłości Pod Twoją nieobecność one są źródłem radości Sprawiają mi cudowną ulgę, kojąc moją duszę Więcej już nie napiszę, bo je czytać iść muszę.   Przy Tobie spędziłem najcudowniejsze życia chwile Było ich wprawdzie niewiele, ale aż tyle.... Dla mnie będzie najpiękniejszym snem Kiedy znów będziemy mogli spotkać się.
    • @Berenika97  Rozumiem. A moje osobiste doświadczenie jest takie- kiedyś puścił plotkę- ohydną nieprawdziwą i co? Jak udowodnić- hej nie jestem wielbłądem. Każda plotka ma to do siebie- że coś się przylepi. I jak z tym żyć? Wiem, sędzia dał sobie radę- wygrał nawet w Trybunale Praw Człowieka. Jest osobą publiczną więc musi  być z definicji gruboskórny, i zna prawo bardziej niż kto inny- (przepraszam za kolokwializm)- zwykły.   Jesteś zła albo coś- i co jak dalej się bronić? Bo ktoś nie mając nic- dowodów ot tak-  bo kogoś się może nie lubi. I co dalej?  A to się ciągnie- plotki i pomówienia uderzają i są. Przepraszam za osobiste wywody. A to co napisałam w odpowiedzi dla @Migrena nie jest doniesieniem medialnym- jest faktem. Aby nie być gołosłowną przytoczyłam linki- jak inaczej uczynić
    • Kto chce kochać poczeka  Z uniesionymi rękami    Śpiewając te kilka słów:   "Boże daj mi jeszcze dzisiaj  Trochę pięknej miłości"   Niech zapuka do moich drzwi  Przywitam ją z otwartymi ramionami    Jeszcze tego wieczoru...
    • @Berenika97 Bo musi się słuchać, oglądać i klikać - z tego leci kasa, Bo to co nas podnieca, to się nazywa kasa, a kiedy w kasie forsa, to sukces pierwsza klasa. Super solo na gitarze i saksofonie    
    • 1. Czy rzeka naszych dziejów gdziekolwiek zmierza? Nie kieruję nią, więc wieszczyć nie zamierzam. Ale patrzę za siebie w tył podręczników, Gdzie spisany bieg coraz wbrew do wyników: 2, Piszą tam wszędy, że Polski wewnętrzny stan Za powód jej zwycięstw i klęsk winien być bran; I z kim na geo-ringu przeciwnikiem To bez znaczenia i nic tego wynikiem. – Lecz wbrew: Na mapie Polska za Batorego, Za Władysława, za Zygmunta Trzeciego W innej proporcji jest do Rosji jak widać Niż za Króla Stasia,  – to się może przydać. – Może, bo „Historia magistra vitae est” [1] Kiedy pisze: co było i co przez to jest. Gdy odwraca uwagę od spraw istotnych Nie jest belferką dla państw spraw prozdrowotnych.   A trzeba by pilnie wyciągnąć wniosek „bokserski”, że po to ważą tych panów w rękawicach, żeby 1 zawodnik o wadze piórkowej nie walczył z 1 zawodnikiem o wadze superciężkiej, gdyż jak pouczał Izaak Newton „Siła równa się masa razy przyśpieszenie.” Więc dalej, że kiedy Rzeczypospolita mniej więcej utrzymywała swoją wielkość do r. 1772, to Rosja bardzo powiększała swoje terytorium wcale nie kosztem Rzeczypospolitej, ale tym samym zwiększając swoje możliwości i tzw. głębię strategiczną. Co by jeszcze dalej kazało wyciągnąć negatywny wniosek co do braku sojuszu Polski z sąsiadami Rosji na znanej w geopolityce zasadzie „Sąsiad mojego sąsiada jest moim przyjacielem.”, więc np. Chanatem Kazachskim (قازاق حاندىعى, istniał w latach 1465-1847 i podzielił los Rzeczypospolitej), Chanatem Dżungarskim (istniał w latach 1634-1758, który toczył wojny z Rosją w XVII i XVIII wieku), Chanatem Jarkenckim vel Kaszgarskim (istniał w latach 1514-1705.), Chanatem vel Emiratem Bucharskim (istniał w latach 1500-1920, i w końcu podzielił los Polski w starciu z ZSRR), Chanatem Chiwskim (Xiva Xonligi , istniejącym w latach 1511-1920, i w końcu podzielił los Polski w starciu z ZSRR), Chinami (których stosunki układały się dosyć pokojowo z wyjątkami, np. próbą powstrzymania ekspansji Rosji przez armię chińską w r. 1652 przy nieudanym oblężeniu gródka Arczeńskiego bronionego przez Jerofieja Chabarowa, który jednak po stopnieniu lodów wycofał się w górę Amuru oraz odstraszające kroki militarne w tym samym celu w latach 80-tych XVII w. cesarza Kangxi (panującego w latach panujący w latach 1661-1722.))  i Mongolią (która akurat wystrzegała się większych konfliktów z Rosją od XVI do XVIII w.). Nie wspominając o Chanacie Krymskim i Persji, z którymi Rzeczypospolita jakieś stosunki utrzymywała. Wniosku tego jednak lepiej nie wyciągać, bo takie wyciąganie prowadzi wprost do pytania o ewentualny sojusz azjatycki blokujący ewentualne agresywne poczynania Rosji, bo takiego ani nie ma, ani nawet prac koncepcyjnych.   3. Albo fraza „królewiątka ukrainne” Z sugestią: one Polski kłopotów winne, Latyfundiów oligarchów dojrzeć nie raczy, Konieczne, – tuż czyha wniosek, co wbrew znaczy!   A trzeba by pilnie wyciągnąć któryś z przeciwstawnych wniosków, że: a) Albo te latyfundia magnatów w I RP nie były takie złe, skoro i dzisiaj są latyfundia. Bo? – Np. taka jest właściwość miejsca, że sprzyja ono wielkim majątkom ziemskim. b) Albo, że dzisiaj na Ukrainie biegiem trzeba by przeprowadzić parcelację latyfundiów oligarchów.   Nasi lewicowi histerycy-historycy wniosku a) nie chcą przyjąć, bo przeszkadzałby im w lewicowaniu, (albowiem przecież nie w badaniu czy wykładaniu historii!). Wniosku b) zaś przyjąć nie chcą, bo zarówno by im utrudniał propagandę, jak i nie wydaje im się specjalnie bezpieczny (ci wszyscy pazerni a krewcy współcześni oligarchowie jeszcze by postanowili rozwiązać problem lewicowego histeryka), co zresztą może i słusznie, tyle, że wyjątkowo tchórzliwie.   PRZYPISY [1] Jest to cytat z „De Oratore” Cycerona.   Ilustracja: W żadnej książce opisującej historię wojen Rosji z Polską ani razu nie udało mi się zobaczyć porównania ich wielkości, tedy je sobie sam zrobiłem w Excelu.

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...