Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

w tym przed-prehistorycznym ogrodzie zwanym rajem
paprocie wprzód paproci jak gdyby tylko one same
na przestwór horyzontu aż po boskie wieczności
jak gdyby nie było żadnych innych odmian roślin
tubylcy - paprotniki - szkodniki z bożej łaski
i inne ruchliwe, fruwające, pływające wynalazki,
żyją w wielkiej symbiozie i jak bóg im nakazał
bądźcie sobie pospołu i macie mi się rozmnażać

pewnego ranka, kiedy wokół podnoszono ze snu oczy
ujrzano wpośród polany coś jakby na wpół z paproci
jakby to właśnie to, a nieco różniące się w wyglądzie
wreszcie sam bóg na cudo zerknął i w nieboskim osądzie
orzekł - mutant jak 'bone dyne', mutant, nic innego
dał zakaz jeść owoców z owego czegoś nie domniemanego
jeśli w ogóle to coś w coś obrodzi - o boskie prawo
jeśli tegoż owoce do czegokolwiek się przydadzą

nikt nie miał dotychczas kłopotów z uchwałami boga
ale jak takie coś się zjawiło - to padł strach i trwoga
kiedy to owo wydało owoce od siebie większe
jakże się dziwili wszyscy na zakazy przenajświętsze
nad zgromadzenie wszystkiego co się w raju znajdowało
wybrali dwoje, którym ulec pokusie najbardziej się chciało
a że nikt prócz węża nie liczył na wybrańców zęby w gębach
ruszyło troje ogryzać, wpadając przed bogiem jak do przerębla

tłumaczyli się każdy z osobna przed boskim majestatem
pierwszy człowiek płci męskiej nad swej wyższości utratę
powołał się na człowieka płci żeńskiej, na jego czyny
że to on mu podał ten owoc, a tenże, że z przyczyny
podsycania węża urwał owoc z owego 'ni zowąd'
nad bezmiary przestudiował bóg ich liczne słowo
orzekając wobec faktu pojawienia się mutanta w raju
wszyscy, nawet ci co niewinni zostaną wypędzeni z kraju

szli ci, co iść mogli, frunęli skrzydlaci, pływający - wodą,
siali roślinni, łodygi im korzeniami poszły ziemską wygodą,
a każdy niósł towarzysza - tegoż co nóg nie miał - pasożyta
i tak się towarzystwo całe wyniosło z boskiego raju i kwita
i nikt nie pomyślał by wziąć ze sobą mutanta, niecnotę
przez którego śmierć i choroby i życia bieg marnym polotem
a może gdyby ... lecz z gdybania jedne - pospolite nadzieje
które wiatr sieje, boga grzeje, a nas na szczęście olewa a nie leje

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Amber–Dzięki:)–Parafrazując – są takie sprawy na świecie, które się światłu i cieniom, nie śniły. Z tekstami tak już jest. Ile czytań, tyle zrozumień i tak jest piękne:)-Pozdrawiam:)
    • Jedyne co pamiętasz to śmiech, szyderstwa i drwiny. I ta brudna, zatęchła klatka w której Cię wychowano. Nienawiść zwierzęca. Już nie pamiętam Czy kiedykolwiek byłem człowiekiem. Skatowanego prawie na śmierć. Leżącego we własnej, zaschniętej krwi. Odnalazł mnie demon. Nadał mi nową osobowość i imię. Przy dźwiękach obłąkańczych fletów i piszczałek, wzięła me ciało i uniosła ku wyższym wymiarom parada stworzeń koźlęca. I ułożyła moje martwe już szczątki na ofiarnym ołtarzu. W płonącym pentagramie.   Wbito w mój nieruchomy żywot czarne ostrze. Wtedy otworzyłem oczy i wziąłem pierwszy wdech. Wraz z nim, zeszła z gór pieśń przeklętych, bezimiennych bostw. Odpowiedział im wrzask znad fal sztormowych. Wszystkich oceanów. Dopóki płonie ogień wyznawców na wzgórzu. Dopóki ślepy Bóg pełznący przez mrok wszechświata, na flecie chaosu gra. Nie założycie bestii kajdanów Ona jest posłancem śmierci, bytów z ponurego Kadath i burzowego Hatheg - Kla   Zabić mnie może, jedynie przeznaczenie czasu. Gdy pewnego dnia, planety staną w ustalonej koniunkcji, na swoich orbitach. Istota, którą nazywacie ludzką straci życie. Zagryzie i wyrwie jej parujące trzewia, stróżujący, wściekły chart, Wtedy to po wieczność, w koszmarach o R'lyeh zaśniecie. Znikną, zmiecione wiatrem zagłady ognie na wzgórzu. W zimnych korytarzach, na szczycie góry. Umilknie fletu głos. Obróci się w nicość. Pełzającym w chaosie bard.   Wiersz oczywiście w nawiązaniu do  "Widma nad Innsmouth", H.P.Lovecrafta oraz innych jego dzieł. Najdoskonalszej formy natchnienia.  
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      @Tyrs... zakładam nutę sarkazmu w tym stwierdzeniu... bowiem to co dalej, mogłoby 'ubić' niejednego. Tak prowadzisz treści, że pomimo opisywanego brudu życia... czytam to ze spokojem. Być może po czasie będzie grało w głowie... mnie pewnie tak, zresztą, już wiele gra... Bolesne jest to.. każą nam iść - więc idziemy.. i żeby.. tylko kałuże.. wchodziły w buty, byłoby super.
    • @Nata_Kruk Ach... aż mi się przypomniał Kruk, Alana Edgara Poe. Tematyka inna, ale klimat podobny. :)
    • @Nata_Kruk Bardzo poruszający wiersz. Ma w sobie taki rodzaj mroku, który nie jest efekciarski, tylko wynika z miejsca i pamięci, z konstrukcji istnienia. Użyte słowa budują napięcie i atmosferę, do tego przedstawiona symbolika wywołuje odpowiednią ambiwalencję, aby test mocno wrył się w odbiór.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...