Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Historia edycji

Należy zauważyć, że wersje starsze niż 60 dni są czyszczone i nie będą tu wyświetlane
infelia

infelia

Na Księżycu w klapkach byczę się na leżaku.
Lulki palę peweksowskie z filtrem włącznie,
I dumam: skąd tu się wziąłem? no jak?
Po weselu zasnąłem w PKS-ie relacji nieznanej.

 

Co wcześniej, co dalej, co? ach!
Świadkiem byłem wielu cudów na zapleczu knajpy
I nie tylko... coś więcej? nie, nie, sza...
Tańce na stole, tańce dzikie, ciuchcie z babinkami.

 

Gwizdy, kankan na golasa z piórkiem,
Nie, nie za uchem, nie we włosach, nie...
Pan wodzirej czkawki dostał i spąsowiał,
Padł pod stołów labirynty w mdłościach.

 

Nić Ariadny chwycił, ciągnie, zwija:
"Oddaj mi sznurówki!" — słyszę ryki, wycie.
Kopniak z lewej, kopniak z prawej...
Biały walc, plując krwią, wreszcie zapowiada.

 

                         ***********

 

Moja głowa łupie, dzwoni, ząb wybity, nos? wklęśnięty.
Krawat osmarkany  cud-wykwintnie, takie to swawole.
Okiem rzucam podpuchniętym wkoło: co to? kto to?
Typek jakiś obok stęka, kicha w rękaw, pluje.

 

Ot, towarzysz mój niedoli w poniewierce.
Zbratać się wypada, czoło wycałować, druhu drogi,
Bracie, co nas zwiodło na te krańce świata?
Złodziej żeś, czy alimenciarz, zbiegły z lochu?

 

"Jam Twardowski" — się przedstawia, czapką majta 
"W progi moje zawitałeś, człecze głupi.
Zupą nie ugoszczę! ni tu soli, ni wiertarki.
Kmiocie wynędzniały!" — ot, nadyma się i pręży.

 

No, kosmita, myślę, całkiem okazały i pyzaty.
Ja z kolędą, dobrym słowem i modlitwą...
Drwię z imć mościa gospodarza na salonach,
Co okrakiem na skale siedzi dumnie, pewnie.

 

Coś o interesach śni z diabłem ogoniastym.
Rogi mu ja pokazuję, pukam się w czoło, a ten
Długim nochalem w pyle rachuby prowadzi 
Zysków i strat — ma i winien w rubryce stoi.

 

Dłuży się czas, a mija jak w kolejce za masłem.
Z nudów palce liczę, różnie to wychodzi.
Tęskno mi za domem, za ogrodem, psem kulawym
I za babą w papilotach, w szlafrok zawiniętą.

 

Za sąsiadem też, łachmytą zza mojego płota, 
Co kopci, dymem truje i śmieci nam podrzuca.
Nic już z tego nie zostało, aż żal ściska...
Widokówki wam nie wyślę, poczta nie dociera.

 

W tej niedoli, wniebowzięci, my krajanie 
Czasem gramy z nudów w cienie Ziemi,
Czasami w Słońca blask lub zaćmienia.
O suchej gębie rżniemy w karty i raz, i dwa.

 

Przegrywam z szują i oszustem, asy zza ucha wyciąga.
"Sprawdzam!" wyje, tracę błyskotki widoczne nad głową,
Co stawką były w grze o życie, fajki, zapalniczkę.
Nawet czas do palców mu się lepi i cofa wieki wstecz.

 

Zegarek z komunii był w puli  i znikł.
Rower na szczęście został w stodole.
Kometę przegrałem jak frajer - trąbka,
Buty, koszulę i bilet do domu  powrotny.

 

Cap! do wora fanty nieczysto wygrane
Mlasnął tylko spod wąsa kręconego
Gwiazd ubywa, czerń nadciąga, pustką zionie,
Jakby z kałamarza na zeszyt chlusnęło.

 

"Patrz!"  wskazuje na ostatnie źródło światła  "O to gramy!
Przełóż, łapserdaku!" rozkazuje, szast! rozdanie — katastrofa.
Słońce zwinął szuler, myk! bo karta mu szła.
W kieszeń schował, szatą machnął, cyk, smyk, i zwiał...

infelia

infelia

Na Księżycu w klapkach byczę się na leżaku.
Lulki palę peweksowskie z filtrem włącznie,
I dumam: skąd tu się wziąłem? no jak?
Po weselu zasnąłem w PKS-ie relacji nieznanej.

 

Co wcześniej, co dalej, co? ach!
Świadkiem byłem wielu cudów na zapleczu knajpy
I nie tylko... coś więcej? nie, nie, sza...
Tańce na stole, tańce dzikie, ciuchcie z babinkami.

 

Gwizdy, kankan na golasa z piórkiem,
Nie, nie za uchem, nie we włosach, nie...
Pan wodzirej czkawki dostał i spąsowiał,
Padł pod stołów labirynty w mdłościach.

 

Nić Ariadny chwycił, ciągnie, zwija:
"Oddaj mi sznurówki!" — słyszę ryki, wycie.
Kopniak z lewej, kopniak z prawej ...
Biały walc, plując krwią, wreszcie zapowiada.

 

                         ***********

 

Moja głowa łupie, dzwoni, ząb wybity, nos? wklęśnięty.
Krawat osmarkany  cud-wykwintnie, takie to swawole.
Okiem rzucam podpuchniętym wkoło: co to? kto to?
Typek jakiś obok stęka, kicha w rękaw, pluje.

 

Ot, towarzysz mój niedoli w poniewierce.
Zbratać się wypada, czoło wycałować, druhu drogi,
Bracie, co nas zwiodło na te krańce świata?
Złodziej żeś, czy alimenciarz, zbiegły z lochu?

 

"Jam Twardowski" — się przedstawia, czapką majta 
"W progi moje zawitałeś, człecze głupi.
Zupą nie ugoszczę! ni tu soli, ni wiertarki.
Kmiocie wynędzniały!" — ot, nadyma się i pręży.

 

No, kosmita, myślę, całkiem okazały i pyzaty.
Ja z kolędą, dobrym słowem i modlitwą...
Drwię z imć mościa gospodarza na salonach,
Co okrakiem na skale siedzi dumnie, pewnie.

 

Coś o interesach śni z diabłem ogoniastym.
Rogi mu ja pokazuję, pukam się w czoło, a ten
Długim nochalem w pyle rachuby prowadzi 
Zysków i strat — ma i winien w rubryce stoi.

 

Dłuży się czas, a mija jak w kolejce za masłem.
Z nudów palce liczę, różnie to wychodzi.
Tęskno mi za domem, za ogrodem, psem kulawym
I za babą w papilotach, w szlafrok zawiniętą.

 

Za sąsiadem też, łachmytą zza mojego płota, 
Co kopci, dymem truje i śmieci nam podrzuca.
Nic już z tego nie zostało, aż żal ściska...
Widokówki wam nie wyślę, poczta nie dociera.

 

W tej niedoli, wniebowzięci, my krajanie 
Czasem gramy z nudów w cienie Ziemi,
Czasami w Słońca blask lub zaćmienia.
O suchej gębie rżniemy w karty i raz, i dwa.

 

Przegrywam z szują i oszustem, asy zza ucha wyciąga.
"Sprawdzam!" wyje, tracę błyskotki widoczne nad głową,
Co stawką były w grze o życie, fajki, zapalniczkę.
Nawet czas do palców mu się lepi i cofa wieki wstecz.

 

Zegarek z komunii był w puli  i znikł.
Rower na szczęście został w stodole.
Kometę przegrałem jak frajer - trąbka,
Buty, koszulę i bilet do domu  powrotny.

 

Cap! do wora fanty nieczysto wygrane
Mlasnął tylko spod wąsa kręconego
Gwiazd ubywa, czerń nadciąga, pustką zionie,
Jakby z kałamarza na zeszyt chlusnęło.

 

"Patrz!"  wskazuje na ostatnie źródło światła  "O to gramy!
Przełóż, łapserdaku!" rozkazuje, szast! rozdanie — katastrofa.
Słońce zwinął szuler, myk! bo karta mu szła.
W kieszeń schował, szatą machnął, cyk, smyk, i zwiał...



×
×
  • Dodaj nową pozycję...