Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Lawina skalna 

schodzi w mgielną, 

skąpaną w jesiennych barwach,

głęboką dolinę. 

Kamyki, skały, całe góry, wolno, powoli

brną ku mnie

z każdym rokiem szybciej. 

Nie przyjdą jednak dusze tych, 

których zabrały, zdradliwe

pod śniegiem i lodem

ukryte rozpadliny. 

Dusze spadających

przez horyzont śmierci.

Tafli, nieprzejrzystych,

czarnych przepaści. 

 

Teraz za oknem, jedynie spadają, 

zaschnięte już liście.

Szlaki rozmył w kałuże mętne, 

płacz deszczu rzęsisty. 

Cicho jak na cmentarzu. 

I tylko skomlą cicho, żałosną pieśń.

Zamknięte w kojcach, pasterskie psy. 

Dziś rocznica. 

Gdy zgasłaś, złożona niemocą choroby 

w mych kochających ramionach.

 

Teraz chcę jedynie 

patrzeć przez okno na Twój grób.

Zasypany barwnym listowiem.

Ze świecą wetkniętą w róg nagrobnej tablicy.

Będę patrzył aż skruszeje do cna.

Jak ten dom nasz rodzinny 

o którym tylko śmierć pamięta 

a Bóg widać zapomniał.

Zapadnie się we mnie dusza przeklęta 

do wymiaru osobliwości.

A pająki uplotą mi z kurzu i pajęczyn 

długie, siwe włosy.

Nie szukam już życia w biegu 

jednej z głośnych, pełnej radości 

i zabaw metropolii.

Kiedy mnie woła, 

krzyży drewnianych jęk. 

Ustawionych na ziemnych mogiłach.

 

Opadnę jako dym ze świec, 

na wilgne od przymrozku przedświtu, 

ściany marmurowych grobowców.

Zasnę na wieki jak inni. 

Ukołysany ciszą, 

pozostawionej na uboczu, 

zabytkowej nekropolii.

 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...