Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Katharsis


Rekomendowane odpowiedzi

Gdy siedmiomilowy but wypełniony wyrzutami sumienia zdepcze mnie, poczuję smak ziemi. Leżąc na wznak, zobaczę niebo.

Anno domini 1358

Służące ostrożnie odklejają z mojego ciała resztki włosiennicy, zmieszanej z zaschniętymi strugami krwi. Nie czuję już bólu, człowiek może przetrwać wiele....
Jedno wiem, spokój sumienia szybko zaleczy rany na moich plecach, lecz pozostaną blizny. Tylko echem w całym domu odbijają się słowa-skargi mojego męża: nie trzeba było aż tak, nie trzeba było aż tak ...

33 dni wcześniej
Na stole leży włosiennica i bicz pątnika. Jeszcze nie wiem co mnie czeka, tylko przeczuwam. Powoli zdejmuję zapaskę, sukienkę, dyskretne części bielizny. Mam 19 lat i oglądam moje ciało, które tak niedawno poznało smak pocałunków; piersi nabrzmiałe miłością, nogi gotowe do skoku, skórę napiętą do granic doskonałości. Wyszłam wcześnie za mąż, bo tak nakazuje tradycja naszego rodu, oddać co we mnie jeszcze niespełnione, do końca nie uświadomione.
W nocnej koszuli po kostki, z brewiarzem w ręku klękaliśmy razem przed łóżkiem, aby potem jak najszybciej, bez miłosnych gestów, z resztkami kolacji na ustach... już nie pamiętam, chyba nic nie czułam. Te chwile zatarły wspomnienia młodzieńca, który jako terminator pojawił się w naszym domu. Mój wewnętrzny krzyk, moja modlitwa - o coś, co może jeszcze zdarzyć się - została wysłuchana.
Już w pierwszym pocałunku opowiedziałam mu o moich tęsknotach, które do tej pory tylko drzemał we mnie.
Mówiąc: - Wystarczy dołożyć tylko trochę chrustu a płomień wybuchnie w tobie nieznana siłą, jednocześnie ostrym szarpnięciem rozdarł suknię, która później stała się dowodem mej zdrady. Z namaszczeniem dotykałam jego ciała. W miłosnej rozkoszy piłam podziw, pożądanie zmieszane z cierpkim smakiem zdrady.
On najlepiej wiedział jakie we mnie drzemały marzenia, szukające spełnienia w jego silnych ramionach. Dla niego moje biodra poruszały się w sposób dla mnie do tej pory nieznany, wirowały niczym kręgi na wodzie wokoło jego mocnych ud. Potem, pośpiesznie biegłam do domu, krople spadające między palcami dokonywały ablucji.


Ubierając włościennicę patrzę na śpiącego małżonka, który jest szacowną osobą w gildii kupieckiej. Z ulicy dochodzi jeszcze niewyraźny, unoszący się, to opadający głos mnicha: memento mori. Czas na mnie. Jeszcze tylko nałożę na twarz maskę z popiołu i wezmę do ręki bicz, zapowiedź dobrowolnej chłosty.Będę przykładem dla tych, którzy mają ochotę pierwsi rzucić kamieniem, tylko z tą różnicą, ja uderzę siebie a oni bliźniego.
Ostatni raz spoglądam w okna kamienicy, gdzie światła świec niczym lampiony wesoło migoczą.

- Dlaczego zdecydowałaś się zostać pokutnicą?
- Ojcze zgrzeszyłam i pragnę ponieść karę za swoje przewinienia.
Kaptur czarnego habitu zakrywał twarz mnicha. Wypłowiałe odzienie w strzępach, było świadectwem drogi cierniowej, jaką już przebył. Zgarbiona postać nosiła ślady brzemienia swoich i cudzych grzechów, rozpaczliwej walki lecz nie beznadziei. Ucałowałam jego dłoń, ciemność dyskretnie spowijała płaszczem tajemnicy zmęczony dzień i nikt nie dostrzegł łez, torujących sobie drogę między drobinami popiołu.
Wyruszyliśmy w drogę. Wszyscy idziemy boso, zmęczeni z trudem poruszamy obolałymi ramionami. Wpatrzona w spadający bicz i spurpurowiałe ręce pokutników napotkałam wzrok człowieka w kapturze. Po raz pierwszy spojrzał na mnie, zobaczyłam jego surowy, przenikliwy wzrok, on przeczuwał, że ta pokuta jest ponad moją miarę.
Idziemy ze spuszczonymi głowami, jakbyśmy wszyscy wlekli ciężkie brzemię. W oczach biczowników widać błysk udręki, a na czole zastygłe krople zimnego potu. Nie potrafię ich zliczyć, oczy moje zasnute są mgłą przerażenia.
Gdy zbliża się noc, przydrożny kamień służy nam za poduszkę pod głowę. Często
krople łez spadając uderzają o siebie, niczym szklane kule różańca. Tylko ja słyszę ten dźwięk. Jedna po drugiej, znikają prawie bez śladu.
Letnie poranki nie zwiastują odrodzenia, są zapowiedzą dalszego umartwiania ciała. Powietrze i światło, nie potrzebuję ich, we mnie nie ma życia , jest tylko trwoga co mnie jeszcze czeka. Czarny pył okrywający drogę pokrywa mi brwi, rzęsy i usta (ślady popiołu dawno zmył deszcz).
ż rosnącym pośpiechem spożywamy byle jakie posiłki, bo oto mnich z biczem w ręku wzywa nas do podjęcia dalszej wędrówki. Słyszę świst bicza, najpierw w powietrzu, a potem po plecach, ramionach, rękach, ktoś szlocha. Rytmiczny trzask milknie tylko wtedy, gdy wracają wspomnienia, ukryte tęsknoty za domem.
Dzień po dniu zabijam w sobie wszystkie odgłosy; potajemnie drżące szepty, szelest sukni, gdy biegłam na spotkanie z czymś co miało nigdy nie nastąpić.

I znów świst bicza przeszywa ciszę. Człowiek o pochylonych, udręczonych plecach, zatrzymał się, aby mnie podnieść.

Rok 2058

W pierwszych dnich pobytu na ODA (Oddziale Dobrowolnej Amnezji) poddano szczegółowej analizie na jakie zapachy szczególnie mocno reaguję. I stąd w pokoju unosi się zapach imbiru, przypominający potajemne miłosne wzloty i upadki. Niedługo nie będzie we mnie tych skojarzeń.
- Brązowe kapelusiki twoich sutek są dla mnie oceanem rozkoszy - szeptał rozgorączkowany. Niczym nieznany ląd, poznawałam każdy centymetr jego ciała, którgo egzotyczny zapach odurzał mnie.
- Jesteśmy tak blisko siebie, że już bliżej nie można.
- Możemy być jeszcze bliżej moje Solaris – tak mnie nazywał.
Odczytywał w mgnieniu oka moje pragnienia, niespełnione jeszcze marzenia.
Poznałam co to rozkosz. Gdy muskał, całował każdą cząstkę mojego ciała. Potrafiliśmy unieść się w siedmiobarwnej kropli deszczu miłosnych uniesień.
W takich chwilach oplatałam go sobą, i nasze ciała poruszały się w jednym, przeciwstawnym rytmie.
- Powiem Ci na koniec jedno; zawsze pozostaniesz w sercu i mojej pamięci taką, jaką Cię poznałem, cudownie piękną, zwiewną, eterycznie doskonałą, cudownie czułą i niezwykłą dziewczyną ,moją Solaris, prawie jak z bajki.
- W naszej pamięci, w naszym sercu pozostanie to uczucie nad wyraz krystaliczne, wzniosłe, szalone, niezwykłe, bo nie skażone dniem codziennym, jego brudami, wrzaskiem, problemami, złośliwościami - powiedział odchodząc.


Przeanalizowano kubeczki smakowe i moje menu składa się z dań słodko-kwaśnych. Wokoło mnie ustawione są sprzęty w kolorze cytryny z agresywnym odcieniem czerwieni, czopki wzroku poddane szczegółowemu badaniu pozwoliły na tak precyzyjną ocenę mojej wrażliwości na fale świetlne.
Nikt z najbliższych nie wie dlaczego tu jestem. Od odpowiedzi wymigałam się tłumacząc im, że pragnę uwolnić pamięć z traumatycznych przeżyć dzieciństwa.
Jutro lekarze–roboty przeprowadzą operację na otwartym mózgu. Laserem oczyszczą obszary odpowiedzialne na niewygodne dla mnie doświadczenia z przeszłości.
Za kilka dni wracam do domu i już nie będą dręczyć mnie wspomnienia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

jacek
Zbyszek
dzięki a jak wielkie już kiedyś napisałam
Jay
musisz przyznać, że poniosła mnie nieokiełznana wyobraźnia!dziekuję że przeczytałaś i w dodatku stałąm sie niechcący dla ciebie inspiracją i koniecznie naoisz co to takiego!
pozdrawiam was

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wypłowiałe, w strzępach odzienie - wypłowiałe odzienie w strzępach

nie beznadziei Ucałowałam jego dłoń - brak interpunkcji

Wyruszyliśmy w drogę. Wszyscy idziemy boso, zmęczeni z trudem poruszamy obolałymi ramionami. Czarny pył okrywający drogę pokrywa mi brwi, rzęsy i usta, ślady popiołu dawno zmył deszcz. - rozumiem, jaki efekt chciałaś osiągnąć rozdzielając czas na dwie różne formy, ale trzeba to posprzątać; jest zrobione niedbale, przez co efekt zwyczajnie nie wyszedł.

spojrzał na mnie zobaczyłam jego surowy, przenikliwy wzrok - interpunkcja.

Gdy zbliżała się noc przydrożny kamień służył nam za poduszkę pod głową. Letnie poranki nie zwiastowały odrodzenia, były zapowiedzą dalszego umartwiania ciała. Spożywamy byle jakie posiłki z rosnącym pośpiechem, bo oto mnich z biczem w ręku wzywał nas do podjęcia dalszej wędrówki - znowu błędy logiczne; musisz wygładzić kwestie czasowe w tym opowiadaniu.

przyjemna mym nozdrzom - przeczytaj sobie cały ten fragment; ta fraza gryzie się z resztą języka i to bardzo mocno. Nie ma uzasadnienia, nie wygląda na dowcip.

nadwyraz - osobno.

Zanalizowano - chyba lepiej przeanalizowano, w ten sposób się nie kojarzy.

lekarze – roboty, słodko- kwaśnych - odstęp nie jest tu potrzebny.


Jak widać z wypowiedzi kolegów tekst się przyjął i spodobał. Mówiąc najszczerzej uważam, że pomierzyłaś nim za wysoko, uważam że jest słaby - Twoje historie lustrzane zasadzają się na dużo, dużo ciekawszym pomyśle niż ten; niewątpliwie poruszyłaś bardzo istotny problem, bo rzeczywiście w średniowieczu wcale niekoniecznie istniało coś takie jak miłość małżeńska, co z pewnością było przyczyną mnóstwa zdrad. Nie ma najmniejszego sensu czepianie się realiów, bo nie o odwzorowanie realiów Ci chodziło; niemniej, podziwiam za odwagę porwania się na opis czasów tak odległych. Tyle ode mnie.

F.

PS. Miło widzieć kogoś, kto tak poważnie myśli o temperowaniu swojego warsztatu pisarskiego. Serdeczności.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Freney
dzięki, że znajdujesz czas również na to, aby czytać moje teksty i nanosisz konstruktywne dla mnie uwagi, obiektywne, lecz to już jest jak oddział intensywnej terapii i przymuję z pokorą wszelkie uwagi. jak widać na załączonym obrazku / myśle o sobie/ warsztatowo poprawna praca wymaga dużego znawstwa składni a to u mnie szwankuje.
dzięki Freney

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...