Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Wszystkim Państwu bardzo dziękuję, zwłaszcza

MIROSŁAWOWI C. za piękny cytat

i Weteranowi tut. portalu Jackowi Suchowiczowi za sympatyczną wersyfikowaną interpretację.

Jeszcze raz DZIĘKUJĘ i załączam pozdrowienia.

Opublikowano

dziwna pełnia? tak to?  tak jest jak księżyc widzi się od strony której zwykło się nie widzieć... "cóż jak się ma wszystkich lub miało lub mieć będzie to się na wszystkich zasługuje" ja podziękuję tej jednej pani nie uklęknę nie dla tego ,ze się nie lękam... zwyczajnie nie zgadzam się na taki stan rzeczy. bo nie lubię  globalnego...

Opublikowano (edytowane)

Waldemarze,

dziękuję - serducho zawsze miłe

i również pozdrawiam.

 

 

T.O

ja też nie lubię globalnego;

i nieważne czy ocieplenia, czy innego... itd.

A tak gwoli ścisłości za Słownikiem J.P.

 

pełnia

1. «stan, w którym niczego nie brakuje»

2. «najwyższy stopień, największe natężenie czegoś»

3. «faza Księżyca, podczas której jest on widoczny z Ziemi jako okrągła tarcza; też: Księżyc w tej fazie»

 

a więc księżyc na samym końcu, dlatego w ostatnim wersie, nie był brany pod uwagę.

 

Edytowane przez egzegeta (wyświetl historię edycji)
Opublikowano (edytowane)

Dla mnie mimo wszystko!!! (Wiem dziele włos na czworo) nie jest oczywiste, czy to nie tylko słowa "Idealizm" każe wierzyć ale krytycyzm podpowiada przynajmniej mnie : taki stan nie istnieje ale Cóż nie chwyciłem Boga za rękę... 

Edytowane przez T.O (wyświetl historię edycji)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • gdy jutro się skończy pojutrze początkiem  
    • @Wędrowiec.1984 No dobra, ale poprzednie moje tłumaczenie, bardziej mi się podoba, jest takie... bardziej poetyckie.  Przy pisaniu świadomość trochę się plącze z wyobraźnią, przynajmniej w moim przypadku tak jest :)
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      To nie jest splątanie kwantowe, tylko splątanie świadomości.
    • Dawniej każdy poranek pachniał złotem. Słońce wschodziło nad wzgórzami i bez słowa kładło na dachach ciepło, które otulało serca jeszcze przed pierwszą kawą. Ale od jakiegoś czasu coś się zmieniło. Niektórzy mówili, że światło stało się zbyt białe, inni że zbyt blade. Starzy ludzie w wioskach patrzyli na nie z lękiem, dzieci – z obojętnością. A ono wciąż tam było. Na niebie. Zawsze na niebie. I właśnie to było najbardziej niepokojące. „Nie czuć go” – mówiła codziennie staruszka Maja, siadając na swojej drewnianej ławce. „Kiedyś czułam, jak przechodzi przez skórę i dociera do duszy. A teraz… tylko patrzę, ale nie widzę.” Ludzie zaczęli snuć domysły. Czy to przez dymy, które wznosiły się z fabryk po drugiej stronie wzgórz? Czy może przez coś bardziej niewidzialnego? Przez rzeczy, których nie da się zmierzyć – jak strach, obojętność, rozpad miłości? Niektórzy szeptali, że prawdziwe słońce już dawno zgasło. Że to, które świeci teraz, to tylko replika – sztuczna kula światła stworzona przez tych, którzy chcieli kontrolować nie tylko czas, ale i nasze nastroje. „Zamienili nam światło serca na światło technologii” – pisał ktoś na ścianie opuszczonej stacji meteorologicznej. Ale pewnego dnia przyszedł chłopiec. Miał na imię Elian. Pojawił się znikąd, w butach z błota i z patykiem zamiast laski. Nie zadawał pytań. Siadał pod drzewami i mówił do liści, do wiatru, do kamieni. Ludzie uznali go za dziwaka, ale dzieci zaczęły go słuchać. A potem coś się wydarzyło. Pewnego ranka, kiedy Elian stał na wzgórzu, zamknął oczy i rozłożył ramiona. Słońce – blade i nieruchome – zaczęło wypełniać się ciepłem. Powoli, bardzo powoli, niebo poruszyło się z westchnieniem. Jakby przypomniało sobie, że kiedyś umiało kochać. W ciągu kilku dni ludzie zauważyli zmianę. Ptaki zaczęły śpiewać wcześniej, a cienie drzew znowu stały się miękkie. Staruszka Maja płakała z radości: „To ono. Prawdziwe. Wróciło.” Ale Elian powiedział tylko: – Ono nigdy nie zgasło. To my przestaliśmy świecić od środka.  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...