Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

@violetta A to przepraszam, bo z reguły nie wtrącam się między przekąskę a zagryzkę. Piotrki to fajne są chłopaki. Mnie akurat żadna tutaj wnuczka nie wybierze na dziadka, chyba że pod wpływem jakiejś głupiej i zabawowej chwili. Kasa jest potrzebna i ci co mówią, że jest inaczej no to dopiero są prawdziwe dzieci we mgle. Na tą waszą wspólną willę z ogrodem w każdej chwili mogę się dorzucić, no ale dajmy na to tylko stówą i w dodatku za coś, bo za 300 stron poezji, no ale ja po prostu jestem interesowny. Zawsze byłem. I będę. Kiedyś w filmie Michael Clayton (oskary z 2006 roku) główny bohater wykrzyczał do korpo kryminalistki, że cytuję "Mnie się kupuje, a nie zabija". I jakoś ta fraza w sposób mecenasowski utkwiła mi mocno w pamięci, choć ja z tych wtórnie niezaradnych ://

Opublikowano

@violetta Kupię z pewnością, choć ja chciałbym akurat po znajomości z dedykacją. I może faktycznie chodzi tylko o to by "przeżyć" ;))) Ale wiesz ja jestem przekora i o forsie będę wspominał. Raperzy tak robią, robię tak i ja, bluesmeni też tak czynili. No ale wolność jest na pewno o tyle, że z moimi poglądami wcale zgadzać się nie trzeba, a właściwie faktycznie wolę wymyślną polemikę :))))

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

To masz dobrą orientację w terenie i wiesz co w trawie piszczy.

 

A ja to się nawet maturą nie stresowałem. Wiedziałem, że po moim liceum będą same piątki i tak było.
Stres był na egzaminach na studia, ale też zupełnie niepotrzebny, bo zdałem najlepiej ze wszystkich i dostałem w nagrodę, podczas uroczystości rozpoczęcia roku akademickiego, indeks z rąk samego dziekana.
Nie musiałem stać w kolejce do dziekanatu tak jak cała reszta.

 

Ja też tak uważałem, ale niestety alternatywą była zasadnicza służba wojskowa.
Zatem nie było wyboru.

Opublikowano

@Rafael Marius dzisiaj odwiedził mnie syn, spodobały mu się moje zabawy, podrukowałam sobie  zapiski, jak zwiedzać łazienki z dzieckiem, i podobał mu się mój pomysł, dziecko można uczyć po swojemu, szkoła to nie jest dobra rzecz i uczenia poczucia czy wszystko wie, z biegiem lat podchodzę do tego sceptycznie. Też nie lubię się stresować, od razu pytam czy będę musiała coś zdawać, jeżeli tak, to dziękuję za taką naukę. My się szybko uczymy naśladując kogoś i lepiej dać przestrzeń dziecku. Mój syn pozdawał egzaminy Atpl i zaczyna latanie na samolotach wielosilnikowych, tyle nauki, głupich egzaminów, ja bym już w połowie odpadła ze stresów. Pocieszające jest tylko to, że chce latać w zagranicznych liniach i chcemy zamieszkać gdzieś w kraju francuskojęzycznym, czyli wybierzemy tropiki do zamieszkania. Polska to chyba nie będzie miejscem na stałe. Zwłaszcza, że teraz wszyscy rozpraszają się po świecie. A ja się uczę francuskiego i nawet mi dobrze idzie.:)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Dla mnie to było strasznie nudne szczególnie w młodszych klasach. Bardziej mi się podobało w przedszkolu, bo tam była zabawa na okrągło.

W szkole trzeba było siedzieć w ławce, a ja byłem ruchliwym dzieckiem.
Dla mnie to przede wszystkim była grupa rówieśnicza, towarzyski byłem ma maksa.
Mam super wspomnienia.

 

Jak dziecko nie chodzi do szkoły to skąd weźmie rówieśników?

 

Pewnie dzieci w ten sposób się uczą.
 

Można spróbować, czy będzie fajnie. Zawsze można wrócić.

 

Co wcale nie jest dobre, bo zanikają więzi społeczne.
Ja też mam rodzinę na kilku kontynentach i cóż z tego, kiedy tylko na papierze, bo faktycznych kontaktów nie ma.
A kiedyś wszyscy mieszkali na jednej ulicy i spotkania były na co dzień.
Szukali szczęścia daleko i nie znaleźli, a było tak blisko.
Ja się z mojej ulicy nigdy nie ruszę.

Opublikowano

@Rafael Marius ja ma rodziny w Warszawie, czy ja ich często odwiedzam, zmieniły się czasy, nie chcę się odwiedzać. Jedynie z siostrą i bratem utrzymuję znajomość. A tam ciotki pstroki tylko są już. A w pracy też nie chcę się rozmawiać, u mnie koleżanka siedzi ze słuchawkami w uszach i nawet nie wie co się dzieje, ma gdzieś towarzystwo, nie chce mieć dzieci, bo dziecko zniszczy jej plany w tańczeniu. Z jednej strony to dobre, bo nie ma rozmów, odwala się pracę i ma się swoje sprawy. ja tylko z sąsiadką rozmawiam, bo jest fajna, taka zakręcona. Niestety zmieniają się czasy, siedzimy tylko w internecie. :)

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Wszystko to prawda, co piszesz niestety.
Dlatego ja właśnie żyje przeszłością, bo to co teraz nie bardzo mi się podoba.
Kiedyś w bloku znałem pewnie ze dwieście osób i to dobrze.
Tylko z mojej klasy ośmioro dzieci w nim mieszkało.
Teraz zostało nas już niewielu, a z mojego rocznika nikt.
Ja też mam kilka fajnych sąsiadek, ale co roku coraz mniej... odchodzą prosto do nieba.

A nowi mieszkańcy to cudzoziemcy głównie. Obecnie najwięcej z Azji.
Oni też mi się kłaniają, ale na tym się kończy.
 

Ja też się przeniosłem do internetu, ale nie mam alternatywy z wiadomych powodów.

 

 

Edytowane przez Rafael Marius (wyświetl historię edycji)
Opublikowano (edytowane)

@violetta

mów za siebie, nie za innych, co to znaczy "siedzimy tylko w internetach"

ja nie siedzę i mam pokaźne grono znajomych, koleżanek i kolegów, większość poznałam poprzez psa.

przed chwilą wróciłam ze spotkania z dziewczynami, czyli z wyjścia z suką, która przy okazji się wyszalała, wczoraj jedna z koleżanek była u siebie na wiosce i przywiozła łubiankę jagód, dzisiaj inna upiekła jagodzianki, pychota, a jeszcze inna przyniosła nalewkę własnej roboty, a ponieważ popadywał deszcz, zrobiłyśmy biesiadę pod drzewem, akurat ja nalewki nie piłam, bo była zbyt wytrawna i mną wstrząsało, ale reszcie zaczynał się język plątać. dodam, że jedna z tych koleżanek, szyła kiecki dla lewandowskiej u violki piekut, i ponoć rozenek ma te spore 50+ oraz zwiotczałe ciało, matka lewandowskiego jest przesympatyczna, a ponoć jeszcze bardziej liszowska, lewandowska wygląda wg niej jak dziewczyna z sąsiedztwa, na żywo i ma wory pod oczami :P

generalnie muszę się rozrywać, bo mam jeszcze inne, nie tylko wieczorne towarzystwo, z którym wyjeżdżam na grzyby, na kajaki, do lasu, nad morze, które poniekąd zdradzam, z nowymi dziewczynami (znam je od roku, przez szczeniaka, wtedy),

można mieć ludzi wokół siebie i świetnie się z nimi bawić, wystarczy tylko wyjść na przeciw, posłuchać i nie odświeżać jakiejś idiotycznej strony internetowej, co 15 minut, ludzie są bardzo ciekawi, nie tylko ci zakręceni

Edytowane przez hania kluseczka (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@hania kluseczka no tak, wszystko na pokaz, żeby mieć jak najwięcej wyświetleń:) patrząc na wszystkich ludzi, wolę mieć swoje zajęcia w domu, nikomu do tego, nie mam tak czasu, żeby tak latać do innych. Byłam na spacerze, mało ludzi, bo padało, a był przyjemny wiatr. Haniu dobrze, że masz przyjaciół, dla mnie to za dużo, bo ja swoje rzeczy nie ogarniam:) 

@Rafael Marius ja żyję teraźniejszością , rzadko coś wspominam, chyba, że mi się coś przypomni. Lubię najbardziej spędzać ze sobą czas :) a czas jest w życiu najważniejszy:) 

Opublikowano

@violetta ale co na pokaz?

jakie wyświetlenia? mnie to gówno obchodzi

a w domu to można umrzeć, najlepiej, podczas odświeżania strony, masz bardzo dużo czasu, masz odchowane dzieci, żadnych obowiązków, swoją pracę olewasz i nie jesteś odpowiedzialna za to co robisz.

latać do innych??? co to  bzdury, inni sami do ciebie lgną i naprawdę nie trzeba do nikogo latać, żeby mieć przyjaciół, wystarczy się interesować nie tylko marnym czubkiem swojego nosa

Opublikowano (edytowane)

@violetta dziwne, że ty tak wierząca, ponoć w pana boga tak się brzydzisz ludzi, a może to ty masz brzydki zapach?

polecam addict, jakby co, na innym portalu chwaliłaś się, że w końcu masz dostęp do wody, czyli powinien, teoretycznie współgrać z wyszorowanym ciałem;)

 

tak nawiasem mówiąc, poznałam także, wiele osób bezdomnych, może nie mają ładnego zapachu, ale mają wiele interesujących rzeczy do powiedzenia, bardzo lubię posłuchać ich opowieści

Edytowane przez hania kluseczka (wyświetl historię edycji)
Opublikowano (edytowane)

@Rafael Marius weź se psa:P

wcale nie jesteś ograniczony tylko tak sobie w głowie ułożyłeś :P

 

znam dwóch kolesi na wózku, bez nóg, a jeden z nich obronił swojego sznaucera przed amstafem, który chciał mu wyjąć oko, nie użalaj się nad sobą, bo to śmieszne jest, tylko walcz

pozdrowienia  

Edytowane przez hania kluseczka (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@violetta

/Z biegiem lat

wiekiem z dat/

Przed chwilą wyszło samo pod wpływem twego wiersza, kontunuacją jest w głowie treść!

Pominę, natomiast nie pominę tego, co pod komentarzami widzę;

szczerą osobę — czyżby przeszła ostatni etap transcendencyjny, widzę na wylot twoje szczęście, którym się dzielisz jako otwarta dusza, jakich mało coraz mniej w tym Świecie, wiesz? Podziwiam wytrwałość, dzięki jakiej poziom, twojej cierpliwości, niejednym w myślach przewraca pytaniami, a odpowiedź przychodzi sama z bazy doświadczeń jako potwierdzenie, że coś, tam....

 

Sorry, musiałem ci to napisać i koniecznie w treści wiersza zostawiam bardzo duży głos, który podczas dzisiejszej rozmowy z córką ( ma 17 -ście lat), zostawił jej wskazówki!

 

Pozdrawiam cię!

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • W mrokach dziejów, gdzie czas w wieczność się splata, Tam Polska, ojców ziemia, w sercu wciąż oplata. Jaruzelski, generał, w mundurze stalowym, W wyborach '25 stał z narodem żywym. Łukasz Jasiński, Topór w herbie noszący, Wierny ojczyźnie, duch rycerski mający. Lecz WLFX, cień hańby, w sieci kłamstw brodzi, Pedofil podły, co w mroku swe zło rodzi. Gdy Krzyżacy, Mazowiecki Konrad wzywał, Miecz obcy na Polskę w XIII wieku zsyłał. A w Nowym Jorku, gdzie wieże w pył runęły, World Trade Center w zamachu się rozpadły . Przez wieki los nasz w krwi i walce tonął, Lecz duch Mickiewicza wciąż w narodzie płonął. paniejaniepaniejanie dobry boże co się stanie #gówno
    • Rozbiłam ja swoje czarne zwierciadło. Było nowe, rama nie ta, wypadło. Próbuję zebrać kawałki szkła.   Krawędzie kłują i ranią mi ręce, A mimo to ja próbuję jeszcze Zebrać, co tylko się da.   Malujesz dla mnie nową taflę, Teraz dobraną lepiej pod ramę, Lepszą, niż była ta.   Prosiłeś, bym przestała nad tą płakać, Bym o niej wreszcie zapomniała, Bo od niej cierpisz sam.   A jednak dzisiaj pomagasz mi zebrać Coś z tamtej, bo widzisz wreszcie teraz, Że mimo niego to jestem też ja.
    • Mnie jakoś nigdy nie ciągnęło do karuzel, jarmarków, wesołych miasteczek i tym podobnych atrakcji. Pierwszy raz przejechałem się jakąś karuzelą z moim synem. On miał wtedy zaledwie kilka lat, a ja już kilkadziesiąt :))). Myśłę, że dla niego była to jakaś atrakcja, ale dla mnie średnia. Jakoś nie zapałałem do tego typu rozrywek. Twój tekst przypomniał mi nowelę filmową o trzech biednych chłopcach, którzy chcieli przewieźć się karuzelą. Akcja noweli została umieszczona w czasach, gdy elektryczność nie była jeszcze w powszechnym użytku, a karuzela, która zajechała do ich miasteczka, napędzana była siłą ludzkich mięśni. Gdy chłopcy okazali zainteresowanie tą niezwykłością, jej właściciel zapytał czy mają pieniądze na bilet. Dzieciaki oczywiście żadnych pieniędzy nie miały. Zaproponował więc im, że będą mogli się przewieźć, ale na koniec dnia i pod warunkiem, że przez cały dzień będą od środka, niewidoczni dla jego klientów, kręcić karuzelą. Chłopcy chętnie przystali na taki układ i ochoczo wzięli się do pracy. Pchając w kółko drewniane kołki wenątrz karuzeli, wsłuchiwali się w śmiechy i radosne pokrzykiwania dzieci i dorosłych kręcących się na zewnątrz i wyobrażali sobie, jak to będzie wspaniale przejechać się również na tej kolorowej, kręcącej się w kółko niezwykłości. Właściciel kasował bilety, zmieniali się kolejni chętni do przejażdżki, a chłopcy kręcili i marzyli. Byli jednak coraz bardziej zmęczeni, karuzela zaczynała zwalniać, a nawet się zatrzymywać, co wzbudziło frustrację właściela, do tego stopnia, że zagroził im, że jeśli nie wywiążą się z umowy, to przejażdżki karuzelą będą nici. Ich marzenie zaczęło się rozmywać. Nie mogli do tego dopuścić, więc zaczęli ostatkami sił znów szybciej popychać drewniane drągi. Na szczęście dzień miał się już ku końcowi i ludzie zaczęli się rozchodzić, aż końcu zostali sami z właścicielem, który powiedział, że teraz oni mogą się przejechać, zaznaczył jednak, żeby się pośpieszyli bo musi złożyć karuzelę. Chłopcy jednak byli tak wycieńczeni, że żadnemu z nich nie chciało się więcej stanąć przy drągu wprawiającym karuzelę w ruch, ale to też nie miało znaczenia, bo nawet na jazdę na niej już im odeszła ochota. Właściciel karuzeli widząc to, złożył pośpiesznie cały sprzęt i odjechał.   Pozdrawiam
    • obudziłem się po ciszy wyborczej leżąc na prawym boku dlaczego serce po lewej stronie i bije
    • Kiedy miałam dziesięć lat, marzyłam o jednej rzeczy — o karuzeli. Prosiłam mamę i tatę, by zabrali mnie na tę magiczną jazdę, ale tata zawsze mówił, że na karuzelę chodzą szumowiny. Nie mogłam tego pojąć, ale wiedziałam, że muszę tam iść. Pewnej niedzieli rano, kiedy wszyscy jeszcze spali, rozbiłam swoją świnkę skarbonkę. Zebrałam wszystkie pieniądze, jakie miałam, i bez pytania wyszłam z domu. Na karuzeli kręciłam się godzinami. Świat wirował wokół mnie, a ja czułam się wolna i szczęśliwa jak nigdy wcześniej. Nie schodziłam z miejsca, dopóki nie zrobiło się późno. Kiedy wróciłam do domu, tata już czekał. Dostałam smary na tyłek i zapytał: — Wiesz, za co to? — Za karuzelę — odpowiedziałam śmiało. Tata spojrzał na mnie poważnie: — Nie za karuzelę, tylko za to, że nie powiedziałaś, gdzie idziesz. Spojrzałam mu w oczy i powiedziałam: — A jakbym powiedziała, to bym nie mogła iść, bo już prosiłam. Tata tylko pokręcił głową, a ja wiedziałam, że ta przygoda zostanie ze mną na zawsze.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...