Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

już wiem że pestki
najlepiej wypluć
ze stołów zbieram
wyłącznie przysmaki

potknięcia zaliczam
do sukcesów
skrzętnie notując
miejsca upadków

złamana kość
zarasta chrzęścią
utwardzam się
na przyszłość

na prostą nieraz
wychodzi się slalomem

Opublikowano

Bardzo dobry wiersz. Prosto (ale nie prostacko!) ukazuje przesłanie, a według mnie to DUŻY plus. No i oczywiście wiele fragmentów awansujących do roli aforyzmów - to mówi samo za siebie.

Pozdrawiam :)

Opublikowano
Wiktor Desiczewski Witam u mnie po raz pierwszy. Dzięki za pozytywny odbiór i za komentarz. Dobrze wiedzieć.

Alter Net Wiesz, chyba potrzebowałem 'kopniaka'. Cieszę się, że nie wyszło z tego coś na siłę. Dzięki za komentarz.
A rymów tu za żadne skarby nie widzę. Nawet ta 'kość-przyszłość' za bardzo pod to nie podchodzi, bo:
a) jedno słowo udaje rym męski, drugie — żeński, a to raczej nie daje wielkich szans na zaistnienie rymu jako takiego;
b) sam rytm wyklucza zaistnienie pozycji rymowej.
No, ale jak ktoś bardzo chce coś ujrzeć... ;) Wielkie dzięki za pomoc w poszukiwaniach ;)

Roman Bezet Super, że może być. Co do enterów: cóż, ja tak bardzo lubię przerzutnie... ;)

Julia Valentine Dziękuję za lekki uśmiech, ukłony za milczenie. Miło znów Cię widzieć.

Michał Barański Bardzo się cieszę, że zyskał i Twoją aprobatę. Uprzejmie witam po raz pierwszy.

Dominika M. Wielkie podziękowania, Dominiko. Zwłaszcza za docenienie prostoty. No i fajnie, że niektóre myśli spodobały Ci się.



Pozdrowienia dla wszystkich! // 51fu
Opublikowano

Wow - cała masa komentarzy... a ja? ;-) Napiszę w sposób następujący - uniwersalna kompilacja złotych myśli, zszyta treścią - zdrowym, racjonalnym optymizmem... Wiersz idealny na pierwszy dzień po tygodniu desczów, gradów i innych opadów ;-) no i nie tylko oczywiście... "Utwardzanie się na przyszłość" to dla mnie sedno wiersza!
POZDRAWIAM!

Opublikowano

Uczenie się na błędach trwa podobnoż całe życie, ważne żeby ich nie bisować.

Pierwsze słowo - 'już' przywołuje jakieś "wcześniej", a w połączeniu z wyrazem 'wiem' wskazuje na odkrytą niewiedzę, bądź brak doświadczenia.
'pestki' - symbolicznie coś w rodzaju 'odpadków', rzeczy i zjawisk, spraw mniej ważnych, być może takich, na które nie warto marnować energii i czasu;
zbierane ze stołu przysmaki - dostrzeżenie rzeczy wartościowych, godnych uwagi, oczywiście 'stół' to życie, to, co podmiotowi lir. podaje.
Ciekawy zabieg - obok pestek, nasuwających skojarzenie owoców, w 3 wersie pojawia się słowo 'zbieram', co podtrzymuje skojarzenie z owocami, sadami , zbieraniem np. tych owoców. Słowo 'wyłącznie' wskazuje na pełne zdecydowanie podmiotu lir., z czego można wysnuć wniosek, iż skupianie się na wspomnianych 'pestkach' musiało wcześniej 'zaowocować' poważnymi konsekwencjami.

Druga zwrotka - być może właśnie o tych konsekwencjach wspomina - 'potknięcia'. Jednak podmiot lir., odsłaniając się coraz bardziej, ukazuje twarz dojrzałego i mądrego człowieka, potrafiącego dostrzegać dobre strony - 'sukcesy' - tych potknięć i wyciągać wnioski na przyszłość, uczyć się na błędach - 'skrzętnie notując / miejsca upadków'. 'skrzętnie' a więc jest to dla niego ważne, zależy mu na uniknięciu tych błędów w przyszłości. Warto tu wskazać na 'dalekowzroczność' podm. lir. Daje to siłę - o czym mówi cała 3 strofa. Tu z kolei nasuwa mi się skojarzenie z powiedzeniem - 'co cię nie zabije, to cię wzmocni'. Znamienne jest słowo 'kość', które symbolizować tu może pewną podstawę, metaforycznie pojęty szkielet człowieka. No i zakończenie - aforystyczne nawiązanie do tytułu.

Wiersz wprowadza czytelnika, a przynajmniej mnie :) , w nastrój refleksyjny. A refleksja jest od czasu do czasu niezbędna. Kolejny Twój utwór będący przyczyną chwili 'zatrzymania' w biegu. Bardzo mi się podoba. Pozdrawiam.

Opublikowano
Jay Jay Zawsze miło mi to słyszeć, ale kiedy następne, to nie mam pojęcia ;) Dzięki za komentarz i 'stałe bywalstwo'.

Michał Ziemiak Dokładnie o to chodziło. Trza się utwardzać, żeby być gotowym na grad i całą resztę o(d)pad(k)ów. Dzięki za lekturę i komentarz.

M... Oby! ;) Racja, dosyć cierpiętnictwa. Zabieraj sobie śmiało, dla mnie to nagroda. Dziękuję i kłaniam się.

Pansy Witam lojalną komentatorkę, masz już u mnie zarezerwowane miejsce. Dziękuję za docenienie oczywistości i przyjęcie prostych refleksji.

Anna M. Aniu, szczęka mi opadła... Co ja mam jeszcze powiedzieć? Napisałaś wszystko. Dziękuję za taki wnikliwy i niezwykle trafny komentarz. To dla mnie największa nagroda zachęcić kogoś do tak rzetelnej analizy. Jestem bardzo wdzięczny i doceniam zawsze Twoją pomoc przy poprawianiu tekstów. Nisko się kłaniam, naprawdę nisko. (Cieszę się, że zatrzymał w biegu. Tego czasem potrzeba, nie?)

Pozdrowienia dla wszystkich. // 51fu

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Dziękuję za komentarz.   Pozdrawiam :) Te światy są obok siebie, a często patrzymy wybiórczo w zależności od potrzeby chwili i wybieramy jeden, a drugiego zdajemy się nie zauważać. Co jest gorsze, a co lepsze? Nie wiem... nie mnie oceniać. Dziękuję za te kilka słów pod tekstem.   Pozdrawiam :)
    • Bardzo dziękuję za empatyczny komentarz Bereniczko.
    • Tyle złamań to rzadkość. Ja po czołowo - bocznym zderzeniu z ciągnikiem miałem tylko 4, a samochód był do kasacji:). Pozdrawiam. 
    • Wieczór kawalerski, czyli jak wędzenie zamieniło się w ortopedię   Nic nie jest trwałe. Na pewno nie żebra, nie obojczyk i - jak pokazuje życie - nie małżeństwo. Moja przyjaciółka Hania może to potwierdzić. Miała męża, Jana. Już go nie ma. Jak śpiewają Rosjanie: „paszoł k drugoj”. Jego strata. Próżnia długo nie trwała - pojawił się Marcin. Gość w porządku, choć formalista.  A jak formalista, to wiadomo - ślub. A jak ślub, to i wieczór kawalerski.  A jak wieczór kawalerski, to... ortopedia. Ten wieczór zapamiętam na długo. I nie tylko dlatego, że karkówka była tak dobra, że można było ją opatentować jako broń masowego rażenia. Ale też dlatego, że od tamtej pory moje żebra grają na zmianę z obojczykiem koncert bólu, który zna tylko ten, kto próbował zasnąć z klatką piersiową w wersji origami. Wieczór był połączony z wędzeniem - taki kulinarny multitasking. Produkty miały trafić na stół weselny. Trafiły. Ja natomiast trafiłem na SOR. Następnego dnia. Złamanych dziewięć żeber i obojczyk. Nikt nie mówił, że będzie łatwo, ale też nikt nie ostrzegał, że będzie aż tak... dramatycznie. Wszystko zaczęło się klasycznie: chłopaki ze wsi, kilka piw, rozmowy o sporcie, narzekania na politykę, grill, karkówka, steki, kiełbasa z nutą dymu i testosteronu. Po kilku godzinach - piątka na pożegnanie. Do domu miałem niedaleko, z górki. I właśnie ta górka okazała się zdradliwa.  Spadł deszcz, droga śliska, a mój telemark wyglądał bardziej jak taniec godowy pingwina. Padłem. Usłyszałem chrobot żeber. Zakląłem. Nie mogłem wstać - ból jakby Chuck Norris kopnął mnie w klatkę piersiową z orbity. Wstałem, zrobiłem kilka kroków i… znów gleba.  Kolejny chrobot. Tym razem obojczyk. Ale o tym dowiedziałem się dopiero na SOR-ze. Proces wstawania przypominał narodziny żółwia z betonu, ale udało się. Ból nieziemski, ale cóż to dla młodego mężczyzny 60+? Dałem radę. Do domu miałem 300 metrów. Zakomunikowałem żonie, że wszystko wyjaśnię rano, umyłem zęby i poszedłem spać. Rano - konsternacja.  Nie mogę wstać z łóżka.  Po kilku godzinach prób, okraszonych przekleństwami i jękami godnymi opery, zrezygnowałem. Rodzina wezwała posiłki - czyli karetkę. Ratownicy po wstępnych oględzinach uznali, że kręgosłup jest cały, i pomogli mi usiąść, używając siły, której nie powstydziłby Hulk. Nie było to przyjemne, ale przetrwałem i nawet nie zawyłem z bólu. Jak już usiadłem, okazało się, że mogę też chodzić - czyli do karetki doszedłem sam, jak bohater filmu akcji klasy B. Kilka godzin oczekiwania na swoją kolej. Indywidualny spacer do RTG, zdjęcie i potem zdziwienie personelu: siedem żeber z prawej, dwa z lewej, obojczyk z przemieszczeniem. Dostałem zakaz chodzenia, więc dalsze procedury już na wózku, pchanym przez pielęgniarza, który wyglądał jakby właśnie wrócił z maratonu. W końcu wylądowałem na sali, gdzie leżało dziesięciu takich połamańców jak ja, czekających na decyzję, co dalej. Obok mnie turysta z Tajlandii z pęknięciem czaszki -pobity przez turystów z Chin. W pierwszym odruchu przeprosiłem go za Polaków, bo myślałem, że to nasi pokazali „gościnność”. Tak zaczęła się moja rehabilitacyjna przygoda.  A wieczór kawalerski?  Cóż... niech będzie przestrogą dla wszystkich, którzy myślą, że po piwie z górki to tylko zjazd do domu.  Czasem to zjazd do ortopedy.
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      On jest nie tylko tutaj. On jest w wielu miejscach. Zapytaj go, czy ma tego świadomość...  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...