Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Czerwone szpilki

Otulona nadzieją

blaskiem żalu spowita

przywołujesz wspomnienia

i butów szukasz w nich…

wyjmujesz je z ukrycia

do rąk bierzesz ostrożnie

tak jak byś chciała

więcej niż chcą powiedzieć ci.

Czerwone szpilki na dywanie

co kiedyś z Tobą chętnie szły

straciły blasku pożądanie.

odeszły tak niespodziewanie

że tak po ludzku jest Ci wstyd.

Też miały swoje Portofino

muzykę swa i radość Twą

i choć dziś słuch po nich zaginął

one wciąż żyją w Portofino…

One są z Tobą

z Tobą są…

 

Opublikowano

@Bożena De-Tre Sowa to mnie coraz bardziej rozczarowuje.Mądry a przemądrzały to to samo?Odpoczywajcie Kochani Poeci i bądżmy dla siebie ludzko mili..Pozdrawiam serdecznie…

@sowa Przecież Powcie nie uzasadniają tylko bujają w obłokach.Myślałam że to wiesz.

@Bożena De-Tre Twoje raczej!Śmiechu warte! Hmmmm nie chcę być niemiłą coby mamie przykro nie było ale…”.jak Ci żle idż na cmentarz.Tam się bracie opamiętasz”Coś w tymm jest a tak w ogóle jaka poezja( czyja?) Ci pasuje?

Opublikowano

@Bożena De-Tre

   Ano, to zobaczmy, jak mi pójdzie - taki delikatny retusz

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Czerwone szpilki w Portofino

Otulona nadzieją

blaskiem żalu spowita 

przywołujesz wspomnienia

i szpilek szukasz w nich.

 

Wyjmujesz je z ukrycia

do rąk bierzesz ostrożnie

jak gdybyś chciała więcej

niż one pragną rzec Ci.

 

Czerwone szpilki na dywanie

co kiedyś z Tobą chętnie szły

straciły blasku pożądanie.

Odeszły tak niespodziewanie

że jest ci po ludzku zwyczajnie wstyd.

 

Też miały swoje Portofino 

muzykę taniec i radość Twą.

I chociaż słuch po nich zaginął

one wciąż żyją w Portofino.

One są z Tobą

ciągle są...  

 

   Serdeczne pozdrowienia .

Opublikowano

@Corleone 11 Corleone jestem z Nas dumna-:)Serio !” Jakbyś chciała więcej niż pragną One rzecz Ci”Zabawa intelektualna naboga

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Fajnie i tylko potwierdza myśl Futurystów” Nusz w brzuchu”…Myślałam że jestem „ świetna”.

Serio to dziękuję.Może lepiej(?) dla kogo(?) zwrotki przy takich zabawach może niekoniecznie…pozdr.

Opublikowano

@Bożena De-Tre 

   

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Zachęciłaś (Zachenciłaś) do intelektualnej zabawy, leciutko zatem zmieniłem Twój (Tfój) wiersz, zachowując (zahowujonc/zachowójąc) jego charakter, inwersje i rymy . No i zwrotkując go.

   Mam nadzieję, że Cię nie uraziłem... Dzięki za zachętę. 

   Serdeczne pozdrowienia .  

   

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Mieli po dziewiętnaście lat i zero pytań. Ich ciała świeciły jak płonące ikony, nadzy prorocy w jeansowych kurtkach, wnukowie Dionizosa, którzy zapomnieli, że śmierć istnieje. Wyjechali – na wschód snu, na południe ciała, na zachód rozsądku, na północ wszystkiego, co można rozebrać z logiki. Motel był ich świątynią, moskitiera – niebem, które drżało pod ich oddechem. Miłość? Miłość była psem bez smyczy, kąsała ich za kostki, przewracała na trawie, śmiała się z ich jęków. Ale czasem nie była psem. Była kaskadą ognistych kruków wypuszczoną z klatki mostu mózgowego. Była zębami wbitymi w noc. Jej włosy – czarne wodorosty dryfujące w jego łonie. Na jego ramieniu – blizna, pamięć innej burzy. Jej uda pachniały mandragorą, jego plecy niosły ślady świętej wojny. Ich języki znały alfabet szaleństwa. Ich pot był ewangelią wypisaną na prześcieradłach. Ich genitalia były ambasadorami innej rzeczywistości, gdzie nie istnieją granice, gdzie Bóg trzyma się za głowę i mówi: ja tego nie stworzyłem. Ich dusze wyskakiwały przez okno jak ćmy wprost w ogień – i wracały. Zawsze wracały, rozświetlone. Każdy pocałunek – jak łyk z kielicha napełnionego LSD. Każda noc – jak przyjęcie u proroków, gdzie Jezus grał na basie, a Kali tańczyła na stole, i wszyscy krzyczeli: kochajcie się teraz, teraz, TERAZ! bo jutro to tylko fatamorgana dla głupców. Nie było ich. A potem cisza – tylko ich oddechy, jak fale na brzegu zapomnianego morza, gdzie świat na moment przestał istnieć. Nie było ich. Była tylko miłość, która miała skórę jak alabaster i zęby z pereł. Był tylko seks, który szarpał jak rockowa gitara w rękach anioła. Było tylko ciało, które płonęło i nie chciało gaśnięcia. Pili siebie jak wino bez dna. Palili siebie jak święte zioła Majów. Wciągali się nawzajem jak kreskę z lustra. Każdy orgazm był wejściem do świątyni, gdzie kapłani krzyczeli: Jeszcze! Jeszcze! To jest życie! A potem jeszcze raz – jak koniec kalendarza Majów. Byli młodzi, i to znaczyło: nieśmiertelni. Byli bezgłowymi końmi pędzącymi przez trumnę zachodu słońca. Byli gorączką. Ich dusze wyskakiwały przez okno jak ćmy wprost w ogień – i wracały. Zawsze wracały, rozświetlone. Lecz w każdym powrocie, cień drobny drżał, jakby szeptem jutra czas ich nękał. Kochali się tak, jakby świat miał się skończyć jutro, a może już się skończył, i oni byli ostatnimi, którzy jeszcze pamiętają smak miłości zrobionej z dymu i krwi. Ich serca były granatami. Ich dusze – tłukły się o siebie jak dwa kryształy w wódce. Za oknem liście drżały w bladym świetle, jakby chciały zapamiętać ich imiona, zanim wiatr poniesie je w niepamięć. Ich wspomnienia – nie do opowiedzenia nikomu, bo nie ma języka, który wytrzyma taką intensywność. Wakacje były snem, który przekroczył sny. Były jedynym miejscem, gdzie Bóg i Diabeł zgodzili się na toast. Oni – dzieci światła, dzieci nocy, dzieci, które pożarły czas i nie umarły od tego. Jeśli ktoś pyta, kim byli – byli ewangelią spisaną spermą i łzami. I gdy noc gasła, ich spojrzenia się spotkały, ciche, jak dwa ptaki na gałęzi, co wiedzą, że świt jest blisko, a lot daleki. I w ciszy nocy, gdy wiatr ustawał, słychać było tylko szelest traw, a świat na zewnątrz, daleki i obcy, czekał na powrót, którego nie chcieli. Byli ogniem w płucach. Byli czymś, co się zdarza tylko raz. I zostaje na zawsze. Jak tatuaż pod skórą duszy.          
    • łzy raczej nie kłamią uśmiech nie krwawi zaś droga  donikąd gdzieś prowadzi ból to niewiadoma   krok zawsze krokiem horyzont czasem boli tak samo jak myśli które w głowie się panoszą   kłamstwo  śmierdzi kalendarz to prawda śmierć to szczerość człowiek to moment wszechświata 
    • @Dagna tym się nie stresuj. Dobry psychiatra wyprowadzi cię z tego. Jeżeli nie.......to już Tworki. Bay, bay.
    • Witam - super - lubię takie klimaty -                                                                    Pzdr.
    • Witam - lubię takie wiersze - super -                                                                   Pzdr.uśmiechem.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...