Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

partia brzydkich ludzi 

szydła bochenki witki 

 

buta niedopinających się marynarek

źle wydepilowanych kobiecych wąsików 

orgazmu od przelewów na konto 

i przestrzelonej demografii 

 

dla mnie najważniejsza jest rodzina 

bardzo dawno jej nie widziałem

dziś różaniec miesięcznicy

później nocna narada u prezesa 

 

kłamczuszek na każde zawołanie 

świeci białą koszulą polarową kurteczką

w poprawnej telewizji 

 

czas zwłoki na klauzule tajności 

 

na ostatnie układy

wydmuchać

 

do końca 

 

Edytowane przez Somalija (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Nie przyglądam się i wcale się nie wstydzę przyznać, że pierwszy raz zobaczyłem jak wygląda obecny prezydent RP z małżonką, w tym roku, gdy zawitał na moje podwórko.

Mam na myśli Ogród Saski, gdzie było Narodowe Czytanie powieści Nad Niemnem.

Można było podejść całkiem blisko. Zrobiłem mu kilka zdjęć.

Opublikowano

@Rafael Marius Nie, to ja interesuję się polityką , to żywa rzeka historii i historyjek...

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Duda nie dogaduje się  z żoną a co dopiero opozycja

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Kupiłam sobie sukienkę na jesień, taką do pracy i do kozaków...

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Ja czerpię głównie bieżące informacje z radia, dlatego nie wiem jak ludzie wyglądają obecnie.

Kiedyś im robiłem zdjęcia to wiedziałem. Mam całą kolekcję min Tuska i obu Kaczyńskich, ale nawet nie wiem gdzie i nie chciałoby mi się szukać.

Mogę jedynie powiedzieć iż obaj bliźniacy mają bardzo niewdzięczną dla fotografa mimikę twarzy i trudno im zrobić korzystne ujęcie.

 

Opublikowano

@Somalija teraz to w pracy chodzę, mam dużo fajnych chłopaków, uśmiechają się do mnie, mówią cześć, są imigrantami :) ze wschodniej granicy tez, poznałam Portugalczyka, który nigdy nie był na Maderze:) i też Izraelczyka, który jest podał mi dłoń, gdy mu powiedziałam, że wierzę w słowa Boga. Zapytał się mnie, za którymi jestem, wyjaśniłam mu genetykę, to potwierdza moje racje. Mamy wspólne tematy, gdy się spotykamy na kuchence i pijemy kawkę. Fajnie porozmawiać z ludźmi ze świata:)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Migrena zakończenie mega! tak
    • Witam - tak bywa w życiu - ale to mija -                                                                        Pzdr.serdecznie.
    • Mieli po dziewiętnaście lat i zero pytań. Ich ciała świeciły jak płonące ikony, nadzy prorocy w jeansowych kurtkach, wnukowie Dionizosa, którzy zapomnieli, że śmierć istnieje. Wyjechali – na wschód snu, na południe ciała, na zachód rozsądku, na północ wszystkiego, co można rozebrać z logiki. Motel był ich świątynią, moskitiera – niebem, które drżało pod ich oddechem. Miłość? Miłość była psem bez smyczy, kąsała ich za kostki, przewracała na trawie, śmiała się z ich jęków. Ale czasem nie była psem. Była kaskadą ognistych kruków wypuszczoną z klatki mostu mózgowego. Była zębami wbitymi w noc. Jej włosy – czarne wodorosty dryfujące w jego łonie. Na jego ramieniu – blizna, pamięć innej burzy. Jej uda pachniały mandragorą, jego plecy niosły ślady świętej wojny. Ich języki znały alfabet szaleństwa. Ich pot był ewangelią wypisaną na prześcieradłach. Ich genitalia były ambasadorami innej rzeczywistości, gdzie nie istnieją granice, gdzie Bóg trzyma się za głowę i mówi: ja tego nie stworzyłem. Ich dusze wyskakiwały przez okno jak ćmy wprost w ogień – i wracały. Zawsze wracały, rozświetlone. Każdy pocałunek – jak łyk z kielicha napełnionego LSD. Każda noc – jak przyjęcie u proroków, gdzie Jezus grał na basie, a Kali tańczyła na stole, i wszyscy krzyczeli: kochajcie się teraz, teraz, TERAZ! bo jutro to tylko fatamorgana dla głupców. Nie było ich. A potem cisza – tylko ich oddechy, jak fale na brzegu zapomnianego morza, gdzie świat na moment przestał istnieć. Nie było ich. Była tylko miłość, która miała skórę jak alabaster i zęby z pereł. Był tylko seks, który szarpał jak rockowa gitara w rękach anioła. Było tylko ciało, które płonęło i nie chciało gaśnięcia. Pili siebie jak wino bez dna. Palili siebie jak święte zioła Majów. Wciągali się nawzajem jak kreskę z lustra. Każdy orgazm był wejściem do świątyni, gdzie kapłani krzyczeli: Jeszcze! Jeszcze! To jest życie! A potem jeszcze raz – jak koniec kalendarza Majów. Byli młodzi, i to znaczyło: nieśmiertelni. Byli bezgłowymi końmi pędzącymi przez trumnę zachodu słońca. Byli gorączką. Ich dusze wyskakiwały przez okno jak ćmy wprost w ogień – i wracały. Zawsze wracały, rozświetlone. Lecz w każdym powrocie, cień drobny drżał, jakby szeptem jutra czas ich nękał. Kochali się tak, jakby świat miał się skończyć jutro, a może już się skończył, i oni byli ostatnimi, którzy jeszcze pamiętają smak miłości zrobionej z dymu i krwi. Ich serca były granatami. Ich dusze – tłukły się o siebie jak dwa kryształy w wódce. Za oknem liście drżały w bladym świetle, jakby chciały zapamiętać ich imiona, zanim wiatr poniesie je w niepamięć. Ich wspomnienia – nie do opowiedzenia nikomu, bo nie ma języka, który wytrzyma taką intensywność. Wakacje były snem, który przekroczył sny. Były jedynym miejscem, gdzie Bóg i Diabeł zgodzili się na toast. Oni – dzieci światła, dzieci nocy, dzieci, które pożarły czas i nie umarły od tego. Jeśli ktoś pyta, kim byli – byli ewangelią spisaną spermą i łzami. I gdy noc gasła, ich spojrzenia się spotkały, ciche, jak dwa ptaki na gałęzi, co wiedzą, że świt jest blisko, a lot daleki. I w ciszy nocy, gdy wiatr ustawał, słychać było tylko szelest traw, a świat na zewnątrz, daleki i obcy, czekał na powrót, którego nie chcieli. Byli ogniem w płucach. Byli czymś, co się zdarza tylko raz. I zostaje na zawsze. Jak tatuaż pod skórą duszy.          
    • łzy raczej nie kłamią uśmiech nie krwawi zaś droga  donikąd gdzieś prowadzi ból to niewiadoma   krok zawsze krokiem horyzont czasem boli tak samo jak myśli które w głowie się panoszą   kłamstwo  śmierdzi kalendarz to prawda śmierć to szczerość człowiek to moment wszechświata 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...