Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

                     - dla Siostry

 

   - Ucztę jak ucztę - powiedział namiestnik, który  wszystko słyszał, będąc przecież obecnym przy wskrzeszeniu Olega. - Ze względu na porę dnia, mamy - tu przeniósł wzrok na niebo -  południe. Zatem to, Jezusie, raczej prandium, obiad, niż coena, uczta.

   - Bene, dobrze - odparł  mu Gość Nad Gośćmi. - Wiem i to, i to. Ale, jakkolwiek nazywa się ten posiłek i którąkolwiek mamy pore dnia, wszyscy jesteśmy głodni. Po powrocie do życia bardziej chce się jeśc: to naturalne. Powiem wam, że po dokonaniu wskrzeszenia, i to podwójnego, jest tak samo. Chociaż, spoglądając z drugiej strony, dla mnie to żaden wysiłek - uśmiechnął się WszystkoMogący. 

   - Brzmi to bardzo ciekawie - teraz z kolei uśmiechnął się gospodarz. - Chcesz powiedzieć, iż wskrzeszanie ludzi jest latwe? - tu jego myśl pobiegla daleko. - I że możesz czynić to ot, tak sobie? - dla podkreślenia słów wykonał stosownie lekki gest.

   - W gruncie rzeczy jest latwe - z uśmiechem odpowiedział Jezus. - Gdy cos umiesz, wtedy wykonanie tego jest dla ciebie latwe. Chociaż bywa, że czasochlonne, co zależy od czynności. Ale to oczywistość. Zasadniczo sprowadza się to do ilosci energii, którą dysponujesz. Im masz jej więcej, tym więcej możesz. I odwrotnie: im mniejszy zasób energii posiadasz, tym mniej dla ciebie jest osiągalne. Akurat  ja mam dostęp do całej energii Wszechświata. Albo, innymi słowy, jestem całą energią Wszechświata. Czego nawet nie próbuj sobie wyobrazić - Jezus powstrzymał Piłata przed podjęciem wyobrażenia sobie tegoż. Nie zdołasz sobie tego wyobrazić i to bez względu na to, jak bardzo tego chciałbyś. Jak jednak widzę - zmienił  wątek, nawiązując do widocznych Dlań - albo   słyszalnych lub odczuwalnych, jak wolisz, mój drogi Czytelniku - a może wszystko to naraz? - wyobrażeń Piłata - twoja myśl podążyła naprawdę daleko. To skadinąd wyśmienicie - tu Jezus uśmiechnąl się znowu - że masz tak szerokie myślowe horyzonty i tyle wyobraźni. Ale nic z tego, uczynił gest na kształt przepraszalnego. - Nie zatrudnię się u ciebie jako zawodowy wskrzesiciel. Ani też w tym charakterze u twojego imperatoris, cesarza. I to bez względu na zaoferowaną sumę: obojętnie czy w formie stałego wynagrodzenia, czy "od wskrzeszenia", jak właśnie pomyślałeś. I to z powodu, którego dobrze się  domyślasz zakończył temat. Bez jakiegokolwiek gestu, co było dla prokuratora bardziej czytelne niż sam gest, chociażby i najbardziej stanowczy. 

   - Sic, tak... cóż mam powiedzieć? - Poncjusz Piłat rozłożył dłonie w oczywistym znaczeniowo geście. - Ano, to szkoda. 

   - Et ego, a ja, wyobraź sobie, nie żałuję - odrzekł Pierwszy Wskrzesiciel. - Nie chciałbym bowiem - tu uśmiechnął  się wielce znacząco - popaść w tak zwaną niełaskę u cesarza. Lub, co gorsza, u ciebie - kolejny uśmiech był równie pełen treści.

   - Rozumiem - kiwnął głową  Piłat. - A przynajmniej staram się zrozumieć.

   - Ja zaś widzę, że owe starania idą ci całkiem dobrze - powiedział WszechWidzący. - Ale rozmowa rozmową, a w końcu czas coś zjeść - zwrócił się do gospodarza, by ten przywołał wreszcie oczekującego sługę, robiącego przysłowiowe wielkie oczy, bo przecież słyszał wszystko, co mówiono. Piłat skinął nań władczo, w reakcji na który to gest służąca natychmiast wybiegła. 

   - Aha, podręczna kochanka - Jezus podążył wzrokiem za spojrzeniem namiestnika. - Jakże to po rzymsku - zauważył z przekąsem, po czym dodał - gratuluję gustu i wyboru. 

   - Gratias tibi ego - Poncjusz Piłat jakby zawstydził się trochę. Zupełnie jakby związek z kochanką był tym, czego powinien wstydzić się bardziej od zamiaru zabicia osób, które szły zwyczajnie go odwiedzić. - Dzięki ci. 

   - Olegu - Jezus zwrócił się do odzyskującego kontakt ze sobą samym męża Soy. - Powiesz coś wreszcie? 

   - A powiem, powiem - wskrzeszony odzyskał pewność siebie. - Chcę-go-zabić! - zaakcentował każdy z wypowiedzianych wyrazów. 

 

                    X     X     X

 

   - Oo, wreszcie jedzenie - Oleg natychmiast porzucił  swoje rozterki i wątpliwości na widok wnoszonego posiłku. - To zapewne miejscowy chleb... a to ser. Kozi, jak czuję. Ale skoro jest chleb, gdzie jest masło? - zapytał.

   - Olegu, Rzymianie nie jadają masła, uważając jedzenie go za barbarzyński obyczaj - rzekł Jezus.

   - Aha... - zawahał się Oleg. - Hmm. A to? - wskazał dużą mise wypełniona zielonymi kulkami. - Nigdy wcześniej nie widziałem czegoś takiego.

   - To są oliwki, miejscowe owoce - wyjaśnil mu szybko Piłat. - Tylko uważaj na pestki, mają je twarde - ostrzegł. Wciąż nadąsany Oleg udał, że nie dosłyszał.

   - To jajka, mniam - uśmiechnął  się na ich widok. - Uwielbiam je, są pyszne i bardzo zdrowe. - Pomidory, sałata, czosnek. I pieczeń. Pysznie. Jezusie, a to? - demonstracyjnie pominął spojrzeniem Piłata, wskazując wielką misę parującego sosu.

   - To rzymski przysmak, zwany garum - odpowiedział mu Ten, Który Wszystkiego Spróbował. - Możesz w nim maczać chleb i kawałki mięsa, możesz nim polać jajka. 

   - Dziwnie pachnie - lekko skrzywił się Oleg. - Z czego to jest zrobione... gospodarzu? - uznał, że wystarczy okazywania niechęci. W oczywisty sposób zrozumiałej, jak sądził. 

   - A to jabłka! - rozpromienił się i uśmiechnął, wysłuchawszy wyjaśnień. - Pewnie inne niż w mojej ojczyźnie, ale ważne, że są - rozpogodził się do końca. 

   - I oczekiwane przez ciebie wino - Piłat wskazał niewolnika, wznoszącego wielki dzban, a właściwie konew. - Z dodatkiem miodu i ziół, zgodnie z naszym rzymskim zwyczajem - dodał.

   Oleg popatrzył pytająco na Jezusa, gdyż nagle kończenie posiłku jabłkami wydało mu się dziwne.

   - To rzymski zwyczaj - powiedział Jezus. - Ujęty miejscowym - rzymskim -powiedzeniem Ab ovo usque ad mala, czyli od jajka aż do owoców. Dokładnie, do jabłek właśnie.

   - Jedzmy i pijmy - Poncjusz Piłat sięgnął po jeden z napełnionych srebrnych pucharów.

   - Jedną chwileczkę - powstrzymał go Wszechświat. - Brakuje nam jeszcze kogoś... 

Cdn.

 

   Voorhout, 6. Października 2023.

   

 

Edytowane przez Corleone 11 (wyświetl historię edycji)
Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

   Proponuję założenie, że jest  głodny. Pomimo, że znalazłszy się w innym wymiarze przebywał w obecności Absolutu. I pomimo tego, że tym samym owa dusza zaczerpnąła cząstkę Jasnej Energii. A z drugiej strony: będąc oddzielona od ciała, docenia przebywanie w nim i możność doświadczania tego, co fizyczne: w tym smakowania. Także dlatego reinkarnujemy...

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

@Somalija

  Decyzję o ślubie z Olegiem podjęła świadomie. W oparciu również o uczucia i znajomość siebie... 

Edytowane przez Corleone 11 (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@Wiesław J.K.

   Wiesławie

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

, dzięki wielkie za odpowiedź. Miałem na myśli inną osobę, ba! zupełnie inny byt. Ale Twój pomysł jest bardzo ciekawy. Dziękuję zań . Serdeczne pozdrowienia. 

@Somalija

   Mm, żona Piłata. Proponowałaś jej wprowadzenie do powieści, jak pamiętam. Może zrobić się jeszcze ciekawiej ... 

   Dziękuję Ci Wielce . 

   Serdeczności.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Natuskaa Czy łatwo jest odróżnić zwyczajne spotkanie, od tego na które przygotowujemy się przez pół życia, albo i całe? Można. Bo te, na które się przygotowujemy, nigdy nie wyglądają tak, jakbyśmy chcieli, a te drugie często wprost przeciwnie.   Świetny tekst. Szczególnie podobał mi się fragment z listonoszem. 10/10
    • @Leszczym Dziękuję.@Waldemar_Talar_Talar Dziękuję również :D 
    • @Stracony Bardzo mi się podoba to spostrzeżenie i jest bardzo prawdziwe, życiowe w sposób nawet dalej idący niż to się powszechnie uważa :))
    • Czy łatwo jest odróżnić zwyczajne spotkanie, od tego na które przygotowujemy się przez pół życia, albo i całe? To, na które zbieramy doświadczenia, jak wiano pod związek z jakim przyjdzie nam się mierzyć. Czy obie umówione strony taplają się w podobnych zajęciach, zanim nie otrzymają stopnia mistrzowskiego i nie wpadną na siebie w sposób całkowicie niewytłumaczalny? Dla tych którzy przeżyli coś takiego odpowiedź jest prosta. Tutaj nie ma pomyłek. Nie było możliwości ucieczki i z tą myślą się pozostaje...   Siedzę i zastanawiam się nad tym, co z tego wynikło? Z lat złego, z lat dobrego, z lat potem, z lat przedtem... bo wchodząc w kolejny zakręt, wiem, że potrzebuje kogoś nowego, choć jeszcze nie wiem, kto to będzie. Z kim jeszcze jestem umówiona? Kto jeszcze jest mi coś winien, a komu być może ja coś powinnam wynagrodzić... ?   Wielkie koło się okręca, niektórzy śmią twierdzić, że można się naraz rozstać ze wszystkimi możliwościami i ludźmi . Spłacić tego i owego i nie zaciągnąć żadnych nowych zobowiązań. Na raz – czy to możliwe? Że już nikt o nic nie ma prawa się upomnieć? Że można odciąć pępowinę świata nie rozmnażając się? Nie rozmawiając z kimś? Rozmawiając z kimś za często, zbyt nachalnie... Nie przenosząc wiadomości... jak mucha, albo pszczoła z miejsca na miejsce.   Kto roztrzaska swoje koło zdarzeń i w spokoju usiądzie po środku własnego "em" czekając na śmierć fizyczną? Nawet w oczekiwaniu można sobie powiązać ręce albo nogi. Zawsze przecież do drzwi może zadzwonić listonosz. Jak odbierzesz polecony - to masz nowe zadanie, a jak nie odbierzesz - to może sam będziesz miał możliwość zostać listonoszem... wszak poczuć deszcz, kły wszelkich psów domowych i ludzkie „przyjęcia” na własnej skórze to jest dobra nauczka, za niedocenienie czyjegoś wysiłku. Może dlatego moja babcia zawsze częstowała listonosza talerzem zupy... zupa to też jakaś forma spłaty.   Siedzę nad tekstem, nie moim tekstem... coś mnie przerosło, coś mi wyrosło, coś wyhodowałam nie spodziewając się tego. Płaczę nad tekstem... Czy to dobrze? Podobno łzy szczęścia zawsze są dobre.
    • gdzie się obrócę lub dokąd pójdę to wszędzie żurek serwują mi żurek z jajami z kiełbasą ujdzie lecz ja rosołek wolałbym dziś   a w jednym barze wspaniałe chwile reklama głosi że danie dnia dziś żurek owszem lecz z krokodylem cymes rarytas każdy chęć ma   o takim żurku miss Gesslerowa to tylko może marzyć i śnić przemiła babcia lecz nie ta głowa jej taki pomysł nie może przyjść   więc korzystajcie drodzy z okazji bo jeszcze chwila i krótki czas już chcą zamienić na żurek z bąkiem lecz tego bąka kto złapać ma   a ja uparcie wolę rosołek z bukietem warzyw mięsko i pieprz gdzie wolne smaki bukiet zapachów i wołowiny kawałek jest     Uwaga: Wszelkie podobieństwo osób do sytuacji lub sytuacji do osób jest zupełnie przypadkowe    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...