Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

                      - dla Siostry 

 

   Szli długimi korytarzami, mijając kolejne pomieszczenia. Olegowi, nawykłemu do pałacowych krzątaniny i gwaru - ba, czasami nawet zgiełku - ów spokój i owa cisza wydały się niepokojące. By nie rzec -  złowróżbne. 

   - Jezusie - zatrzymał się w pewnej chwili, postanowiwszy uzewnętrznić obawy. - Ta cisza... słyszysz? Ona źle brzmi! Pułapką i niebezpieczeństwem! Ci żołnierze... legioniści, jak ich tutaj nazywają! Gdzież oni wszyscy są?? I gdzie jest służba?? Dworzanie?? 

   - Cóż - odrzekł Jezus uśmiechając się lekko - pewnie masz rację. Możliwe, że Piłata i jego ludzi powiadomił ów drugi wartownik, który ulotnił nam się trafem - Wszechwiedzący uśmiechał się nadal.

   - Ależ to... - zaczął Oleg. I urwał nagle, trafiony strzałą prosto w serce. 

   - Dobrze, że nie ma tutaj Soi - zaśmiał się Jezus niczym z dobrego dowcipu. - Zaraz zaczęłyby mi puchnąć uszy od kobiecego lamentu! Z miejsca zapomniałaby o moich umiejętnościach, o naukach nie wspominając. A tu przecież nic się stało! Śmierć jak śmierć, w końcu ani pierwsza, ani ostatnia* .

   - Hej, żołnierzu! - zawołał do cieszącego się trafieniem łucznika, chwytając nadlatującą drugą strzałę i odrzucając ją za siebie,  niedbale i widowiskowo zarazem. - Et tu, i ty zza przeciwległej ściany! Chodźcie mi tu pomóc nieść martwego! 

   Ton słów był na tyle przekonujący - a może było w nim lub w nich coś jeszcze? - że obaj strzelcy wychylili się zza ścian, przy których do tej pory ukrywali się - jak im się zdawało - przed Jezusowzrokiem. 

   - Gratias vobis - uśmiechnął się Jezus, zakreślając małe kręgi obiema dłońmi jednocześnie. Z wiadomym skutkiem. - Do zobaczenia później - uśmiechnął się ponownie, mijając ich leżących na podłodze**. - Czas Mi dalej w drogę, ad procuratorem vostrem, do waszego prokuratora -  powiedział świadom, że Go słyszą. Ruszając naprzód, uniósłszy telekinetycznie Olega i przerzuciwszy Sobie przez ramię. 

   - Hej, Poncjuszu! - pozwolił sobie na bezpośredniość wiedząc, że zostanie usłyszany, ponieważ Jego głos dotrze tam, gdzie ma dotrzeć. Po czym powtórzył po łacinie:

   - Prokuratorze Judei, słyszysz mnie?*** 

 

   * Któż jak nie Jezus - Pierwszy, Który Zakończył Swój Ciąg Wcieleń i jednocześnie Mistrz Soi - ma prawo myśleć i wypowiadać się w ten sposób? 

   ** Jako że Jezus jest w jednej osobie i Wszechświatem i Pierwszym Jedi zarazem, starcie z pałacowymi strażnikami przypomina to, co ma przypominać.

   *** To zwrócenie się Jezusa do Piłata jest nawiązaniem do właściwej sceny z III Epizodu "Gwiezdnych Wojen" z udziałem obu Lordów Sithów: 

   "- Lordzie Vader, słyszysz mnie?" 

   Bo właściwie - czemu nie?

Cdn.

 

   Voorhout, 17. Września 2023

   

Edytowane przez Corleone 11 (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@Wiesław J.K.

   Ale jeszcze nie wie, że Oleg zginął. Chociaż możliwe, że poczuła śmierć męża jako osoba wysokoenergetyczna i wskutek więzi psychicznej i uczuciowej. Niemniej, drogi Wieslawie

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

: zobaczymy, co wydarzy się później.

   Dziękując za wizytę i komentarz, pozdrawiam Cię serdecznie .

Opublikowano

@Somalija

   "No, ja myślę (...)", że żartujesz zarówno z tym zejściem "(...) na złą drogę (,,,)", jak i z tym, że Ciebie trzeba pilnować. Przecież jesteś padawanem Uosobionego Wszechświata... 

   Poza tym, z czysto literackiego punktu widzenia, przejście Soi na Ciemną Stronę Mocy jest tylko pozornie ciekawym pomysłem. Chciałabyś zginąć z ręki Olega, który zostałby uczniem Jezusa na Twoje miejsce? Dać się pokonać Belli i Milowi? Względnie stawić czoła byłemu Mistrzowi z wiadomym do przewidzenia skutkiem? Bardzo wątpię... 

   

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Dzień rozpływa się w szeptach  słońce wilgotnieje i gaśnie. Dotyka mnie kruchość drzew, wypełniam usta mleczną mgłą.   Jesteś tak blisko, używasz mnie… Zatopieni w sobie czerwienią bieli. A kiedy Twoje oczy błękitnieją  moje stają się czarne.!       :)                   
    • Myszkę powiesiłam, taka urocza jest:) niech sobie wisi:)

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      @Rafael Marius pleść wianki to każdy powinien umieć :)
    • Wchodzi on - Polityk- Polityczna Tłusta Świnia Koronkowa, kłamstwem nabłyszczony, wykarmiony na ludzkiej cierpliwości jak monstrum z promocji, które zjadło cały kraj i jeszcze pyta o deser. Skóra mu świeci jak szynka premium namaszczona budżetem, oczy lśnią krzywdą smażoną na głębokim oleju publicznych pieniędzy. Półki szepczą między sobą, drżąc jak przeterminowane sumienia: „Patrzcie! To ten, który otłuścił się na ludziach tak bardzo, że wózek go nienawidzi!” On nie idzie. On płynie - lawina krawatów, biurokracji i tłuszczu władzy. Każdy jego krok  skrzypi jak konstytucja po setce poprawek, wózek jęczy jak urząd pod jego cięzarem. Chipsy padają na kolana - bo wiedzą, że jego spojrzenie ma kalorii więcej niż one same. Jogurty płaczą w kubeczkach: „Nie zabieraj nas, panie, my jesteśmy tylko mlekiem, nie obietnicą!” Ser żółty topnieje, tworząc kałużę chciwości, gęstą jak miód z komisji śledczej. Banany wyginają się w paragrafy i paragrafiki, chcąc wyglądać bardziej praworządnie. Kiełbasy drżą jak wspomnienia budzetów, które „zniknęły przez przypadek” w jego kieszeniach - kieszeniach z czarnych dziur, zdolnych wciągnąć nawet dobre intencje. Kasjerki patrzą na niego jak na zjawę z zamrażarki moralności. Skaner nie śmie go zeskanować. Paragon, dotknięty jego palcem, zwija się w Ewangelię Znikającego Rabatu. A mop klęka i staje się Berłem Posadzki Zniewolonej - narzędziem jego foliowego panowania. Reklamówka otwiera swoje plastikowe usta i błaga: „Panie… nie wsadzaj mnie tam… już tylu przede mną nie wróciło…” Ryby w lodówkach zaczynają śpiewać psalmy o złodziejstwie, bo wiedzą, że dziś on jest ich jedynym świętym i jedynym katem. Puszki kukurydzy stukają jak zegary politycznej degradacji, ogórki w słoikach drżą jak ręce premiera po trudnym oświadczeniu. A on? Śmieje się. Śmiechem tłustym, wypasionym, jakby każda złotówka zamieniała mu się w dodatkowy plaster boczku. I ten śmiech przesuwa regały, gasi neony, sprawia, że butelki oleju ronią łzy kwasu tłuszczowego. Gdy bierze wózek -  ten klęka. Gdy wchodzi na dział z pieczywem -  bułki sypią się jak nadzieje narodu. Gdy przechodzi przy kasie, torty mdleją ze wstydu, a mleko zastyga w bieli czystej żałoby. I wtedy ludzie  - zwykli ludzie, z pustymi koszykami i wypłukaną godnością - patrzą na niego jak na tłuste nadużycie w ludzkim garniturze, na kulę chciwości, która zjadła wszystko, co dobre, i nawet nie beknęła. Patrzą i mówią szeptem, by nie usłyszał: - Chryste Panie… my naprawdę płacimy na tego durnia? A potem wybuchają śmiechem - takim mocnym, tak szczerym i bolesnym, że aż torty zaczynają klaskać, reklamówki mdleją, a chipsy śmieją się same z siebie. Bo groteska jest tak wielka, że aż pęka w szwach, a prawda tak tłusta, że nie da się jej zmieścić w żadnym koszyku.                
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Ślicznie.     Rozumiem. A dla mnie to nostalgiczne wspomnienia z dzieciństwa. Ja też potrafiłem pleść wianki i nie tylko dla moich sympatii.
    • @Marek.zak1Nie wiem, czy dobrze sobie wyobrażam, ale zaczynam już widzieć podwójnie. :) W każdym razie - na pewno mieszka tu duch. :) 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...