Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

Widzę Waldku masz niezłe towarzystwo wzajemnej adoracji, ale cóż na starość się należy..

Co do wiersza to są to same truizmy, przegadany tekst o banałach, nie ujmuje niczego zjawiskowego, a sam kunszt literacki jest bardzo ubogi. Nie widzę zbyt wielu metafor lub nawet nie ma ich wcale.
A jakbyś spróbował może nie od wieszcza ani geniusza ale ode mnie nauczyć się czegoś dobrego?

 

Napiszę twój wiersz po mojemu i oceń sam czym się różni i czy jest lepszy/gorszy od twojego:

Dziś już nikt nie płacze, fontanny przejmują pałeczkę 
Ale radość w nich kwitnie jak małemu dziecku fantazja

Emerytalna wolność wymowną oferuje nam ucieczkę 

Poczuć się jak płatek róży na wietrze czy to zła wizja?

 

Ochota upić jaźń nadchodzi jak morze to wzburzone

Wyciągnąć chcę kielicha i nalać wytrawnej wróżbitki 

Czy dni na pewno wszystkie mamy tutaj policzone? 

Czy zdobędę w Niebie z tego życia pamięci odbitki?

 

Z drugą częścią tej jednej serca mojego tej całości 

Jak dwa dzwony na wieży z tembrem tu wspólnym

Podziwiamy ostatnich żywota chwil w rosie czułości  

Z kieliszkiem igraszki mocnym i nam tu niepotulnym 

Nie zatracę zdolności patrzenia jak stary rentgen

Co sumienie prześwietla by widzieć to dobro i zło 

Obym umarł szczęśliwszy odrzucając winy geny

A niebieskie drzwi otworzyły nowych rozdziałów tło

Widzisz, tutaj jest fantazja, jest przekształcenie bardzo prostej prozy w tekst o głębszej aktówce znaczenia. Jest to bogaty tekst, mówi o tym samym co ty, ale w doskonalszy sposób.
Nie chodzi mi o bicie się kto lepiej pisze, bo mam to w dupie, ale chcę pokazać, co można nazwać poezją, a co zapisem dość ciężkich, ale jak to z kamieniami bywa - dość prostych przemyśleń.
Szanuję chęć pisania twoją, ale jak patrzę, ile masz polubień, to zaczynam tracić wiarę w poezję na tej grupie. Maluje mi się tylko pojęcie towarzystwa wzajemnej adoracji. Nic dodać nic ująć.
Ale pisz Waldku, rozwijaj się, baw się słowem, czytaj wieszczów, nie kopiuj, pisz tak, żeby w tekście widoczna była twoja krew, twoje uderzenie serca, twoją radość, ale nie pisz dosłownie, są specjaliści od pisania dosłownego, ale przynajmniej nie piszą takich banałów. 

 

Jeśli poczujesz się urażony - przepraszam, chodzi mi o standardy popularności w relacji z zawartością poetycką - bo te dwa czynniki jakoś mi się tutaj w tym portalu rozjeżdżają.

 

Pozdrawiam!!!

Edytowane przez Dawid Rzeszutek (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Witam - cieszy mnie że nie tylko ja - dziękuje za czytanie - 

                                                                                                         Pozdr.

 

Witam - cieszy mnie że lubisz  optymizm  on jest nam potrzebny

              by nie ulec nicości  - 

                                                            Pozdr.

Witam - dokładnie tak - cieszmy się tym co obok - 

                                                                                          Pozdr.serdecznie.

Witam - miło że czytasz - dziękuje za to uśmiechem - 

                                                                                                Pozdr.uśmiechem.

Witam - piszę jak pisze  - a że czytają to już inna bajka - 

              Powiedz czemu raz zwracasz się do mnie  Lechu 

               a potem Andrzeju - nie rozumiem tego  - przecież 

               jestem Waldemarem -  nie czuje urazy  masz

                prawo do swojej krytyki która jest ciemna - 

                                                                                             Pozdr.

 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Witam - miło że czytasz - a Dawid szuka dziury w całym - 

             ja się tym nie przejmuje - 

                                                                        Pozdr.serdecznie.

@Natuskaa - @Asia Rukmini - @Leszczym - @Rafael Marius

@violetta - wszystkim wam uśmiechem dziękuje - 

Opublikowano

@Waldemar_Talar_Talar Waldku sorry za pomyłkę przy imieniu, byłem na nocy w pracy i pisałem półżywy. Tak mam prawo do krytyki, piszesz jak piszesz, ale możesz lepiej -to nawet nie chodzi o mój gust tylko o sprecyzowanie co jest poezja a co nie. Rozumiem dwa główne typy wiersza - opisujący obrazy wiążące się w całość, ale też taki który ma mieć głównie przekaz, wyrażać jakąś myśl w sposób rozwodniony, ale trafny i potrzebny. Można też połączyć te dwa typy w jeden, wtedy wiersz wydaje sie doskonały. U ciebie nie ma artyzmu w tym wierszu, nie ma komplikacji jest tylko gadanie. Czasem można napisac taki wiersz na brudno a potem użyć metafor, aby coś ciekawego działo się w wierszu, żeby mógł uzyskać status obiektywnie dobrej poezji. Mnie takie pitolenie (sorry za słowo) nie zadowala, to jakbyś przyszedł na grilla a lizał kości po rybie. Tak się czuję po tym tekście. W przedszkolu by tak dzieci napisały. Publikujesz tutaj to godzisz sie na krytykę, ale to nie ona jest moim celem w aspekcie jakieś obrazy czy deprymacji, a ukazanie drogi do możliwego rozwoju. Czasem potrzebujemy kopniaka, aby zrobić coś lepiej - tak bym chciał, żeby było. Żebyś pisał lepiej. Pozdrawiam Waldku!

Opublikowano (edytowane)

Witam ponownie - W przedszkolu by tak dzieci napisały. - kim ty jesteś czy ty  

jesteś sobą  czy kimś kto zazdrości innym - 

Twoje pisanie też nie jest zbyt lubiane co widać jak na dłoni  - 

Mało kto do ciebie zagląda  - jak to wytłumaczysz - myślę że 

nie tym że inni nie rozumieją twojego pisania - jak ci nie pasuje to zmień

portal może tam będziesz bardziej doceniony - 

                                                                                                      Pozdr.

 

Edytowane przez Waldemar_Talar_Talar (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@Waldemar_Talar_Talar Słuchaj ja nie piszę dla każdego, moja poezja jest trudna. Nie liczę też ciągle na lajki, a jakbym chciał iść twoim tropem i lajkować wszystko co popadnie zyskując rewanże, co byłoby nierzetelne, tez miałbym tonę lajków. Ja nie zazdroszczę ci poezji, bo nie ma czego, jeśli podejrzewasz, że zazdroszczę to musisz żyć w nadmuchanej bańce ślepej wiary we własne możliwości. Niestety nie piszesz dobrze i to widać gołym okiem. Poezja to wymagająca materia, nie ma lekko, nie musze pisać nic, bo nie zależy mi na podniesieniu sobie samooceny, ale na uruchomieniu więcej realizmu w twojej ocenie. Tutaj jest rzeczą oczywistą, że lajki nie świadczą o poziomie, to już słyszałem od wielu użytkowników. I też nie jest tak, że tylko skaczę i krytykuje, bo dzisiaj polubiłem trzy teksty i skomentowałem podkreślając ich walory. Zejdź Waldemarze na ziemię. Towarzystwa wzajemnej adoracji to każde miejsce związane z poezją w Internecie. Im więccej lajkujesz innym postów tym sam więcej zbierasz, wielu poetów - amatorów na tym mechaniźmie bazuje i buduje swoją samoocenę - tyle że to fikcja. Byłem adminem w czterech grupach poetyckich na fb i tam było to samo. Nie obrażaj się na mnie tylko wnioskuj i realizuj zmiany rozwojowe, moje rady mogą ci w tym pomóc. Nad poezją trzeba się pomęczyć, bo nie każde wypociny są poezją, a żeby pisać trzeba coś poświęcić, na pewno czas i trening szarych komórek.

Opublikowano

Witam - widzę że się nie rozumiemy - czep się kokoś innego - pilnuj

swoich komórek - a mi daj spokój  - 

                                

                                                                                                         

                

 

Opublikowano

@Dawid Rzeszutek poezja sama się obroni, nie potrzebuje chyba nikogo, a ludzie czytają co chcą I oceniają jak chcą I mają do tego prawo.  Trzeba to zaakceptować i po prostu być sobą.  Pan Waldemar pisze tak jak umie I chce i ma do tego prawo, a czytelnicy , to wiesz już zupełnie inna para kaloszy i w sumie nic nam do tego. Życzę zdrowia I rozwoju o resztę się nie martw

Kredens pozdrawia 

 

Opublikowano

@Stary_Kredens Najgorsze, ze chciałem dobrze, bo uważam, że warto próbować motywować do rozwoju, a Waldemar wierzę i czuję, że szansę na wskoczenie na wyższy poziom ma. Tylko ta duma, w stylu - co mi tu mówisz, przecież jestem starszy i mam więcej lajków. Swoją drogą jak ktoś tak realnie patrzy na lajki to mija się z prawdą, bo one nigdy nie są relatywne do osiągnięć. Tu działa bardziej psychologia tłumów, jak ty mi polubisz, to mam poczucie rewanżu do realizacji i bieganie po cudzych stronach i lajkowanie jak szalony owocuje, tylko nie jet relatywną i rzetelną a przede wszystkim nie opiniotwórczą funkcją. Znam za dobrze internetowe strony z poetami, mam również doświadczenie na fb, bo adminowałem grupami z półtora tysiącami członków. Sukcesy w Internecie to iluzja. Dodam, że Norwid umarł w przytułku, biedny i brudny, a dziś jest wieszczem. Co oznacza, że nie to co jest w mainstreamie jest wartościowe, a to co poza nim, często świat musi dojrzeć do autora a nie autor do świata. Myślę, że warto robić swoje bez znaczenia czy się to komuś podoba czy nie, bo gusta i moda są zmienne, nikt nie wie, czy za pięćdziesiąt lat czy sto nasza poezja nie będzie u szczytu popularności. Najważniejsze oczywiście jest samozaspokojenie i tez wielokrotnie swoista forma autoterapii. Bo poeta wyrzuca wiele z siebie, nie tylko energię, męcząc palce klikając w klawiaturę.

 

Nie mniej nie mam zamiaru nikogo szkolić i poprawiać wbrew jego woli. Pasuję. Dziękuję za wsparcie komentarzem, pozdrawiam serdecznie!!!

Opublikowano

@Dawid Rzeszutek ależ masz oczywiscie rację,  jesli chodzi o te lajki, co do wartości poezji, co kto lubi i co się komu podoba tu i teraz , to nic nie poradzisz, TU nie ma fachowców od literatury kimkolwiek oni są.  Po prostu każdy sobie pisze, a Pan Talar o ile wiem jest tutaj chyba od początku,  stąd też  jego popularność. W pewnym sensie na nią zasłużył. Wielu juz nie ma, a on jest wierny temu portalowi i jest bardzo aktywny. Czy to stanowi o wartości jego poezji ? Nie mnie to osądzać .  Merytorycznie można pokusić się o analizę literacka , jeśli ktoś czuje się na siłach,  ale w końcu albo się coś podoba albo nie. Mnie osobiście poezja Pana Talara  się podoba ze względu na jej prostotę i uważam, że jest piewcą fundamentalnych wartości, którym we współczesnym świecie niekoniecznie się hołduje.   

Jeszcze raz pozdrawiam 

Kredens 

Opublikowano

@Waldemar_Talar_Talar Niestety, ale są inni inaczej myślący.
My sobie nie wchodzimy w drogę. Jednak zaznaczyć muszę, że styl jaki oferuje jest stylem nieprofesjonalnym - czyli jest to w czystej postaci prymitywizm. Jeśli komuś pasuje taki styl proszę bardzo. Osobiście nie mam nic do Waldemara, może po za wulgarnymi wierszami, w których po pysku chce dawać, ale to twórczość nie autor. Ale sądząc z wypowiedzi autor ma takie somo zdanie jak w wierszach - to jest dobitne. Napisałbym o wiele więcej z przykładami, ale mi się nie chce, o błędach i chłopskiej filozofii - nie chcę bo uważam, że nie ma o czym. 

Pozdrawiam zainteresowanych.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Witaj -  dzięki za szczery komentarz - nie moja wina że są tacy

którzy chwalą tak to działa - ja nigdy nie wspomniałem że moje 

pisanie musi się podobać - decyduje czytelnik - 

                                                                                      Pozdr.

 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Rozkazałem odnaleźć i ściągnąć tu Twoje ciało. Wygraliśmy bitwę a przegraliśmy wojnę. Leżysz na stosie tak cichy i blady. Bracie! Weź i mój topór w odmety, świętego, ofiarnego ognia. Zabierz go do Asgardu. Trenuj nim pod okiem Bogów aż do dnia ostatecznej bitwy. Wiernie będzie Ci służył. Dziś ścieżek przeznaczenia nie prostują Bogowie. A w wojnie nie szukaj honoru ani wiecznej chwały. Wróg nie stanie z Tobą oko w oko w szranki. Zabije bez chwili zwątpienia, dronem czy samolotem. Wiem jak samotny tam będziesz Bracie. Po kolejnej bitwie, zapewne dołączę do Ciebie. Duch mój pod bramy Asgardu podejdzie. Mój czas także do końca się zbliżył. A jeśli widzą mą żałobę i żal. Niech stwierdzą zgodnie, że to jeszcze nie czas. I niech zwrócą iskrę życia w Twe piersi i oczy.   Runy i gwiazdy są nam przychylne i łaskawe. Twoja dusza wraca przez mroki Helheimu. Żagiew dla stosu, zamienimy w miecz z zaklętą potęga ojców. Żagiew śmierć i proch. Miecz nieśmiertelność i władze wróży. Cóż oprócz łez i ryku żałości, może wyjść z mojego serca środka. Czas pożegnać ten świat. Złamać i spalić tarczę z zaklętą w niej siłą, mądrością i honorem. W agonii trwającego Ragnaroku. Spłonąć jak krzak. Dzikiej, białej róży.
    • Straż pożarna odjechała  Miejska zobojętniająco Koniec z ciepłymi kluchami To był bar, łyżki na łańcuchu   Widelca nie uświadczysz A łyżeczka pozostała w sferze Niebieskich ptaków  Na noże wszedł kolekcjoner   Wykałaczki zakazane Resztki miały pozostać nietknięte  Próchnica zrobić spustoszenie  I prawie wyszło gdyby nie covit   Pies, który pożarł kiełbasę             
    • @Migrena cieszę się i bardzo dziękuję :)
    • "Gdybym miał wybierać to zarżnąłbym ich wszystkich i to bez wyjątku. Kobiety, dzieci i starców, te parszywe gnidy. Nie mam jednak tego luksusu, nie teraz ale wciąż pamiętam!"  Pierwszy dźwięk był metaliczny, nie ludzki. .Jakby ktoś przeciągnął zardzewiałym żelazem po kości i wtedy dopiero zdał sobie sprawę, że to on, że to jego własny oddech tak brzmiał, głęboki, pusty, jakby w środku klatki piersiowej było tylko echo po człowieku.  Piach na arenie był szary, nie piaskowy ale szary od popiołu, zabarwiony kawałkami cegieł i betonu, wyczuwalny przez podeszwy.  Tłum zawył. Kord przeciągnął wzrokiem po trybunach zapełnionych niemalże do końca i zatrzymał się nad balkonem zwieńczonym baldachimem.   Niebo było gęste, jak zawsze. Skłębione ciemne chmury nie wróżyły pogody a jedynie kwaśny deszcz.  Kord ścisnął rękojeść miecza, chwycił pewnie, ramię zadrżało.  To był miecz jednoręczny, stary, zabrany z muzeum — nie dla ozdoby, ale po to żeby zabijać, bo prawdziwa stal przetrwa dłużej niż ludzie i nadal może uśmiercać. Porządnie naostrzony.   Trzymali Korda dla rozrywki. Karmili i myli a to tylko po to, żeby wyszedł na arenę i zabijał. Nie widział jednak na razie przeciwnika.  Wzrok skierował na drugą stronę areny. Tłum nadal wył. W powietrze wystrzeliły kamienie i kawałki cegieł jakby na zawołanie. Arena jednak była duża i nie dosięgły Korda.  Brama otworzyła się z jękiem rysowanej stali. Powietrze zatrzymało się na chwilę.  I zobaczył go. Nie wiedział czy to człowiek czy mutant, czy jedno i drugie bo skóra tamtego była jakby szarozielona, jakby pęknięta od środka.  Ręce zwieńczały zakrzywione szpony a grzbiet zdawał się pokryty łuskami, jak u jaszczura.  Mutant rozglądał się jak on po trybunach i w tej chwili Kord dostrzegł w nim coś bardzo ludzkiego i ten bardzo ludzki strach.  "On też się boi"  Stworzenie ruszyło, ale nie jak zwierz, jak ktoś, kto pamięta jeszcze bycie człowiekiem. Stąpając pewnie na dwóch nogach pomagało sobie długimi ramionami. Szpony wzbijały mnóstwo kurzu i tak właśnie poczuł się Kord w tej chwili, jakby zabity pyłem i wyssany do ostatniej kropli krwi.   Mutant nie rzucił się od razu, nie szarżował. Szedł teraz powoli oceniając odległość. Widział miecz i rozumiał co to jest. Patrzył Kordowi prosto w oczy.  Ruchy miał nienaturalnie płynne, zbyt płynne jak na coś, co miało zrogowaciałą skórę i pęknięcia na policzkach jak glina po suszy.   Kord zrobił krok w bok, w lewą stronę okrążając mutanta. Ostre kawałki szkła zazgrzytały pod podeszwami.  Mutant nie spuszczał go z wzroku. Pochylony skierował się w prawą stronę i na chwilę zatrzymali się w tym ruchu jak tancerze oceniając swoje możliwości.   Kord domyślał się, że to nie była pierwsza walka potwora, że nie będzie łatwo i na chwilę zwątpił.   Tłum jednak zawył i skandował: "Zabij, zabij, zabij..." I tak bez końca a Kord otrzymał porządny zastrzyk adrenaliny. Nie myślał jak człowiek, nie myślał jak zwierzę ani potwór. Stawał się maszyną śmierci.  Mutant pierwszy skrócił dystans. Ramię poszło w bok Hakujący ruch, nie cios. To tylko skrobanie, jakby chciał rozerwać Kordowi gardło nie siłą ale tarciem.  Kord uniósł ostrze mając nadzieję, że metal wystarczy. Ostrze poszło w dół, klasyczny "fendente dritto", iskra przeszła po stali, uderzenie było cięższe niż powinno.   Mutant odskoczył pół kroku, jakby badał reakcję. Przygotował się do ataku.  Czas nie zwolnił, ale Kord zwolnił w środku swoich myśli, niezauważalnie.   Mutant drgnął. Zamachnął się prawą ręką szykując atak i zasłaniając się szponami lewej ręki przed cięciem miecza.  Jednak to Kord pierwszy poruszył się świadomie. Nie szeroki zamach, nie desperacja, ale milimetr przesunięcia stóp w lewo żeby otworzyć linię do kolejnego ataku i ciąć od dołu. Stal nie musi iść daleko, czasami wystarczy obrócić ją o pół palca i mutant to poczuł bo w jego oczach pojawił się cień niepewności. Nie zdążył odskoczyć. Wypolerowana stal zazgrzytała na jego szponach nie czyniąc mu jednak krzywdy.  Kord oddychał szybciej, oddech nie zwalniał, serce łomotało, adrenalina wypełniała każdy kątek jego ciała.  Mutant rzucił się wreszcie do przodu rozchylając ramiona, szykując się do łatwego zatopienia szponów w ciele przeciwnika.   Kord jednak nie odsunął się.  Zrobił coś bardziej brutalnego i bardziej ludzkiego. Wsunął ostrze pod kątem tak, żeby przeciwnik wpadł na nie sam.  Stal nie atakowała, jedynie czekała.  Uderzenie było tłuste i miękkie, nie metaliczne. Rozpaćkało się pośród wrzasków tłumu, weszło w tkankę jak w mokrą rozgrzaną roślinę. Przez sekundę mutant bezgłośnie zamarł, kurz jakby opadł, powietrze zgęstniało jeszcze bardziej.   Kord stał w bezruchu z dłonią wciąż zaciśniętą na rękojeści i z tą jedną, zimną myślą: "To nie ja dzisiaj zginę!"  Ostrze zostało w ciele ale mutant nie cofnął się ani o krok. Jego ciało nie poruszyło się tak, jak powinno, jakby stal była obojętna i stawała się jego ciałem.   Gwałtownym ruchem ciała wyszarpnął wbity miecz z rąk Korda i zamachnął się do kolejnego uderzenia.  Kord jednak wypuścił rękojeść uginając się pod masą cięższego przeciwnika. Miecz został w środku a Kord stał się bezbronny.  Odskoczył gwałtownie nie pozwalając się zranić. Teraz już nie patrzył w oczy mutanta, ale na rękojeść miecza.   Mutant ruszył szybciej niż mogłoby się wydawać i już nie bacząc na nic zaatakował. Kord cofnął się o dwa kroki ale nie z paniką, z wyborem, bo nagle zauważył coś: kiedy mutant ruszał  jego lewa strona pękała jak wyschnięty asfalt po mrozie Tam była słabość ale żeby tam trafić potrzebował broni a broń ugrzęzła.  Kord zrobił rzecz pozornie szaloną, rzecz, której nie robi ofiara. Chwycił mutantowi nadgarstek gołymi dłońmi tuż przed pazurami i siłą własnego ciężaru pociągnął go w bok tak, żeby przeciwnik sam wyrwał ostrze z własnego ciała.  Pazury przecięły mu plecy jakby to była jedynie cerata, płytko — ale długo i przez sekundę Kord poczuł ból i ciemność w płucach.  Mutant wbił mu pazury pod łopatkę jakby chciał się zahaczyć, jakby chciał go zatrzymać blisko żeby rozszarpać gardło z dystansu jednego oddechu.  Kord wysyczał powietrze przez zaciśnięte zęby i zamiast odsunąć twarz  przybliżył ją, i wgryzł się w bark mutanta przecinając tkankę na obojczyku.  Mutant zawył ale nie jak zwierzę, jak coś, co pamiętało ból sprzed przemiany.  Ten jeden dźwięk był jak impuls nerwowy który przetoczył się przez ciało Korda i wtedy — w tym jednym momencie w tym zwarciu, mięso do mięsa, Kord wyczuł rękojeść w dłoni. Zaparł się oburącz wyszarpując ostrze z szaro zielonego ciała mutanta.  Pazury bestii wbiły się jeszcze głębiej. Kord stracił grunt pod nogami i zawisł na szponach, na ułamek sekundy.   Miecz jednak tańczył już swoim rytmem i wykonując puntę ponownie rozszarpał trzewia mutanta.  Kord nie czekał na łaskę. Pchnięcie było szybkie, dokładne — mutant padł na bok, jak odcięty od własnego ciała. Chwilę trwało, nim piach wchłonął ciszę. Potem zabrzmiało to pierwsze, niechlujne „Ha!” — pojedynczy okrzyk, jak iskra. Po sekundzie eksplodowało: głosy wyrwały się z trybun, pełne prostej radości i prymitywnej ulgi. — Kor-gen! Kor-gen! — krzyczeli na początku niskim growlem, a potem dodały się piski i gwizdy. — Kor-gen! Kor-gen! Kor-gen! — i nagle imię, którego nikt mu nie dawał, przyjęło kształt. Publiczność uderzała pięściami w metalowe bariery, śmiejąc się i krzycząc, odkładając na bok litość. Dla nich to był spektakl. Dla nich to była krótka przerwa od głodu i myśli.  Dla Korda dziwne było to, że poczuł się spełniony. Uświadomił sobie, że właśnie stał się gladiatorem i to właśnie było jego siłą.  Wyczerpany karmił się skandowaniem tłumu. Spojrzał na balkon. Zobaczył wyciągniętą rękę, ale nie widział dłoni i kciuka. Jak na zwołanie wyszarpnął miecz i wbił w pierś mutanta, tam gdzie powinno być serce. Mutant zadrżał, wypuścił powietrze i to już był koniec.   "Kor-gen, Kor-gen, Kor-gen!" Tym razem nie poleciały kamienie, tym razem ktoś rzucił bochenek chleba, ktoś inny kiść marchwi a ktoś inny dynię. Ludzie krzyczeli widząc Korda jako bohatera, jakby zbawcę ich wszystkich trosk.   Kord niewiele myśląc zbierał podarunki. Głód był naprawdę dotkliwy I w tym momencie otwarła się brama, jego brama.  Szybko wybiegli z niej ludzie uzbrojeni w karabiny i pistolety. Nie było szans.   Pozwolili mu zachować trofea, ale wpędzili z powrotem do klatki.  — Ten ma rękę — warknął jeden z nich. — Nada się do kolejnej walki. Trzeba go tylko wyczyścić.  I wtedy Kord po raz pierwszy od długiego czasu poczuł, że decyzja nie jest już tylko jego — że jest częścią czegoś większego: mechanizmu, który żywił się przetrwaniem. Jego imię, rzucone przez tłum, było biletem na jutro.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...