Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Lato. Magiczny czas; Tak obiecujący, a zarazem zniechęcająco wciągający perspektywą nicnierobienia. Kuszący rozleniwienia gładką słodyczą i miękkością poduszek tylko czekających na wspólną hamakową kołysankę. Dosyć! Bo za chwilę tę sielską atmosferę złamie fetor nie strawionych treści śniadaniowych. A tego bym nie chciała. Niech się wchłaniają lepiej ulubionego jogurtu wartości wszelkie. Na zdrowie. Właśnie, na zdrowie wyszedłby mi spacer, albo ja bym wyszła gdzieś spacerkiem.
Uwielbiam wakacje u babci w Podkowie. Nie wiem, co bardziej babciną apodyktyczność z lekką nutką pobłażliwości czy podkowiańską krzywiznę snobistyczno-swojską mimo wszystko jednak subtelną, wszak całkiem krągłą. To wszystko w ogrodach (jak sami mieszkańcy zwać ją przywykli) bujnie rosnące, w symbiozie nijakiej; Jakiej? -Najwyższej jakości. Niemal jak sosen...ICH WYSOKOŚCI.
A wracając do spaceru (nie mylić z cofaniem), czysta przyjemność mnie czekająca wymagała jakiegoś brudniejszego zrównoważenia. Równowagi stateczny wskaźnik wskazany -w końcu, albo w szczycie. A, że szczytową formę należy utrzymywać, więc odpowiednią będzie próba utrzymania się w siodle, przez wytrawnych próbujących zwaną -jazdą.
Wzięłam, zatem niezbędny (czyt. odpowiedni i dostosowany) ekwipunek i wyruszyłam w wiadomym celu. Cel, zawsze być powinien, chyba, że lubimy dryfować bezwiednie, a to często kończy się staniem, o ile nie -cofaniem. Ale o cofaniu już było, na przód, więc! Tylko przydałaby się wiedza, gdzie przód się znajduje; a to już nie takie łatwe do stwierdzenia jak się wydaje. Można zawsze starszego się spytać, oni powinni wiedzieć; albo miejscowego, co poznał teren i zorientowanym jest. Najczęściej jednak ufamy samym sobie, przecież starcza powinność nazbyt ględząca, oględnie mówiąc, a zorientowani raczej dezorientują celowo -do celu -pokazując błędną drogę. Niekiedy samemu chadza się w kółko; Znacznie lepiej mając jakiś punkt odniesienia, albo do niesienia kogoś, łatwiej będzie wędrować. Najlepiej, gdy współwędrowiec ma ten sam cel podróży; ale trudno przecież poszukiwać kogoś takiego, aby się tylko gdzieś wybrać, można by wyjść na nieudacznika; a tak czasem po drodze kogoś zagadniemy, poznamy, może nawet się przejdzie z nami. I w ten sposób nieudacznika poznać możemy i sami się stać takim możemy nawet o tym nie wiedząc, bo po drodze zapomnieliśmy o celu, skupiając się na wyborach sposobów i dróg wędrówki, a z czasem na unikaniu nawet rozmów na ten temat. Temat? Jaki temat?
A, właśnie! Temat, temat. Lato, Podkowa, wędrówka do stadniny. Byłam tu tak wiele razy; razu pewnego byłam u astrologa. U niej, jak ja -kobiety, skorpionki i numerologicznej trójki. Powiedziała mi, że to moje ostatnie życie. Dziwne, wierzę w wędrówkę dusz, ale też w jej buddyjską koncepcję, czyli prawo karmy, które zakłada, że do samego momentu śmierci nie wiadomo czy nie przyciągną nas pragnienia ziemskich uciech; mnie, na pewno tak, uciecha z malowania...uśmiechów, rozśmieszania, taaakie błaznowanie. Ktoś mi powiedział, że przywracam wzrok, pewnie, dlatego, że sama niedowidzę. Więc zawsze zabieram mapę, aby się nie pogubić.
Mapa -mapą, mam przecież wokół tyle wspaniałych drogowskazów. Czyste, przejrzyste piękno: promienie słońca wyglądające zza drzew, malujące się przedziwne cienie. Czasem próbuję to odtworzyć; maluję, ale zimą; teraz, chcę chłonąć, nasycić się, zapamiętać, utrwalić...ocalić. Przyjdzie zima i znajdą się chętni do podziwiania „na wyłączność”, to ci sami, co zwą się, naturolubnymi przeciwnikami sztucznych choinek. A ja mam jedną taką na sumieniu, ale obiecuję sobie, że zasadzę parę w zamian. A może sama zamienię się w drzewko i będę wolno zapuszczać korzenie wsłuchując się w wiatru lament, beztroski ptaków śpiew i mocne zdziwienie drzew, co to nic nie robią tylko patriotycznie szumią. Wierzby płaczące. O nie! Wolę już iść dalej do tej stadniny, chociaż troszkę zniepewniałam. Czy nie spadnę, łamiąc kość zostanę zgipsowana-uziemiona przez służby zdrowia; (które deficytu mają tylko dostatek) I to latem, kiedy morze możliwości można przepłynąć, (ale to już inna wyprawa) Uparła się tak na tę jazdę, a mama radzi inne rekreacje. /re/Kreacji jej się zachciewa, sama też nie realizowała swoich planów. Tak to już bywa, rodzicielską matrycą wyciskani może ciśnienie/a przetrwamy, albo na zawsze już utrwalą się matryc szczęki. Jak ciernie wyciągać będziemy je po kres życia, oby tylko nie wetknąć ich w inne nieokreślone małe bezbronnie nasiąkające gąbeczki. Takowych nie posiadam, choć chcę; może to i dobrze/.../ Marudzą tylko i płaczą. Eeeee, płacz i płać!
A czy dużo zapłacić mi przyjdzie? Za tę jazdę. Nie ma nic za darmo, niestety albo stety, bo jeśli już mam za coś płacić to wolę za moje wybory! Niegrzeczna? Ależ skąd; grzecznie pokłusuję najpierw, a potem jak już dobrze się w siodle usadzę, galopem ruszę przez las. Spadłam już wiele razy, ale to tylko dodało mi sił. Może i się połamię, ale wiem, że i tak żyć można; a jeśli nic takiego się nie stanie? Pamiętam też i takie przejażdżki; to było TO! Nieskrępowane rozluźnione w doskonałej harmonii i rytmie ciało. (Wierzę, że organizm to niepodzielna całość. Ciało i dusza to jedność) Zapach lasu, konia, mój mieszające się razem tworzyły zapach wolności: dziki i swojski. Widok mijanych drzew, uświadamiał mi ruch, postęp, a jednocześnie wstrzymanie upływu czasu. Rozkoszowałam się tą chwilą, gdy zaczął padać deszcz. Poczułam jego smak i jeszcze bardziej wyraziste wonie: siodła, zbóż i ziemi. Zsunęłam się. I stając na niej poczułam - przynależność?

Ciężkość nóg, przyciąganie i to, że jestem u siebie.

Opublikowano

zorientowani raczej dezorientują CELOWO CELU pokazując -?
Uparła się na tyę jazdę- do tej pory bytło w pierwszej osobie
Nie wiem po co nagle zaczęłaś nadużywać... ukośników.
Świetna zabawa słowem, ale trzeba się powoli rozsmakować.

Opublikowano

wreszcie jakieś KONkrety, czuję, że będzie jazda, a TO lubię (czytać: wSPAniałe miejsce, czyli ludzie nie bojący się używania zimnej wody w leczniczych celach...hartowniczych, jednocześnie z gorącymi sercami, Tacy -zrównoważeni zapaleńcy)

-Uparła się tak na tę jazdę- (-to JEJ słowa -mamusi-) a ona radzi inne rekreacje.
Co do nadużywania ukośników, to sama nie wiem, nadużywam pewnie dlatego, że samo używanie to dla mnie za mało. Łatwo popadam w nałogi. Obiecuję poprzestać na nadużywaniu innych używek.
Dziękuję za komentarz, Leszku.

Opublikowano

na szczęście podkowy wbijają nam rodzice do łba, dobrze, że można odreagować w siodle
/czasem nawet na oklep -calkiem banalnie, ale też lżej/
wielkie dzięki // oby każda jazda wychodziła Ci na zdrowie!

Opublikowano

Początek wciąga...
od razu ma się wrazenie że pisze ktos kto lubi zabawę słowem. i dobrze bo to zapowiada że będzie się dzialo. lecz kilka wersów dalej słowa zaczynaja się potykać o siebie, przewracać, zmagać, scigać, łamać sobie kości, giąć karki, tworzyć jakąś niebotyczną piramidę a ja (jako ten czytajacy) pytam siebie po co? i dokad mnie tą "scieżką krętą pośród zbóż" biednego zuczka chcesz j.renato zaprowadzić? daje się porwać tej magicznej podróży znajduje w niej kilka kwiatków, i na koniec stwierdzam;
galopem moja panno, galopem ;)))

Opublikowano

gdzieś tam w zieloności lasów
bez pośpiechu bez hałasu
można na natury łonie
pokłusować polskim koniem
albo jeśli chcesz poszaleć
ciało swe rozluźnisz w cwale
i heja

Opublikowano

hmm//od tematu odbiegając przebiegł w myślach biały zając, nie, to króliczek//

Z cichutkiej myśli
szeptem, srebrnodźwięcząc
na strunach porusza
otula marzeń miękkością
nagą mnie -nagością
rozświetla klejnotem
kołysze szczerością
starą zaśniedziałą
polotem niepamięci
rozpościera skrzydła
pożądania lotem
co wspólnym szybowaniem
coraz szybciej
i mocniej
i w końcu
...się staje
...krzykiem

iiiiiha!
//pisząc "na oklep" miałam na myśli banał, rzecz oklepaną.
Interpretacja, to przednia zabawa, przemierzanie szerokości fantazji z możliwością głębokiej analizy//

Opublikowano

pisanie to droga , którą kazdy piszacy sa msobie wytycza. cel dla wszystkich jest jeden - uznanie. oczywiscie po drodze czesciej mozna dostac z buta , niz zaznać czulych pieszczot, slabsi daja sobie spokoj , silniejsi zasuwają dalej... mam nadzieję ze nalezysz do tych drugich.jesli tak, wybaczysz mi to co napisze na temat twojego tekstu. byłbym nieszczery, gdybym podpisal sie pod pochwalami, ktore pod nim juz sa, a mysle ze nie zalezy ci na wazelince... nie podoba mi sie to powiadanie, poniewaz NIE LUBIE TEGO TYPU TEKSTOW. to najwazniejszy argument. wychowywal mnie hemingway. hlasko. miler i paru innych. nasiaklem lapidarnym stylem, w ktorym przymiotniki przepuszcza sie przez geste sito i zostawia tylko te, ktore sa naprawde potrzebne. bez gierek i zabawy. prosto w oczy. lubie gdy historia jest jasna i klarowna. tego szukam. moze jestem prostakiem i nierozumiem troche bardziej skomplikowanej i zaangazowanej prozy.dla wielu pewnie tak. ale taki mam gust. zabawa slowem eksperymentowanie nim, nuzy mnie. i nigdy nie potrafie wciagnac sie w takie gry i na końcu poczuć sie usatysfakcjonowany. tak, niestety, bylo w przypadku tego tekstu. ale to tylko MOJ odbiór. moze jest wypaczony.. trudno. tak jak napisalem na poczatku kazdy z nas kroczy wlasna droga, a nasze literackie drogi sa bardzo odlegle od siebie. mam nadzieje ze tylko przy tym tekscie.

Opublikowano

moja historia z pisaniem zaczęła się od pewnego wernisażu, na którym -ku mojemu zdziwieniu- musiałam przedstawić, a właściwie wyjaśnić dostrzeżoną i zobrazowaną Naturę Miłości, pomimo całkiem realistycznych wizji i krótkich myśli, służcych za tytuły, czy wskazówki. Tak to się zaczęło. Celem mojej twórczości, nie była chęć zdobycia uznania, a przypomnienie /uświadomienie?/
Tak wiele osób czuję się nieszczęśliwymi, tylko dlatego, że oczekują, iż zmienią, czy podporządkują sobie również bestie, tkwiące w nas samych, naturalne skłonności, odwieczne prawo przetrwania...gatunku.
oj, troszkę się zagalopowałam.
Jeśli chodzi o gusta, to wcale nie liczę, że trafię we wszystkie.
Rozumiem Cię, bo MI szkoda czasu na czytanie i pisanie opasłych ksiąg, aby coś przekazać, chociaż cenię ten rodzaj i ich twórców, natomiast zbyt dosłownie powiedziane historie szybko umykają /sama, najchętniej pisałabym krotkie sentencje, lecz___ to wszystko zostalo już powiedziane/ wybieram więc ŻYCIE
DELEKTUJĘ SIĘ NIM, JAK ŚWIĄTECZNĄ UCZTĄ, WYBIERAM SPECJAŁY, ZWAŻAM NA ŚWIĄT NIECHYBNY KRES I ŻOŁĄDEK MAŁY
przyrządzam małe zakąski, jak listy do bliskich, nie piszę ich, aby usłyszeć dźwięki oklasków, czekam na ciszę zamyślenia, a moze nawet...zmiany myslenia, a przyjazne poklepanie po pleckach, lub wsakzanie błędów -to bonus
/gdy się komuś odbije, to powiem -Na zdrowie!/

Opublikowano

wnioskuj po odpowiedzi, ze nie ulepilas lalki woodoo
( dobrze napisane?) na moje podobienstwo i nie nakluwasz jej szpilkami... w kazdym razie nic mnie dzis nie zabolalo. mowisz jak poetka, wiec pewnie nią jestes(sprawdze w dziale poezji - od wierszy mam inne wymagania, czego innego szukam) To prawda - wszystkich nie zadowolisz. Ja tez nie. Nikt z nas. najwazniejsze to znaleźć swoich czytelnikow. ty ich masz, ja tez mam kilku, wiec jest dobrze. pozdrawiam
ksr

  • 1 miesiąc temu...
Opublikowano

tak renato
impresja na najwyższym poziomie!splatach wątki, przekluwasz igłą spadajacą ze świerku!
trzymasz się wytyczonej drogi,a może celu... a celu koniec niepewny...
pozdrawiam z wiatrem przeganiąjc chmury

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Sobota; zaczynam odliczać dni bez Ciebie Bo ja kolejny raz nie mogę odnaleźć siebie. Coś we mnie siedzi, zaczyna mnie dręczyć Poczytam Twoje listy, żeby się nie męczyć. Tak wiele w nich ciepła, bo piszesz o miłości Pod Twoją nieobecność one są źródłem radości Sprawiają mi cudowną ulgę, kojąc moją duszę Więcej już nie napiszę, bo je czytać iść muszę.   Przy Tobie spędziłem najcudowniejsze życia chwile Było ich wprawdzie niewiele, ale aż tyle.... Dla mnie będzie najpiękniejszym snem Kiedy znów będziemy mogli spotkać się.
    • @Berenika97  Rozumiem. A moje osobiste doświadczenie jest takie- kiedyś puścił plotkę- ohydną nieprawdziwą i co? Jak udowodnić- hej nie jestem wielbłądem. Każda plotka ma to do siebie- że coś się przylepi. I jak z tym żyć? Wiem, sędzia dał sobie radę- wygrał nawet w Trybunale Praw Człowieka. Jest osobą publiczną więc musi  być z definicji gruboskórny, i zna prawo bardziej niż kto inny- (przepraszam za kolokwializm)- zwykły.   Jesteś zła albo coś- i co jak dalej się bronić? Bo ktoś nie mając nic- dowodów ot tak-  bo kogoś się może nie lubi. I co dalej?  A to się ciągnie- plotki i pomówienia uderzają i są. Przepraszam za osobiste wywody. A to co napisałam w odpowiedzi dla @Migrena nie jest doniesieniem medialnym- jest faktem. Aby nie być gołosłowną przytoczyłam linki- jak inaczej uczynić
    • Kto chce kochać poczeka  Z uniesionymi rękami    Śpiewając te kilka słów:   "Boże daj mi jeszcze dzisiaj  Trochę pięknej miłości"   Niech zapuka do moich drzwi  Przywitam ją z otwartymi ramionami    Jeszcze tego wieczoru...
    • @Berenika97 Bo musi się słuchać, oglądać i klikać - z tego leci kasa, Bo to co nas podnieca, to się nazywa kasa, a kiedy w kasie forsa, to sukces pierwsza klasa. Super solo na gitarze i saksofonie    
    • 1. Czy rzeka naszych dziejów gdziekolwiek zmierza? Nie kieruję nią, więc wieszczyć nie zamierzam. Ale patrzę za siebie w tył podręczników, Gdzie spisany bieg coraz wbrew do wyników: 2, Piszą tam wszędy, że Polski wewnętrzny stan Za powód jej zwycięstw i klęsk winien być bran; I z kim na geo-ringu przeciwnikiem To bez znaczenia i nic tego wynikiem. – Lecz wbrew: Na mapie Polska za Batorego, Za Władysława, za Zygmunta Trzeciego W innej proporcji jest do Rosji jak widać Niż za Króla Stasia,  – to się może przydać. – Może, bo „Historia magistra vitae est” [1] Kiedy pisze: co było i co przez to jest. Gdy odwraca uwagę od spraw istotnych Nie jest belferką dla państw spraw prozdrowotnych.   A trzeba by pilnie wyciągnąć wniosek „bokserski”, że po to ważą tych panów w rękawicach, żeby 1 zawodnik o wadze piórkowej nie walczył z 1 zawodnikiem o wadze superciężkiej, gdyż jak pouczał Izaak Newton „Siła równa się masa razy przyśpieszenie.” Więc dalej, że kiedy Rzeczypospolita mniej więcej utrzymywała swoją wielkość do r. 1772, to Rosja bardzo powiększała swoje terytorium wcale nie kosztem Rzeczypospolitej, ale tym samym zwiększając swoje możliwości i tzw. głębię strategiczną. Co by jeszcze dalej kazało wyciągnąć negatywny wniosek co do braku sojuszu Polski z sąsiadami Rosji na znanej w geopolityce zasadzie „Sąsiad mojego sąsiada jest moim przyjacielem.”, więc np. Chanatem Kazachskim (قازاق حاندىعى, istniał w latach 1465-1847 i podzielił los Rzeczypospolitej), Chanatem Dżungarskim (istniał w latach 1634-1758, który toczył wojny z Rosją w XVII i XVIII wieku), Chanatem Jarkenckim vel Kaszgarskim (istniał w latach 1514-1705.), Chanatem vel Emiratem Bucharskim (istniał w latach 1500-1920, i w końcu podzielił los Polski w starciu z ZSRR), Chanatem Chiwskim (Xiva Xonligi , istniejącym w latach 1511-1920, i w końcu podzielił los Polski w starciu z ZSRR), Chinami (których stosunki układały się dosyć pokojowo z wyjątkami, np. próbą powstrzymania ekspansji Rosji przez armię chińską w r. 1652 przy nieudanym oblężeniu gródka Arczeńskiego bronionego przez Jerofieja Chabarowa, który jednak po stopnieniu lodów wycofał się w górę Amuru oraz odstraszające kroki militarne w tym samym celu w latach 80-tych XVII w. cesarza Kangxi (panującego w latach panujący w latach 1661-1722.))  i Mongolią (która akurat wystrzegała się większych konfliktów z Rosją od XVI do XVIII w.). Nie wspominając o Chanacie Krymskim i Persji, z którymi Rzeczypospolita jakieś stosunki utrzymywała. Wniosku tego jednak lepiej nie wyciągać, bo takie wyciąganie prowadzi wprost do pytania o ewentualny sojusz azjatycki blokujący ewentualne agresywne poczynania Rosji, bo takiego ani nie ma, ani nawet prac koncepcyjnych.   3. Albo fraza „królewiątka ukrainne” Z sugestią: one Polski kłopotów winne, Latyfundiów oligarchów dojrzeć nie raczy, Konieczne, – tuż czyha wniosek, co wbrew znaczy!   A trzeba by pilnie wyciągnąć któryś z przeciwstawnych wniosków, że: a) Albo te latyfundia magnatów w I RP nie były takie złe, skoro i dzisiaj są latyfundia. Bo? – Np. taka jest właściwość miejsca, że sprzyja ono wielkim majątkom ziemskim. b) Albo, że dzisiaj na Ukrainie biegiem trzeba by przeprowadzić parcelację latyfundiów oligarchów.   Nasi lewicowi histerycy-historycy wniosku a) nie chcą przyjąć, bo przeszkadzałby im w lewicowaniu, (albowiem przecież nie w badaniu czy wykładaniu historii!). Wniosku b) zaś przyjąć nie chcą, bo zarówno by im utrudniał propagandę, jak i nie wydaje im się specjalnie bezpieczny (ci wszyscy pazerni a krewcy współcześni oligarchowie jeszcze by postanowili rozwiązać problem lewicowego histeryka), co zresztą może i słusznie, tyle, że wyjątkowo tchórzliwie.   PRZYPISY [1] Jest to cytat z „De Oratore” Cycerona.   Ilustracja: W żadnej książce opisującej historię wojen Rosji z Polską ani razu nie udało mi się zobaczyć porównania ich wielkości, tedy je sobie sam zrobiłem w Excelu.

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...