Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

*



Tytus właśnie zażywał kąpieli. Uwielbiał to. Potrafił godzinami pławić swoje zmęczone ciało w wodzie i bawić się gumową kaczuszką. Jak zwykle miał dylemat. Kto ma kogo pokonać? Kaczka była większa niż krokodyl, ale gad miał zęby... Zawsze w kulminacyjnym punkcie batalii był zmuszony dokonywać wyboru. Ostatecznie krokodyl musiał uznać wyzszość, bardziej doświadczonego i obytego na waniennych arenach ptaka. Nagle Tytus usłyszał dzwonek do drzwi.
-To pewnie Halina - pomyślał i nic na siebie nie przywdziewając poszedł otworzyć. Wielkie było jego zdziwienie, kiedy w progu ujrzał listonosza. Niestety prawda była inna. Owy mężczyzna okazał się gejem, członkiem zespołu walczącego o równouprawnienie i otworzenie baru dla homoseksualistów w starym budynku po sklepie, na drugim końcu osiedla. Po chwili, z błyskiem w oku, wyjaśnił, że każdy członek klubu ma jakieś przebranie. Jedni stają się policjantami, inni kowbojami, a jeszcze inni właśnie listonoszami. Tytus spojrzał na mężczyznę, potem na swoje przyrodzenie i znowu na mężczyznę, po czym wpisał ,,tak'' na petycji i cichym głosem dodał:
-Do widzenia, do zobaczenia...
Zamknął drzwi. Stał tak oparty o ścianę, drapiąc trzęsącą się dłonią w pępek, kiedy ponownie usłyszał dzwonek. Spojrzał w wizjer. Nie mógł uwierzyć. Na wycieraczce stał kolejny listonosz.
-Cholera! Tego już za wiele! - Pomyślał i ponownie bez ubrania - otworzył.
-Co znowu, szukasz podpisu dla tego zasranego baru!? - Krzyknął z dziką furią.
-Eee... Mam list na ten adres, proszę pokwitować - powiedział zmieszany listonosz patrząc na nagiego właściciela mieszkania. Tytus poczuł się naprawdę głupio. Jednak jego zawód - operatora koparki, nie pozwalał na chwile dezorganizacji, dlatego udał, że wszystko jest w porządku, pokwitował i grzecznie powiedział:
-Do widzenia, do zobaczenia!
Otworzył przesyłkę. W środku była puchowa poduszeczka ze zdjęciem Haliny i czekoladowy Mikołaj. Przyjaciółka dołączyła także krótki liścik:

,,Pszepraszam Cię strasznie, ale dzisiaj niedam rady się s Tobą spotkadź, maż tu moje zdjencie na osłodę i mikołaja na zagrychę... Hihihihihi

pozdrawiam Ciebie, Chalina''

Halina była dyslektyczką i robiła koszmarne błędy. Tytusowi jednak nigdy to specjalnie nie przeszkadzało. Sądził, że ,,byczki'' - jak pieszczotliwie nazywał listy od niej, mają swój urok. W końcu była tylko prostą księgową w małej firmie.

Następnego dnia Tytus wstał wcześniej niż zwykle. Dzień rozpoczął od sprawdzania poczty elektronicznej. W oczy rzuciła mu się wiadomość od Haliny:

,,Cześć cókieredżku, mam dobro nowine, w dnió dzisjejszym wpadam do Cię z szmacianową Mażannom. Pójdziemy spalić i rzucić w wiry wody potem. Zjawię się ok. 17.00. Dzisiaj dzień wiosny!

pozdrawiam Ciebie, Chalina''

-No to dobrze, nareszcie trochę chwil dla nas... - szepnął do siebie Tytus. Jeszcze chwilę posiedział przed monitorem, po czym ubrał się i wyszedł do sklepu. Była wczesna wiosna, miał dużo wolnego czasu gdyż, jego firma nie pracowała prawie wcale w tym okresie. Pierwsze kroki skierował do kiosku, później przyszedł czas na wielki supermarket. Tam spostrzegł wspaniałe, ogromne torty stojące na wystwie. Koszt jednego - 300 złotych.
-Zrobię to dla Haliny - pomyślał i podążył do oddziału cukierniczego. Tam przypadkiem natknął się na znajomego mężczyznę w przebraniu listonosza, który próbował nakłonić sprzedawcę do podpisu. Tytus szybko podszedł do lady, znajdującej się obok i zamówił tort.
-To co torcik kupujemy - po chwili zagadnął go przebrany pocztowiec.
-Tak, tak... - Tytus odparł wyraźnie zmieszany.
-To życzę smacznego!
-Dziękuję.
Nagle z zaplecza wrócił cukiernik.
-Zamówienie przyjęte. Tort będzie w pańskim domu punktualnie, wszystko w pana dokumentach się zgadza. Proszę oto paragon.
-Dziękuję.
Na timexie Tytusa wybiła 14.00. Po wyjściu z supermarketu, przyspieszył kroku. Stale się za siebie oglądając, nie zauważył jadącego samochodu. Niewiele zabrakło do tragedii. Śmierć była o włos. W takich wypadkach wiedział, iż rzeczą niezbędną jest relaks. Postanowił wrócić do domu, obejrzeć jakiś film, odpocząć, a potem w blasku wiosennych promieni pójść z Haliną przywitać nową porę roku.
Kiedy otworzył drzwi swojego mieszkania, przywitał go przeraźliwy odór. Nigdy nie przywiązywał do tego dużej wagi, w końcu po co wietrzyć? Z pawlacza wiszącego w przedpokoju wystawał kawałek plakatu z ostatniego Playboya, ale natychmiast z powrotem zniknął za drewnianymi drzwiczkami. Tytus wielokrotnie myślał o tym co by było gdyby Halina odkryła jego kilkuletnie zbiory pism pornograficznych. Na szczęście jeszcze, kiedy jego rodzice mieszkali we Francji przysłyłali mu każdy numer France Football więc mógł ukrywać swoje skarby pod stertami zakurzonych gazet o tematyce sportowej.
Wybiła 16.00. Tytus smacznie spał na wersalce. Z pewnością gdyby kukułka w zegarze nie została kiedyś trafiona butelką po wódce, obudziłaby go swoim donośnym głosem. Jednak ocknął się dopiero, kiedy jego słuch przeszył dzwonek do drzwi. Powoli zgrabił się z łóżka, osuwając na podłogę poplamiony koc. Praktycznie zawsze w pierwszej fazie po przebudzeniu, z powodu bólu pleców musiał iść na czworaka, tego dnia było podobnie. Na szczęście w progu zawieszony był drążek. Tytus zrobił stanowczy zryw i palcami uczepił się przyrządu. Kiedy już stał na nogach, mógł otworzyć. W drzwiach ujrzał dwóch masywnych mężczyzn w białych fartuchach, którzy ocierając pot z czoła stali z wielkim tortem.
-Pan Tytus Suchosaszowski?
-Tak, proszę postawić w przedpokoju.
Mężczyźni wnieśli pakunek do mieszkania. Tytus wcisnął jednemu dwadzieścia złotych i pożegnał. Zaczął przyglądać się zakupowi i myślał:
-Kurde, w sklepie nie wydawał się, aż tak duży...
Stał tak dłuższą chwilę. W pewnym momencie ktoś zapukał. Właściciel lokum spojrzał przez wizjer. Na wycieraczce stała Halina. Otworzył.
-No część dziubku - krzyknęła kobieta wchodząc.
-No cześć, fajnie, że jesteś.
-Przepraszam, ale wczoraj nie mogłam.
-Rozumiem.
-Wiesz co, odbijemy tu sobie dzisiaj. Mam tu - Halina otworzyła reklamówkę i pokazała zawartość Tytusowi - Taką małą Marzannę, buteleczkę z benzyną i karton zapałek... Najpierw powitamy wiosnę, a potem porobimy smoki, jak w dzieciństwie!
-Mam dla Ciebie prezent.
-Zrobiłeś więcej kanapek!?
-Nie... - odpowiedział Tytus wyraźnie podłamany, fascynacją Haliny reklamą sera topionego - Stoi tuż przed tobą. W pokoju rozpaliłem świece. Kiedy wrócimy zjemy kolację tylko we dwoje.
-Ach jesteś wspaniały. A ten tort po prostu...
Nagle z tortu wyskoczył mężczyzna w skórzanych majtkach, rozsypując ponętnie, dookoła siebie konfetti. Tytus rozpoznał w nim przebieranego listonosza, ale zbladł i nie miał siły nic powiedzieć na swoje usprawiedliwienie. Halinie napłynęły łzy do oczu.
-Ty świnio - wrzasnęła i rzuciła Marzanną w tańczącego mężczyznę. W szalonym widzie wyjęła butelkę z benzyną i zaczęła podchodzić w kierunku Tytusa. Ten cofał się. Kiedy był blisko świecznika, Halina się zatrzymała. Chlusnęła go strumieniem płynu, po czym pchnęła w płomienie świec. Niestety właściciel lokalu miał pecha, najbardziej zajęła mu się głowa i przyrodzenie. Jednak z powodu remontu kanalizacji woda była tylko na dnie sedesu. Głowę uratował, chociaż już do końca życia był łysy i musiał nośić tupecik. Inne części ciała paliły się dopóki nie przyjechała straż pożarna. Halina odwróciła się na pięcię i podążyła ku drzwiom, jednak zbyt zamaszyście je otworzyła, wyrywając framugę. Stary, ledwo wiszący pawlacz spadł wprost na nią. Pisma pornograficzne rozsypały się dookoła i wspomogły szybko rozprzestrzeniający się ogień. Zginęła na miejscu. Podczas sekcji stwierdzono pęknięcie czaszki. Mieszkanie spłonęło doszczętnie, ocalała tylko stara, żelazna wanna i gumowa kaczuszka, która w niej leżała.

* *
Dwaj mężczyźni w białych fartuchach wracali do siedziby firmy.
-Wiesz, Czesiek, ten koleś przebrany za listonosza to całkiem spoko... Zarobiliśmy dwa kawałki tylko za to, że mógł schować się w środku tego tortu... - powiedział jeden z nich, po czym zaciągnął się z rozkoszą Albatrosem bez filtra.

Opublikowano

rzeczy nie zawsze są takie, na jakie wygladają... ot co !!
jesteś boski! w swoich satyryczno- ironicznych tekstach !
test dla dyslektyka - dośfjatczeńe - ksionc - kfjat
Pozdrawiam

Opublikowano

Jay, Twoje opowiadania są trochę jak bajki dla dorosłych. I to bardzo lubię (ja często mam podobne teksty. Nawet wiersze w stylu dziecinnym dla dorosłych). Śmieję się często czytając niektóre fragmenty. Tu, najbardziej z kukułki trafionej butelką wódki. Niektóre teksty są lepsze niż inne, ale w sumie lubię Twój styl pisania. Pozdrawiam.

Opublikowano

Kolejnie opowiadanie z serii Historie miłosne, świetne. Świat pokazany w porządnie wykrzywionym zwierciadle i jak zwykle można sie nieźle ubawić zasakujacytmi scenami, chocby tą kiedy koleś otwiera nago drzwi. Zakończenie znów zaskakujące, jednak poprzednie opowiadanie podobało mi sie bardziej.

Mam nadzieję że powstanie następne

pozdrawiam

Opublikowano

Jay, chyba źle mnie rozumiesz(albo ja Ciebie). Mam na myśli, że wśród Twoich tekstów jedne bardziej podobają mi się, niż inne, ale podobają mi się wszystkie. Zresztą, określenie lepsze-gorsze...no, rozumiesz...dość potoczne. Masz pogodne podejście do życia. To widać. Pozdrowionka.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @FaLcorN   FaLcorN …:) wiem, wiem;) mam taki wrodzony …talent ;)    lubię Ciebie:) !!!       
    • @KOBIETA Na Wenus? To nawet lepiej. Większa odległość to mniejsza pokusa, którą roztaczasz.
    • Pozostawiłam na chwilę własne myśli, stawiając przy taksówce od strony bagażnika walizki i informując chowającego je kierowcę, na którą ulicę zamiawiam kurs. Gdy wsiadłam i zamknęłam za sobą drzwi, zdecydowałam się do nich wrócić. A tym samym do naszej rozmowy.     - Jak to, co masz ze mną zrobić? - popatrzyłam na niego zaniepokojona. Do treści pytania, będącego w oczywisty sposób uzewnętrznieniem wątpliwości, doszedł jeszcze podkreślający je ton. Pierwsze pytanie wypowiedziałam zwykłym tempem. Drugie już znacznie szybciej - jak zwykle wtedy, kiedy coś mnie rozemocjonowało. - Chyba nie rozważasz odejścia ode mnie? Nie! No coś ty! Powiedz, że nie! - moje spojrzenie stało się o wiele bardziej niespokojne, podążając za zawartą w wypowiadanych słowach emocją.     - Nie! - powtórzyłam, ściskając mu dłonie. - Ty nie mógłbyś, prawda?! Nie po tych wszystkich twoich deklaracjach i zapewnieniach! Powiedz, że... - zgubiłam się na chwilę wśród swoich myśloemocji, przestając nadążać za słowami - że nie powiedziałeś tego i że ja tego nie usłyszałam - pokonałam na moment swoje zdenerwowanie.     - Prawda jest taka, że rozważyłem - odpowiedział wolno na moje pytanie. - Rozważyłem, ponieważ twoje postępowanie pokazuje, że nie jesteś gotowa na ten związek. Unikasz rozmów o istotnych kwestiach, zapowiadając "pogadamy", ale nie wracasz do nich. Ta sytuacja z koleżanką - wiesz, o której mówię. Test, co zdecyduję i jak się zachowam, dobitnie wskazał na twój brak zaufania pomimo, że o nim zapewniasz. Wreszcie ten wyjazd. Wiesz, że jego uzasadnienie stanowi sprzeczność z twoją obietnicą, że nie planujesz zniknąć? Robisz dokładnie to: zaplanowałaś zniknąć na półtora tygodnia. Skoro tak szanujesz swoje słowa, jak mam być pewien, że za jakiś czas nie znikniesz na miesiąc uzasadniając to potrzebą wakacyjnego wyjazdu?     Nie wiedziałam, co mu wtedy odpowiedzieć. Zrobiło mi głupio przed nim i przed sobą do tego stopnia, że mojemu umysłowi zabrakło słów.     - Słuchaj... muszę iść... - tylko tyle zdołałam wykrztusić.     Tak samo jak w tamtej chwili, poczułam spływające po twarzy łzy. Na szczęście wewnątrz taksówki było ciemno. Kierowca zwolnił, skręciwszy z głównej ulicy i wjeżdżając osiedlową drogą pomiędzy budynki, wreszcie zatrzymując samochód pod znajomo wyglądającym domem. Na szczęście dla siebie zdążyłam szybko otrzeć policzki.    - Jesteśmy na miejscu, proszę pani - oznajmił. - Pięćdziesiąt dwa złote. Będzie gotówką czy kartą?    - Gotówką - odparłam szybko, zaklinając go myślami, aby nie zapalał światła.                     *     *     *      Wszedłszy do domu i zmusiwszy się do jak najbardziej uczciwie i szczerze wyglądającego przywitania z mamą, posiedziałam z nią około godziny. Po czym oznajmiłam, że pójdę już się położyć.    - Tak szybko? Ledwie przyjechałaś... - mama była naprawdę zawiedziona.    - Muszę, mamo. Ja... Przepraszam - objęłam ją i przytuliłam. - Dobranoc.    Idąc po schodach, prowadzących na piętro i zaraz potem do swojej sypialni, wróciłam myślami do niego. Do nas i naszej skomplikowanej sytuacji.    - Czemu znowu to ja wszystko psuję?! - zezłościłam się na siebie. - I czemu on jest uczciwy, solidny i przejrzysty?! Musi taki być? I tak się starać, do cholery?! - zaklęłam. - Gdyby chociaż raz mnie okłamał albo zrobił coś nie fair, byłoby mi łatwiej go zostawić! Uznać, że nie jest dla mnie dość dobry! A tak tylko szarpię się pomiędzy miłością doń a obawami przede wspólną przyszłością! Pomiędzy tym, co czuję a tym, czego chcę!     Rozpłakałam się ze złości na siebie, na niego, na swoje uczucia i na swoje lęki.     - Gdybyś był chociaż mniej wytrwały...       Rzeszów, 27. Grudnia 2025 
    • @Leszczym ostatnio słyszałem tezę że ciężko jest być facetem i nie nosić masek co zdaje się potwierdzać Twój wiersz. Ja robiłem to zawsze instynktownie(co nie zawsze było słuszne) jak w jednym z pierwszych moich tekstów    
    • @Krzysic4 czarno bialym fajne:)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...