Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

                                                    - dla Belli 

 

   Ta noc była wyjątkowa dla całej Jezusorodziny. Jednakże tylko spoglądając szerzej można zobaczyć, że każda noc jest wyjątkowa - tak samo, jak każdy dzień. I każda myśl. W każdym razie każda pozytywna. Nie jestem pewien, czy analogiczne stwierdzenie odnieść można do każdej z negatywnych myśli. Na obecnym etapie energetycznego rozwoju - wątpię. Ale być może. 

 

                              *     *     * 

 

   Będąc równocześnie z Ewą w roślino-domu, rosnącym na jej ulubionej planecie, będąc branym tak, jak Ewa chciała Go brać i biorąc ją tak, jak tego w danej chwili chciała poprzez czynienie dokładnie tego, czego w tej właśnie chwili pragnęła - Jezus znajdował się, dawał seksualną satysfakcję i seksualną satysfakcję otrzymywał równocześnie od każdej z pozostałych swoich żon. Małgorzacie i od Małgorzaty oraz Mai i z Maią. Aby dla pierwszej z nich, wymienionej zdanie wcześniej, było bardziej ekscytująco, spowodował swoją mocą nałożenie się - czy też, jak wolisz Czytelniku - połączenie lub pomieszanie czasów i wymiarów. W taki sposób, że domek, w którym Małgorzata w wieku dwudziestym żyła z Mistrzem *  - którym zresztą, a jakże! był On sam - znalazł się w dwunastowiecznej Moskwie. Nie naruszając przy tym fizycznego stanu wokół, zatem i nie wywołując czyjegokolwiek uczuciowego bądź umysłowego poruszenia. Oprócz, rzecz jasna, pozytywnych myśli i radości uradośnionej ** i tak Małgorzaty. 

   Dokładnie w tym samym czasie kochał się z Maią w jednej z komnat, udostępnionych im przez księcia i księżnę w ich prywatnej części kremla. Również czyniąc to, co w danej chwili należało i pozwalając jej czynić to, co w określonej chwili było stosownym. 

   Jak najprawdopodobniej zwróciłeś już uwagę, mój Czytelniku, żonami Jezusa, które, potocznie rzecz ująwszy, chciały z Nim równocześnie - były Arwena i Mariko. Jak już wiesz, WszechMąż zgodził się spełnić ich życzenie. Pod warunkiem, że to On zadecyduje o okolicznościach i o przestrzeni owego Spełniania. 

   Urzeczywistnił w owej przestrzeni ich życzenie, wykorzystując swoją boskość. Będąc raz w dwóch, położonych blisko siebie miejscach naraz i rozbierając je jednocześnie, przy czym tak dla nich, jak i dla Niego, istniało w tymże momencie wyłącznie "tu i teraz" oraz "ty i ja". Czego zresztą obie i każda z nich jednocześnie miały pełne prawo oczekiwać - i, ba! oczekiwały - od, było nie było, Męża Nad Mężami. Rozbieranie, a potem dalsze stosowne, wywołujące być może rumieniec Czytelnika czynności, działy się, jak już wiadomo, równocześnie. Brane i dające Jezusożony raz odnosiły wrażenie, że widzą siebie nawzajem i swojego męża, który robi z nimi to, co w bieżącej chwili powinien. Za drugim razem wydawało im się, w króciutkich przebłyskach świadomości, że są z Nim same: sama na Samego bądź odwrotnie. Za trzecim wreszcie w niektórych momentach czuły, że wszystko to, co czują, czego doznają i w czym uczestniczą - jest doznaniem to fizycznego kochania się, to znów doznaniem metaseksualnym, to wreszcie i takim, i takim. 

   Równocześnie... 

 Cdn. 

 

 * W oczywisty sposób nawiązałem tu do "Mistrza i Małgorzaty". Z wiarą, że wszyscy moi Czytelnicy znają Tę Powieść, po przypomnienie sobie szczegółów zapraszam do właściwego rozdziału.

** Skoro można kogoś usatysfakcjonować, można go - lub ją, w tym wypadku Małgorzatę - uradośnić. Przykładami podobnie zbudowanych słów są "rozemocjonować" i "rozgniewać". Ale, wbrew pozorom nie "uradować". 

 

   Voorhout, 24.03.2023

 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Edytowane przez Corleone 11 (wyświetl historię edycji)
Opublikowano (edytowane)

@Somalija

   Okolice tego wodospadu wydały mi się doskonałą przestrzenią na Spełnienie przez Jezusa żonom miłosnego życzenia

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

   Skoro jest w jednym czasie z pięcioma żonami naraz, można śmiało zaryzykować stwierdzenie, że "(...) propaguje..." Któż Wszechświatowi zabroni ? 

   Ja też w takim nie byłem, w każdym razie nie w tym wcieleniu. 

   Serdeczne pozdrowienia .

Edytowane przez Corleone 11 (wyświetl historię edycji)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Wiersz sam sobie przeczy, bo niby niema rymu, a tu nagle łup! Jest! Z Bogiem pewnie tak samo... nic to, że w galerii.  Pozdrawiam. :)
    • Bardzo ładny teks, a te wszystkie nawiązanie dodają mu tylko smaku. Pozdrawiam. 
    • @Dekaos Dondi Natura potrafi się sama obronić. Soplowy sztylet jak niespodziewany cios i to taki na amen.  Mrocznie i zimnawo. Pozdrawiam !
    • Tekst powtórkowy?     Zaczął padać śnieg. Niebanalnie przymroziło tej zimy. Pierwszy płatek spadł mu na rękę. Pomyślał sobie: wszystko jest kwestią stanu. Tak naprawdę, to zmrożona woda. Jest nieszkodliwa. No chyba, że jest jej za dużo. Na przykład na dachu. Albo na powierzchni Ziemi. Tak luzem. Tam, gdzie jej nie powinno być. Może potopić to czy tamto. Jest jeszcze para woda. Cholernie może poparzyć.    Padało i padało.    Wybrał się do lasu. Podziwiać oszronione drzewa. Uwielbiał takie widoki. Wprost szalał za nimi. I jeszcze coś lubił.     Stał pod rozłożystym świerkiem. Otaczały go też inne, bardziej potężne drzewa. Gałęzie uginały się pod białym ciężarem. Nic dziwnego. Tu jeszcze trzymał większy mróz. Promieni Słońca dochodziło niewiele. Co jakiś czas słyszał odgłosy, osuwającego się śniegu. Lubił drażnić drzewa. Nie dawać im spokoju. Szarpać malutkie zlodowaciałe gałązki. Uważał, że to nic złego. Zwykła zabawa.     Złamał nieco grubszy konar. Miał z tym trudności. Był twardy jak kamień. Ale w końcu mu się udało. To tylko zwykła, nic nie czująca, cząstka lasu. Nie musiał się przejmować. Zabawa trwała nadal.       Właśnie schylił się po odłamaną gałązkę, by ją połamać bardziej, gdy usłyszał szelest. Nie zdążył uświadomić sobie, skąd dochodził. Z góry czy z tyłu. Poczuł niesamowity ból. Coś twardego i ostrego, utknęło w jego szyi. Głęboko i dokładnie. Ogarnęła go mroźna, wilgotna ciemność.     Po chwili, był zimnym trupem, leżącym na zimnej ziemi. Jasna twarz, widniała na biało – czerwonym tle. Zawsze czuł się patriotą.     *     Śnieg stopniał zupełnie. Tak jak ostatnie sople lodu. Nie pozostał najmniejszy ślad. Zgłoszono zaginięcie. Odnaleziono go po jakimś czasie. Miał dziurę w szyi. Śledztwo nic nie wykazało. Przede wszystkim, nigdy nie odnaleziono narzędzia zbrodni.  
    • @Deonix_ przyznam się bez bicia na dwa razy ale za to ze zrozumiem, już dawno nie czytałem baśni w których wszystko dobrze się kończy szkoda że ich tak mało powstaje. Z upodobaniem. 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...