Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

Pędzą ludziska przez życie 

Podmuch mi na policzku robią 

Biegną chwytając powietrze łapczywie...

Ich wzrok taksuję w przelocie 

 

Życie jak bimber pędzą 

Na wariata...

Nie wylewając ani kropli 

Za kołnierz

 

A ja stoję i patrzę sobie 

Na ich poczynania

Iście nerwowe...  

 

W garści piasek ściskam 

Tłamszę go między palcami 

I puch! 

Uwalniam blokadę

Oddaję ziarenkom wolność - 

Padają w ciszy  na ziemię

Jedno po drugim

 

Spoglądam na ludzi pędzących 

Nachalnie za życiem kapryśnym

Spojrzeniem tylko mi znanym

Patrzę się na nich

Ze słabym uśmiechem 

I jakże silnym zdziwieniem 

Edytowane przez Ewelina (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@Rafael Marius zdecydowanie drugi wariant jest mi bliski. Cieszyć się życiem i chwilą, która właśnie trwa, zamiast gonić za nie wiadomo czym :) Ci co gonią, pędzą, których znam, nie są szczęśliwi. Są zmęczeni, sfrustrowani. Do tego najczęściej nie potrafią sformułować, co jest sensem czy kwintesencją ich życia. Nie mają czasu na refleksję, wypełniają swoje życie tysiącami powinności, ale gdy ich spytać po co to wszystko robią, nie mają wyjaśnienia, poza jednym: "bo tak trzeba..." i odpowiadają często w formie pytania...

 

Opublikowano

@Ewelina czasem się pędzi za kwintesencją życia,

które przyspieszyło bardzo :))

 

"лови момент" -  jak mawiał podobno mój Dziadek

 

pozdrawiam!

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Wyuczony schemat. Może przez rodziców, szkołę, grupę rówieśniczą. Ugruntowany w pracy.

 

U mnie też jest tak samo. W sumie to też schemat wyniesiony z mojego domu i środowiska... więcej niż odlotowego. A na tamte czasy to już zupełnie.

 

A Ty też z domu wynisłaś czy sama wypracowałaś?

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Jako były (porzuciłem jakiś czas temu to szlachetne zajęcie) bimbrownik poczułem się urażony;) Odpowiem dla żartu rymem ;)

 

Pędź życie jak bimber bez kłamstw, oszustw, miazmatów

Ku uzyskaniu wartościowego destylatu

 

Edytowane przez tmp (wyświetl historię edycji)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • MRÓWKI część trzecia Zacząłem się zastanawiać nad marnością ludzkiego ciała, ale szybko tego zaniechałem, myśli przekierowałem na inny tor tak adekwatny w mojej obecnej sytuacji. Podświadomie żałowałem, że rozbiłem namiot w tak niebezpiecznym miejscu, lecz teraz było już za późno na skorygowanie tej pozycji.  Mrówki coraz natarczywiej atakowały. W pewnej chwili zobaczyłem, że przez dolną część namiotu w lewym rogu wchodzą masy mrówek jak czująca krew krwiożercza banda małych wampirów.  Zdarzyły przegryźć mocne namiotowe płótno w 10 minut, to co dopiero ze mną będzie, wystarczy im 5 minut aby dokończyć krwiożerczego dzieła. Wtuliłem się w ten jeszcze cały róg namiotu i zdrętwiały ze strachu czekałem na tą straszną powolną śmierć.  Pierwsze mrówki już zaczęły mnie gryźć, opędzałem się jak mogłem najlepiej i wyłem z bólu. Było ich coraz więcej, wnętrze  namiotu zrobiło się czerwone jak zachodzące słońce od ich małych szkarłatnych ciałek. Nagle usłyszałem tuż nad namiotem, ale może się tylko przesłyszałem, warkot silnika, chyba śmigłowca. Wybiegłem z namiotu resztkami sił, cały pogryziony i zobaczyłem drabinkę, która piloci helikoptera zrzucili mi na ratunek. Był to patrol powietrzny strzegący lasów przed pożarami, etc. Chwyciłem się kurczowo drabinki jak tonący brzytwy, to była ostatnia szansa na wybawienie od tych małych potworków. NIe miałem już siły, aby wspiąć się wyżej. Tracąc z bólu przytomność czułem jeszcze, że jestem wciągany do śmigłowca przez pilotów. Tracąc resztki przytomności, usłyszałem jeszcze jak pilot meldował do bazy, że zauważyli na leśnej polanie masę czerwonych mrówek oblegających mały, jednoosobowy zielony namiot i właśnie uratowali turystę pół przytomnego i pogryzionego przez mrówki i zmierzają szybko jak tylko możliwe do najbliższego szpitala. Koniec   P.S. Odpowiadanko napisałem w Grudniu 1976 roku. Kontynuując mrówkowe przygody, następnym razem będzie to trochę inną historyjka zatytułowana: Bitwa Mrówek.
    • Ma Dag: odmawiam, a i wam Doga dam.        
    • Samo zło łzo mas.    
    • Na to mam ton.    
    • A pata dawno wymiotłam: imał to i my - won, wada ta - pa.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...