Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Jak słodycz miodu spadziowego
Twe usta...
Smak...

Historia czarodziejska
Budząca martwą wyobraźnię,
Bowiem rodzę się ze snów.

A Ty, jak ja -
- razem -
- znów.

Poetycka to baśń,
Nie Baśń - to Ballada,
Ballada to nie - to Sen.

Inaczej - tak - Ty też

Więc...
...cóż...
...sama wiesz.

Opublikowano

Rzeczywiście zabawa wyborna. Ja jednak skupiłem się na stronie technicznej.
Przechodząc do czwartej strofy zatrzymały mnie zbędne powtórzenia:

"Poetycka to baśń,
[u]Nie[/u] Baśń - to Ballada,
Ballada to [u]nie[/u] - to Sen." - ja dla mnie troszkę za dużo tego. Poza tym zwalnia tempo a w tym miejscu nawet zatrzymuje:

"Ballada [u]to nie[/u] - to Sen." - niepotrzebnie, bo można uniknąć takich scen. Szczególnie, że mimo iż jest to gra słów nie o taki jej rodzaj tutaj chodzi.

Pozdrawiam serdecznie

Opublikowano

Witam Panie Marku.

Cóż za brak zdecydowania? Nie-Baśń? Tak słodko się zaczyna... (usta - słodycz miodu). Cóż z tego, że bardzo nieoryginalne - skoro 'słodkie'? 'Martwa wyobraźnia' nie popsuje tego - sądzi Pan?
A co znaczy: ty, jak ja? Ja - razem (z kim? z tobą?); ty - razem (z kim? ze mną?). Znów? Wiele, wiele słów, a sensu nie widać jasnego - z tego.
Przepraszam za rymy - udzielił mi się nastrój ;)
Baśń - Ballada (to pseudonimy jakieś, nazwy własne, że z dużej Litery?). Tu Panu przyznam rację: baśń to zupełnie inny gatunek literacki niż ballada! Z tym, że 'sen' jako gatunek nie funkcjonuje!
A niezdecydowanie mężczyzn współczesnych - wg dostępnych mojej świadomości badań - jest bardzo negatywnie odbierane przez 'populi' kobiet. Zatem do przemyślenia! ;)
pzdr. b

Opublikowano

Ja się przychylę do zdania pana Romana: nie widziało mi się wcale. Nazwy z dużych liter źle wpływają na odbiór - po cóż ich używać? Słodkie jak miód usta - toż to banał jest zwykły! Pourywane zaś cząstki wiersza mnie, osobiście, nie urzekły - choć rozumiem, że różne są gusta.

Pozdrawiam,, Antek

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • I co, że kawa?… tak, o osiemnastej… wypiję ją do cebuli… tak, cebuli smażonej z koncentratem pomidorowym. Będę syta, będę wreszcie rozpieszczona po całym tym dniu, który mnie swoimi mackami dotykał, skubał i energiami moimi chciał żonglować. Próbował mnie przekupić paskudną kawą rozpuszczalną do której dołożył cukier, jakiego nie zamawiałam. Potem była zupa dyniowa… czy raczej krem marchwiowy z octem. A te oczekiwania względem, bezwzględne jednak, oczekiwania wobec ciała... mojego ciała… mojego.   Ciało się nie godzi, zakłada pancerze, sztywnieje, składa się przecież z wody, która lubi się układać w piękne wzory, dajmy na to kompozycje sprawdzone, klasyczne śnieżynki… nie interesują go bełkotliwe nuty, ani przypadkowe słowa. Trzy metry ode mnie, ukraiński młody człowiek buduje swoją biografię uchodźcy, wtóruje mu drugi, podobny. Śmieją się w swoim języku, na dwa języki się śmieją, spierają te swoje dwa języki, wystawiają je, te mielące bez ustanku ozory rozpuszczają i ładują to w eter, w mój umysł… mój umysł... Moje ciało nie reflektuje na to, nie reflektuje też na angielską smęciznę, która do tego w tle, raz się zwija, raz rozwija. Moje ciało, co na gardle mu utknął krem marchwiowy i napój kawopodobny.   Nie jest łatwo być ciałem w dyskomforcie. O tak, jestem ciałem, nie zawiesiłam się w samym tylko umyśle. Mam nogi, mam ręce i mam też myśl o cebuli i świeżo mielonej kawie. Myśl anty anty, bo teraz anty grawitacyjna jest moja myśl, spieszy się do domu, a tu ją na koniec katują sytuacją politycznie – społeczną, gospodarczą nawet. Myśl moją, która w ciało wchodzi, która ciałem steruje, która jest teraz wodą wzburzoną, spienioną, zmęczoną… dziś zmęczoną tak bardzo... bardzo zmęczoną.   Wreszcie moja myśl, zakrywa się kocem wieczornym, zakrywa tym kocem też ciało… naraz jestem daleko, daleko od donośnych uchodźców, co obok nadal dyskutują swoim alfabetem pokrętnym, daleko od nut przerzuconych na drugą stronę, zawieszonych na suficie, na głośniku, nut równie bezbarwnych, kolejnych bezbarwnych nut, jak piosenka w którą się układają, razem z wokalem rozwleczonym niebotycznie... niczym sweter szerszym niż dłuższym, odsłaniającym pępek… a we mnie jest cebula, obietnica cebuli i druga obietnica, ta do jej popicia. Obie zerkają na zegarek. Jest piątek, na zegarku jest za pięć sobota. Ciało wie, ciało pamięta, że mu umysł obiecał osiemnastą, więc przestaje słyszeć wszystko inne, przestaje się w tym męczyć, pamięta i czeka. To się nazywa zaufanie.
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      @Nata_Kruk Miło mi Nato! Po przeczytaniu wielu wierszy i prozy na ten temat, odwiedzam czasami esensja.pl, zadumałem się na ten listopadowy dzień i tak wyszło. :))))
    • @Berenika97 @Nata_Kruk  ...nie jest tak źle, to tylko nostalgia za tym co było. Dziękuję za czytanie :)  
    • Ładnie, ładnie, trochę przypomina mi środkami stylistycznymi "Białą magię" K.K. Baczyńskiego,  którą zresztą bardzo lubię. A u Ciebie jest nawet bardziej fizycznie - dla mnie to zaleta ;)    Pozdrawiam :)   Deo
    • @hania kluseczka dokładnie tak jak piszesz. 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...