Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rzecz o smoku


asher

Rekomendowane odpowiedzi

*

Bardzo dawno temu, tak dawno, że nikt już tych czasów nie pamięta, istniało pewne królestwo. Nie było ani małe, ani duże, nie leżało ani w górach, ani nad morzem, mieszkańców miało akurat tyle, ile trzeba - słowem było doskonale nijakie. Nie mieszkała w nim żadna piękna królewna, nie rządził nim mądry, dobry król, nie żyła w nim jedna nawet zła czy dobra wróżka. Królewny nie było, bo król stracił klejnoty podczas wojny i siłą rzeczy nie mógł jej spłodzić . Nie byłaby zresztą piękna, bo król i królowa byli osobami wyjątkowo szpetnymi, więc może dobrze się stało, że nie wyrządzono jej tej krzywdy. Poza tym dworzanie byli mało ciekawi, a lud pospolity i głupi. Jedyną rzeczą, która poprawiała nieco wizerunek królestwa, była obecność smoka. Nikt nie wiedział kiedy i jak się pojawił, za to bardzo szybko odczuto jego paskudne zwyczaje.
Smok był klasycznym socjopatą. Któregoś dnia, pod groźbą zniszczenia królewskiego grodu, zażądał, by dostarczono mu młodą dziewicę (starych też było dużo, ale ich nie chciał, bo jak każdy socjopata dążył do doskonałości). Strapiony, nieudolny władca zwołał radę królestwa, aby zrzucić na nią odpowiedzialność za ewentualną decyzję. Uradzono, że dziewic jest w królestwie pod dostatkiem i że dobro ogółu wymaga poświęcenia jednostek, a królestwo, mimo całej swej niedoskonałości, powinno istnieć. Postanowiono losować kandydatki, wybierając na chybił trafił numer domostwa. Kiedy dostarczono smokowi pierwszą dziewicę, okazało się, że zwyrodnialec zgwałcił ją, a potem zabił i porzucił zmasakrowane ciało w rzece nieopodal swojej pieczary.
Przez długi czas panował spokój i mieszkańcy odetchnęli z ulgą, ale wiedzieli, że smok prędzej czy później sterroryzuje ich znowu. Tak też się stało. Druga dziewica skończyła podobnie, jak jej poprzedniczka, zaś apetyt smoka zaczął wzrastać. W końcu doszło do tego, że żądał jednej dziewicy tygodniowo, co dawało około pięćdziesięciu dziewic rocznie. W owych czasach królestwa nie bywały przeludnione, dlatego na opanowane przez smoka królestwo spadła groźba totalnego niżu demograficznego, a nawet wyludnienia. Kawalerowie, których skazywało to na rozwódki i wdowy, wyjeżdżali licząc, że może gdzie indziej znajdą normalną kandydatkę na żonę lub naprędce rozdziewiczali te, które jeszcze pozostały. Królestwo opuszczały także rodziny, w których były dziewice i co najstraszniejsze, mnożyły się przypadki samobójstw zrozpaczonych rodziców oraz mordów na dziewicach, dokonywanych przez ojców, protestujących przeciwko praktykom smoka.
W zaistniałej sytuacji król postanowił wezwać radę, aby ustaliła jak ratować podupadające królestwo. Tym razem wymyślono konkurs. Chodziło o to, by ktoś wymyślił receptę na pozbycie się smoka: w nagrodę miał otrzymać tytuł honorowego obywatela królestwa i kosztowności zebrane wśród mieszkańców. Skarb był pusty, bo odkąd król stracił męskość, nie prowadził żadnych wojen grabieżczych i utrzymywał dwór z drastycznych danin nakładanych na lud. Poza tym był zwykłym skąpcem i nawet w sytuacji skrajnego zagrożenia, nie potrafił zrezygnować z zamkowych imprez i próżniaczego trybu życia. Jak się już rzekło, nie posiadał córki na wydaniu, nie mógł zatem dołączyć jej do puli przeznaczonej dla zwycięzcy, co zresztą mogło odstraszyć śmiałków z wiadomych powodów. Stąd dał, co miał i oczekiwał istnego najazdu rycerstwa najemnego. Przyjechało jednak zaledwie paru delikwentów i to nie najlepszej próby. Byli to głównie spłukani doszczętnie włóczędzy, nałogowi hazardziści i pijacy, którzy gwałtownie potrzebowali gotówki. Wszyscy polegli w walce ze smokiem, dając światu odetchnąć od swoich cuchnących ciał i wrednych przyzwyczajeń. A smok robił swoje. Ryczał z daleka, wzywając mieszkańców do złożenia kolejnej ofiary.
Królestwo stało się bezbronne, ale nikt go nie najeżdżał: strach był silniejszy niż perspektywa łupów, których i tak ubywało. Kwitła za to turystyka, albowiem wielu przybyszy z dalekiego świata chciało poczuć grozę przebywania w pobliżu bestii. Co odważniejsi podchodzili blisko pieczary, by ową paskudę ujrzeć. Wielu z nich już nie wracało, jednak ci, którym udało się uniknąć bezpośredniego kontaktu ze smokiem, opowiadali niestworzone rzeczy na temat jego wyglądu i zachowania. Rozbieżności dotyczyły głównie wielkości, koloru, liczby kończyn i oczu oraz kształtu pyska i ogona. Sprytny król rychło zaczął wykorzystywać ciekawość cudzoziemców, każąc im płacić za możliwość zbliżenia się do smoka. Tym razem jednakże błysnął talentem organizacyjnym i pieniądze te przeznaczył na zwiększenie nagrody dla pogromcy potwora. W miarę przybywania ciekawskich pula rosła, lecz nadal nikomu nie udawało się jej zdobyć. A próbowało wielu: od zrozpaczonych ojców, braci i narzeczonych, po intelektualistów i znakomitych rycerzy. Miejscowy cmentarz miał niebawem przekroczyć rozmiarami obszar całego grodu, który zdążył stracić już najznakomitszych obywateli oraz całą armię dziewic.
Aż razu pewnego przed obliczem króla zjawił się miejscowy cwaniaczek, drobny przestępca i skończony prymityw o imieniu Bruno. O konkursie dowiedział się tak późno, gdyż od tygodni uchlewał się z dziewkami w domu pod czerwoną latarnią. Sprawa ratowania królestwa wcale go nie obchodziła, zaś do smoka miał stosunek doskonale obojętny. Interesowała go wyłącznie nagroda i możliwość otrzymania honorowego obywatelstwa, co mogło pomóc mu w wyrównaniu strat moralnych poniesionych z powodu złego traktowania przez mieszkańców oraz przedstawicieli prawa. Straż chciała go od razu aresztować, jak już nieraz bywało, ale król pozwolił mu mówić. Bruno przyobiecał, że pozbędzie się smoka w ciągu paru minut. Wszyscy wybuchli śmiechem, on również, po czym zażądano, by objaśnił swój plan. Bruno jednak oświadczył, że to tajemnica i lepiej, żeby się smok nie dowiedział, co dla niego przygotowuje. Były to słowa mądre, więc król łaskawie pozwolił mu działać.
Bruno wrócił do brudnej nory pod czerwoną latarnią, gdzie spały jego dziewczęta - Sonia i Sara. Od razu rzuciły się ku niemu w nadziei, że przyniósł butelczynę albo flakonik z wywarami wywołującymi euforyczne stany emocjonalne, by później się wspólnie zabawić. Zadziwił je bardzo swoją powagą i wystraszyły się, że to już koniec wielotygodniowej imprezy, która mocno przypadła im do gustu i będą musiały wrócić na ulicę, by zarabiać na jego i swoje utrzymanie. Kiedy objaśnił im swój plan, obie kategorycznie zastrzegły, że żadnych stosunków ze smokiem mieć nie chcą. Skusiła je dopiero obietnica prowadzenia burdelu, który za zdobyte pieniądze otworzą. Zdaniem Bruna lepiej do tego zadania nadawała się Sonia. Po pierwsze była młodsza, po drugie odważniejsza, a po trzecie i najważniejsze, mimo lat praktyki, wciąż zachowywała proporcje zbliżone do dziewicy. Trzeba tylko było dokonać paru zabiegów kosmetycznych i mogła wyjść z niej całkiem wiarygodna dziewica. Gdy już poradzili sobie z tym, wybrał się do pieczary smoka, by podpatrzeć jak się to wszystko odbywa i sprawdzić, czy jego przypuszczenia pokrywają się z prawdą. Koczował tam przez kilka dni, zanim smok nie wyszedł i nie zaryczał we wiadomym celu. Nie trwało długo, zanim przysłano kolejną ofiarę, albowiem nikt nie wierzył, że Bruno zdoła smoka pokonać. Wystarczyło jednak czasu, aby zdołał sobie obejrzeć potwora. Prawie nie wierzył własnym oczom! Smok był smoczkiem, nie smoczyskiem. Wzrostu miał może tyle, co dwóch ludzi, był zgarbiony i pokraczny. Jego wielkie ślepia były czerwone, jak u królika, nos długi i krzywy, niby dziób marabuta, zaś paszcza przypominała usta wieloletniego pijaka - suche, popękane, oblepione czymś białym. Łuski na grzbiecie miały kolor brunatny, natomiast sierść na wydętym brzuchu widać było plamy siwizny. A w ogóle, to sylwetką przypominał raczej ogromną małpę, niż smoka.
Zafascynowany i rozbawiony Bruno dostrzegł również braki w jego uzębieniu oraz obecność małego, śmiesznego ogonka z tyłu. Zniecierpliwiony smok nerwowo dreptał w miejscu i tupał trójpalczastymi stopami. W pewnym momencie uniósł się na tylnych łapach i Bruno zobaczył przedmiot służący do rozprawiania się z dziewicami. To go zupełnie rozbroiło. Z dumą stwierdził, że jest lepiej wyposażony przez naturę i poczuł się bardzo pewnie. Kiedy wśród grobowej ciszy zaczął się zbliżać orszak z młodziutką dziewczyną w białej sukni, smok splunął z zadowoleniem. Trafił w drzewo, które natychmiast spłonęło. Bruno wiedział już wszystko. Bestia zabijała na odległość, nie dając śmiałkowi żadnej szansy zbliżenia się z orężem i zadania ciosu. Pozostało już tylko przeżyć chwilę złożenia ofiary. Z tym smok go nie zaskoczył. Bruno znał życie, zwłaszcza od tej intymnej strony, bo o tym, gdzie on nie był, z kim nie spał i czego nie widział, można by całe tomy spisać. Był przekonany, że seksualność bestii nie przedstawia jakiejkolwiek wartości i nie pomylił się. Smok po wykonaniu kilku histerycznych ruchów zawył cienkim głosem i zwiotczał. Zdezorientowana eks-dziewica przyglądała mu się wielkimi oczami, oczekując na przyjście najgorszego.
- Boisz się? - ryknął smok po chwili.
- Tak - pisnęło dziewczę.
- Jak było?
- Cudownie. Jeszcze nigdy nie przeżyłam czegoś takiego. Jesteś najlepszy.
- Teraz zginiesz!!!
- Och, nie, proszę!!! Smoku!!! Daruj mi życie. Będę do ciebie przychodzić codziennie i robić wszystko, co zechcesz.
Czerwone ślepia smoka zaszły mgłą, gdy napawał się widokiem bezbronnej ofiary. Później szybkim ruchem skręcił jej kark i wrzucił ciało do rzeki. Był tak zadowolony z siebie, że aż poklepał się łapskami po piersi. Kiedy zniknął w pieczarze, Bruno cichaczem wycofał się i wrócił do miasta.
Sonia i Sara odetchnęły z ulgą, widząc go całego i zdrowego. Razem zjedli kolację i poszli do łóżka. Bez cudownych eliksirów nie było tak, jak zawsze, ale cała trójka zdawała sobie sprawę, że przez jakiś czas muszą być absolutnie trzeźwi. Na sygnał nie czekali zbyt długo. Po trzech dniach smok zaryczał znowu, wyznaczając godzinę próby. Sonia pożegnała się z przyjaciółką oraz kochankiem i ruszyła ku pieczarze. Ani się przesadnie nie bała, ani nie była nadmiernie pewna siebie. Robiła to z miłości do Bruna i w nadziei na poprawę losu, który dotychczas nie był dla niej łaskawy. Poza tym lata praktyki zawodowej sprawiały, że znała zawiłości męskiej seksualności, jej pozytywne i negatywne strony, jak również wszelkie odchylenia od normy. Z relacji Bruna wynikało, że smok jest zwykłym nieudacznikiem, psychopatą i gwałcicielem, który przez swoim działaniem zaspokajał potrzebę władzy i czucia się kimś wyjątkowym, budzącym przerażenie, uwielbianym.
Na widok smoka najpierw zamarło jej serce, ale wkrótce oswoiła się, dochodząc nawet do wniosku, że nie taki diabeł straszny. Stanęła przed nim z miną tak niewinną, że smokowi aż ślina pociekła kątem paszczy, wypalając dziurę w ziemi u jego stóp. Sonia zbliżyła się do bestii, położyła dłoń na jej ramieniu i zajrzała w ślepia z niezwykłą śmiałością. Zaskoczony smok zamruczał nerwowo i cofnął się o krok. Przyglądał się dziewczynie spode łba, którym co jakiś czas niespokojnie kręcił.
- Nie boisz się mnie? - zapytał w końcu.
- Dlaczego mam się bać? - rzekła przez ściśnięte gardło - Przecież jesteś fajnym facetem. Nawet się cieszę na myśl, co zaraz zrobimy.
Smok sapnął ciężko i z nosa wypadł mu zakrzepły śpik.
- Skąd wiesz, co zrobimy? - mruknął podejrzliwie - Przecież jesteś dziewicą!
Sonia uśmiechnęła się przepraszająco i podeszła o krok, sprawiając, że smok instynktownie znowu się cofnął.
- Mam starszą siostrę - tłumaczyła, nie tracąc zimnej krwi - Podglądam często, jak zabawia się ze swoim narzeczonym. Och, żebyś to widział...
Smok stanął na tylnych łapach, by dodać sobie animuszu, ale szybko stwierdził, że nie ma co pokazać i opadł z powrotem. W jego oczach pojawiła się panika i wściekłość. Zamachnął się na Sonię, ale nie starczyło mu motywacji, by tak po prostu z nią skończyć. Zafascynowała go swoją swobodą i podejściem do rzeczy.
- Weź mnie, smoku. Weź mnie teraz - szeptała kusząco Sonia, patrząc mu głęboko w oczy.
- Kiedy nie mogę - jęknął bezradnie smok, którego wciąż zawodził organizm.
- Pomogę ci - zaoferowała się i pomagała, jak umiała. Niestety, pomimo jej usilnych starań, smok się zaciął i ani rusz nie potrafił wykrzesać z siebie tego, co trzeba. Klął, wył i kwilił, lecz sama ochota, choć niespożyta, nie wystarczała. Sonia wykazywała większą cierpliwość, bo wiedziała, że ma go w garści. Czekała tylko na odpowiednią chwilę, by go dobić. Tymczasem bestia dostała szału i rycząc pobiegła aż po horyzont i z powrotem. Energia ją rozpierała, a możliwości jej uwolnienia wciąż były znikome. Nie pomogło nawet kilkakrotne przepłynięcie rzeki ani wyrwanie paru drzew z korzeniami. W końcu zmordowany smok upadł u stóp Soni i jęknął bezradnie. Sonia pogłaskała go tak, jak tylko doświadczona kobieta potrafi i sprawiła, że zasnął, niczym osesek.
Nie tak miało być, ale cóż mogła zrobić. Smok spał przez blisko dwadzieścia godzin, wykrzykując przez sen różne obsceniczne treści i nie dając jej nawet zmrużyć oka. Kiedy otworzył oczy, spojrzał na nią zdziwiony. Oczekiwał, że ucieknie i da mu wreszcie spokój, ona jednak postanowiła wypełnić zadanie bez względu na trudy. Tak minął tydzień. Później drugi. Aż wreszcie nadszedł upragniony dzień. Nic nie pomagało smokowi się uspołecznić, a życie z kobietą u boku wyjątkowo mu się spodobało. Odkrył treści, o których dotąd nie miał pojęcia i zapragnął, by tak było zawsze. Sonia jednak nalegała, żeby był mężczyzną, za jakiego go uważa.
- To co robić? - zapytał w końcu.
- Jest pewien sposób - odparła ucieszona, że wreszcie będzie miała to z głowy - Musisz zjeść beczkę pieprzu. Będziesz po nim ostry, jak brzytwa.
Usłyszawszy to, smok zerknął nieufnie, lecz Sonia grała rolę perfekcyjnie.
- Ostre rzeczy pomagają, jak żadne inne. Na pewno o tym wiesz.
- Tylko skąd wziąć tyle pieprzu - zmartwił się przekonany smok.
- Już ja skombinuję - zaoferowała się Sonia.
Napięcie wywołało rumieńce na jej twarzy i drżenie rąk. Na szczęście smok wziął to za objawy niezaspokojenia i chcąc jak najszybciej stanąć na wysokości zadania, łaskawie wyraził zgodę. Sonia zgodnie z planem odnalazła w wyznaczonym miejscu beczkę, którą pozostawił Bruno. Odczekała jakiś czas, by bestia miała złudzenie, że upłynęła właściwa ilość czasu, a potem wróciła do jej pieczary. Smok nie czekał dłużej, tylko połknął beczkę i zamierzał od razu wziąć się do rzeczy. Poczuł jednakże zupełnie inny rodzaj pragnienia niż się spodziewał i pognał w stronę rzeki. Pił i pił, jak gdyby nigdy nie widział wody, zaś brzuch pęczniał mu, niby balon. Wody gwałtownie ubywało, zaś on wciąż nie przerywał. Wreszcie, gdy na dnie pojawiły się stłoczone ryby, smok stanął na tylnich łapach i ryknął straszliwie, wbijając czerwone ślepia w przyglądającą mu się z litością Sonię. Później rozerwało go i woda chlusnęła takim strumieniem, że zalało całą okolicę. Siła uderzenia zabiła Sonię na miejscu, zanim zdołała sklecić jeszcze jedną myśl.
Chlusnęło też po oknach meliny Bruna, który wypadł na ulicę z triumfującym okrzykiem. Pobiegł zaraz pod pieczarę smoka i znalazł ciało Soni, pławiące się w utworzonym przez wybuch rozlewisku. Radość mieszała się w jego duszy z rozpaczą, więc na przemian śmiał się płakał. Kiedy uspokoił się nieco, zaniósł królowi resztki po smoku i zainkasował nagrodę. Odtąd życie w królestwie wróciło do normy. Jedyną innowacją był luksusowy burdel, który na przedmieściach otworzył Bruno wraz z Sarą. Nazywał się „Sonia”. Spłonął niebawem w wyniku działań wojennych, bo kraje sąsiednie najechały osłabione królestwo zaraz po tym, jak zabrakło smoka. Wtedy Bruno wrócił do dawnego trybu życia i razem z Sarą pił przez resztę swoich dni na cudzy koszt, korzystając z legendy pogromcy smoka. Zmarł na marskość wątroby z butelką w ręce, wspominając dawne, dobre czasy i bohaterstwo Soni.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No fajnie. Jak zwykle przeczytałem z dużą przyjemnością. Imponujesz szerokim spektrum stylistycznym. Nie daje się twojej prozy zaszufladkować.
Późna pora nie pozwala mi na dogłębną analizę, ale czuję, że -jak zwykle- będę się miał do czego przyczepić, choć będą to pewnie jakieś drobiazgi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...