Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

@error_erros

Ciszy w ogóle się nie docenia. Wszystko jest jakieś takie hałaśliwe, ekstrawertywne, narzucające się. Wszędzie jest szum. Nie wiem, ludzie naprawdę tak bardzo boją się ciszy? Wielokroć wieczorem bywam zwyczajnie przebodźcowany i wyczerpany. Nie umiem się uspokoić przez ten wszędobylski hałas. 

 

No i wszędzie muzyka, dosłownie wszędzie. Za dużo tego, tak jak piszesz.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

W stu procentach wiem, co masz na myśli! Najgorsze jest to, że przez cały dzień przesiąkania tym szaleńczym rytmem, potem, kiedy można już odpocząć i się wyciszyć, samemu trudno już wyhamować.

 

A muzyka - cóż, najlepiej smakuje nałożona na ciszę, a nie z trudem wydobywana z nadmiaru. Gdzie się nie ruszysz - radio i te wszystkie miałkie piosenki. Nasłuchasz się tego przez cały dzień, a potem nie masz już siły słuchać tej własnej, ulubionej muzyki. Albo, co jeszcze bardziej przykre - drugiego człowieka.

Opublikowano

@error_erros Dokładnie tak! Uwielbiam Chopina, naprawdę uwielbiam słuchać jego nokturnów czy preludiów ale po nasiąknięciu hałasem dnia codziennego, włączając jego utwory, nie potrafię się skupić. Pytam się wtedy: ludzie, co się ze mną dzieje? Przecież to muzyka, którą kocham, a nie potrafię jej słuchać jak kiedyś. 

 

To samo mam z pisaniem wierszy. Obecnie jestem niesamowicie przebodźcowany. Siadam wieczorem i mówię sobie: Grzesiek, teraz usiądź i coś napisz. No i nie potrafię. Nakręcony przez tę chorą spiralę mam niesamowite problemy z koncentracją. Ech... wiesz, tak sobie myślę, że ten nasz świat chyba coraz mniej lubi introwertyków. 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Wydaje mi się, że jeśli rzucasz sobie komendę "siądź i napisz", to to nigdy nie zadziała w satysfakcjonujący sposób. Dla mnie osobiście znacznie lepsze efekty przynosi całkowite wyzbycie się tej presji regularności pisania, którą sami sobie narzucamy. Kiedyś tę presję miałem niesamowitą, a gdy wyczerpał mi się zapał, czułem się z tym bardzo źle. Ale jeśli odpuścisz sobie na jakiś czas, to pomysły, wena i chęci przychodzą wraz z tęsknotą za pisaniem ;)

 

Świat jest coraz mniej przyjazny introwertykom, a z drugiej strony produkuje ich w  zawrotnym tempie, bo coraz mniej ludzi jest w stanie funkcjonować w zgiełku i ucieka od niego do wewnątrz siebie. Taki paradoks.

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

To jest bardzo dobry pomysł, wielokroć przeze mnie stosowany ale teraz zwyczajnie za bardzo stęskniłem się za pisaniem, by o nim nie myśleć. Co do regularności pisania - ludzie, już nawet samo brzmienie tego wyrażenia jest okropne i kojarzy się z jakimś obowiązkiem. :)

 

Myślę, że introwertykiem człowiek się nie staje, tylko rodzi. Podobnie zresztą jak ekstra czy ambiwertykiem. Podobnego zdania są psychologowie, a spotykałem się z tym stwierdzeniem naprawdę bardzo często, czytając tematyczne artykuły i próbując zrozumieć siebie.

 

Czytałem, że np. dzieciaki, które są już w bardzo młodym wieku silnie podatne na bodźce, z reguły są introwertyczne. Paradoksalnie większa "skorupa" sprawia, że jesteśmy ekstrawertywni, ponieważ świat tak bardzo nas nie męczy i nasze wnętrze nie nasiąka tak dużą ilością "energii" (nie cierpię tego słowa, brzmi ezoterycznie, niemniej jakoś tak tutaj pasuje). Nie bez kozery mówi się, że ekstrawertyk czerpie energię z zewnątrz, z kontaktu z ludźmi etc., a introwertyk z wnętrza. A że wnętrze non-stop zalewane szumem nie ma już w sobie energii...

 

Tylko, kurczę, powiem Ci, że mimo wszystko nie wyobrażam sobie siebie jako ekstrawertyka. ;-)

 

Edytowane przez Wędrowiec.1984 (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Trzeba jednak mieć na uwadze to, że poczucie zgiełku w muzyce jest bardzo subiektywne. Dla mnie zgiełkiem jest dubstep, a sam słucham różnych odmian metalu - tam, gdzie dla postronnych zgiełk jest oczywisty, ja widzę harmonię. Jedno jest pewne - metal wymaga jednak wcześniejszego wyciszenia, inaczej nawet dla mnie bywa nieznośny ;D

Ileż to razy robiłem sobie "przerwy", gdy czułem, że tylnymi drzwiami wkrada się wymuszanie na sobie tej (tfu!) regularności. Ale zawsze po kilku dniach takiego detoksu łapałem się na tym, że i tak "myślę wierszem" - mimowolnie wychwytuję inspiracje, jakieś intrygujące zestawienia słów. Rymy praktycznie układają mi się w głowie, mimo że nawet nie próbuję robić tego świadomie. No nie ma ucieczki, nie ma ;D

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Nie ma, nie ma. Zdarzało mi się zapisywać najróżniejsze frazy w drodze do pracy, stojąc na awaryjnych na przystankach autobusowych, ponieważ myślałem, że jak ich nie zapiszę to przepadną. :)

 

A to jest z kolei piękne uczucie, cudowne. Spełnienie pierwsza klasa - uwielbiam.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Z pewnością są to cechy wrodzone, ale jestem w stanie przyjąć, że ekstrawertyk też czasem potrzebuje poskromienia swojego ekstrawertyzmu.

Ja też nie wyobrażam sobie siebie jako ekstrawertyka. Na samą myśl, że miałbym z własnej woli stać się czynnym składnikiem tego całego chaosu, zaczyna mi się kręcić w głowie :P

No właśnie zawsze takie zapisywanie "bo ucieknie" wydawało mi się głupie i pretensjonalne. Ale musi być jednak pożyteczne, ponieważ odwrotna metoda pracy zupełnie nie działa - wiem po sobie. Nie zliczę sytuacji, w których przez cały dzień noszę w głowie jakiś zajebisty pomysł z myślą, że wieczorem, tuż przed snem, wszystko spiszę. No i siadam tym wieczorem, a tu pustka totalna xD

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Tak! To Ci dopiero paradoks ale - tak! Potwierdzają to wielokroć sami ekstrawertycy. :-)

 

Myślę, że oni tak tego nie postrzegają. Czerpią z tego chaosu energię i dobrze im się z tym żyje. Wielu cech ekstrawertykom zazdroszczę, ponieważ wiem, że wielokroć bywa im łatwiej, niemniej świadomie chyba nie chciałbym się zmieniać. Ulepszyć - tak ale nie zmieniać. 

 

I właśnie dlatego, po którymś razie, powiedziałem sobie, że nie daruję. Tyle pomysłów uleciało, że nie daruję i będę zapisywał choćby nie wiem co. No i wiele fajnych pomysłów w ten sposób uratowałem. :D

 

Edytowane przez Wędrowiec.1984 (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zgadzam się: najlepsza muzyka to cisza, inaczej nie słychać żadnych dźwięków.

 

Żyjemy w czasach akustycznego zanieczyszczenia: nawet nie można nadmuchać materaca, zebrać liści bez włączania hałaśliwych urządzeń. Dlatego tak bardzo lubię jeździć za miasto w góry — schodzę ścieżką po zboczu, siadam na kamieniu i nasycając oczy widokiem doliny, czekam aż wiatr zagra w wierzchołkach drzew…

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Wiersz taki sobie — nie porusza zbytnio stroną poetyczną, ale temat jak znalazł!

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Podobno w ostatniej części (Allegretto - Presto) tego koncertu Mozart wykorzystał melodię śpiewaną przez jego szpaka.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Właśnie uświadomiłeś mi coś równie prozaicznego, jak przerażającego :P

 

Nie wiem, dlaczego, ale rozczuliła mnie Twoja szczerość ;D Szkoda, że forma nie przypadła Ci do gustu, bo do teraz żyłem w poczuciu, że wierszyk wyszedł mi całkiem zgrabny. Ale z pokorą to przełykam, może innym razem uda mi się bardziej trafić w Twój gust ;>

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Nie martw się — najważniejszy temat, formę można zawsze doszlifować. Poza tym nie bierz sobie do serca komentarza od kogoś, kto jest strasznie rozpieszczony, a nawet do cna zepsuty wyjątkowo wysokim poziomem prezentowanej tutaj poezji. 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

A tak na serio — nigdy nie staraj się dogodzić gustom czytelników, bo zaleziesz w maliny!

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Biorę sobie do serca każdy komentarz, który daje mi wrażenie, że był podyktowany dobrymi intencjami i życzliwością - również, jeśli jest krytyczny. A nie mam poczucia, by Twój nie był nimi podyktowany.

Co do nadrzędności tematu nad formą - pozwolę sobie patrzeć na tę kwestię od drugiej strony - wierzę, że dobra forma jest w stanie ocalić nawet najbardziej banalny, najnudniejszy temat ;>

 

Dostosowywać się do gustów czytelników - po moim trupie. Jeśli kiedykolwiek zobaczysz, że nastawiam się na kolekcjonowanie lajków, uprawiając jakiś pseudopozytywny poetycki coaching, przyjdź i mnie dobij bez litości :P

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Zdecydowanie się pod tym podpisuję, przebodźcowanie, to ciągłe funkcjonowanie w hałasie wykańcza, aż sama się czuję, jakbym w tę ścianę dźwięku codziennie waliła łbem, z drugiej strony potrzebuje ciszy, ale jak już nadejdzie, to mnie niepokoi, bo przypominam sobie, co zagłuszałam...

tekst genialny, pozdrawiam

 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Ten niepokój w związku z ciszą dał mi do myślenia. Możliwe, że często boimy się w niej przebywać, bo wtedy zostajemy sam na sam ze swoimi wewnętrznymi głosami, a te nie zawsze są mile widziane. Być może czasem łatwiej karmić się zewnętrznym chaosem, niż stanąć twarzą w twarz z własnym.

Genialny? O ja Cię, no to dzięki! <3

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Natuskaa

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • Buch!    Rach!   Ciach!   Maszyna  Czy strach?   I życie ukryte  Za zasłoną świadomości    Bo czas nie ma  Dla nikogo litości    Gdy pędzi za nieznanym 
    • MRÓWKI część trzecia Zacząłem się zastanawiać nad marnością ludzkiego ciała, ale szybko tego zaniechałem, myśli przekierowałem na inny tor tak adekwatny w mojej obecnej sytuacji. Podświadomie żałowałem, że rozbiłem namiot w tak niebezpiecznym miejscu, lecz teraz było już za późno na skorygowanie tej pozycji.  Mrówki coraz natarczywiej atakowały. W pewnej chwili zobaczyłem, że przez dolną część namiotu w lewym rogu wchodzą masy mrówek jak czująca krew krwiożercza banda małych wampirów.  Zdarzyły przegryźć mocne namiotowe płótno w 10 minut, to co dopiero ze mną będzie, wystarczy im 5 minut aby dokończyć krwiożerczego dzieła. Wtuliłem się w ten jeszcze cały róg namiotu i zdrętwiały ze strachu czekałem na tą straszną powolną śmierć.  Pierwsze mrówki już zaczęły mnie gryźć, opędzałem się jak mogłem najlepiej i wyłem z bólu. Było ich coraz więcej, wnętrze  namiotu zrobiło się czerwone jak zachodzące słońce od ich małych szkarłatnych ciałek. Nagle usłyszałem tuż nad namiotem, ale może się tylko przesłyszałem, warkot silnika, chyba śmigłowca. Wybiegłem z namiotu resztkami sił, cały pogryziony i zobaczyłem drabinkę, która piloci helikoptera zrzucili mi na ratunek. Był to patrol powietrzny strzegący lasów przed pożarami, etc. Chwyciłem się kurczowo drabinki jak tonący brzytwy, to była ostatnia szansa na wybawienie od tych małych potworków. NIe miałem już siły, aby wspiąć się wyżej. Tracąc z bólu przytomność czułem jeszcze, że jestem wciągany do śmigłowca przez pilotów. Tracąc resztki przytomności, usłyszałem jeszcze jak pilot meldował do bazy, że zauważyli na leśnej polanie masę czerwonych mrówek oblegających mały, jednoosobowy zielony namiot i właśnie uratowali turystę pół przytomnego i pogryzionego przez mrówki i zmierzają szybko jak tylko możliwe do najbliższego szpitala. Koniec   P.S. Odpowiadanko napisałem w Grudniu 1976 roku. Kontynuując mrówkowe przygody, następnym razem będzie to trochę inną historyjka zatytułowana: Bitwa Mrówek.
    • Ma Dag: odmawiam, a i wam Doga dam.        
    • Samo zło łzo mas.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...