Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

14 grudzień 2004
“Spokojnie chłopie, ale o jakim spokoju może być mowa, gdy nagle orientujesz się, że już nie masz przed sobą nic prawie, a za sobą rwącą rzekę, która porwała to, co nazywało się twoim życiem. A teraz zostały ci marne strzępki. No, bo co pamiętasz? Zaledwie łepki od szpilek zdarzeń, bo cała reszta utonęła gdzieś w niepamięci. Zostaje tylko rozmyte wrażenie, że dużo się działo. Tyle dni, godzin, minut. Nagle stajesz nad przepaścią starości z zapytaniem: To już? Tak szybko? Przecież nawet nie zdążyłem się przygotować. Pamiętnik jakiś by się może zaczęło, zanim pamięć się zamgli.I tak bez ostrzeżenia? Niby czułeś, że już się to skrada, ale udawałeś, że nie widzisz. No tak, tysiące już się tak wypowiadają jak ja. Nikt ich już nawet nie chce słuchać. Taki typowy, banalny temat. Starzenie się. Nawet już wychodzi z mody. Kiedyś, stary-znaczyło doświadczony, mądry. Teraz oznacza-do lamusa. Łagodniej traktowany, bo głosu już nie ma. Był jak żagiel na morzu, teraz jak łódź podwodna. Egzystuje, ale już nie ma go między zagonionymi, “wspinającymi się”, nie ma nawet w tramwajach, autobusach. Głosy tylko przez niego przechodzą, jak przez powietrze.”Ty, Marek, będziesz jutro na korcie”, albo “Cześć Kaśka, to do jutra”. A on w środku, jak szyba. Do tego to nawet można się przyzwyczaić, ale do “spychania do dołu”, to raczej trudno. Szczególnie, jak się w życiu dorobiłeś i już nie masz sił by sam o siebie zadbać. Ale to wyświechtany temat, nie warto o tym pisać. Krewnych, jak już nad grobem stoisz, to cudem jakimś przybywa. I to byłoby nawet miłym zjawiskiem, gdybyś pogrążony był w całkowitej sklerozie i nie wiedział o co chodzi. Ale jak nie jesteś, to cała ta “pantomima” to nawet nie jest w stanie cię rozśmieszyć. Jedynie smutno się robi, i ten wór, bo już po trosze zaczynasz się czuć świętym Mikołajem, zaczyna ci ciążyć. Jeszcze byś go sam chętnie ponosił, ale już tylu ich jest do pomocy. To i nieraz i przedwcześnie wyjmiesz z tego wora, bo i dla ciebie coś się z tego dostaje. Kawałek szynki kupią, a czasem ciepłe bambosze, bo jakże to wydawać na koszulę, kiedy już nie o podobanie się chodzi, tylko o zahamowanie tych klimatycznych “dokucznic”, jak zimno, wilgoć. Stąd bambosze, szaliki. Krawat już jak zapomniana barka odpłynął gdzieś w dal. Dziadkom się nie zakłada, bo i po co? Mają wyglądać na zadbanych, jak domowe zwierzęta. Musi być widać, że zabezpieczeni przed mrozem, upałem. Podkoszulka jeszcze dozwolona, nawet T shirt, bo to luźne, wygodne. Krewni myślą o tym, są dobrzy i to musi być widać.Ach, ta starość, miałem o tym spychaniu do dołu nie wspominać, ale tak jakoś samo wyszło. Czujesz ruch koło siebie, ale ci Bozia jeszcze na tyle świadomosci nie odebrała, żeby nie wiedzieć o czym w tym wszystkim chodzi. Ale oni tego nie wiedzą, więc masz swoją małą zabawę, jak kot z myszami. Pomarudzić sobie możesz. Boli, lecą do lekarza. Zimno, ze swertrem. Serce boli właściwie jak na to patrzysz, ale co tam, w końcu lepsze to niż dom starców, nawet luksusowy. Jesteś u krewnych, oni mają najlepsze szanse, a pozostali, jak te hieny czekają z daleka aż czas nastąpi. Pokazują się czasem, żeby dziadek nie zapomniał jeszcze, że tacy zaszczycają tę ziemię swoją obecnością. A dziadek, jak motylek w kokonie. Pielęgnowany w ciszy, spokoju. Dzieci nieraz głośne są, ale wiedzą, że dziadek nie jest ich, tylko obcy, więc go muszą szanować. Bo i da nieraz, jak go nakłonią. Tyle, że go wlec trzeba do banku, albo do pobliskiego automatu. I nie zawsze im się chce. Ale jak ich przyciśnie to i na spacer wyjdziesz. Do telera i z powrotem. Wilk syt i owca cała. I dobrze by było w tym kokonie, tylko, że wiesz dobrze, jak te dni liczą. I coraz bardziej zniecierpliwieni, bo tak czerstwo wyglądasz i tak ci się kondycja poprawia. Lata lecą jakby do tyłu, a nie do przodu. Kto by to zniósł? Drzewo w lesie można wyciąć, podpiłujesz, pada i już, a starego dziada, nie da rady. Korzeniami przyssany do tej matki ziemi, którą wciąż od góry chce oglądać zamiast od spodu. Takie to mają ciężkie życie krewni. I ty z nimi, choć zadbany, ale smutny. Bo kto by się nie smucił na takie manewry fałszu? Gdzie miłość? Gdzie szlachetność? Bezinteresowność? Zapomniane słowo w świecie, kurzem już dawno zarośnięte. Kurz już stwardniał nawet, jak skorupa się zrobił. A człowiek to marzył za młodu, jak jeszcze “Odę do młodości” czytał, że świat odmieni sam. A tu, co? Smutek w sercu się rozrósł, bo życie minęło. Dobrnąłeś do światła, ale tylko takiego, co biznes się nazywa i połyskuje złotem. I teraz czekają, żeby ich tym światłem oświecić przy twym ostatnim tchnieniu.”

Sięgnął do szuflady po następną kartkę. Z szuflady wypadło na podłogę zdjęcie żony. “Takie już te ręce sztywne”- pomyślał. Popatrzył na podłogę, gdzie ze zdjęcia żona spoglądała na niego z uśmiechem. Zrobiło mu się smutno. Nagle poczuł silny ból w klatce piersiowej. Przeszyło coś boleśnie, powtórzyło się. Nie mógł złapać tchu, zaczął się dusić. Nie mógł już dalej pisać. Zresztą nie myślał już o tym. Chciał krzyczeć, ale tylko ledwie słyszalne charczenie wychodziło z krtani. Nie był w stanie nawet już siedzieć. Osunął się z fotela, kartka wypadła mu z ręki.

Maria weszła do pokoju i zaczęła krzyczeć: „Dzwońcie po pogotowie, dziadek zasłabł!! Trzeba go ratować. Mój Boże! Niech oni się pośpieszą!” Złapała go za rękę, by zbadać puls. Nie był wyczuwalny.“On chyba nie żyje!! Dlaczego nas nie wołał, kiedy źle się poczuł? Lekarz by szybciej przyjechał!”

Nad grobem stały zapłakane dzieci. Ze smutkiem patrzyły, jak trumnę spuszczają do dołu. Wszyscy myśleli to samo-jak smutno będzie bez niego.
Tylko Maria miała dziwny wyraz twarzy. Myślami była oddalona.
“ To był dobry człowiek. Tylko podejrzliwy”-myślała. Czuła się oszukana. I nawet nie wiedziała przez kogo. Przez niego, przez los? “Z pewnością już wszystko wie. Po śmierci wszystko się już wie. Najważniejsza jest miłość. On to też wiedział” Popatrzyła na dzieci i pomyślała, że ich żal jest jej dziełem. Dobrze zrobiłam niszcząc ten list”

Wszyscy mieli dużo do powiedzenia o nim na kolacji po pogrzebie. Kochali go.
“Czemu więc zwątpił?”-myślała. No cóż, starość. Może będę taka sama?”


_

Opublikowano

jest we mnie taki smutek wielki,
że życie przemija szybko,
z beznamiętną bezwzględnością,
a jest takie piękne.
Bardzo ładne opowiadanie.wzruszyło mnie i poruszyło.
Aniu,jestem z Tobą. jacek

Opublikowano

Dla pokrzepienia serc? Mam parę, ale każde wydaje mi się nie warte zamieszczenia. Grypa grasuje po mnie, więc takie myśli. Może napiszę jakieś grypowe opowiadanie-o wirusie na przykład?(np."Wirus z pokładu Idy") Tymczasem pozdrawiam, dziękuję za koment. Ania.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @huzarc Ten wiersz ma w sobie prawdę o absurdzie wojny, o tym jak wielkie decyzje podejmują "najmądrzejsi" gdzieś "tam, daleko", a "my - tu, blisko" giniemy za rów melioracyjny. Za coś, co brzmi tak przyziemnie, tak mało, tak nieważnie w porównaniu z życiem. Uderza mnie ta czasowość: "od roku, od zawsze, od kwadransa" - jakby czas w wojnie przestał mieć znaczenie, bo każda chwilka trwania jest wiecznością, a wieczność może się skończyć za moment. "Nasz ból to rozumie" - to jest straszne w swojej prostocie. Ból jako jedyna pewność, jedyna rzecz, która rozumie, że coś musi trwać. I te mogiły pełne przyjaciół bez imion - to jest obraz, który zostaje. Tak umiera się na wojnie: anonimowo, masowo, bez czasu nawet na poznanie się. Najbardziej przejmujące jest to pytanie: "po co tu było trwać, skoro rów nasz oddany i groby też". To pytanie, na które nie ma odpowiedzi. I to "odchodzimy nieustannie - za siebie, co najmniej do czyśćca" - jakby nawet śmierć nie była odkupieniem, tylko następnym etapem tego samego trwania. To wiersz o wojnie, ale nie patetyczny. Napisany z perspektywy kogoś, kto wie, że to wszystko jest bez sensu, ale i tak musi trwać.  
    • @Berenika97   różę trzymałbym w zębach :)
    • @Migrena Stworzyłeś znowu coś niezwykłego – tekst, który oddycha melancholią, ale nie jest przytłaczający. Przeciwnie – ma w sobie dziwną, gorzką mądrość. Pewne obrazy bardzo mnie poruszyły: "Liście spadają nie dlatego, że wiatr, ale że już nie mają komu świecić" – to zdanie ma w sobie taką delikatną prawdę o tym, jak wiele rzeczy kończy się nie przez zewnętrzną siłę, ale przez wewnętrzne wyczerpanie sensu, "Ziemia oddycha przez wosk" – metafora cmentarza jako żywego organizmu pamięci jest przepiękna i niepokojąca zarazem. A to zakończenie – "wszystko, co kochamy, musi najpierw zardzewieć w świetle, żeby błyszczeć w pamięci" – to jest sedno jesieni jako stanu duszy, nie tylko pory roku. Gęstość metafor tworzy atmosferę przesycenia, jakby jesień faktycznie była zbyt bogata w znaczenia. To piękny wiersz!  
    • @Wiesław J.K.Bardzo dziękuję! 
    • @Migrena

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Ciekawa jestem, jak byś w tańcu poradził sobie z różą? :)))) Pozdrawiam. 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...