Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

    "Poetom i malarzom wolno ważyć się na wszystko"

Horacy

 

   Ewa wraz z pozostałymi trzema żonami Jezusa obserwowała całą scenę: śmierć żaglowca - czy też, mówiąc językiem ludzi niższej świadomości - jego zatonięcie i znalezienie się jego załogi w trudnej sytuacji. Co, obiektywnie rzecz ujmując, nie było dramatem. Ale dla wielu marynarzy, przywiązanych emocjonalnie do okrętu, na którym służyli długie miesiące - a niektórzy nawet lata - i na którym stoczyli wiele zwycięskich starć i bitew, także z pogodą - jego pogrążenie się w głębinie było ciosem. Ciosem, za którego jedni spośród rozbitków obwiniali samego Jezusa. Inni krakena nie wierząc w to, iż to On wraz z żoną pokierował działaniami morskiego monstrum. Pozostali do kompletu składali winę i na gigantyczną ośmiornicę, i na Przedwiecznego razem z Mayą, pomstując, złorzecząc i przeklinając. Ile tylko mieli w myślach negatywnej energii. Jezus tylko uśmiechał się na nie, doskonale świadom faktu, że złorzeczenie i przeklinanie Bogu to jedno z największych głupstw, na które tylko człowiek potrafi się zdobyć. Odwracając rzeczywisty porządek rzeczy w myśl zasady, że jak Bóg człowiekowi, tak człowiek Bogu. Jakby istotnie którykolwiek z ludzi byłby w stanie odegrać się na Bogu - oczywiście przy założeniu, że naprawdę miałby za co. 

   Wszedłszy na pokład Nautilusa, Jezus przytulił i ucałował czule każdą ze swych kobiet. Aby żadna z nich nie poczuła się mniej ważną i aby nie dać żadnej powodu do chociażby cienia zazdrości, użył jednej ze swych wyćwiczonych ludzkich umiejętności, aby znaleźć się w czterech miejscach naraz. Albo, jeśli ktoś wolałby użyć innych słów - lub innego określenia - urzeczywistnił zasadę podwójnej bilokacji. Wszystkie oprócz Ewy były już przyzwyczajone do takich - bądź co bądź, dla nich codziennych - zachowań Jezusa. W końcu bowiem, oprócz Ewy właśnie, było to kolejne z ich spotkań. 

   - Mm... witaj... Jezu - Ewa przez chwilę nie wiedziała, co zrobić z rękami. Gdy pewności siebie wystarczyło jej wyłącznie na to, by odwzajemnić miłosny pocałunek. - Jak... - przez chwilę szukała właściwego słowa, nie mogąc znaleźć go od razu zarumieniła się lekko. - Jak misja?

   - Do niektórych spośród nich ta nauka już dotarła - odpowiedział Pierwszy Nauczyciel. - Pozostali wciąż dopuszczają to doświadczenie do serc i umysłów. Ale widzę, że co innego zaprząta cię bardziej. 

   - Tak, Jezu... ale nie przy nich, proszę - Ewa zaczerwieniła się ponownie. 

   - Jakby one - Wynalazca małżeństwa i seksu zaśmiał się w odpowiedzi - nie wiedziały, że jesteś moją żoną dopiero tydzień. I że... 

   - Jezu, przestań - Ewa zrobiła nadąsaną minę. 

   Uśmiechnął się w odpowiedzi, znów objął ją i pocałował. Jeszcze bardziej czule. 

A potem szepnął do ucha, nachyliwszy się lekko. - Dziś będzie ta noc. 

 

                    X     X     X 

 

   Znajdowali się oboje w wymiarze i miejscu przez nią wybranym. Daleko od jej ojczystej Ziemi, na innej planecie, na której wszystko było na wyższym poziomie duchowym. Włącznie z roślinami, które rosły bujniej i szybciej, a ich zieleń i barwy kwiatów były w większej ilości odcieni i bardziej intensywne. W ciszy własnej willi, wybudowanej w lesie na terenie ogromnej posiadłości, z dala od innych siedzib. W sypialni z wielkim baldachimowym łożem, w powietrzu której unosiło się mnóstwo świec, a pod ścianami stały wazony z kwiatami z wesela. Równie świeżymi, jak tego dnia, gdy obiecali sobie miłość i wierność. 

   Ewa początkowo nie mogła zdecydować się, co mieć na sobie na początku tej nocy. Czy przejrzystą długą białą koszulę nocną z szerokim dekoltem i króciutkimi rękawkami, czy bardziej nowocześnie - satynowy różowy komplet, złożony z odsłaniającej dolną część brzucha koszulki na cieniutkich ramiączkach i majteczek, ledwie zasłaniających pośladki? Po namyśle zdecydowała się na drugi wariant uznając, że samo odsłanianie jej ciała sprawi Jezusowi przyjemność. Że będzie dlań podniecające, co przełoży się i na jej doznania. 

   Chociaż wiedziała, za kogo wyszła, to w sferze seksualnej wiedza ta okazała się znikomą. Jezus bowiem, czytając jej oczekiwania i pragnienia, połączył w idealną całość łagodność, delikatność, cierpliwość, zdecydowanie i męską żądzę. Jego usta i dłonie wędrowały po wszystkich częściach jej foremnego ciała: udach, pośladkach, płaskim brzuchu, szyi, dekolcie i piersiach, trafem znajdując się tam, gdzie w danej chwili tego zapragnęła. Wliczając zanurzenie się w jej spragnioną kobiecość.

   Nie spodziewała się, jak bardzo, po trwającej odpowiednio długo grze wstępnej, będzie chciała mu się oddać. I do jakiego stopnia część jego ciała w niej i reszta na niej - za nią, pod nią i znów za nią, i znów na niej - pochłonie jej duszę i uczyni ją seksualną niewolnicą. Że jeszcze bardzo długo będzie czerwieniła się na każde wspomnienie swojej otwartości i żądzy, by ją wziął, ile tylko razy i jak zechce. I że będzie szukać okazji, by tylko...

   Doznania seksualne, bazujące na prawdziwie głębokiej miłości, mogą sięgnąć sfery mistycznej - przypomniała sobie przeczytane gdzieś kiedyś zdanie, gdy wypełnił ją sobą po raz kolejny. Na tle wzgórków swych uniesionych pożądaniem piersi widziała Jezusa, opierającego dłonie o kolana jej rozłożonych nóg. To przybliżał się nieśpiesznie, to oddalał

w rytm dwóch słów "Love - you". Ciekawe - skojarzyło jej się niespodziewanie - dlaczego akurat angielskie słowa? I dlaczego w tym właśnie języku "żyć", to live  jest tak podobne do "kochać" to love, różnicą zaledwie jednej litery? Na jego twarzy, poprzez pragnienie ćmiące jej wzrok widziała pożądanie. Nacisk na kolana był raz silniejszy, raz trochę słabszy. Ale w miejscu jej ciała, które im obojgu sprawiało teraz najwięcej przyjemności, łącząc ich osobiste pożądania w jedno wspólne, odczuwała go najsilniej... 

Cdn. 

 

Voorhout, 24.06.2022

 

 

 

 

    

 

Edytowane przez Corleone 11 (wyświetl historię edycji)
Opublikowano (edytowane)

@Somalija

   Jak widać, nie wszystko możesz pomieścić w swojej wyobraźni. Masz więc okazję ją poszerzyć

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

. Powiedz mi więc, co myślałaś? Że skoro wprowadzam do powieści nie jedną, a pięć żon Jezusa, to czy wyłącznie po to, aby patrzyły Weń jak w obrazek?? To realny Bóg i realny człowiek-mężczyzna w jednej osobie. Idealnie boski i idealnie ludzki. A ta planeta z bujną roślinnością o duchowym charakterze to ukłon w Twoją stronę . 

   Ha, nie wiem jeszcze, jakie pomysły odnajdę w polu wszechwiedzy Wszechświata . Ale nadal liczę na Ciebie jako na czytelnik . 

Edytowane przez Corleone 11 (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@WiechuJK

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

   Wiesławie, właśnie na to wygląda. Gdy spojrzymy na przykład na wynalazki Wielkich w sferze techniki, jak Leonardo da Vinci czy Nicola Tesla. Czy Michaił Bułhakow w sferze literatury. 

   Otwieram się, łączę i sczytuję pomysły na ekran telefonu ku czytelniczej satysfakcji Twojej, Somaliji i wszystkich innych, którzy będą czytać tę powieść

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

   Dzięki Ci bardzo, również pozdrawiam Cię serdecznie .

@Somalija

   Dlaczego dobrze? Jeszcze nie wiem, jak pokieruję akcją dalej . Mil jest wyłącznie człowiekiem, a Jezus jako Bogo-człowiek lub człowieko-Bóg może ożenić się, z kim zechce. Może Soa wolałaby go od Mila ?   

   Cudowna róża, jakże przyjemnie spojrzeć ...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @FaLcorN   FaLcorN …:) wiem, wiem;) mam taki wrodzony …talent ;)    lubię Ciebie:) !!!       
    • @KOBIETA Na Wenus? To nawet lepiej. Większa odległość to mniejsza pokusa, którą roztaczasz.
    • Pozostawiłam na chwilę własne myśli, stawiając przy taksówce od strony bagażnika walizki i informując chowającego je kierowcę, na którą ulicę zamiawiam kurs. Gdy wsiadłam i zamknęłam za sobą drzwi, zdecydowałam się do nich wrócić. A tym samym do naszej rozmowy.     - Jak to, co masz ze mną zrobić? - popatrzyłam na niego zaniepokojona. Do treści pytania, będącego w oczywisty sposób uzewnętrznieniem wątpliwości, doszedł jeszcze podkreślający je ton. Pierwsze pytanie wypowiedziałam zwykłym tempem. Drugie już znacznie szybciej - jak zwykle wtedy, kiedy coś mnie rozemocjonowało. - Chyba nie rozważasz odejścia ode mnie? Nie! No coś ty! Powiedz, że nie! - moje spojrzenie stało się o wiele bardziej niespokojne, podążając za zawartą w wypowiadanych słowach emocją.     - Nie! - powtórzyłam, ściskając mu dłonie. - Ty nie mógłbyś, prawda?! Nie po tych wszystkich twoich deklaracjach i zapewnieniach! Powiedz, że... - zgubiłam się na chwilę wśród swoich myśloemocji, przestając nadążać za słowami - że nie powiedziałeś tego i że ja tego nie usłyszałam - pokonałam na moment swoje zdenerwowanie.     - Prawda jest taka, że rozważyłem - odpowiedział wolno na moje pytanie. - Rozważyłem, ponieważ twoje postępowanie pokazuje, że nie jesteś gotowa na ten związek. Unikasz rozmów o istotnych kwestiach, zapowiadając "pogadamy", ale nie wracasz do nich. Ta sytuacja z koleżanką - wiesz, o której mówię. Test, co zdecyduję i jak się zachowam, dobitnie wskazał na twój brak zaufania pomimo, że o nim zapewniasz. Wreszcie ten wyjazd. Wiesz, że jego uzasadnienie stanowi sprzeczność z twoją obietnicą, że nie planujesz zniknąć? Robisz dokładnie to: zaplanowałaś zniknąć na półtora tygodnia. Skoro tak szanujesz swoje słowa, jak mam być pewien, że za jakiś czas nie znikniesz na miesiąc uzasadniając to potrzebą wakacyjnego wyjazdu?     Nie wiedziałam, co mu wtedy odpowiedzieć. Zrobiło mi głupio przed nim i przed sobą do tego stopnia, że mojemu umysłowi zabrakło słów.     - Słuchaj... muszę iść... - tylko tyle zdołałam wykrztusić.     Tak samo jak w tamtej chwili, poczułam spływające po twarzy łzy. Na szczęście wewnątrz taksówki było ciemno. Kierowca zwolnił, skręciwszy z głównej ulicy i wjeżdżając osiedlową drogą pomiędzy budynki, wreszcie zatrzymując samochód pod znajomo wyglądającym domem. Na szczęście dla siebie zdążyłam szybko otrzeć policzki.    - Jesteśmy na miejscu, proszę pani - oznajmił. - Pięćdziesiąt dwa złote. Będzie gotówką czy kartą?    - Gotówką - odparłam szybko, zaklinając go myślami, aby nie zapalał światła.                     *     *     *      Wszedłszy do domu i zmusiwszy się do jak najbardziej uczciwie i szczerze wyglądającego przywitania z mamą, posiedziałam z nią około godziny. Po czym oznajmiłam, że pójdę już się położyć.    - Tak szybko? Ledwie przyjechałaś... - mama była naprawdę zawiedziona.    - Muszę, mamo. Ja... Przepraszam - objęłam ją i przytuliłam. - Dobranoc.    Idąc po schodach, prowadzących na piętro i zaraz potem do swojej sypialni, wróciłam myślami do niego. Do nas i naszej skomplikowanej sytuacji.    - Czemu znowu to ja wszystko psuję?! - zezłościłam się na siebie. - I czemu on jest uczciwy, solidny i przejrzysty?! Musi taki być? I tak się starać, do cholery?! - zaklęłam. - Gdyby chociaż raz mnie okłamał albo zrobił coś nie fair, byłoby mi łatwiej go zostawić! Uznać, że nie jest dla mnie dość dobry! A tak tylko szarpię się pomiędzy miłością doń a obawami przede wspólną przyszłością! Pomiędzy tym, co czuję a tym, czego chcę!     Rozpłakałam się ze złości na siebie, na niego, na swoje uczucia i na swoje lęki.     - Gdybyś był chociaż mniej wytrwały...       Rzeszów, 27. Grudnia 2025 
    • @Leszczym ostatnio słyszałem tezę że ciężko jest być facetem i nie nosić masek co zdaje się potwierdzać Twój wiersz. Ja robiłem to zawsze instynktownie(co nie zawsze było słuszne) jak w jednym z pierwszych moich tekstów    
    • @Krzysic4 czarno bialym fajne:)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...