Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

modlitwa


Rekomendowane odpowiedzi

@Corleone 11O wielu sprawach wiem dużo od kuchni, aby na spawy pokoju patrzeć nie przez okna meintreamowe, ale przez szary w oficjalnej narracji, co wymaga refleksji. Ale poza samą myślą ważny jest jej skutek i obraz jaki przedstawia. Można o pokoju myśleć godzinami i frazesami długo o nim opowiadać , podczas, gdy waga tkwi w szczegółach, a te gdy nie są wesołe to dla dobrego nastroju często się milczy. Tak jak latami mainstream i te kręgi polityczne, które latami przymykały oczy na ekscesy rosyjskie i starały ją naiwnie cywilizować, nie rozumiejąc istoty jej obcości względem wartości mających szczególne miejsce w Europie. Ta mieszanka strachu i fascynacji to też była zgoda na imperialna przemoc Rosji względem sąsiadów, bo surowce z niej oraz oligarchiczne pieniądze dobrze koiły wyrzuty sumienia. 
Kto i jakie ma intencje, to pokazują fakty. Czy Rosja w roku 2014 przyłożyła rękę do eskalacji  czy deeskalacji konfliktu wewnętrznego w Ukrainie, w skutek czego nabrał on charakteru zbrojnego, pozostawiając sprawę Krymu i Donbasu jako zarzewie kolejnej wojny. Jakie wówczas środki użyła Rosja, aby konflikt ten rozniecisz. 
Mówisz o horyzontach, aby w szerszej perspektywie zauważyć rosyjskie rację, ale na tym horyzoncie to rakiety latające strony rosyjskiej na ukraińskiej i to jest punkt odniesienia. Bo wkręty propagandowe w rodzaju denazyfikacji i likwidacji narkomańskiego reżimu w Kijowie jako esencja kremlowskiego przekazu są kompletnie pozbawione sensu. Jest śmieszne i straszno, a dla wystarczającym wyjaśnieniem tego przekłamania jedna z fotografii rosyjskich, gdzie dekorowany jest gieroj za sukcesy w walce z ukraińskim nazizmem, na mundurze jakiego wiszą sobie esesmańskie emblematy. 
Przywódca owładnięty obsesją podbojów, kieruje się zawsze jakąś racjonalnością, która ten cel ma umożliwić. Fronty otwiera w określonej sekwencji. Więc proszę mi tu nie mówić, że jakby Putin chciał to by najechał nas, a jeśli tego nie zrobił, to nie zrobi. Ale każdy wygrany konflikt to okazja do otworzenia nowej konfrontacji, a taka jest logika imperialnej Rosji  ona musi się mobilizować i walczyć, bo jest przerośnięta i zawali się wewnętrznie jej architektura w sytuacji zablokowania tego paradygmatu. 
A nas nie trzeba wprost napadać, aby wojować. Środki niemilitarne obecnie potrafią mieć gorszy katastrofalny charakter niż otwarta wojna. Ta, gdy nie uda się przeciwnika pierwszym ciosem powalić to przeradza się w przewlekłe starcie, często wzmagając wolę oporu. A co innego takie Środki jak manipulacja, czy mistyfikacja, pełzające i zakulisowo rozgrywane akcje na osłabienie spójności oraz potencjału przeciwnika. A takie gry wolę nas są prowadzone. I w tym kontekście można mieć na wzgląd, że przy okazji Ameryka rozgrywane swe interesy i to też swoimi brudnymi rękoma, ale lepiej być amerykańskim najemnikiem, niż rosyjskim niewolnikiem. Jakby ta alternatywność brzmiała mało chwalebne, to trzeba zawsze jednak dokonać wyboru, w którym pokój to jednak pax amerikana z lodówką w kuchni, a nie ruski mir z hołodomorem w niej. 

I energia jest ważna wszechświat jest ważny, tylko z praktycznego punktu widzenia pijana banda posłana przez oficerów do której z atomowych eletrowni w zawierusze walk lub chybiąca rakieta w jej pobliżu, może jest do atmosfery tyle wydostać, że pojęcie naszego wszechświata może zupełnie się zdezaktualizować. Są bowiem czasy, gdy duch, przybiera postać bardzo konkretną fizycznie, a energia kinetyczną. I wtedy trzeba sobie zdać z tego sprawę, gdy tak się łatwo tlumaczy zło na świecie rzekomą rusofobią, wobec tego gołębnika pokoju, za jaką Rosja ma wedle niektórych urojeń uchodzić. Każdy ma prawo myśleć oczywiście po swojemu, tyle, że historia zna przykłady groteskowe, jak ci, którzy przed strzałem w tył głowy z czekistowskiego nagana wołali "niech żyje Stalin" i tym samym obecnie są i Ci, którzy gotowi w podobnej sytuacji podobne słowa wznosić.  

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@huzarc

   Dariusz

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

. Starałem się napisać spokojnie. Ponieważ rozmawiamy spokojnie, zaproponuję, abyś odnalazł analizę sytuacji, przedstawioną przez Jaquesa Bauda. To szwajcarski analityk wojskowy. Może zechcesz zapoznać się z nią. Jeśli to zrobisz, ciekaw jestem Twoich wniosków. 

   Masz rację: każdy ma prawo myśleć po swojemu. Zatem myślę tak, jak chcę i i pokazuję więc Tobie inny punkt widzenia. Ty, myśląc Inaczej, przedstawiasz swój. A odnośnie zaś do racji - albo prawdy - powiem przysłowiowo i pojednawczo: "Poczekamy, zobaczymy".

 

   Serdeczne pozdrowienia .

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Corleone 11 analiza, jak analiza, przedstawia pewien punkt widzenia, ale pomija jeden istotny aspekt sprawy, aby dopasować dowody do tez. Ani słowa o Krymie, który jest akurat znaczącym elementem. Do tego pominięcie kilku innych istotnych rzeczy, jak kwestie udziału rosyjskich służb specjalnych w prowokacjach w Odessie, czy Charkowie, kierowanie wystąpieniami w Dombasie, zasilanie sprzętem i kadrami. W tle oczywiście wytrych w postaci narracji o wszechobecnym antysemityzmie, bo to jest odpowiedź na wszystko co złe w dzisiejszym świecie. I autora, co słuszne rażą symbole SS po stronie Ukraińskiej, ale te sowieckie,  oficjalnie w Rosji obene w ich armii,  nie mniej zbrodnicze, takiej refleksji już nie budzą. To na wstępie. 

A tymczasem obecnie, to w imię bratniej pomocy dla rosyjskojezycznej ludności południa Ukrainy, Rosja urządza się jej rzeź w Mariupolu  bo ona tam przeważa. Skoro tak ona dotychczas cierpiąca z rąk ukraińskich, to dlaczego powszechnie od Mariupola po Odessę nikt Rosjan jako wyzwolicieli nie witał? I skoro armia Ukrainy dezercjami stała  to skąd ta obecną wola walki w niej? Najgorzej jest uwierzyć w własną propagandę, a potem w boju niąsięrozczarować. 

A tak na marginesie, co wiem z własnych doświadczeń, to owszem sporo młodzieży z tzw.republik ludowych wyjechało z powodu marazmu z nich, ale na zachód Europy a nie do Rosji, korzystając z dobrodziestw w poluzowaniu restrykcji w zatrudnianiu obywateli Ukrainy. 

I owszem Putin nie chciał wydzierać Ukrainie ziem, chciał ją kontrolować przez swoją marionetkę i stopniowo scalić z mateczką Rosją, ale bunt tamtejszego społeczeństwa,  które życia kołchoz nie chciało, doprowadził do innego rozwiązania. Podobnego jak w przypadku Rzeczypospolitej pod brałem króla Stasia, który miał być gwarantem rosyjskiego protektoratu  ale wskutek ambicji reformatorskich  rozegranych tak jednak przez siły prorosyjskie, aby zbudzić protesty (sprawa dysydentów vs. Ustawy językowe ad.2014 na Ukrainie, podobny mechanizm), ale  i intryg pruskich, które chciały swoje ugrać, doszło do konfederacji zwanej barskiej. I wczasy Rosja musiała uznać prawo do cesji terytorialnych, aby siłami trzech mocarstw rozbiorowych chwilowo spacyfikować sytuację. 

No i mamy 2021/22. Wskazywane są masakry w Dombasie, kto i gdzie dokładnie i w jaki sposób miał Zginąć, ogólnik bez odpowiedzi. Natomiast rozwinięcie strategiczne armii rosyjskiej od lata 2021 w ramach Zapadu, to fakt, sami się tym chwalili. Za to jest z powagą przytaczany rzekomy sabotaż na instalacje chemiczną, który oczywiście zrobili Polacy, koniecznie nie miejscu musieli znaleźć się mówiący w tym języku, ale myśmy już w Gliwicach w 1939roku podobną rzecz przerabiali. Potem Putin ulegający wbrew sobie dumie, a nie odwrotnie, jak to ma się do jego dyktatorskiej władzy, pewnie ni jak, bo autor zachowuje się tak, jakby w nim widział demokratę /23 lata sprawowania władzy to iście demokratyczna rzecz, no i tylko za sprawą łaskawego losu w tym czasie ginęli w wypadkach, od kul, trucizn itd . wszyscy którzy w ten demokratyczny mandat Putina wątplili, więc autor, który pewnie ceni swe życie wątplić nie zamierza/

"Rosjanie mają doskonałe zabezpieczenie operacji (OPSEC)" cyt, to mnie wręcz rozbroiło i jak rozumiem ten burdel opracyjny jaki prezentują ma być tego dowodem?

I Putin, który nie chcę obalić Zielińskiego, ciekawa tezą i jak ma się ona do lądowania w z Hostomelu i rajdu na Kijów /o czym ani słowaw analizie, chociaż na północy rozwinięto zgrupowanie wojsk/ , aby przejąć ośrodek władzy centralnej? No i teza o ekspansji NATO, ona demaskuje intensje autora i jego zapatrywani, chowane pod analitycznymi frazesami. NATO to sojusz obronny, jest alementem architektury obronnym państw stroniących od stosowania przemocy w relacjach wzajemnych, wraz z powiększaniem się go na terytorium Europy widzieliśmy przez ostatnie lata rozbrojenie a nie zbrojenia. Ale autor jak przystało na rosyjskiego adwokata mierzy NATO rosyjską miarą, no dla niej każdy sojusz musi służyć podbojom, tak jakby dla Europy bezkresne i dzikie jej stepy miały by cel warty poświęcenia jej samej. NATO po prostu wytrąca Rosji możliwość ingerowania w suwerenność pobliskich państw, a to ją drażni, bo ona jest nadal wciąż za mała i zawsze może być większa. No i nic autor nic o ruskim mierze nie spomniał, skoro za całą tą wojną, jak dwięczy w tekście stoją działania polskojęzycznych służb na pasku Bidena, to może autor zastanowił by się nad tym, co ideologicznie determinuje politykę rosyjską, jaki to zlepek fanstasmagorii i kompleksów. 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@huzarc

   Dariusz, słuchałem tej analizy dwukrotnie. Za każdym razem uważnie. Dlatego uważam, że jest obiektywna. Jeśli autor wykazuje w niej pozytywne nastawienie do czyichś działań, oznacza to dla mnie, że w jego ocenie działania te, łącznie z intencją, są bardziej właściwe od innych. 

   Nie chcę być ani amerykańskim najemnikiem, ani kimś, kto przymiera głodem. Doświadczyłem w poprzednim życiu, że "niefajnie" czuje się człowiek zabijany. W moim wypadku kulą w serce. A w tym, że głodnym być też jest niemiło. Dlatego marzy mi się lepszy świat. Szczery. Bez kłamstw, wojen, manipulacji ludźmi przez polityków i przestępstw. Czy taki świat jest możliwy? Właśnie do niego zmierzamy. Zanim powiesz, że to niemożliwe, utopia czy bzdura, poszukaj, o czym mówi i co propaguje Aron Jasnowidz. 

 

Serdeczne pozdrowienia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Corleone 11 nie ma lepszego świata i nie będzie, jest ten który wynikiem obecnego rozładu sił. A ten jest taki w tej części świata, że nasze bezpieczeństwo zależy od słabości Rosji  po od kilku stuleci była tu źródłem cierpienia i zniszczenia. Co doświadczyłeś w poprzednim życiu to twoja sprawa  ale tu idzie o życie milionów, zatem skoro jak twierdzisz jedno conajmniej wcielenie już przetrwałeś  to daj pewność tym, co takiej pewności jeszcze nie mają i daj im możliwość jego przetrwania.zbyt też na codzień babram się w brudzie ludzkim, aby w utopie wierzyć.  I w tych w co w utopię wierzą obawiam się najbardziej, bo w przez utopijne idee popełniono najwięcej zbrodni. A nasz gatunek jest niedoskonały  bo jest twórczy, ma prawo do błędu,  ale ma też obowiązek jego pokonywania. I jasnowidzenie to tyle znaczy, co majak alkoholowy osoby oczytanej. Wybacz, ale takimi argumentami to świata nie zmienisz.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@huzarc

   Witam Cię

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

. Nadal spokojnie, pomimo tego, co napisałeś pod wpływem negatywnej emocji. 

   "Nie ma lepszego świata i nie będzie"? Zobaczymy. 

   "Rosja od kilku wieków była tu źródłem cierpienia"? Tak. Była. Tak samo jak Hiszpanie dla mieszkańców obu Ameryk. Tak samo jak wojsko świeżo powstałych Stanów Zjednoczonych, mordujące Indian na ich własnym terytorium. Ale to przeszłość. Popatrz do przodu: w przyszłość.

   Powiadasz, że "przez utopijne idee popełniono najwięcej zbrodni." Jesteś pewien? 

   Wreszcie: "I jasnowidzenie tyle znaczy, co majak alkoholowy osoby oczytanej". Parafrazując słowa Azazella z "Mistrza i Małgorzaty" odpowiem, że przez Internet nie należy nikogo obrażać. Ty sobie na to pozwoliłeś, zarówno do osób o bardziej rozwiniętych talentach duchowych, jak i oczytanych. Uważasz, że to w porządku? 

   Życzę Ci więcej pozytywnej energii . 

 

   Serdeczne pozdrowienia.

Edytowane przez Corleone 11 (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Corleone 11 kogo obraziłem alkoholików, czy jasnowidzów? I jeśli to takie straszne, to jak nazwać obronę racji rosyjskich bandytów i ich przekłamań, czy manipilacji, która wyłania się z poglądów, jakie tu padły?

I nie rozmawiamy o Hiszpanii, czy USA, ale o Rosji w konkretne sytuacji politycznej, i w sytuacji istnienia ogólnoświatowego porządku prawa międzynarodowego i określonego kanonu norm międzynarodowych, których nie było przed kilku wiekami, więc szukanie analogii między zamierzchlymi okrucieństwami konkwistadorów a obecnymi rosyjskich najeźdców są niedorzeczne. 

Nowy, lepszy świat to ulubiona bajka tych, którzy uważają, że człowieka można naprawiać, ale najpierw trzeba go zmienić i to brutalnie, bo oni jako wybrańcy, którzy są głosicielami objawionej prawdy, mają prawo do takich metod wobec tych niedouczonych. Więcej pokory, a mniej demagogii wobec rzeczywistości, która nie jest tworem inżynieryjnym. 

Utopia jest obecna i w religii, i w polityce, zabijano w jej imieniu chętnie. Kto mówi inaczej, to może uduchiowony jest wielce, ale najwyraźniej już energii na oczytanie nie stało. 

I gdybym był powodowany negatywnymi emocjami, to zważywszy za sytuacje obecną, to odparłbym w kilku zwięzlych i żołnierskich słowach co myślę o czymś co można uważać za wrogą propagandę a nie prowadził polemiki wobec tego, jakimi fałszywymi obrazami stara się zaistnieć. 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Światło pod sufitem. Długi rząd brzęczących jarzeniówek. Brudna, żółtawa biel poprzetykana czernią rozkładu i defragmentacji. Zupełnie jak wybrakowane uzębienie starca. Choć w zasadzie trupa, żywego jeszcze, ale trupa. Przechodzę. Idę. Nieskończona dal. Usiana opiłkami żelaza podłoga. Śmierdzące smarami zgarbione korpusy martwych frezarek. Jakichś urządzeń niewiadomego przeznaczenia… Zapaliłem świeczkę. Nie jedną. Kilka. Cały las świeczek. Płoną wszędzie. Na podłodze. Stole. Lastrykowych parapetach, krzesłach, drewnianych półkach regałów. Pełnych, uginających od starych, rozsypujących się książek. Pozostałości po umarłym ojcu, umarłej matce... Płoną i drżą płomienie. Żółte, drgające płomyki. Drgające od oddechów niewidzialnych widm. W mroku nocy z zaprzepaszczonej otuliny snu. Matka przychodzi czasami. Widzę ją. Przychodzi z uśmiechem. Z werwą. Albo z jakąś pretensją. Z marsową miną. Przychodzi sama albo z ciotką, albo z ojcem. Ale zawsze wyrazista. Jakby przesycona kolorami. I cała w falujących płachtach. Jakichś falujących częściach zwiewnej garderoby. Jakiejś takiej, której nigdy nie nosiła za życia. Wielokolorowych, wyciętych niczym z modowego żurnalu peniuarach długich do samej ziemi. A zatem przechodzą przeze mnie. Wychodzą ze ścian. Idą. Płyną. Stąpają bezgłośnie po dębowej klepce. W pokoju. W przedpokoju. W całej amfiladzie długiej jak rodny kanał martwej od dawna rodzicielki. Niekończącej się gardzieli jakiegoś przejścia. Jakiegoś korytarza z tego do tamtego życia albo śmierci. Idziesz ze mną? Czy idziesz? Dlaczego milczysz?   Świece płoną. Jedna przy drugiej. W odstępach. W oddaleniu. W nicości nocy… Drgające ogniki. Deliryczne cienie na suficie i ścianach. Skrzydlate. Bezskrzydłe. Albo wypełzające dopiero z kokonów. Nieporadne… Rozmaite, nienasycone jestestwa. Metamorficzne egzystencje. Wyczulone na każdy najmniejszy nawet ruch. Na każde poruszenie, nawet tak szybkie, że przekształcające się momentalnie w nieruchomość. W cienistą skamielinę. W odwieczny kamień pokryty zielonym mchem zagradzający przejście do drugiego pokoju. Skąd tu nagle taka bariera? Ta niemożność przejścia? Owiewa mnie leśny chłód po twarzy, po skroniach i plecach. Las szumiący wokół. Szumiące wokół dęby. Za oknami otwartymi na oścież… Za oknami gałęzie. Liście… Cicho. Ciii… Ktoś idzie ulicą. Chodnikiem. Trotuarem. Ktoś spóźniony na umówione spotkanie w parku okraszonym nocną ciszą. Tam, przy ławce. Przy tym dębie, kasztanie, topoli… Tam wtedy. Tam, kiedyś… To było kiedyś… To było…   Dlaczego milczysz? Przecież jestem. Przyszedłem. Wprawdzie po czasie, ale jestem. Rozglądam się wokół, lecz jedynie wirują lodowe kryształki w sześcianach powietrza. W żółtawej poświacie latarni, które giną w przymglonej substancji czasu. I płyną powoli, powoli. Powoli… Całe flotylle kłębiących się, zapomnianych… Dawno umarłych. Nieistotnych… Zatracających się na powrót w ciszy… Milczysz, albo zmieniłaś ton. Nie. To zmieniły się jedynie okoliczności. Ty, nie zmieniłaś się wcale. Cały czas milczysz w piskliwym szumie gorączki. I chowasz się, gdzieś dalej. I znikasz. Zza drzewa wychodzi starzec o siwej brodzie z gałązek i chrustu. Nie. Nie idzie. Stoi. I tylko chwieje się w podmuchach wiatru. I drży. I porusza milczącymi ustami. I opowiada coś czego dosłyszeć nie sposób. I opowiada coś z egzaltacją i pasją. I mówi wśród teatralnych gestów. Przesadnych… Kiedy podchodzę. Kiedy zbliżam się, aby dostrzec, usłyszeć cokolwiek, zatraca się wszystko, co przed chwilą wydawało się takie realne. I staje się jedynie krzakiem nagiego bzu, co zaszedł mi znienacka drogę. I staje się jedynie plątawiskiem gałęzi. Plątaniną korzeni. Podziemną egzystencją nie wiadomo czego…   Zamykam oczy. Ćwiczę zamykanie i otwieranie powiek. Otwieram. Zamykam. Otwieram szeroko. I widzę. I próbuję dostrzec. I widzę jakieś kontury. Zarysy na ścianie. Na drzwiach trzydrzwiowej szafy. Na drzwiach pokrytych fornirem. Na drzwiach starej szafy skrzydlate cienie. Na drzwiach wielki motyl rozpościera skrzydła. Szykuje się do odlotu wieka istota… Wiesz, piję Bushmills'a, taką starą irlandzką whisky. Napijesz się ze mną, tato? Masz. Pij i nie dyskutuj. Ja, piję. Uśmiecha się do mnie skrzydlata istota. Ojciec leży tu od wieków w stosie rozsypanych piór i chrzęści resztkami spróchniałego truchła. Jakiś taki niepodobny do samego siebie. Leży profilem swojej podłużnej czaszki. Czaszki podobnej cośkolwiek do jakiegoś ptaka. Patny się na mnie. Nie patrzy. Zwraca się do mnie pustymi oczodołami zasklepionymi czarną, wilgotną ziemią… Co chcesz powiedzieć, tato? Nic. Milczenie. Tylko piskliwa w uszach cisza. Tylko szum i szmer padającego zza otwartego szeroko okna deszczu. Trącane kroplami listki lśnią w półmroku. Migoczą. I drżą w żółtawej poświacie ulicznej latarni… Matka krząta się w kuchni. Przynajmniej tak mi się wydaje. Coś tam robi. Szykuje kolację wigilijną. Choć odgłosy to jakieś odległe. Płynące spomiędzy przeszłych warstw dawno minionych dziejów. Milknie wszystko. I znowu nic. Znowu piszcząca w uszach cisza. W pokoju. W pomroku pokoju lśni płaszczyzna drzwi. Lakierowana powłoka starej szafy, w której czai się pustka wiszących na pręcie pokrytych kurzem drewnianych wieszaków. Wisiały tu kiedyś płaszcze i bluzki. Marynarki. Na wewnętrznej ścianie krawaty ojca… Czy ty mnie kochasz? Powiedz. Mów. Albowiem dawno nie było kochania. Wiesz, przychodzą do mnie. Przychodzą jakieś osobistości, płaskie jak książkowe fotografie. Kto to? Nie wiem. Ale chyba są ważni, bo wyniośli i sztywni. Tacy królewscy. Masz, pij. Dlaczego milczysz? Rozgrzewa mnie w środku kolejny łyk alkoholu. Trunek to szlachetny. Herbaciany. Potrójnie destylowany. Nie uroń tylko kropli, bo spłynie ci po brodzie palącą do szpiku kości rozpaloną strugą.   Przychodzą do mnie znowu. Aktywizują się po śmierci. Przechodzą przez ściany i drzwi. Przechodzą w ciszy i jakoś tak obojętnie. Nie patrzą na mnie te natrętne mary. Te najgorsze widma. Owijają się w przezrocza minionych dni. Za otwartymi oknami drzewo przy drzewie. Dęby, kasztany... Kładące po sobie liście topole. I te topole strzeliste do nieba. I te topole trzeszczące w pochyleniach od wiatru… Ktoś znowu idzie. To ja idę pomału. Wstałem i idę powoli jak ktoś, kto uczy się dopiero chodzić. Idę, stanąwszy po długim leżeniu. Po długiej niemocy. Po gorączce toczącej ciało. Idę daleko, nie wiadomo gdzie. Chyba do toalety oddać mocz, choć oddałem go już wszędzie… I obejmuję ściany, próbując utrzymać równowagę z powodu ogromnego pędu kuli ziemskiej. Przytulam się do niczego, będąc niczym i nigdy nie będąc czymkolwiek ponad nicość. Ponad okrutną nicość i pustkę lodowatego wszechświata. Płynąłem. Płynę. I jeszcze raz płynę. Byłem wszędzie. I byłem równocześnie w kilku innych czasach i przestrzeniach. Być może we śnie. W malignie. Na jawie…   Coś się świeci nade mną. Coś się do mnie przymila. Coś nagiego w swoim bezwstydzie. Otula mnie ciemny poemat z piekła rodem. W szumach i piskach. W szmerach i cichych stukach w żeliwnych rurach. W starych rurach. W plątaninie starych żeliwnych rur. Jakieś jęki i szepty. Jakieś przekleństwa hydraulików. Nade mną mieszka jedynie nicość. Pustka tak przeogromna, że aż rozsadza czaszkę w swoim bolesnym pulsowaniu. I w tej pustce czyjeś kroki. Powolne kroki. Czyje? Czy to ty, tato? Milczysz, a więc milcz dalej. Tak jak milczysz do tej pory swoim grobowym milczeniem. Matka? Nie. To nie ona. Ponieważ poszła już sobie po chwilowym krzątaniu się po kuchni. Stwierdziła, że nic tu po niej. A przyszła jedynie z przyzwyczajenia. Pokrzątała się w kurzu i w pyle. W pajęczynach… W zapleśniałych tworach wypełzających z ciemnych kątów. A więc przywołało ją tutaj jej własne echo przeszłości. Poszła sobie. Zniknęła w drzwiach, w półmroku klasztornym pełnym umarłych twarzy. Poszła jak wtedy, rzucając na pożegnanie swój cień na ogród.   Przy stole stoi odsunięte krzesło. Na stole pęknięty wazon z pękiem uschnięty melancholii. Na stole talerz z okruchami czerstwego chleba. A więc ktoś tu był na tej ostatniej wieczerzy. Skosztował ciała Chrystusa i jego krwi. Lecz ta krew miała posmak irlandzkiej, potrójnie destylowanej whisky. Pusta butelka mieni się w drgających płomieniach świec. Napijesz się ze mną, Jezu? Masz, pij. Kilka kropel spadło na twoje wytarte dżinsy. Masz za sobą długą podróż. Jego płonące oczy. Jego świecący na głowie diadem. Na co ci on? Po co? Kładzie na stole naszyjnik z pereł. To nic. To tylko kamienie, kamienie… Powtarza jak echo. Powtarza cicho… Była tu twoja matka, mówi. Wiem, odpowiadam. Lecz widzę nagle, że jest nagi. I widzę jego wargi nabrzmiałe. Coś chciał jeszcze powiedzieć, lecz milczy. I rysuje w powietrzu kręgi. Ramionami oplata swoje smukłe nogi i ręce. Słyszę go w szmerze przesuwanego krzesła. Mówi coś. Mówi, porusza obrzmiałymi, sinymi ustami… Wstaje i idzie. Ku zaskoczeniu cały w bieli. W falujących, w powiewających szatach… I ostrymi skrzydłami bez szelestu się w niebo wzbija, jak ptak… I uderza mnie cisza. Cisza tak wielka, że aż ogłuszająca. Cisza tak wielka, idąca jak fala za falą...   Otwieram oczy. Otwieram szeroko. Razi mnie słońce, co wpada z ukosa. Na podłodze, na sękach, na słojach dębowej klepki… Na suficie plama zacieku. Wznoszące się drzewo żeliwnych rur… Drapie mnie w gardle. Dusi wirujący w powietrzu kurz. Świece dopaliły się do końca. Spalone knoty. Stearynowe kikuty...   Jesteś tu jeszcze?   (Włodzimierz Zastawniak, 24-12-25)      
    • Typowy typ typuje topy.   Warszawa – Stegny, 25.12.2024r.
    • Święta Choinka   Śnieg Prezenty   I delikatne sentymenty        
    • Dziękuję i wzajemnie życzę zdrowych i pogodnych świąt.
    • tekturostwo bez ciebie, tak zwany świat? – swego rodzaju Piekło, gdzie wszystko jest Ameryką czy innym mocarstwem atomowo-elizejskim gdzie wszystko urokliwie skrzy się lekko unosząc nad ziemią i na odwrót: krajek lat dziecinnych przebiedowanych pod okiem strzelistych mord, kopulastych posągów, połatana Arkadia, gdzie każdy z mieszkańców nosi nazwisko Ratoń albo bardziej z polska – Szczuroń, i nie da się załatwić prostych spraw, na przykład kupić masła. zamiast tego otrzyma się tułów do samokroczącego posągu, czy zaproszenie na żniwowanie z Moabitami, którzy jednak za żadne skarby świata nie będą chcieli pożyczyć snopowiązałki. gdzie każda muzyka, nawet disco polo, wywołuje, niczym dźwięki czarodziejskiego fletu, wypełzanie z uszu warczących manuli. a chromolić taką groteskę – zamykam oczy, by ujrzeć kontury skryte w podświetle. i dzieje się dzikie, ma miejsce visio beatifica, jakiej doświadcza potępieniec. błysk w jego oku, przepełzający między zębami (nie posiada wszystkich, więc zbłąkana iskra wystrzela jak z procy i, zakosami, płynie sobie w noc).
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...