Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Wierność wspiera ład społeczny, ale akurat pożądanie, jak i miłość, wymyka się zasadom. Czasami myślę, czy gdyby nie konsekwencje finansowe, społeczne - czy byśmy tak hołdowali wierności? Tekst fajny. Ściskam, bb

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Napisałaś mi bardzo ciekawy komentarz. Dzięki.

Ja się z kolei zastanawiam się czy rzeczywiście jeszcze "hołdujemy" wierności, ale masz rację, są ciągle wśród nas tacy, którzy chylą jej czoła i chwała im za to. Poza tym zastanawiam się czy gdy zostaje się zdradzonym (co jest utożsamiane najczęściej ze zdradą łóżkową, ale w tym przypadku mam na myśli też inne jej formy np. odrzucenie fizyczne czy choćby nielojalność w sferze finansowej), to nadal można pozostać wiernym sobie, słowu i Słowu. Odpowiedź jest bardzo trudna, ale jedyna słuszna wydaje mi się: trzeba próbować. 

Poruszyłaś bardzo ciekawą strunę i trafiłaś w samo sedno.

Pozdrawiam

Edytowane przez Sylwester_Lasota (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@Sylwester_Lasota Wierność nadal jest zaletą. Nawet Ci niewierni wolą mieć przykrywkę. Finanse, opinia, wykluczenie itp. są jak płotki, które mówią: dalej Ci nie wolno.

Ten co kocha i pożąda, i to samo ma od partnera - nie pójdzie w pole.

 

Obawiam się, że dziś wierność może być podobna do celibatu księży. Nie będzie to popularna opinia, nie przysporzy mi sympatii. Ale obserwując świat - widzę tylko słomianą regułę. bb

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

To jest genialne! Że też na to sam nie wpadłem

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Pozdrawiam.

 

 

 

 

Bo budujemy na piasku.

 

Skała wietrzeje, chociaż lawa w jej wnętrzu ciągle gorąca.

 

Tego nie byłbym pewny,

raczej to:

 

Dziękuję za czytanie, komentarz i serduszko  

Pozdrawiam

Opublikowano

@Sylwester_Lasota Sylwku odnoszę podobne wrażenie, że najpierw zagubiliśmy przyjaźnie, wleźliśmy w domową skorupę. Ale teraz zjawisko to zachodzi już w rodzinach... mało tego, w rodzinach z którymi zamieszkujemy w czterech ścianach. Gdzie jest przyczyna - nie wiem, niech się martwią socjolodzy, psycholodzy. Robimy się mniej wrażliwi na innych, a to źródło różnych depresji, samobójstw itp.

Wszystkiego dobrego.

Opublikowano (edytowane)

Wróciłem, bo nie miałem wczoraj niczego sensownego. Pożądanie jest niezależne od nas i nie mamy na nie wpływu, a skoro tak, możemy mu się poddać, lub racjonalnie odrzucić, bo konsekwencje mogą być zgubne. Owoc zakazany versus rutyna, stabilizacja, rodzina, dom, każdy wybiera, jak ten Hamlet, czy odrzucić, robić to po kryjomu, czy zmienić partnera kosztem strat wszelkiego rodzaju. Dodam, że wybór partnera odbywa się, gdy w nieco późniejszym czasie, często pragmatycznie drogą najlepszego z dostępnych, a spotyka się potem kogoś, kto te serce porywa i co wtedy? Pojedynek rozsądku z chucią, zwaną też miłością, a którą też i bywa. .  

 

Dwa podsumowania:

1. Życie to sztuka wyboru a dobry wybór to sztuka.

2. Świetny wiersz. 

 

Pozdrawiam

Edytowane przez Marek.zak1 (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Marku!

nie gniewaj się na mnie ale odnoszę wrażenie że myślisz tylko męską częścią ciała (ponoć większość z nas samców tak ma)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Fakt - w nas samcach już od nastolatków jak to się mówi buzują hormony, ale to ogarniamy. Spotykamy swoją jedyną i dzieci, dom praca. Budujemy dom, urządzamy, wychowujemy dzieci i ta odpowiedzialność na nas ciąży. (pomijam patologię) Pełne zaufanie. Ale życie sprawia psikusy. Impreza: alkohol, tańce , bliskość ciał, rozmowy erotyczne i się zapominamy. Po n-tym toaście żona kolegi to bóstwo. Pod ręką w drugim pokoju wygodna kanapa i ...   wpadka. (sytuacja dotyczy także bóstw). Niewyobrażalne jest zostawianie swoich bliskich i zmiana związku. Rozmowa - sztuka wybaczania, zrozumienie i jak najszybsze zapomnienie. Nikt nie jest dokonały!!! Zostawić swoją kobietę swoje dzieci, wnuki - oni na to nie zasługują. 

Wiem życie wygląda inaczej - " czarna dziura wciąga" . Obserwuje swoich znajomych, kiedy "otrzeźwieją" i nie ma dokąd wracać staczają się (alkohol, narkotyki i bezdomność) Jeden z nich aż cztery razy był żonaty, a na pogrzebie pierwszej żony płakał jak bóbr (tylko ją kochałem) 

a ponoć my kierujemy się rozumem 

Pozdrawiam

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Zostawiłem sobie odpowiedź na ten komentarz na koniec :). Nie wiem czy to już, ale spróbuję odpowiedzieć :))).

Moim zdaniem podstawowy problem z wiernością teraz jest taki, że dość powszechnie w naszym świecie jest promowana... niewierność. Filmy, gry komputerowe, książki, piosenki, seriale telewizyjne, kabarety, wzorce płynące ze środowisk wszelkiej maści gwiazd, gwiazdeczek, celebrytów, polityków itd., itp., to wszystko wlewa w mózgi odbiorców przekaz nie do końca prawdziwego świata i programuje je tak, że zaczynają takiego świata pożądać i starają go sobie stworzyć. A w tym wykreowanym świecie nie ma miejsca na wierność, bo tam przeważnie każdy z każdym, a potem na odwyrtkę i jest fajnie i ciekawie, i wszyscy są tacy piękni i szczęśliwi. Niestety naiwne umysły wierzą, że to rzeczywistość i starają się za nią podążać, po drodze gubiąc podstawowy sens istnienia.

 

Bardzo mnie zaciekawiło to, co napisałaś o celibacie. Wiem, że to nie było Twoją intencją, ale napiszę tak:

W pewnych okolicznościach dotrzymanie wierności jest zamknięciem się w jaskini samotności. Niestety nie jest to łatwe, bo na skałach pojawiają się rysy, a w prowadzącym do niej tunelu, światło pędzącego naprzeciw pociągu. I choć wewnętrzny głos woła: "Nie idź w stronę światła", to czasem naprawdę bardzo trudno się oprzeć, ale, tak jak napisałem wcześniej, moim zdaniem można, a nawet trzeba próbować... choćby po to, by być wiernemu samemu sobie, jeśli już nie można partnerowi czy partnerce. I tak jak napisałaś, takie życie, dosłownie, może przypominać życie w celibacie. Tak wiem, nie to miałaś na myśli, ale to jest bardzo dobre porównanie.

Pozdrawiam serdecznie.

 

Edytowane przez Sylwester_Lasota (wyświetl historię edycji)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Marek.zak1Bardzo dziękuję za przeczytanie i komentarz! Chyba coś źle napisałam, bo był jeden wódz. Miał na imię Herkus - tak nazwali go pruscy rodzice, a Monte - aby podkreślić jego pochodzenie z pruskiego rodu Montemidów (ważnych nobiles w ich strukturze plemiennej). Natomiast zjednoczyć plemiona pruskie było bardzo trudno, Herkus Monte miał opozycję - przybył z Niemiec i był ochrzczony. To budziło podejrzenia. Ta historia ma swoje korzenie w kronikach, Adam Mickiewicz zainspirowany tą postacią, napisał Konrada Wallenroda.  Anegdodę z Goeringiem znałam .... od Ciebie, drogi Autorze. :)))) Serdecznie pozdrawiam. :)
    • a to moje dzieło z przed jakichś ośmiu lat     

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        Zgadzam się z Tobą, aczkolwiek reakcja czytelnika niekoniecznie musi zależeć od samego wiersza. Duże znaczenie ma jego erudycja, umiejętność odczytania utworu na wielu poziomach, zastosowane narzędzia, przy pomocy których dokonuje on analizy i interpretacji - to jedna strona medalu. Dochodzi do tego szereg zjawisk zupełnie pozapoetyckich, takich jak stosunek do autora, czy zamiar, z jakim ktoś przychodzi pod czyjś wiersz (pochwalić, bo lubię, albo żeby się autor nie obraził, albo żeby potem pochwalił mój, albo...).   Masz rację, że ważne jest operowanie konkretem. Ja bym jeszcze dorzuciła szacunek do języka, bo przecież za jego pośrednictwem buduje się tę rzeczywistość (wiersza), która, jak słusznie zauważasz, ma być rodzajem modelu; ma wprowadzić czytelnika w obraz świata,który ktoś poprzez ten poetycki język próbuje odtworzyć.    
    • Szanowny Autorze @Migrena   Pozwalam sobie na pochylenie się nad Twoim dziełem. Żywię nadzieję, że mogę.    Ergo:    1. Pierwsze wrażenie   „Upojony zimą” to jest proza poetycka na sterydach. Masz tu wszystko: kości ptaków, martwe dorsze, księżycowe monety, obrzęd przejścia, anatoma, kapłana, księgę, relikwię, rentgen z błyskawicy, szklaną misę, milion metafor zimy. Czyta się to trochę jak bufet szwedzki obrazów: od wszystkiego po trochu, wszystkiego dużo, aż człowiek po trzecim talerzu zaczyna tęsknić za jednym, prostym kawałkiem chleba.   To jest tekst kogoś, kto naprawdę umie pisać zdania i ma bardzo sprawną wyobraźnię , ale nikt mu nie powiedział: „dobra, teraz wyrzuć połowę”.   2. Co jest naprawdę mocne   Żeby było uczciwie: tu jest kilka naprawdę znakomitych momentów:   „jakby każdy oddech był odłamkiem zbitego lustra, w którym ktoś przeglądał się po raz ostatni” – to jest obraz, który pamiętam. „biel, która nie rozjaśnia - tylko kasuje świat po kawałku, cierpliwie, profesjonalnie, jak gumka, która zna moje imię, mój podpis, moje wszystkie wahania” – bardzo dobra, osobista metafora; tu nagle zima nie jest tylko „światem”, tylko ingerencją w JA. „But od nart, pogryziony przez psa, leży jak relikwia nieprzeżytego planu – świadectwo śmiechu, który nigdy nie miał okazji zabrzmieć” – kapitalny szczegół, konkretny, ludzki, wreszcie coś zwyczajnego w tym kosmicznym natężeniu. Pointa z „nie trzeba nart, żeby spadać” – to jest zdanie, które powinno świecić w tym tekście jak latarnia. Bardzo dobre. „Lód jest nauczycielem, wiatr jest kapłanem, śnieg jest księgą, a ja jestem atramentem, który zamarza na marginesach” – to akurat fragment, który broni się jako osobny mini-wiersz.     Gdyby cały tekst był tak skupiony jak te fragmenty, mielibyśmy naprawdę bardzo dobry wiersz/prozę poetycką.   3. Gdzie zaczyna się problem?!   a) Przegadanie i inflacja metafor Ten tekst cierpi na klasyczną chorobę zdolnych autorów: „Skoro umiem, to dam wszystko naraz.”   Tu naprawdę nie trzeba aż tylu rzeczy:   kości ptaków, tłuczona noc, odłamki lustra, rentgen z błyskawicy, martwe dorsze w katafalkach, zwierzę z noży, anatom, kapłan, księga, szklana misa, monety księżyca, elektrokardiogram planety, itd.     Po pewnym czasie zima przestaje być zimą, a staje się pokazem slajdów z kursu kreatywnego pisania. Niektóre obrazy wzajemnie się zjadają – zamiast budować jedną, coraz głębszą metaforę, mamy serię kolejnych efektownych ujęć.   To tak, jakbyś w jednym drinku wymieszał wszystkie alkohole z barku. Da się, ale nie po to wymyślono koktajle.   b) Brak oddechu – zero pustego miejsca Wiersz nie zostawia czytelnikowi żadnej dziury na własny oddech. Wszędzie coś się dzieje: skrzypi, parzy, drży, tłucze, wypala, wcina się, rozkłada, prześwietla, płonie, migocze.   Zima w Twojej wersji jest tak intensywna, że człowiek zaczyna się zastanawiać, czy przypadkiem nie czyta opisu apokalipsy w odcinku specjalnym „Gry o tron”.   Paradoksalnie – jak na tekst o mrozie, jest tu za gorąco od słów.   c) Miejscami wjeżdżasz w autoparodię Kilka momentów jest zwyczajnie za dużo:   „Samochody stoją jak martwe dorsze pochowane w lodowych katafalkach” – to brzmi jak żart z ćwiczeń z poetyckich porównań: „znajdź możliwie dziwne porównanie do samochodu pod śniegiem”. „Zima potrafi kochać okrutnie. Ale kocha uczciwie” – to już balansuje na granicy mema. Jak slogan z reklamy perfum „Frost – for real men”. „świat dzwoniący lodem - jakby wielka szklana misa właśnie pękała nad moją głową” – to już trzecie czy czwarte „jakby” z mocną sceną dźwiękową; robi się melodramat.     Tu aż się prosi o redakcyjne cięcie: zostawić 1–2 najmocniejsze obrazy, resztę wyrzucić.     4. Co bym zrobił jako redaktor   Gdybym miał pracować z tym tekstem jako redaktor:   Wyciąłbym spokojnie 40–50% metafor. Bez litości. Zostawiłbym: gumkę, co zna imię, but od nart, atrament zamarzający na marginesach, świecę/aparat/elektrokardiogram planety – do wyboru, nie wszystkie naraz.   Podzieliłbym tekst na wyraźne segmenty / strofy. Teraz to leci jednym ciągiem – czytelnik się męczy. Zostawiłbym tylko jedną oś metaforyczną: np. „zima jako obrzęd przejścia / inicjacja” ALBO „zima jako brutalny nauczyciel anatomii” – nie oba naraz. Uprościłbym końcówkę. Zostawiłbym: „Śmieję się pod nosem: nie trzeba nart, żeby spadać.” i może jeszcze 2–3 wersy po tym. Reszta to już dopisywanie tego, co czytelnik i tak zrozumiał.   5. Co jest naprawdę obiecujące   Żeby było jasne: to nie jest grafomania. To jest tekst autora, który ma:   słuch do frazy, potężną wyobraźnię, świadomość obrazu i rytmu.     Czyli: jest z czego rzeźbić. Na tym etapie największym wrogiem tego wiersza jest… brak okrucieństwa wobec własnych fajnych pomysłów.   Umiesz zrobić 20 efektownych metafor? Super. W następnym tekście spróbuj zrobić trzy – ale takie, które zostają pod skórą tydzień, nie pięć minut.
    • @Migrena Ponoć z Piotra Bałtroczyka, słowa się sypią jak z barana bobki :) Tu na szczęście, mamy płatki śniegu.  Z podobaniem, pozdrawiam.   
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...