Katarzyna Brzezińska Opublikowano 27 Marca 2005 Autor Zgłoś Opublikowano 27 Marca 2005 - Ktoś powiedział ci kiedyś, że trzeba bronić słabszych, tak? Idiota! I dlatego teraz leżysz w szpitalu z głową poowijaną bandażami?! - Nie mów tak... Jestem tu, bo tak musiało być. Widocznie tak było mi przeznaczone... - Pieprzysz jak połamany! No i to zresztą połamany jesteś też nieźle! Palec, ramię... Rany, jaki kretyn! - Przecież wiesz, że musiałem! - Co musiałeś?! Musiałeś bronić tej baby? Ona oberwała, i tak ten gnojek wyrwał tę cholerną torebkę, i tak nie udało ci się nic wskórać. Sam dostałeś jeby i na tym się skończyło! - Tak, Filipie. Ale ta kobieta powiedziała mi, że jestem dobrym człowiekiem... I myślę, że dla tych słów, dla jej smutnego uśmiechu... Dlatego właśnie warto było to zrobić. * * * Szedłem ulicą. Było słonecznie, koło trzynastej. Spragniony pijak prosił o parę groszy, dzieciaki z radością zajadały lody. I nagle zauważyłem tego gnojka. Patrzył przed siebie spode łba, jak ktoś, kto chce nabić komuś guza. Nie widziałem oczu, przysłaniała je przyduża dżokejka z wyraźnym napisem "adidos". Ciuchy niechlujne, bluza z długim rękawem. Pomyślałem, że musi mu być cholernie gorąco. I nagle ta babcia... W jednej ręce siatka wypchana zakupami, pod pachą torebka. Ubrana w ciuchy bez żadnych kieszeni, oczywiste było, że forsę musiała mieć gdzieś w tych tobołach. Szła wolno, z trudem. Pomyślałem, że ktoś powinien jej pomóc. Nie myślałem o sobie. Daleko mi od działalności charytatywnej, sam wiesz. Nawet nie chce mi się z matką chodzić na zakupy, co będę komuś obcemu pomagał? Ale kobitka wyglądała tak jakoś smutno. Żal mi się zrobiło i przypomniała mi się własna babcia, u której często spędzałem wakacje. A potem... gnojek wystartował, wyrwał staruszce torebkę i zaczął biec w stronę tramwaju. Wkurzyłem się. Nienawidzę panoszących się gnoi, obłudnych, zepsutych debili, którzy rzucają się jak sępy na to, co im się nie należy. Zacząłem biec za nim. * * * - I na co ci to było? Wpieprzył ci, teraz leżysz tu jak kłoda, masz schrzanioną jak nic przynajmniej połowę wakacji! Nie pojedziesz z nami nad jeziora, nie będziemy pić piwa pod gwiazdami i zarywać lasek. To znaczy ja będę, ale ty - nie. Zresztą na swoje życzenie! - Może i na swoje. Zresztą, nic ci do tego! - Jak nic, to nic. Chcesz się obrażać to się obrażaj. Może wpadnę jutro, jak trochę nabierzesz dystansu. Nara. - Nara. * * * Musiałem? Nie musiałem? Cholera wie. To był impuls, chwila, krótka gonitwa, potem tylko krew na chodniku, trochę gapiów. Ktoś wezwał karetkę. No i ta staruszka, z troską trzymająca mnie za rękę... - Jak ci na imię? - Mateusz. - Jak się czujesz? Co cię boli? - Dobrze, może trochę ramię... Nic mi nie będzie! - Krwawisz... Niedługo będzie karetka. Niepotrzebnie narażałeś się dla mnie. Te parę groszy nie było tego warte. Ale cieszę się z jednego... Może to głupio teraz tak powiedzieć. Ty cierpisz, a ja się cieszę... Ale tak jest. Cieszę się, że są jeszcze tacy chłopcy jak ty. Tacy dobrzy ludzie, Mateusz. * * * I to wszystko. Nie wiem, ile staruszka straciła pieniędzy. Nie wiem, czy komukolwiek udało się dorwać tego gnojka. Nie mam pojęcia, jak będą goiły się moje złamania. Lecz pośród tych wszystkich rzeczy, rozpoczynających się na "nie wiem" tkwi gdzieś głęboko zdanie, wypowiedziane przez starszą kobietę w słoneczny letni dzień: "Dziękuję Ci, że jesteś takim dobrym człowiekiem, Mateusz".
Freney Opublikowano 28 Marca 2005 Zgłoś Opublikowano 28 Marca 2005 (bez zarzutów o jałowe krytykanctwo poproszę) nie będę gderał o naiwności, słodziukości itd., bo chyba nie należy to do rzeczy; zakładam, że zdajesz sobie z tego sprawę. Zwróciła moją uwagę natomiast niejednorodność języka: prowadzisz to nieśmiało - chcesz stylizować język na rozmowę dwóch chłopaków, ale wplatasz górnolotne frazy (rozwinięcie o gnojkach panoszących się jak sępy, piwo pod gwiazdami itd.), raz w to wchodzisz, raz się wycofujesz. styliizacja w ogóle jest zajęciem odpowiedzialnym, a stylizacja na język młodzieży w szczególe jest zadaniem prawie niemożliwym, bo zawsze brzmi śmiesznie, za szybko się to zmienia. A nie próbować też nie sposób - w tym sęk :) Jeszcze jedna mała uwaga: Patrzył się przed siebie - troszkę tu za dużo tych zaimków... patrzył przed siebie zupełnie wystarczy. Ogólnie bez wzruszeń, ale znając rozmaite gusta może się podobać.
Katarzyna Brzezińska Opublikowano 28 Marca 2005 Autor Zgłoś Opublikowano 28 Marca 2005 Dzięki Freney :) a młodzież też nie jest jednolita. Mówię tak, ponieważ jestem jej częścią :) Pozdrawiam Kasia
asher Opublikowano 29 Marca 2005 Zgłoś Opublikowano 29 Marca 2005 A mnie się spodobała forma narracji. Więcej się nie wyciśnie dobrze jest jak jest.
Katarzyna Brzezińska Opublikowano 29 Marca 2005 Autor Zgłoś Opublikowano 29 Marca 2005 Dzięki asher :) Przesyłam pozdrowionka Kasia
Rekomendowane odpowiedzi
Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto
Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.
Zarejestruj nowe konto
Załóż nowe konto. To bardzo proste!
Zarejestruj sięZaloguj się
Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.
Zaloguj się