Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Warzywny Grey, ubaw, że hej! Małżeńska kłótnia Patisona i Cukinii...


Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

Miłość tę refleksję budzi,

Że nie tylko na los ludzi,
Swoim biegiem często wpływa, 
Lecz dotyka też warzywa!

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 
 
Tako stało się tym razem,
Gdy pod grządki krajobrazem,
Rozkwitła w swej namiętności, 
Historia pięknej miłości.
Tam Cukinia szmaragdowa, 
Do zamęścia iść gotowa, 
Wpadła dziarsko wprost w ramiona,
Nadobnego Patisona! 
 
Jak ją zdobył? Osobliwie! 
Słodkie słówka szeptał tkliwie, 
"Czy to rankiem, czy w południe, 
Razem będzie Nam tak cudnie! 
Nim Cię w zupie kto upłynni, 
Najpiękniejszą Tyś z Cukinii!  
Czy zostaniesz moją żoną, 
Prawowicie poślubioną?!" 
 
A Cukinia uwielbiona, 
Mówi tak do Patisona:
"Pókim jędrną jest i śliczną, 
Pragnę mieć rodzinę liczną! 
Tyś jest gładki i solenny, 
Bądźże więc w sypialni plenny! 
Nie racz mnie miłosnym skąpstwem,
Tylko mnogim darz potomstwem!" 
 
Cóż to było za Wesele!  
Gości nań przybyło wiele, 
Druhen liczny długi sznurek, 
Drużbą został Pan Ogórek!  
Jednak czas tak szybko płynie, 
Nurzając miłość w rutynie! 
Pory roku się zmieniały, 
Dzieci się nie pojawiały, 
A Patison z namiętności, 
Pogrążył się w oziębłości.
 
Rozwścieczyło to Cukinię, 
Zawsze dbała wszak o linię,
A jej kształty jak marzenie, 
Wodziły na pokuszenie, 
Zalotników wianek spory, 
Jarmuż, Seler oraz Pory, 
Nie było wśród tego grona,
Jej małżonka Patisona. 
 
Raz w wieczornej późnej dobie, 
Siedział Pan Patison sobie, 
I dla siebie niespodzianie, 
Ujrzał żony swej krzątanie, 
"Czemu moja połowico,
Makijażem zdobisz lico?  
Gdzie Ty idziesz ciemną nocą,
Kiedy gwiazdy nie migocą?" 
 
Na to Ona dziwnie blada,
W takie słowa odpowiada:
"Nie wytrzymam tu do rana, 
Patisonie - zdradzam Pana!" 
 
"Dobry Boże! Z kim?! Z Kabaczkiem?! 
Z tą miernotą i prostaczkiem?! 
Może żonę mą przytula, 
Ten Hochsztapler Pan Cebula?!
Co to tkliwe łzy wyciska,
Mamiąc, że jest jemu bliska?!
Chyba jednak nie z tym gburem, 
Ciamajdą Topinamburem?!
Chętni skusić się Twym ciałkiem,
Obiecują sporo całkiem, 
Dając w zamian figę z makiem,
Czy mnie zdradzasz z Pasternakiem!?"
 
"Nie zgadł Pan Szanowny Panie, 
Ja się kocham w Bakłażanie!
Tak jak ja jest korpulenty, 
Ale przy tym elokwentny,
Umie z wdziękiem oraz z gracją, 
Raczyć mądrą konwersacją! 
Ty zaś wpadłszy w jeden schemat, 
Wciąż wałkujesz ten sam temat, 
Który słyszę wieków wiekiem, 
Jak tu szybko zostać wekiem!  
Pewnie będziesz w siódmym niebie,
Gdy przetwory zrobią z Ciebie!
I utkiwsz na półce w chacie,
Zanurzony w marynacie!
 
Kiedyś chętnie i pospołu, 
Rozebrani do rosołu,
Raczyliśmy uciechami
Ciała dniami i nocami, 
I nie było nam za mało,
Coraz więcej ciało chciało... 
Związek z Panem to już mrzonki, 
Tak namiętny jak mrożonki..."
Tu wyniosła na postument,
Najcenniejszy jej argument, 
W telewizji gdzieś zasłyszon:
"Patisonie - Tyś Miękiszon!" 
 
Teraz się zrobiła draka, 
Już czerwieńszy od Buraka,
Patison w cnym uniesieniu,
Na jednym oddechu tchnieniu, 
Głosu tembr zmienił na hardy, 
"Popatrz jaki jestem twardy!" 
I nie tracąc ani chwili, 
Spryskał się papryczką chili,?
A blask bił wciąż z jego skroni, 
Gdy sięgnął po pepperoni!
Jalapeños nie żałował, 
Za to na głos tak pomstował:
 
"Że też miałem ja skrupuły! 
Raptem wczoraj dwa Brokuły, 
Gdzieś w dyskretnym grządki kącie,
Chciały figlować w trójkącie!  
Odmówiłem nierozumnie, 
Mogłem się zabawić szumnie! 
 
Przecież raptem w zeszły wtorek, 
W odwiedziny wpadł Szczypiorek, 
Mówiąc, że niczym kokotka, 
Wciąż uwodzi go Szalotka, 
Jam w tych sprawach jest zielony, 
Kompletnie niedoświadczony, 
Poradź mądry Patisonie, 
Jak utrzymać się w fasonie!
 
Udowodnię Ci, żem krewki, 
Rankiem pójdę... rwać Marchewki! 
A przyjemność to i gratka,
Gdy cię skusi mini-natka, 
Co igra dreszczem po ciele, 
Odsłaniając bardzo wiele! 
Młoda modra zaś Kapusta, 
To najczystsza jest rozpusta! 
Taka chrupka, taka świeża, 
Chętnie do romansu zmierza! 
 
Liczną mnogość chętnych Dziewek,
Znajdę też pośród Rzodkiewek! 
A jak żadna mnie nie zechce, 
Chociaż wierzyć się w to nie chce, 
Mogę z Tamtym, mogę z Owym, 
Patisonem być Tęczowym!  
 
Lecz nim tamto się dokona,
Pókiś wciąż jest moja żona, 
Nim Cię inny ubogaci, 
Udowodnię Ci, co tracisz!
Sprawnym jest nie tylko w mowie, 
Jednakowo też w alkowie!
Najpierw dobrze Ci dogodzę, 
Zaraz potem JA odchodzę! 
Możesz się zanosić płaczem, 
Ja nie umiem być Rogaczem!"
 
Kto wie, coby później było?  
Jakby wszystko się skończyło?
Kto by Parę objął pieczą, 
Gdyby nie skończyła w leczo?!  
 
Edytowane przez Krzysztof_Gromadzki (wyświetl historię edycji)
  • 3 tygodnie później...
  • 3 tygodnie później...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Twój ślad błądzi wciąż przy mnie. Kolejny już raz pytam niebo o sens. Jeśli możesz to proszę powiedz, gdzie naprawdę jesteś. Chyba nie wątpisz, że są chwile w których próbuję cię odnaleźć. Wiem, to przecież niewykonalne. Tak dosłownie. Gdzie twój świat. Skąd mam to wiedzieć. Wybacz. Ja tylko tak. Chyba mnie znasz na wylot. Czasem pytam za dużo a innym razem olewam co ważne, parodią sensu namiastek.   Tak bardzo chciałbym cię zrozumieć nie bacząc na to, czym obdarzył mnie los. Wcale nie gniewam się na ciebie. Nie potrafię nawet, lecz czasami trudno jak cholera, więc proszę powiedz, gdzie te twoje niebo, w zwątpieniu chwil. Wiem, że nie dźwigam więcej niż mogę unieść. Chcę wierzyć, że każdy ma swój ciężar, dopasowany do możliwości. Rozumiem to, ale czasami tak po prostu brakuje zwykłych ludzkich sił.   Póki co, zdarza się ciemność w środku dnia. Dlaczego każesz mi błądzić. Po omacku natrafiać na to, co rujnuje umysł niczym żelazna kula, ściany samotnego domu. Czy mam życie zostawić, uciec sobie stąd? Tylko dokąd, skoro nawet śmierć tego nie zapewnia. Tak się nie da. Zniknąć zupełnie. Tu i tam. Absolutnie.   Jeżeli mnie słyszysz, to musisz przyznać, że w tej kwestii nie miałem wolnej woli. Taka niestety prawda. Nie mogłem zdecydować przed swoim narodzeniem, czy chcę zaistnieć na tym świecie. Takim, a nie innym. A może jednak podjąłem decyzję w jakiś niepojęty sposób, tylko nie jest mi dane o tym pamiętać. Myślę czasami poprzez pryzmat cierniowych marzeń. W tej krainie mego snu, chcę uwierzyć, że wydarzy się cud.   A z drugiej strony widzę w zwierciadle nadziei cień, taki prawdziwy, że aż oczy bolą mnie. Czy bywa tak, że to co zasłania światło, jest ważniejsze od blasku, który może oślepić. Dręczą myśli te, czy to znowu nie sen. A jeśli nie? Czy ujrzę kiedyś świt poza zrozumieniem, lecz mimo wszystko pojmując gdzie jestem, dlaczego i jaki to ma sens? Nie tylko dla mojej świadomej tożsamości. Dla każdej. Jako myślącej odrobiny universum. Takiej małej jak punkt.    
    • @Migrena Oj, dziękuję, a Aluś ma znowu chory komputer, a w tablecie piszę tak że 20 razy wolniej i w ogóle mnie nie słucha, koszmar! @Marek.zak1

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Ech, no właśnie, że nie wiadomo, ale nie będę o tym myśleć, bo się boję :) Dziękuję, Marku.
    • @lena2_   dzięki Lena. serdeczności :)  
    • @lena2_   liryczne westchnie wyrażające bolesny nadmiar niewykorzystanej czułości.    pozostaje ona niezaspokojona i kończy się zmarznięciem w obliczu braku realnego dotyku.   bardzo piękny, emocjonalny wiersz :)    
    • @Alicja_Wysocka   Aluś. podziwiam Cię za Twoją wrażliwość :)   fantastyczny jest Twój wiersz.  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...