Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

II bitwa limerykowa - marzec - wyniki


Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Witamy serdecznie,

zapraszamy wszystkich do kolejnej bitwy. Tematem przewodnim jest Dzierżączka umieszczona w wersie pierwszym na miejscu rymowym. Mile widziane byłoby stosowanie rymów dokładnych.

Chętnym przypominamy, że do konkursu można wystawić tylko dwa limeryki oznaczone w tytule dopiskiem [limeryk konkursowy].

Bitwę rozpoczynamy o godzinie 22.00. Kończymy 14 marca o 22.00.

Życzymy powodzenia
Ewelina i Jacek

Opublikowano

Witamy serdecznie,

Kolejna bitwa tygodniowa w tym miesiącu dobiegła końca. A oto jej wyniki:

Miejsce pierwsze Franek Klimek za całokształt, czyli za awaryjne potraktowanie różnych części damskiej i męskiej garderoby.

Wyróżnienia:
Lady Supay
za zasługi ornitologiczne w obrączkowaniu osłów.
Faramir za ręczne robótki pewnej pani.

Wszystkim pozostałym dziękujemy za czynny udział i życząc natchnienia zapraszamy do następnej bitwy, już 18 marca.

Przypominamy, że to ostatni dzwonek na załapanie się do Bitwy Miesiąca.

Ewelina i Jacek

Opublikowano

Gratulacje Franku, Supay Lady i Faramir!!! Brawo!!!!

Droga Ewelino - jak wspomnę - wcześniej wysyłałem wiadomość prywatną - ale teraz wobec wszystkich to napiszę, bo jak mi się wydaje - wiele osób nie wie co z limerykami napisanymi przez nich - przydałaby się punktacja - przynajmniej to dawałoby jakąś myśl o tym na którym miejscu się jest i co człowiek napisał a tak to mamy to co mamy ...

z poszanowaniem wszystkich limerykowiczów i drogiej Eweliny

ps. w końcu to tylko zabawa - ale chciałbym umieć się bawić, nie wiem jak inni

Opublikowano

Brawa dla Franka co limeryki sadzi
w piaskownicy ci on świetnie sobie radzi
wspólna z nim zabawa to bal nad bale
nie kadzę-nie chwalę wcale a wcale
dziś laury na głowę jury mu nasadzi

:)))))))))
amandalea

Opublikowano

Franku - wybacz, że przy Twoim zwycięstwie
taką sprawę wyłuszczam na forum limerykowiczów,
nie wiem sam, ale jak sądzisz, czy taka punktacja
dałaby cokolwiek do "podniesienia poziomu" czy
zorientowania się w jakim stopniu dobrze się pisze limeryk?

z pozdrówką MN

Opublikowano

Hrabia Piernicki ze wsi Dzierżączka
raz w towarzystwie puścił-był bączka.
Konsternacja była duża,
lecz rzekł: - Grzmi,zbliża sie burza.
Paniom ze śmiechu pękły ramiączka.

(autor: ef/ Franek Klimek)

Franku, nie będę Ci gratulował, zamiast tego się pozachwycam
subtelnością tekstu. Poza oczywistym komediowym aspektem
scenki rodzajowej z życia towarzystwa godnym podziwu jest:
- użycie subtelnego czasu zaprzeszłego „puścił-był”
- subtelne dźwiękowe zaokrąglenie „bączka” przez słówko „był”
- subtelne, bo domyślne, trrrach pękających ramiączek.

Subtelne, poetyckie chwyty zestawione z prozą życia,
potęgują efekt komediowy. Chylę głowę przed kunsztem.

pozdrawiam
jul

Opublikowano

Juliuszu - to więcej niż gratulacje. Dzięki do potęgi n-tej.
...................................
Messa - rozumiem w pełni Twoją intencję, ale obawiałbym się wprowadzenia punktów,
bo to mogłoby zniechęcać niektórych limerykowiczów, którzy w sposób widoczny ciągle byliby gdzieś przy końcu listy. (nikt nie chciałby zobaczyć sie - czy "pokazać się" na końcu listy) Byłoby to dobre, gbyby istniała jakaś "liga", w której wszyscy regularnie braliby udział w rozgrywkach, ale w obecnym systemie, gdy jest nieustanna fluktuacja uczestników i nawet najlepsi nie zawsze biorą udział w rozgrywkach - byliby tylko z tego powodu dalej na liście niż ci, którzy po kilku udanych wyróżnieniach znaleźliby sie w górnej cześci listy. Nie powinienem zajmowac tu wiecej miejsca na inne tego typu argumenty, ale sądzę, że podzielisz moje wątpliwości. NATOMIAST - proponowałbym coś innego, choć pokrewnego z Twoją ideą : stworzenie przez Jury czegoś w rodzaju "górnej półki", na której składane byłyby limeryki znajdujące szczególne uznanie jury. Każdemu zależałoby na tym aby jego limeryk znalazł sie na tej "górnej półce" czy "górnej szufladzie" - to już byłaby pewna nobilitacja bez określania miejsca na liście. Nie wszyscy uczestnicy mają poczucie rytmu, czasem również mają kłopoty z rymem, a mają w tym swoim limeryku np. dobry pomysł, którego szkoda zaprzepaścić. Taki limeryk nie dostanie wyróżnienia z powodu błędów w budowie, ale po poprawieniu, po pomocy (świetny w tym jest Jacek P) mógłby też trafić do tej "szuflady" wzbogacając jej zawartość,co byłoby sposobem do szczególnego mobilizowania każdego uczestnika. Dalej - proponowałbym, aby
po jakimś "napełnieniu" szuflady - wydać wspólnym wysiłkiem zbiorek (almanach) - tomik, ktory
z pewnością znalazłby nabywców. W wydanych na naszym rynku tomikach limeryków wiele jest takich, które na naszym Forum nie znalazłyby sie nawet w grupie wyróżnionych - mimo że napisane były przez "wielkich". Więc nie jesteśmy bez szans. Co o tym sądzisz ? I inni ?

Opublikowano

Ja też wtrącę swoje trzy grosze.
Narazie tylko w kwestii formalnej:
Wysokość składki Autora powinna być wprost proporcjonalna
do liczby limeryków Autora.

Mówiąc po ludzku:
Kto solidnie pisze, niech solidnie płaci!

Musi być sprawiedliwość na świecie ;)

pozdrawiam
jul

Opublikowano

Kurczę, dużo mnie ominęło!
Tak w skrócie: Po pierwsze sprawa tomiku kapitalna! Sam z chęcią dopomógłbym na miarę moich skromnych uczniowskich możliwości. I dzięki za wyróżnienie!
Pozdrawiam serdecznie, Jędrzej.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • ... będzie zacząć tradycyjnie - czyli od początku. Prawda? Zaczynam więc.     Nastolatkiem będąc, przeczytałem - nazwijmy tę książkę powieścią historyczną - "Królestwo złotych łez" Zenona Kosidowskiego. W tamtych latach nie myślałem o przyszłych celach-marzeniach, w dużej mierze dlatego, że tyżwcieleniowi rodzice nie używali tego pojęcia - w każdym razie nie podczas rozmów ze mną. Zresztą w późniejszych latach okazało się, że pomimo kształtowania mnie, celowego przecież,  także poprzez czytanie książek najrozmaitszych treści, w tym o czarodziejach i czarach - jak "Mój Przyjaciel Pan Likey" i o podróżach naprawdę dalekich - jak "Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi" jako osoby myślącej azależnie i o otwartym umyśle, marzycielskiej i odstającej od otaczającego świata - mieli zbyt mało zrozumienia dla mnie jako kogoś, kogo intelektualnie ukształtowali właśnie takim, jak pięć linijek wyżej określiłem.     Minęły lata. Przestałem być nastolatkiem, osiągnąwszy "osiemnastkę" i zdawszy maturę. Minęły i kolejne: częściowo przestudiowane, częściowo przepracowane; te ostatnie, w liczbie ponad dziesięciu, w UK i w Królestwie Niderlandów. Czas na realizację marzeń zaczął zazębiać się z tymi ostatnimi w sposób coraz bardziej widoczny - czy też wyraźny - gdy ni stąd, ni zowąd i nie namówiony zacząłem pisać książki. Pierwszą w roku dwa tysiące osiemnastym, następne w kolejnych latach: dwutomową powieść i dwa zbiory opowiadań. Powoli zbliża się czas na tomik poezji, jako że wierszy "popełniłem" w latach studenckich i po~ - co najmniej kilkadziesiąt. W sam raz na wyżej wymieniony.     Zaraz - Czytelniku, już widzę oczami wyobraźni, a może ducha, jak zadajesz to pytanie - a co z podróżnymi marzeniami? One zazębiły się z zamieszkiwaniem w Niderlandach, wiodąc mnie raz tu, raz tam. Do Brazylii, Egiptu, Maroka, Rosji, Sri-Lanki i Tunezji, a po pożegnaniu z Holandią do Tajlandii i do Peru (gdzie Autor obecnie przebywa) oraz do Boliwii (dokąd uda się wkrótce). Zazębiły się też z twórczością,  jako że "Inne spojrzenie" oraz powstałe później opowiadania zostały napisane również w odwiedzonych krajach. Mało  tego. Zazębiły się także, połączyły bądź wymieszały również z duchową refleksją Autora, któraż zawiodła jego osobę do Ameryki Południowej, potem na jedną z wyspę-klejnot Oceanu Indyjskiego, wreszcie znów na wskazany przed chwilą kontynent.     Tak więc... wcześniej Doświadczenie Wielkiej Piramidy, po nim Pobyt na Wyspie Narodzin Buddy, teraz Machu Picchu. Marzę. Osiągam cele. Zataczam koło czy zmierzam naprzód? A może to jedno i to samo? Bo czy istnieje rozwój bez spoglądania w przeszłość?     Stałem wczoraj wśród tego, co pozostało z Machu Picchu: pośród murów, ścian i tarasów. W sferze tętniącej wciąż,  wyczuwalnej i żywej energii związanych arozerwalnie z przyrodą ludzi, którzy tam i wtedy przeżywali swoje kolejne wcielenia - najprawdopodobniej w pełni świadomie. Dwudziestego pierwszego dnia Września, dnia kosmicznej i energetycznej koniunkcji. Dnia zakończenia cyklu. Wreszcie dnia związanego z datą urodzin osoby wciąż dla mnie istotnej. Czy to nie cudowne, jak daty potrafią zbiegać się ze sobą, pokazując energetyczny - i duchowy zarazem - charakter czasu?     Jeden z kamieni, dotkniętych w określony sposób za radą przewodnika Jorge'a - dlaczego wybrałem właśnie ten? - milczał przez moment. Potem wybuchł ogniem, następnie mrokiem, wrzącym wieloma niezrozumiałymi głosami. Jorge powiedział, że otworzyłem portal. Przez oczywistość nie doradził ostrożności...    Wspomniana uprzednio ważna dla mnie osoba wiąże się ściśle z kolejnym Doświadczeniem. Dzisiejszym.    Saqsaywaman. Kolejna pozostałość wysiłku dusz, zamieszkujących tam i wtedy ciała, przynależne do społeczności, zwane Inkami. Kolejne mury i tarasy w kolejnym polu energii. Kolejny głaz, wybuchający wewnętrznym niepokojem i konfliktem oraz emocjonalnym rozedrganiem osoby dopiero co nadmienionej. Czy owo Doświadczenie nie świadczy dobitnie, że dla osobowej energii nie istnieją geograficzne granice? Że można nawiązać kontakt, poczuć fragment czyjegoś duchowego ja, będąc samemu tysiące kilometrów dalej, w innym kraju innego kontynentu?    Wreszcie kolejny kamień, i tu znów pytanie - dlaczego ten? Dlaczego odezwał się z zaproszeniem ów właśnie, podczas gdy trzy poprzednie powiedziały: "To nie ja, idź dalej"? Czyżby czekał ze swoją energią i ze swoim przekazem właśnie na mnie? Z trzema, tylko i aż, słowami: "Władza. Potęga. Pokora."?    Znów kolejne spełnione marzenie, możliwe do realizacji wskutek uprzedniego zbiegnięcia się życiowych okoliczności, dało mi do myślenia.    Zdaję sobie sprawę, że powyższy tekst, jako osobisty, jest trudny w odbiorze. Ale przecież wolno mi sparafrazować zdanie pewnego Mędrca słowami: "Kto ma oczy do czytania, niechaj czyta." Bo przecież z pełną świadomością "Com napisał, napisałem" - że powtórzę stwierdzenie kolejnej uwiecznionej w Historii osoby?       Cusco, 22. Września 2025       
    • @lena2_ Leno, tak pięknie to ujęłaś… Słońce w zenicie nie rzuca cienia, tak jak serce pełne światła nie daje miejsca ciemności. To obraz dobroci, która potrafi rozświetlić wszystko wokół. Twój wiersz jest jak promień, zabieram go pod poduszkę :)
    • @Florian Konrad To żebractwo poetyckie, które błaga o przyjęcie, dopomina się o miejsce w czyimś wnętrzu. Jednak jest w tym prośbieniu siła języka i humor, dzięki czemu to nie poniżenie, lecz autentyczna, godna prośba. To żebranie z honorem - pokazuje wrażliwość i odwagę ujawnienia się.   Twoje słowa przypominają, że można być nieodspajalnym  (ładny neologizm) prawdziwym i trwałym. Ta pokora nie umniejsza, lecz dodaje blasku.      
    • @UtratabezStraty Nie chcę tłumaczyć wiersza, bo wtedy zamykam drzwi do innych pokoi czy światów. Czasem czytelnik zobaczy więcej niż autor - i to też jest fascynujące, szczególnie w poezji.
    • Skoro tak twierdzisz...  Pozdrawiam
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...