Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Na łapu-capu chwycił za pióro

bezmyślnie wenie dał ultimatum

bo w jego głowie zakiełkowało

coś, co on chciałby przedstawić światu.

 

Zaspana wena ciągle ziewając

także bezmyślnie wizje mu snuła

mocno złorzecząc, że ją obudził

tuż po północy ten safanduła.

 

Poeta ciągle był przekonany

że wiersz swój pisze z wielkim polotem

po napisaniu popadł w depresję

lecz nie od razu a chwilę potem.

 

Zbeształ swą wenę za nieudolność

o sobie nawet słowem nie wspomniał

chociaż powinien zrobić to zaraz

kiedy wytrzeźwiał i oprzytomniał.

 

Ten wiersz niech będzie takim przykładem,

że nie należy na siłę tworzyć

tym bardziej, kiedy jest się na rauszu

pisanie lepiej w czasie odłożyć.

 

 

 

Opublikowano

@Henryk_Jakowiec

Wenie sprawca nie potrzebny,

dama pływa sobie w słowach,

lgną do niej pomysłów setki,

po co jej ten autograf.

 

Za to sprawca, choćby gniota,

jak krwi w ciele potrzebuje.

Kto więc sługą jest w przymiotach?

Panem kto się deklaruje?

 

Pozdrawiam dziadka Henia :)

Opublikowano

@Henryk_Jakowiec Bardzo bym chciał rzucić jakąś rymowankę, by tradycji stało się zadość, ale nie mam dzisiaj głowy do zabawnych wierszyków. Proszę o wybaczenie, napiszę tylko: dobry wiersz! ;D

Opublikowano

@Antoine W

Wina z winą bym nie łączył

bo mu bukiet się zaburzy

a ja się pomału zwijam

i szykuję do podróży

 

bo choć droga niedaleka

gdyż na RODOS z mej dzielnicy

w piątek wiozą autobusem

mnie miejscowi przewoźnicy.

 

Serdeczne pozdrowienia od dziadka Henia - :)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Zakończenie zawsze w cenie

co by ono nie kończyło

byleby przed zakończeniem

choć obojgu było miło.

 

Serdeczne pozdrowienia od dziadka Henia - :)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • dobrze że nic nie mówisz w chłodne dni nie marszczysz brwi mogę wtedy czytać własnymi słowami chociaż nie umiem przeglądać  się we mgle dobrze że nie zabierasz dłoni nieopisanych chwil w których zastygaliśmy   tak jest dobrze zanim zamkniemy usta powieki po wieki    
    • Mam stół. Mam plan. Połóżmy na nim co boli i co nie. Pogrupujmy to. Dowiedzmy się, pomyślmy za co możemy podziękować. Spójrzmy co ma dla nas wartość.   Mam stół. Mam plan. Siebie sobie dajmy.   Zadbajmy by drugie widziało słońce, by jeśli nocą to ładny księżyc. Zadbajmy o ręce pełne dobrych chwil, pełne niematerialnego bogactwa.   Mam stół. Mam plan. Mamy siebie. Dłoń w dłoń. Życie stoi otworem. Los też. Pokażmy że jesteśmy w stanie dać radę.
    • @huzarc Dzięki za pochylenie się nad tekstem.
    • On Aromat parzonej kawy uderzył mnie pierwszy, zaraz potem jej głos. Usiadła naprzeciwko, stawiając dwa kubki. Ta sama twarz od wielu lat, te same, znajome do bólu, gesty. Tylko ja już nic nie czuję. Mówi nieustannie, a jej głos dociera do mnie jak przez szybę. Słyszę dźwięk, lecz nie czuję ciepła jak dawniej. Słowa docierają, ale mnie nie dotykają. Jak deszcz za oknem. Wiem, że pada, ale nie jestem mokry. Mówi szybko, nerwowo, jakby chciała nadrobić wszystkie lata ciszy. Patrzy na mnie z taką żałością, z resztką nadziei, że coś jeszcze da się zmienić. Jakby miłość czekała tuż za drzwiami, które wystarczy otworzyć. Ale już wiem, że za tymi drzwiami jest tylko pustka. Nie ma tam już nas, nie ma nawet tego mnie, którego pamięta. Jej dłoń leży na stole, czeka na dotyk. A głos drży jakby prosiła o łaskę, której nie umiem dać. Każde słowo opada ciężko w gęstniejącą ciszę, a ja milczę niewzruszony z zamkniętym sercem. Wiem jednak, że muszę się odezwać. Muszę, bo wciąż tu jestem, chociaż już za murem, który sam - cegła po cegle - stawiałem. W końcu mówię, że to, co było między nami umarło. Cicho, jak ogień, któremu zabrakło tlenu. Czuję, że każde wypowiadane przeze mnie, słowo wbija się w nią niczym nóż. Znów milknę, piję zimną już kawę i udaję, że jestem gościem w domu, który właśnie przestał być moim domem. Czekam, aż ona to zrozumie.   Ona   Niedziela. Jesteśmy razem. Robię dla nas kawę, z nadzieją, że wreszcie porozmawiamy. Siedzimy przy stole, tak blisko, a jednak dalej niż kiedykolwiek. Zaczynam mówić. Mówię szybko, bo panicznie boję się ciszy, która kruszy nas od środka. On jednak uparcie patrzy w bok, jakby to wszystko go nie dotyczyło. Milczy, jakby słowa kosztowały go fortunę. Jego palce nerwowo zaciskają się wokół filiżanki, już od dawna nie szukają mojej dłoni. Wreszcie się odzywa. Z litości. Czuję to. Rzuca krótkie, oszczędne zdania, a każde z nich jest jak kamień - ciężkie, zimne i obce. Tonę w tym milczeniu, które rośnie między nami jak lodowa ściana. Chcę krzyczeć, że jeszcze czuję, że serce mi pęka, że wciąż tu jestem. A on oznajmia: "Wszystko będzie dobrze." I to jest najgorsze. Bo "dobrze" to nie "kocham". To tylko cichy wyrok podany z pustym uśmiechem. A więc to tak się kończy? W jego oczach nie ma już nic. W tej ciszy umarła miłość. A ja wciąż go kocham.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...